[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ashton nie będzie chyba miał nic przeciwko temu.Malcolm pytająco spojrzał na żonę, ale ta stała sztywna, nieporuszona, walcząc zogarniającymi ją nudnościami.Obecność Mareldy Rousse dosłownie przyprawiała ją omdłości. Przepraszam cię, Malcolmie, ale nie czuję się zbyt dobrze. Lenora z trudem wymawiałasłowa, prawie nie mogła oddychać.Powietrze w salonie wydawało się jej duszne, do głowyuderzały fale gorąca, żołądek odmawiał posłuszeństwa. Idzcie, proszę, beze mnie.Malcolm skłonił głowę, skwapliwie korzystając z nadarzającej się okazji zadzierzgnięciabliższej znajomości z piękną Mareldą.Widział, że Lenora rzeczywiście zle wygląda i byłspokojny, że Ashton Wingate nie będzie się umizgał do kobiety, której zbiera się na wymioty.Kiedy Sinclair odszedł ze swoją towarzyszką, Lenora też po woli ruszyła ku najbliższymdrzwiom.Na zewnątrz usłyszała jeszcze śmiech Mareldy, niosący się w rześkim wieczornympowietrzu, więc skierowała kroki w przeciwną stronę.Ashton zamoczył chusteczkę w szklance wody i podążył za Lenorą.Rozejrzał się popokładzie, chwilę nasłuchując: miał wrażenie, że kilka metrów od miejsca, gdzie stał, dojrzałsylwetkę Horacego Titcha, który szybko ukrył się w mroku, unikając spotkania, a znaczniedalej zamajaczyła mu jasna suknia Lenory.Podszedł do niej, objął ją ramieniem, a kiedydrgnęła przestraszona, szepnął uspokajająco: To tylko ja, najdroższa.Kiedy oparła się o niego bez sił, delikatnie przetarł jej twarz zwilżoną chustką. Lepiej już? zapytał z troską. Chyba tak odparła słabym głosem. Może chcesz się położyć na chwilę w mojej kabinie? Och nie, Malcolm by się złościł. Zaśmiała się krótko. Już wygłaszał jakieśkomentarze na ten temat, twierdząc, że tylko czekasz okazji.Ashton wziął ją pod brodę i spojrzał w rozświetlone blaskiem gwiazd szmaragdowe oczy. Piłeś zauważyła Lenora, czując mocny zapach brandy w jego oddechu. Domyślamsię, że więcej niż jedną czy dwie szklaneczki. Człowiek pije, kiedy trapią go troski odparł z bolesnym grymasem. Troski? Lenora spojrzała na niego pytająco. Jakie troski? Ciężko mi widzieć cię u boku Malcolma.myśleć, że mieszkasz z nim pod jednymdachem.Taka jesteś daleka, nieosiągalna.Na pokładzie rozległy się kroki: w stronę rozmawiających szedł Malcolm, ponury jak chmuragradowa, gotów do kolejnej kłótni.Gdzieś zostawił halsztuk, koszulę na piersi miał szerokorozpiętą.Widać nie tracił czasu w towarzystwie Mareldy. Coś mi mówiło, że znowu będziesz się naprzykrzał mojej żonie syknął, chwytającAshtona za ramię i potrząsając nim gniewnie. Niech cię wszyscy diabli, kiedy wreszciezostawisz ją w spokoju? To raczej ty powinieneś zostawić ją w spokoju odparował Ashton, uwalniając się zuścisku.Malcolm pomachał mu pięścią przed nosem. Ona jest moja! A ja ci mówię, że nie warknął zirytowany Ashton. Jeśli wola, rozstrzygnijmy sprawęchoćby teraz.Malcolm szybkim ruchem dobył mały pistolet z kieszeni surduta, kierując lufę w pierśprzeciwnika. Wiem, że o tym marzysz, ale nie uda ci się zrobić z niej wdowy, przyjacielu.Jeśli myślał, że osiągnie podobny efekt zaskoczenia jak kilka dni wcześniej na plaży, tosrodze się przeliczył, bo Ashton, za miast błagać o litość, skwitował pogróżkę pobłażliwymuśmiechem.Och, jak bardzo Malcolm pragnął wytrącić wreszcie tego zarozumialca zrównowagi, doprowadzić go do białej gorączki, rozbić skorupę wyniosłości i lekceważenia.Nienawidził opanowania Wingate a równie mocno, jak jego samego. Roztrzaskam ci łeb, a trupa rzucę rybom na pożarcie. Przy świadku? Zainteresował się Ashton. Chyba że zamierzasz też zabić Lierin. Będzie szczęśliwa, kiedy się wreszcie ciebie pozbędzie prychnął Sinclair. Przestań, Malcolmie! W przeciwieństwie do Ashtona Lenora była naprawdęprzerażona. Schowaj broń, zanim zrobisz komuś krzywdę.Jeśli mnie nie posłuchasz, pójdęzaraz do kabiny Ashtona i nigdy więcej mnie już nie zobaczysz zagroziła, widząc, żeMalcolm nie reaguje na jej prośby. Co madame powinna teraz, twoim zdaniem, uczynić? za pytał Ashton ciekawie. Ashtonie, on cię gotów zabić! krzyknęła Lenora, widząc, jak bardzo jej najdroższylekceważy sobie niebezpieczeństwo.Malcolm nie opuszczał pistoletu.O niczym nie marzył tak bardzo, jak o tym, żeby raz nazawsze pozbyć się Wingate a, ale wiedział, że nie poważy się na ryzyko.Wtem usłyszałsuchy trzask odwodzonego spustu i poczuł, że coś twardego wbija mu się w brzuch.Spuściłoczy: Ashton też trzymał w dłoni pistolet, trochę większy niż jego własny. Dość mam już twoich pogróżek, teraz na mnie kolej, Sinclair.Malcolm słyszał bicie własnego serca, które waliło jak młotem. Liczę do trzech powiedział Ashton. Jeśli w tej chwili mnie nie zabijesz, nie będzieszjuż miał okazji. Tu łagodnie odsunął Lenorę, niepomny na jej desperackie zaklęcia, żebyoby dwaj się opamiętali. Raz. Ręka Malcolma z wycelowanym pistoletem zaczęładrżeć zdradziecko. Dwa.Malcolm zaklął siarczyście, opuścił pistolet, cofnął się o krok.Widząc, że przeciwnikzrejterował, Ashton schował broń, dobył z kieszonki cygaro, włożył je niedbałym gestem doust i zapalił. Radzę ci, żebyś na przyszłość nie szafował pustymi pogróżkami, Malcolmie powiedziałspokojnie. Ktoś w końcu się obrazi i łeb ci rozwali. Zobaczymy, waszmość Wingate, jak się rzecz cała za kończy sarknął Malcolm,któremu rada poszła nie w smak, ujął, Lenorę pod ramię i obydwoje po chwili zniknęli wmroku.Ashton ruszył w ślad za nimi niespiesznym krokiem, rozmyślając o tym, że sytuacja stałabysię o wiele prostsza, gdyby Lierin pozwoliła mu pozbyć się Sinclaira.Bez jej zgody miałzwiązane ręce, mógł tylko stać z boku i przyglądać się rozwojowi wypadków, co nie było aniłatwe, ani przyjemne. Nie masz halsztuku zauważyła Lenora, spoglądając pytająco na Malcolma. Miłospędziłeś czas z Mareldą? Zdążyłeś ją uwieść? Tyyy.! wycharczał Malcolm, nie znajdując odpowiedniego epitetu, którym mógłbyobdarzyć żonę. Masz jeszcze czelność czynić uwagi, kiedy sama zabawiasz się z tymłotrem! Marelda musiała być rozczarowana, że nie skończyłeś, co zacząłeś.Naprawdę mi przykro,Malcolmie, że przeze mnie mu siałeś poniechać miłosnych podbojów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ashton nie będzie chyba miał nic przeciwko temu.Malcolm pytająco spojrzał na żonę, ale ta stała sztywna, nieporuszona, walcząc zogarniającymi ją nudnościami.Obecność Mareldy Rousse dosłownie przyprawiała ją omdłości. Przepraszam cię, Malcolmie, ale nie czuję się zbyt dobrze. Lenora z trudem wymawiałasłowa, prawie nie mogła oddychać.Powietrze w salonie wydawało się jej duszne, do głowyuderzały fale gorąca, żołądek odmawiał posłuszeństwa. Idzcie, proszę, beze mnie.Malcolm skłonił głowę, skwapliwie korzystając z nadarzającej się okazji zadzierzgnięciabliższej znajomości z piękną Mareldą.Widział, że Lenora rzeczywiście zle wygląda i byłspokojny, że Ashton Wingate nie będzie się umizgał do kobiety, której zbiera się na wymioty.Kiedy Sinclair odszedł ze swoją towarzyszką, Lenora też po woli ruszyła ku najbliższymdrzwiom.Na zewnątrz usłyszała jeszcze śmiech Mareldy, niosący się w rześkim wieczornympowietrzu, więc skierowała kroki w przeciwną stronę.Ashton zamoczył chusteczkę w szklance wody i podążył za Lenorą.Rozejrzał się popokładzie, chwilę nasłuchując: miał wrażenie, że kilka metrów od miejsca, gdzie stał, dojrzałsylwetkę Horacego Titcha, który szybko ukrył się w mroku, unikając spotkania, a znaczniedalej zamajaczyła mu jasna suknia Lenory.Podszedł do niej, objął ją ramieniem, a kiedydrgnęła przestraszona, szepnął uspokajająco: To tylko ja, najdroższa.Kiedy oparła się o niego bez sił, delikatnie przetarł jej twarz zwilżoną chustką. Lepiej już? zapytał z troską. Chyba tak odparła słabym głosem. Może chcesz się położyć na chwilę w mojej kabinie? Och nie, Malcolm by się złościł. Zaśmiała się krótko. Już wygłaszał jakieśkomentarze na ten temat, twierdząc, że tylko czekasz okazji.Ashton wziął ją pod brodę i spojrzał w rozświetlone blaskiem gwiazd szmaragdowe oczy. Piłeś zauważyła Lenora, czując mocny zapach brandy w jego oddechu. Domyślamsię, że więcej niż jedną czy dwie szklaneczki. Człowiek pije, kiedy trapią go troski odparł z bolesnym grymasem. Troski? Lenora spojrzała na niego pytająco. Jakie troski? Ciężko mi widzieć cię u boku Malcolma.myśleć, że mieszkasz z nim pod jednymdachem.Taka jesteś daleka, nieosiągalna.Na pokładzie rozległy się kroki: w stronę rozmawiających szedł Malcolm, ponury jak chmuragradowa, gotów do kolejnej kłótni.Gdzieś zostawił halsztuk, koszulę na piersi miał szerokorozpiętą.Widać nie tracił czasu w towarzystwie Mareldy. Coś mi mówiło, że znowu będziesz się naprzykrzał mojej żonie syknął, chwytającAshtona za ramię i potrząsając nim gniewnie. Niech cię wszyscy diabli, kiedy wreszciezostawisz ją w spokoju? To raczej ty powinieneś zostawić ją w spokoju odparował Ashton, uwalniając się zuścisku.Malcolm pomachał mu pięścią przed nosem. Ona jest moja! A ja ci mówię, że nie warknął zirytowany Ashton. Jeśli wola, rozstrzygnijmy sprawęchoćby teraz.Malcolm szybkim ruchem dobył mały pistolet z kieszeni surduta, kierując lufę w pierśprzeciwnika. Wiem, że o tym marzysz, ale nie uda ci się zrobić z niej wdowy, przyjacielu.Jeśli myślał, że osiągnie podobny efekt zaskoczenia jak kilka dni wcześniej na plaży, tosrodze się przeliczył, bo Ashton, za miast błagać o litość, skwitował pogróżkę pobłażliwymuśmiechem.Och, jak bardzo Malcolm pragnął wytrącić wreszcie tego zarozumialca zrównowagi, doprowadzić go do białej gorączki, rozbić skorupę wyniosłości i lekceważenia.Nienawidził opanowania Wingate a równie mocno, jak jego samego. Roztrzaskam ci łeb, a trupa rzucę rybom na pożarcie. Przy świadku? Zainteresował się Ashton. Chyba że zamierzasz też zabić Lierin. Będzie szczęśliwa, kiedy się wreszcie ciebie pozbędzie prychnął Sinclair. Przestań, Malcolmie! W przeciwieństwie do Ashtona Lenora była naprawdęprzerażona. Schowaj broń, zanim zrobisz komuś krzywdę.Jeśli mnie nie posłuchasz, pójdęzaraz do kabiny Ashtona i nigdy więcej mnie już nie zobaczysz zagroziła, widząc, żeMalcolm nie reaguje na jej prośby. Co madame powinna teraz, twoim zdaniem, uczynić? za pytał Ashton ciekawie. Ashtonie, on cię gotów zabić! krzyknęła Lenora, widząc, jak bardzo jej najdroższylekceważy sobie niebezpieczeństwo.Malcolm nie opuszczał pistoletu.O niczym nie marzył tak bardzo, jak o tym, żeby raz nazawsze pozbyć się Wingate a, ale wiedział, że nie poważy się na ryzyko.Wtem usłyszałsuchy trzask odwodzonego spustu i poczuł, że coś twardego wbija mu się w brzuch.Spuściłoczy: Ashton też trzymał w dłoni pistolet, trochę większy niż jego własny. Dość mam już twoich pogróżek, teraz na mnie kolej, Sinclair.Malcolm słyszał bicie własnego serca, które waliło jak młotem. Liczę do trzech powiedział Ashton. Jeśli w tej chwili mnie nie zabijesz, nie będzieszjuż miał okazji. Tu łagodnie odsunął Lenorę, niepomny na jej desperackie zaklęcia, żebyoby dwaj się opamiętali. Raz. Ręka Malcolma z wycelowanym pistoletem zaczęładrżeć zdradziecko. Dwa.Malcolm zaklął siarczyście, opuścił pistolet, cofnął się o krok.Widząc, że przeciwnikzrejterował, Ashton schował broń, dobył z kieszonki cygaro, włożył je niedbałym gestem doust i zapalił. Radzę ci, żebyś na przyszłość nie szafował pustymi pogróżkami, Malcolmie powiedziałspokojnie. Ktoś w końcu się obrazi i łeb ci rozwali. Zobaczymy, waszmość Wingate, jak się rzecz cała za kończy sarknął Malcolm,któremu rada poszła nie w smak, ujął, Lenorę pod ramię i obydwoje po chwili zniknęli wmroku.Ashton ruszył w ślad za nimi niespiesznym krokiem, rozmyślając o tym, że sytuacja stałabysię o wiele prostsza, gdyby Lierin pozwoliła mu pozbyć się Sinclaira.Bez jej zgody miałzwiązane ręce, mógł tylko stać z boku i przyglądać się rozwojowi wypadków, co nie było aniłatwe, ani przyjemne. Nie masz halsztuku zauważyła Lenora, spoglądając pytająco na Malcolma. Miłospędziłeś czas z Mareldą? Zdążyłeś ją uwieść? Tyyy.! wycharczał Malcolm, nie znajdując odpowiedniego epitetu, którym mógłbyobdarzyć żonę. Masz jeszcze czelność czynić uwagi, kiedy sama zabawiasz się z tymłotrem! Marelda musiała być rozczarowana, że nie skończyłeś, co zacząłeś.Naprawdę mi przykro,Malcolmie, że przeze mnie mu siałeś poniechać miłosnych podbojów [ Pobierz całość w formacie PDF ]