[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby temperatura okazała się zbyt wysoka, jajkaby się ugotowały, gdyby natomiast była za niska, kurczęta by się nie wy-kluły.LRTO sukcesie bądz porażce całorocznego przedsięwzięcia decydowałodosłownie kilka dni.Lili wzywała na pomoc wszystkich bogów.Paliła ka-dzidełka i dokonywała ceremonii, by wybłagać u bogów powodzenie.Wtym roku powiesiła u siebie obraz przedstawiający Jezusa Chrystusa.Miałam wielką pokusę, żeby zajrzeć do garnków.Ale Pearl odmówiławspółpracy.Bardzo uczciwie stosowała się do wskazówek Lili.A Lili jakkwoka strzegła jajek.Dzień i noc pilnowała garnków, to dokładając doognia, to ujmując zdzbeł słomy.Przestała mówić normalnym głosem; za-częła szeptać nie chciała zakłócać spokoju jajek.* * *Patrzyłam, jak Pearl rysuje Lili, która spała z szeroko otwartymiustami.Przed zaśnięciem mówiła o niezłych pieniądzach, jakie można za-robić na wylęgu kurcząt.W ciągu ostatnich dwóch tygodni schudła.Niemiała czasu ani najedzenie, ani na spanie.Bała się wahań temperatury,które mogłyby zrujnować wszystkie jej starania.Oczy miała zaczerwie-nione, policzki zapadnięte.Obie z Pearl unikałyśmy rozmów z nią, takbardzo była zniecierpliwiona i zirytowana.Kiedy zgasiła ogień, wiedziałyśmy, że zima się skończyła.W ciągukilku dni zrobiło się ciepło.Nadeszła wiosna, z całą swoją wilgocią, i trze-ba było uważać, żeby jajka nie pokryły się pleśnią.We trójkę wyjmowałyśmy z wielkich glinianych naczyń jajka, żeby jeprzewietrzyć, i następnie układałyśmy je na łóżku Lili na podkładkach zwaty.Lili wysłała mnie i Pearl do rolników, żebyśmy ich zawiadomiły, żemogą odbierać swoje kurczaki.Byłyśmy zachwycone widokiem pojawiających się małych dzióbków.Kurczaki rozbijały nimi skorupki i wychodziły na zewnątrz.Kiedy wresz-LRTcie wszystkie się wykluły, Pearl nazwała to jednym wielkim przyjęciemurodzinowym. Jakie cuda! wykrzykiwała, kiedy maleństwa właziły jej na ręcei zeskakiwały.Lili była jednak zbyt zmęczona na to, żeby celebrować uroczystość.Oparta o ścianę chrapała, podczas gdy Pearl i ja liczyłyśmy kurczaki, a na-stępnie wkładałyśmy je do koszyków, w których miały być zabrane.Liliśmiała się i krzyczała we śnie.Jej twarz promieniała radością. Tego, co powinno być zrobione w lecie, nie robi się wiosną! skrzeczała. Czy nie mam racji?! Masz całkowitą rację, Lili! odpowiedziałyśmy zgodnym chó-rem, a następnie pomogłyśmy jej się położyć do łóżka, gdzie miała spaćciurkiem przez wiele dni.LRTROZDZIAA 4Był początek września.W płucach czułam gorące, miłe powietrze.Razem z Pearl biegałyśmy po wzgórzach; spotykałyśmy małe dzieci ba-wiące się w błocie dżdżownicami i widziałyśmy też najstarszego człowie-ka w mieście, który drzemał w cieniu drzewa.Byłam uradowana, bo Pearlzaprosiła mnie w końcu do domu. Mama nic o tym nie wie powiedziała. A czy.czy ona nie będzie miała nic przeciwko temu? Byłampodenerwowana. Ostatecznie przecież wtedy skłamałam. Och, ona już dawno o tym zapomniała. Naprawdę? Mama powiedziała, że czasem ludzie nie odpowiadają za to, co ro-bią, bo.bo nie znają Boga.Zatrzymałam się. A jeśli jednak pamięta? Jeśli mi powie, że sobie nie życzy kłam-czuchy w swoim domu? Och, ona cię zna.I zawsze cię lubiła. Skąd wiesz? Wierzbo, mama musiała cię pokochać. Dlaczego? Bo umiesz śpiewać.LRTSpojrzałam na Pearl. Moja mama od dawna usiłuje zorganizować chór dziecięcy, alenie może znalezć dzieci, które by umiały czy choć chciały śpiewać. Ona wie, że ja chcę odparłam ale czy uważa, że śpiewamwystarczająco dobrze? Tak uważa. Chociaż nie umiem wyciągać wysokich tonów i głos mi się łamie? Mama cię nauczy, jak sobie z tym radzić.A zresztą kościelne pie-śni to nie chińska opera.Są znacznie łatwiejsze do zaśpiewania. A ty też będziesz śpiewała, Pearl? Tak, bardzo lubię śpiewać, ale szczerze mówiąc, nie mam dobregogłosu.Zresztą to nieważne, mogę bez końca śpiewać Kwiecie jaśminu, osłodki kwiecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdyby temperatura okazała się zbyt wysoka, jajkaby się ugotowały, gdyby natomiast była za niska, kurczęta by się nie wy-kluły.LRTO sukcesie bądz porażce całorocznego przedsięwzięcia decydowałodosłownie kilka dni.Lili wzywała na pomoc wszystkich bogów.Paliła ka-dzidełka i dokonywała ceremonii, by wybłagać u bogów powodzenie.Wtym roku powiesiła u siebie obraz przedstawiający Jezusa Chrystusa.Miałam wielką pokusę, żeby zajrzeć do garnków.Ale Pearl odmówiławspółpracy.Bardzo uczciwie stosowała się do wskazówek Lili.A Lili jakkwoka strzegła jajek.Dzień i noc pilnowała garnków, to dokładając doognia, to ujmując zdzbeł słomy.Przestała mówić normalnym głosem; za-częła szeptać nie chciała zakłócać spokoju jajek.* * *Patrzyłam, jak Pearl rysuje Lili, która spała z szeroko otwartymiustami.Przed zaśnięciem mówiła o niezłych pieniądzach, jakie można za-robić na wylęgu kurcząt.W ciągu ostatnich dwóch tygodni schudła.Niemiała czasu ani najedzenie, ani na spanie.Bała się wahań temperatury,które mogłyby zrujnować wszystkie jej starania.Oczy miała zaczerwie-nione, policzki zapadnięte.Obie z Pearl unikałyśmy rozmów z nią, takbardzo była zniecierpliwiona i zirytowana.Kiedy zgasiła ogień, wiedziałyśmy, że zima się skończyła.W ciągukilku dni zrobiło się ciepło.Nadeszła wiosna, z całą swoją wilgocią, i trze-ba było uważać, żeby jajka nie pokryły się pleśnią.We trójkę wyjmowałyśmy z wielkich glinianych naczyń jajka, żeby jeprzewietrzyć, i następnie układałyśmy je na łóżku Lili na podkładkach zwaty.Lili wysłała mnie i Pearl do rolników, żebyśmy ich zawiadomiły, żemogą odbierać swoje kurczaki.Byłyśmy zachwycone widokiem pojawiających się małych dzióbków.Kurczaki rozbijały nimi skorupki i wychodziły na zewnątrz.Kiedy wresz-LRTcie wszystkie się wykluły, Pearl nazwała to jednym wielkim przyjęciemurodzinowym. Jakie cuda! wykrzykiwała, kiedy maleństwa właziły jej na ręcei zeskakiwały.Lili była jednak zbyt zmęczona na to, żeby celebrować uroczystość.Oparta o ścianę chrapała, podczas gdy Pearl i ja liczyłyśmy kurczaki, a na-stępnie wkładałyśmy je do koszyków, w których miały być zabrane.Liliśmiała się i krzyczała we śnie.Jej twarz promieniała radością. Tego, co powinno być zrobione w lecie, nie robi się wiosną! skrzeczała. Czy nie mam racji?! Masz całkowitą rację, Lili! odpowiedziałyśmy zgodnym chó-rem, a następnie pomogłyśmy jej się położyć do łóżka, gdzie miała spaćciurkiem przez wiele dni.LRTROZDZIAA 4Był początek września.W płucach czułam gorące, miłe powietrze.Razem z Pearl biegałyśmy po wzgórzach; spotykałyśmy małe dzieci ba-wiące się w błocie dżdżownicami i widziałyśmy też najstarszego człowie-ka w mieście, który drzemał w cieniu drzewa.Byłam uradowana, bo Pearlzaprosiła mnie w końcu do domu. Mama nic o tym nie wie powiedziała. A czy.czy ona nie będzie miała nic przeciwko temu? Byłampodenerwowana. Ostatecznie przecież wtedy skłamałam. Och, ona już dawno o tym zapomniała. Naprawdę? Mama powiedziała, że czasem ludzie nie odpowiadają za to, co ro-bią, bo.bo nie znają Boga.Zatrzymałam się. A jeśli jednak pamięta? Jeśli mi powie, że sobie nie życzy kłam-czuchy w swoim domu? Och, ona cię zna.I zawsze cię lubiła. Skąd wiesz? Wierzbo, mama musiała cię pokochać. Dlaczego? Bo umiesz śpiewać.LRTSpojrzałam na Pearl. Moja mama od dawna usiłuje zorganizować chór dziecięcy, alenie może znalezć dzieci, które by umiały czy choć chciały śpiewać. Ona wie, że ja chcę odparłam ale czy uważa, że śpiewamwystarczająco dobrze? Tak uważa. Chociaż nie umiem wyciągać wysokich tonów i głos mi się łamie? Mama cię nauczy, jak sobie z tym radzić.A zresztą kościelne pie-śni to nie chińska opera.Są znacznie łatwiejsze do zaśpiewania. A ty też będziesz śpiewała, Pearl? Tak, bardzo lubię śpiewać, ale szczerze mówiąc, nie mam dobregogłosu.Zresztą to nieważne, mogę bez końca śpiewać Kwiecie jaśminu, osłodki kwiecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]