[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całe jego ciało zaczęłodrżeć.- Proszę o pański portfel i dokumenty.Posługując się całym zestawem dokumentów Ardissona oraz jego spisem osóbreprezentujących w negocjacjach rząd chiński, Jason wynajął samochód rzekomo w imieniukonsorcjum Francuza.Ku wyraznej uldze ekspedytora w Chińskim MiędzynarodowymBiurze Obsługi Podróżnych przy ulicy Cha-oyangmen Bourne wyjaśnił, że włada bieglemandaryńskim, a ponieważ wynajęty samochód będzie prowadzić jeden z chińskichurzędników, kierowca jest zbyteczny.Ekspedytor poinformował go, że samochód zostaniepodstawiony pod hotel o siódmej wieczorem.Jeżeli wszystko się uda, pomyślał Bourne, toprzez dwadzieścia cztery godziny będę miał taką swobodę ruchów, na jaką mógł liczyć wPekinie Europejczyk.A to już coś.W ciągu pierwszych dziesięciu godzin tej doby okaże się,czy ta zrodzona z rozpaczy strategia pozwoli mu wydostać się z ciemności, czy też wtrąciMarie i Dawida Webba w otchłań.Ale Delta Jeden znał orientalny sposób myślenia.Podjednym względem nie zmienił się on od stuleci.Zachowanie tajemnicy warte jest dziesięćtysięcy tygrysów albo nawet królestwo.Wracając do hotelu, Bourne zatrzymał się na zatłoczonej ulicy handlowej Wangfujing, która znajdowała się tuż obok wschodniego skrzydła hotelu.Pod numerem 255 mieścił sięGłówny Dom Towarowy, w którym Jason kupił niezbędną odzież i sprzęt.Pod numerem 261znalazł sklep o nazwie Tuzhang Menshibu, co można było przetłumaczyć jako ZakładGrawerowania Pieczęci, gdzie nabył najbardziej oficjalnie wyglądający papier listowy, jakimógł znalezć.(Z zaskoczeniem i radością stwierdził, że lista Ardissona zawierała nazwiskanie jednego, lecz dwóch generałów.Ale cóż w tym dziwnego? Francuzi produkowali Exocetyi chociaż raczej nie należały one do asortymentu domów mody, zajmowały czołową pozycjęna wszystkich listach sprzętu wojskowego o wysokim stopniu technologicznej doskonałości).Wreszcie pod numerem 265 na Wangfujing, w tak zwanym  Sklepie Artystycznym", Bournekupił pióro do kaligrafii, plan Pekinu i jego okolic oraz mapę, na której zaznaczone były drogiprowadzące z Pekinu do miast na południu kraju.Zaniósł zakupy do hotelu, usiadł przy biurku w holu i rozpoczął przygotowania.Najpierw napisał po chińsku notatkę uwalniającą kierowcę wynajętego samochodu odwszelkiej odpowiedzialności za przekazanie pojazdu cudzoziemcowi.Notatka była podpisanaprzez generała i stanowiła właściwie rozkaz.Następnie rozłożył mapę i zakreślił kółko wokółniewielkiej, zielonej plamki na północno--zachodnich przedmieściach Pekinu.Rezerwat Ptaków Jing Shan.Zachowanie tajemnicy warte jest dziesięć tysięcy tygrysów albo nawet królestwo. ROZDZIAA 25Marie zerwała się z krzesła, gdy rozległ się ostry, brzęczący dzwonek telefonu.Krzywiąc się z bólu pobiegła kulejąc przez pokój i podniosła słuchawkę.- Halo?- Czy to pani Austin?- Mo?.Mo Panov! Dzięki Bogu.- Marie zamknęła oczy, czując, jak ogarnia ją ulga iwdzięczność.Od jej rozmowy z Aleksandrem Conklinem minęło już prawie trzydzieścigodzin i oczekiwanie, napięcie, a przede wszystkim poczucie bezsilności doprowadziły jąniemal do histerii.- Aleks powiedział, że ma zamiar cię poprosić, abyś tu z nim przyjechał.Przypuszczał, że się zgodzisz.- Przypuszczał? Czy mogła tu być jakaś wątpliwość? Jak się czujesz, Marie? I nieżyczę sobie żadnych wykrętnych odpowiedzi.- Odchodzę od zmysłów, Mo.Próbuję się opanować, ale odchodzę od zmysłów.- Dopóki jednak nie zakończyłaś tej swojej podróży, to muszę ci powiedzieć, że byłaśwspaniała.A biorąc pod uwagę, z jakim trudem przychodzi ci robić każdy krok, jest tojeszcze większe osiągnięcie.Ale wcale nie potrzebujesz ode mnie jakiejś kuchennejpsychologii.Po prostu szukałem pretekstu, żeby usłyszeć twój głos.- I przekonać się, czy nie jestem już bełkocącą ruiną człowieka - stwierdziła Mariełagodnie, ale tonem nie dopuszczającym dyskusji.- Zbyt wiele przeszliśmy wspólnie, żebym teraz uciekał się do takich trzeciorzędnychwybiegów.Nigdy by mi się to z tobą nie udało.I dlatego po prostu tego nie robię.- Gdzie jest Aleks?- Rozmawia z sąsiedniego automatu.Poprosił mnie, żebym do ciebie zadzwonił.Najwidoczniej chce z tobą pogadać, ale osoba, z którą w tym momencie rozmawia, ciąglewisi na telefonie.Poczekaj chwilkę.Kiwa głową.Następny głos, który usłyszysz i tak dalej,i tak dalej.- Marie?- Aleks? Dziękuję.Dziękuję, że przyjechałeś.- Jak by powiedział twój mąż:  Nie ma na to czasu".W co byłaś ubrana, kiedy cięostatnio widzieli?- Ubrana?- Kiedy im umknęłaś.- Uciekłam im dwukrotnie.Po raz drugi w Tuen Mun.- Nie wtedy - przerwał jej Conklin, - Grupa była niewielka i panowało zbyt dużezamieszanie - jeżeli dobrze pamiętam to, co mi powiedziałaś.W zasadzie widziało cię tylkoparu żołnierzy z piechoty morskiej i nikt poza tym.Tutaj.Tu w Hongkongu.Zaczną od opisu,który utrwalił się im w pamięci.Jak byłaś wtedy ubrana?- Niech pomyślę.W szpitalu.- Pózniej - przerwał jej Aleks.- Powiedziałaś mi coś o zmianie ubrania i kupieniu parurzeczy.Konsulat kanadyjski.Mieszkanie Staples.Możesz sobie przypomnieć?- Na litość boską, jakim cudem to zapamiętałeś?- %7ładen sekret.Robię notatki.To jeden z ubocznych skutków alkoholu.Pospiesz się,Marie.Tylko w ogólnym zarysie, co miałaś na sobie?- Plisowaną spódnicę.Tak, szarą, plisowaną spódnicę.I taką błękitnoszarą bluzkę zwysokim kołnierzykiem.- Pewnie je zmienisz.- Co?- Mniejsza o to.Co jeszcze?- Och, i kapelusz.Z dość szerokim rondem, żeby zasłaniało mi twarz.- Doskonale! - I podrabianą torebkę Gucciego, którą kupiłam na ulicy.O, a poza tym sandały, żebyrobić wrażenie niższej.- Chcę, żebyś miała swój normalny wzrost.Będziemy się trzymać butów na obcasie.Wspaniale, tego właśnie potrzebowałem.- Po co, Aleks? Co ty właściwie robisz?- Bawię się w chowanego.Doskonale zdaję sobie sprawę, że paszportowe komputeryDepartamentu Stanu mnie wyłowiły.A jeżeli wezmiemy pod uwagę mój płynny, sprężystykrok, to bez trudu można się domyślić, że nawet ich cerbery zdołały mnie rozpoznać w czasiekontroli celnej.Nie mają o niczym zielonego pojęcia, ale dostali od kogoś rozkaz, a ja bardzochciałbym wiedzieć, kto się jeszcze pojawi.- Chyba niezbyt cię rozumiem.- Wyjaśnię ci pózniej.Zostań tam, gdzie jesteś.Zjawimy się, gdy tylko uda nam się imurwać.Ale operację musimy przeprowadzić bardzo czysto, nawet sterylnie.Może to więczająć nam godzinę albo coś koło tego.- A co z Mo?- Musi zostać ze mną.Jeżeli teraz się rozdzielimy, to w najlepszym razie pójdą za nim,a w najgorszym go zatrzymają.- A co z tobą?- Nie spotka mnie nic gorszego od ścisłego nadzoru.- Jesteś pewny siebie.- Jestem zły.Nie są w stanie ustalić, co zostawiłem, ani jakich i komu udzieliłeminstrukcji w razie gdyby nastąpiła jakaś przerwa w uzgodnionych telefonach kontrolnych.Jestem dla nich obecnie chodzącą, a raczej kulejącą megafonową bombą, która może rozwalićw gruzy całą ich operację - bez względu na to, czym, u diabła, jest.- Wiem, Aleks, że zaraz stwierdzisz, że nie ma czasu, ale muszę ci coś powiedzieć.Nie jestem pewna dlaczego, ale muszę.To dotyczy ciebie.Sądzę, że jedną z rzeczy, która takbolała i gniewała Dawida, było to, że uważał cię za najlepszego w twoim fachu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •