[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zmiałość? To zobaczyłaś w moich oczach?- Tak.I nie tylko.Noora poczuła na języku lekki smak goryczy przypominający starą herbatę.- Ach tak? Co jeszcze dostrzegłaś w moich oczach? Latifa nie podniosławzroku.Patrzyła na ryż, usypując go w stosik.- Głęboka jest zieleń twych oczu.Ach, tyle ukrywają.Zupełnie jak wtedy, gdygotuje się cukier.Jest taki gęsty i kleisty, że nie widać pojedynczych kryształków.Oczywiście to wciąż jest cukier i nadal jest słodki, został jednak wchłonięty przeztę nową - urwała i zmarszczyła czoło, szukając odpowiedniego słowa - rzecz.Tak, gęsty rozpuszczony cukier wygląda inaczej, ale wciąż jest taki sam.Kiwnęłagłową, a jej oczy zabłysły.Była z siebie zadowolona.Noora nie miała ochoty na metafory Latify, które niczego nie wyjaśniały.- Zbyt dużo cukru może zemdlić.- Wcisnęła koniuszek języka między zęby.Była gotowa ugryzć.Latifa znów zachichotała.- Ach, masz w sobie dzikość, dziewczyno.Ale ja ją ujarzmię.- Popatrzyła naNoorę.- To może potrwać jakiś czas, ale ostatecznie będziesz słodka jak miód.Jak zwykle mówiła głosem aksamitnym jak płatek róży, ale czuć też byłoukłucie kolca na łodyżce.- Wciąż mi nie powiedziałaś, co dostrzegłaś w moich oczach - nie ustępowałaNoora.- Cóż, nie jestem pewna, jak to opisać.Nie potrafię.W każdym razie,zauważyłam niepokój, impulsywność.I inne rzeczy.Tak, wszystko dostrzegłam.Wszystko, do czego byłaś zdolna.Wściekłość kotłowała się w sercu Noory niczym bąbelki we wrzącej wodzie,nie pozwalając jej wycofać się pod starannie dobieranymi przez Latifę słowami.Cały lęk przed tym, co ta stara kobieta może zdradzić, wyparował.Noora usiadła.- Czy mówimy o mojej ciąży? - spytała.Latifa milczała, zagarniając uciekające ziarenka do rosnącej kupki ryżu.- Moja ciąża, czy o niej mówimy? - powtórzyła Noora.Latifa podniosła na nią wzrok.Było to krótkie spojrzenie, ale miało siłęzatrzaskiwanych drzwi.Noora już wiedziała.To było potwierdzenie, którego szukała.Zadrżała.Nie pozostało nic więcej dopowiedzenia.Chciała pobiec do swojego pokoju, paść na łóżko, ukryć twarz wdłoniach i płakać, płakać, płakać.Zebrała wszystkie siły, żeby zdusić ten odruch.Przecież postanowiła, że będzie silna.Z trudem przełknęła i została na miejscu, siedząc prosto jak struna i czującjedynie lekkie drżenie w kąciku ust.Cisza między nimi była ciężka, zakłócanajedynie szelestem ziarenek ryżu.Wreszcie Latifa się odezwała:- Tak tu dzisiaj cicho, dom opustoszał.Jassem jest w sklepie w Limie, Szamsasię wyprowadziła, a Jaąoota, ta głupia dziewczyna, też gdzieś przepadła.-Kiwnęła głową w stronę majlis dla mężczyzn.- Pewnie jest tam, leni się nadmorzem.- Westchnęła.- Wszyscy wyszli.albo odeszli.- Próbowała usypać ryżw równą kupkę.- Wyszli albo odeszli.- Kiedy ziarenka wciąż zsypywały się nadół, nie chcąc uformować się w stos, rozpłaszczyła je.- Nawet Hamad odszedł.Noorze prawie udało się odzyskać nad sobą panowanie, kiedy Latifa znów jezburzyła.- Odszedł - powtórzyła Latifa.- Na dobre!Noora poczuła, że drżą jej usta.Jednak nadal siedziała sztywno i nic niemówiła, żeby nie wpaść w pułapkę.- Nie chcesz wiedzieć dokąd? - spytała Latifa.Jej chrapliwy głos był ostry jakpiła tnąca drewno.- Nie - powiedziała Noora trochę szybciej, niż zamierzała.- Co mnie toobchodzi?Mimo to Latifa powiedziała jej:- Odpłynął do Indii, kupił bilet na statek i fiu! - Przy ostatnim słowiewydmuchała powietrze, jakby Hamad był wściekłym podmuchem, który wpadł dodomu i szybko wypadł.- Nie wiem, co ten głupiec zamierza.Przyszedł tu jegoojciec i powiedział naszemu mężowi, że chłopak poszuka pracy gdzie indziej.- Idodała drwiąco: - Niewdzięczny chłopak.Nawet nam o tym nie powiedział, nawetnie przyszedł się pożegnać.Po tym, co dla niego zrobiliśmy.- Uniosła palec jakrodzic karcący dziecko.- Ale poczekaj tylko.Wróci błagać o pracę, a my go nieprzyjmiemy.- Prychnęła.- Skończy jako posłaniec w Limie, zanieś to, przynieśtamto [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Zmiałość? To zobaczyłaś w moich oczach?- Tak.I nie tylko.Noora poczuła na języku lekki smak goryczy przypominający starą herbatę.- Ach tak? Co jeszcze dostrzegłaś w moich oczach? Latifa nie podniosławzroku.Patrzyła na ryż, usypując go w stosik.- Głęboka jest zieleń twych oczu.Ach, tyle ukrywają.Zupełnie jak wtedy, gdygotuje się cukier.Jest taki gęsty i kleisty, że nie widać pojedynczych kryształków.Oczywiście to wciąż jest cukier i nadal jest słodki, został jednak wchłonięty przeztę nową - urwała i zmarszczyła czoło, szukając odpowiedniego słowa - rzecz.Tak, gęsty rozpuszczony cukier wygląda inaczej, ale wciąż jest taki sam.Kiwnęłagłową, a jej oczy zabłysły.Była z siebie zadowolona.Noora nie miała ochoty na metafory Latify, które niczego nie wyjaśniały.- Zbyt dużo cukru może zemdlić.- Wcisnęła koniuszek języka między zęby.Była gotowa ugryzć.Latifa znów zachichotała.- Ach, masz w sobie dzikość, dziewczyno.Ale ja ją ujarzmię.- Popatrzyła naNoorę.- To może potrwać jakiś czas, ale ostatecznie będziesz słodka jak miód.Jak zwykle mówiła głosem aksamitnym jak płatek róży, ale czuć też byłoukłucie kolca na łodyżce.- Wciąż mi nie powiedziałaś, co dostrzegłaś w moich oczach - nie ustępowałaNoora.- Cóż, nie jestem pewna, jak to opisać.Nie potrafię.W każdym razie,zauważyłam niepokój, impulsywność.I inne rzeczy.Tak, wszystko dostrzegłam.Wszystko, do czego byłaś zdolna.Wściekłość kotłowała się w sercu Noory niczym bąbelki we wrzącej wodzie,nie pozwalając jej wycofać się pod starannie dobieranymi przez Latifę słowami.Cały lęk przed tym, co ta stara kobieta może zdradzić, wyparował.Noora usiadła.- Czy mówimy o mojej ciąży? - spytała.Latifa milczała, zagarniając uciekające ziarenka do rosnącej kupki ryżu.- Moja ciąża, czy o niej mówimy? - powtórzyła Noora.Latifa podniosła na nią wzrok.Było to krótkie spojrzenie, ale miało siłęzatrzaskiwanych drzwi.Noora już wiedziała.To było potwierdzenie, którego szukała.Zadrżała.Nie pozostało nic więcej dopowiedzenia.Chciała pobiec do swojego pokoju, paść na łóżko, ukryć twarz wdłoniach i płakać, płakać, płakać.Zebrała wszystkie siły, żeby zdusić ten odruch.Przecież postanowiła, że będzie silna.Z trudem przełknęła i została na miejscu, siedząc prosto jak struna i czującjedynie lekkie drżenie w kąciku ust.Cisza między nimi była ciężka, zakłócanajedynie szelestem ziarenek ryżu.Wreszcie Latifa się odezwała:- Tak tu dzisiaj cicho, dom opustoszał.Jassem jest w sklepie w Limie, Szamsasię wyprowadziła, a Jaąoota, ta głupia dziewczyna, też gdzieś przepadła.-Kiwnęła głową w stronę majlis dla mężczyzn.- Pewnie jest tam, leni się nadmorzem.- Westchnęła.- Wszyscy wyszli.albo odeszli.- Próbowała usypać ryżw równą kupkę.- Wyszli albo odeszli.- Kiedy ziarenka wciąż zsypywały się nadół, nie chcąc uformować się w stos, rozpłaszczyła je.- Nawet Hamad odszedł.Noorze prawie udało się odzyskać nad sobą panowanie, kiedy Latifa znów jezburzyła.- Odszedł - powtórzyła Latifa.- Na dobre!Noora poczuła, że drżą jej usta.Jednak nadal siedziała sztywno i nic niemówiła, żeby nie wpaść w pułapkę.- Nie chcesz wiedzieć dokąd? - spytała Latifa.Jej chrapliwy głos był ostry jakpiła tnąca drewno.- Nie - powiedziała Noora trochę szybciej, niż zamierzała.- Co mnie toobchodzi?Mimo to Latifa powiedziała jej:- Odpłynął do Indii, kupił bilet na statek i fiu! - Przy ostatnim słowiewydmuchała powietrze, jakby Hamad był wściekłym podmuchem, który wpadł dodomu i szybko wypadł.- Nie wiem, co ten głupiec zamierza.Przyszedł tu jegoojciec i powiedział naszemu mężowi, że chłopak poszuka pracy gdzie indziej.- Idodała drwiąco: - Niewdzięczny chłopak.Nawet nam o tym nie powiedział, nawetnie przyszedł się pożegnać.Po tym, co dla niego zrobiliśmy.- Uniosła palec jakrodzic karcący dziecko.- Ale poczekaj tylko.Wróci błagać o pracę, a my go nieprzyjmiemy.- Prychnęła.- Skończy jako posłaniec w Limie, zanieś to, przynieśtamto [ Pobierz całość w formacie PDF ]