X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Targnął głowąmocno do tyłu i odsunął się jak najdalej od okna, na tyle, na ile dał radę naciągnąć ramiona.Ze środka wyskoczyła czarna pięść, mijając twarz Stephena o centymetry.Julia wciągnęła powietrze.Pięść na czarnych knykciach miała ostre kolce - zabójca nosił rękawicę, którą Julia wydobyła ze zgniecionej deski rozdzielczej w swoim samochodzie.Położyła rękę na torbie wiszącej przy boku.Przez jej nylonowe ściany namacałarękawicę - twardą niczym skamieniała ręka.Kolejna rękawica! Ten zabójca był nie tylko podobny do tego, którego śmierćwidziała wczoraj - to był on.Wyjęła pistolet i zobaczyła, jak Stephen odbija się od budynku i leci w tył.*Stephen poczuł, jak rękawica drasnęła go w brew i ciepła ciecz zalała mu oko.Czarnapięść się cofnęła, robiąc zamach przed kolejnym uderzeniem.Gdyby napastnik się terazwychylił, dosięgnąłby pięścią głowy Stephena.Stephen puścił się więc ramy i jak najmocniej wybił się na nogach, jednocześnieskręcając się w bok.Ręka przebiła resztki szyby, mierząc w jego stronę.Z okna wychyliły sięgłowa i ramiona napastnika.Miał wyraziste rysy, wykrzywione usta i błyszczące zielone oczywyglądające zza staromodnych okularów.Stephen uderzył w markizę z głośnym łup! Lewym ramieniem zahaczył o drut z jejmetalowego szkieletu i daszek złożył się pod ciężarem lecącego w dół ciała.Ból przeszył mubok, promieniując aż do szczęki.Brunatny materiał owinął go, zasłaniając mu niebo.Stephen myślał, że uderzył w chodnik, ale po chwili zrozumiał, że kołysze się wpłóciennym hamaku.Zaczął się z niego wyplątywać, macając nogą w poszukiwaniu ziemi.Wyczuł ją tuż pod sobą i wysunął się z kokonu.Ramię przeszywały mu fale bólu, a rękazdrętwiała mu aż po łokieć.Zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma kopertę z pieniędzmi.Wepchnął ją do tylnej kieszeni.Na ulicy po jego lewej stronie przykucnęła Julia w pozycji gotowej do strzału,trzymając pistolet w wyprostowanych rękach i celując w okno powyżej.Stephen spojrzał wgórę, ale nikogo nie zobaczył.- Tędy! - krzyknęła Julia, pokazując, żeby przebiegł przed wejściem do banku.Ani nachwilę nie oderwała wzroku od wybitego okna.Zawahał się zdumiony.Przecież Julia podeszła pod restaurację od drugiej strony.Wtedy zrozumiał: tłum, który przelotnie dostrzegł z okna, zdążył gwałtownie zgęstnieć w tymkrótkim czasie potrzebnym mu, żeby dostać się na ulicę.Gapie stali szerokim półkolemwokół banku, który stanowił epicentrum, i trudno byłoby się przez nich przecisnąć.Niktjednak nie odważył się zbliżyć do strefy w promieniu trzydziestu metrów przed bankiem ichodnik tam był pusty.Julia po prostu wybrała drogę, którą było mu się najłatwiej przedostać.Allen przemknął koło niej i pognał w stronę przecznicy ograniczającej ten kwartał.To wystarczyło, żeby poderwać Stephena.Julia poruszała się szybko i, biegnąc bokiem, cały czascelowała w okno.Dołączyła do Stephena na chodniku po drugiej stronie wejścia do banku.Tłum wydał dziwny dzwięk, jak gdyby wszyscy ludzie w tej samej chwili wciągnęlipowietrze, najwyrazniej widząc coś, co było poza zasięgiem wzroku Stephena.Wtedy pękła szyba w oknie nad nim.Kiedy pierwsze odłamki uderzyły go w głowę, Stephen chwycił Julię za ramię ipopchnął ją do przodu, z dala od niebezpieczeństwa.Coś spadło - coś dużego i ciężkiego uderzyło w chodnik za nim.Obrócił się.Na ziemileżało ciało pokryte szkłem i kawałkami drewna.Przez chwilę był pewien, że napastnikwyrzucił kogoś przez okno w nadziei, że zmiażdży Stephena, ale wtedy ramiona postaciporuszyły się, strącając odłamki.Zobaczył twarz.To był jego prześladowca.Podniósł się istrzepnął z siebie szkło.Z rozciętego czoła i policzka ciekły mu strużki krwi.Stephen ocenił sytuację i doszedł do wniosku, że ucieczka jest bezcelowa.Agresorniczym drapieżnik dogoni ich bez trudu.Stephen cofnął się o krok i rozłożył ręce w pokojowym geście.- O co chodzi? - zapytał.Napastnik uśmiechnął się szeroko zimnym uśmiechem.Ale to jego oczy przekonałyStephena: był tutaj, żeby zabijać.Nic nie mogło go powstrzymać. Nic oprócz mnie" - pomyślał Stephen.Wysunął lewą nogę do przodu i cofnął biodra za prawą nogę w postawie walki.W tensposób był przygotowany do kopnięcia lub do obrony.- Stephen! - to była Julia.- Mam go.Odsuń się!Zabójca zbliżył się, błyskawicznie wyrzucając do przodu uzbrojoną rękę.Stephen sparował cios, unosząc lewe przedramię.Wrażenie było takie, jakby walnął wzderzak samochodu, ale dzięki temu pięść nie trafiła w cel.Jeszcze zanim ich ręce sięzetknęły, prawe ramię Stephena wystrzeliło w przód, celując otwartą dłonią w miejscepomiędzy nosem a górną wargą.Dobrze wymierzony cios wywołałby obezwładniający ból.Ale tak się nie stało.Zupełnie jak gdyby czas przeskoczył do przodu, nagle zabójca trzymał Stephena zanadgarstek, powstrzymując cios pięć centymetrów od celu.Stephen zobaczył wściekłe oczy napastnika tuż przed swoją twarzą.W wyrazie twarzytamtego nie dostrzegł nic poza zwierzęcą furią.Zabójca skinął głową i wykrzywił usta wgrymasie, który w pewnych demonicznych kręgach można by uznać za uśmiech.Gestoznaczał touch�. - Nie musimy tego robić - powiedział Stephen przez zaciśnięte zęby.Wiedział, że tonieprawda, ale w głębi duszy pamiętał ostatni raz, kiedy walczył - jego sumienie tego niechciało.Napastnik mocno szarpnął w dół ramię Stephena, wyrzucając jednocześnie w górękolano z zamiarem roztrzaskania jego kości promieniowej i łokciowej.Stephen przewidział ten ruch i skręcił biodra.Poczuł silne uderzenie w udo.Zamieniając obronę w atak, Stephen wyrzucił nogę pomiędzy nich, a potem zahaczył nią odtyłu o nogę zabójcy, na której spoczywał ciężar ciała tamtego.Szarpnął nogą z powrotem dosiebie.Myślą już wyskoczył do przodu, przewidując, jakie ruchy wykona, kiedy jegoprzeciwnik znajdzie się na ziemi.Ale do tego nie doszło.Na ogół ludzie w sposób naturalny bronią się przed upadkiem, wyciągając ręce ipróbując się na nich podeprzeć, ale zabójca nie puścił prawego nadgarstka Stephena.Zamiast tego użył go, żeby się podtrzymać i obrócić wokół własnej osi, wykorzystującsiłę kopnięcia przeciwnika.Zanim Stephen zorientował się, co się dzieje, zabójca odwrócił siędo niego tyłem i przerzucił go nad głową.Stephen zderzył się z chodnikiem.Wyczuł ruch nadsobą i przetoczył się w bok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.