[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anula & ponaousladanscFerdynand wymruczał coś grzecznie i bez znaczenia.Zimnymwzrokiem spoglądał na dyplomatę.Na przystojnej, arystokratycznej twarzyMetternicha znać było więcej zmarszczek niż przed ośmioma laty, ale pozatym nic się nie zmieniło.Wciąż miał krótko ostrzyżone, przyprószonesiwizną włosy i nosił śnieżnobiały fular.Nadal poruszał się z niezwykłągracją.Jasne oczy o nieokreślonej barwie zdradzały tylko tyle, ile impozwalał.Wystudiowanym ruchem dłoni wskazał hrabiemu krzesło z wysokimoparciem.Ferdynand jednak nie zamierzał skorzystać z zaproszenia.Zauważył bowiem, że gdyby usiadł, to jesienne słońce prześwitujące przezwysokie okna, padałoby mu prosto w oczy.- Czego pan ode mnie oczekuje? - zapytał.Na wąskich wargach Metternicha pojawił się cień u- śmiechu.- Widzę, że woli pan od razu przejść do sedna sprawy.- Jestem prostym człowiekiem, książę.W przeciwieństwie do innychnigdy nie lubiłem niczego owijać w bawełnę.Hrabia mówił pozornie obojętnym tonem, ale Metternich był zbytdobrym obserwatorem, żeby w jego zachowaniu nie zauważyć z trudemtłumionej niechęci.Książę złączył koniuszki palców i wsparł na nich brodę.Mam przedsobą niełatwe zadanie, pomyślał.Spodziewał się pewnej rezerwy ze stronyhrabiego Berga, lecz sądził, że upływ czasu nieco ostudził gniew młodegooficera.yle.W jego planach nie było miejsca na osobiste animozje.- Jak pan powiedział, jest pan prostym człowiekiem.Być może obcesą panu pewne zawiłości sztuki dyplomacji czasem niezbędne zwłaszcza wAnula & ponaousladansctak trudnych i niepewnych latach.Wiele by dał, żeby nie uciekać się do takich metod.Lecz trudno, niemiał wyjścia.Anglicy okazali się sprytniejsi, niż przypuszczał.Sprawozdania, które otrzymał ubiegłej nocy, dawały mu jedyną szansęwyjścia obronną ręką z tej trudnej sytuacji.I zamierzał wykorzystać tęszansę.Ferdynand milczał.Zmuszał się do spokoju i pozornej obojętności,chociaż jego umysł pracował na najwyższych obrotach.Zastanawiał się,czego może od niego chcieć ta żmija.- Powinniśmy działać ostrożnie.To leży w interesie Jego CesarskiejMości i całego kraju.Aby jednak zachować właściwą perspektywę,potrzebujemy informacji.- Metternich zawiesił głos, żeby jego słowanabrały większej wagi.- Tak wiele informacji, jak to tylko możliwe.Ferdynand uczynił niezwykły wysiłek, żeby nie obrócić się na pięcie inie uciec z gabinetu, aby nie patrzeć na Met- ternicha.- Potrzebna nam pańska pomoc - ciągnął kanclerz, wyraznieprzekonany, że i on jest częścią zaklętego kręgu określanego wspólną nazwą cesarz i ojczyzna".Hrabia milczał uparcie.Wiedział już, co się święci.Wiedział, żeMetternich i baron Hager zarzucili ogromne sieci i mieli swoichinformatorów we wszystkich kręgach społeczeństwa.Bez przesady możnaby powiedzieć, że kontrolo- wali nieomal każde środowisko.Teraz chcieli,żeby on, Berg, dołączył do tej grupy.Gorycz wezbrała w sercu Ferdynanda.Miałby zostać donosicielem? Tylko spokojnie, zmitygował się w myślach.Poczekaj, co Metternich jeszcze powie.Niech się trochę pomęczy, zanimAnula & ponaousladansczetniesz mu głowę.Książę kanclerz chrząknął donośnie i umilkł.Nieznośna cisza zdawała się nie mieć końca.Z każdą sekundąFerdynand bardziej nad sobą panował, bo wiedział, że jego milczenie działana niekorzyść przeciwnika.- Eh bien - odezwał się w końcu Metternich.- Widzę, że jednak muszęmówić prosto z mostu.Potrzebujemy wiadomości, których wyłącznie panmoże nam dostarczyć.Ferdynand poczuł niemiły skurcz w żołądku.Ruchem brwi zachęciłkanclerza do dalszej wypowiedzi.- Zeszłej nocy widziano pana, drogi hrabio, w towarzystwie damy,która mogłaby się okazać dla nas nieocenionym zródłem informacji.Byćmoże trzeba jedynie nikłej zachęty z pańskiej strony.- Kanclerz wykrzywiłwąskie usta i przymknął obwisłe powieki.Ferdynand zmrużył oczy.Nie żądają chyba, żebym.- Do tej pory mimo usilnych prób nie zdołaliśmy przeniknąć downętrza angielskiego przedstawicielstwa.Z pańską pomocą.- Metternichzakończył zdanie eleganckim machnięciem dłoni.Hrabia kipiał z gniewu.Gdzieś znikło jego opanowanie, a twarzwykrzywiła złość.Nie dbał o to.Nie mógł pozwolić, żeby ta nędznakreatura, ta imitacja człowieka wyciągnęła łapę w stronę Arabelli! Młodej,niewinnej Arabelli, ze wszech miar zasługującej na czułość i ochronę!Ferdynand zapomniał nagle, że jeszcze przed godziną sam nie dokońcawierzył w jej niewinność.Wiedział tylko, że za wszelką cenę musi jąratować.Anula & ponaousladansc- Jak pan śmie?! - huknął.Z zaciśniętymi pięściami stanął tuż przedbiurkiem.O wiele bardziej wolałby mieć teraz Metternicha na muszcepistoletu, dwadzieścia kroków przed sobą.Kanclerz podniósł się z fotela.- Nie proszę o nic, co nie licowałoby z pańskim honorem, hrabio.- Jedynie o to, żebym uwiódł niewinną istotę dla zaspokojeniapańskiej cholernej żądzy szpiegowania! - Ferdynand niemal wypluł ostatniesłowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Anula & ponaousladanscFerdynand wymruczał coś grzecznie i bez znaczenia.Zimnymwzrokiem spoglądał na dyplomatę.Na przystojnej, arystokratycznej twarzyMetternicha znać było więcej zmarszczek niż przed ośmioma laty, ale pozatym nic się nie zmieniło.Wciąż miał krótko ostrzyżone, przyprószonesiwizną włosy i nosił śnieżnobiały fular.Nadal poruszał się z niezwykłągracją.Jasne oczy o nieokreślonej barwie zdradzały tylko tyle, ile impozwalał.Wystudiowanym ruchem dłoni wskazał hrabiemu krzesło z wysokimoparciem.Ferdynand jednak nie zamierzał skorzystać z zaproszenia.Zauważył bowiem, że gdyby usiadł, to jesienne słońce prześwitujące przezwysokie okna, padałoby mu prosto w oczy.- Czego pan ode mnie oczekuje? - zapytał.Na wąskich wargach Metternicha pojawił się cień u- śmiechu.- Widzę, że woli pan od razu przejść do sedna sprawy.- Jestem prostym człowiekiem, książę.W przeciwieństwie do innychnigdy nie lubiłem niczego owijać w bawełnę.Hrabia mówił pozornie obojętnym tonem, ale Metternich był zbytdobrym obserwatorem, żeby w jego zachowaniu nie zauważyć z trudemtłumionej niechęci.Książę złączył koniuszki palców i wsparł na nich brodę.Mam przedsobą niełatwe zadanie, pomyślał.Spodziewał się pewnej rezerwy ze stronyhrabiego Berga, lecz sądził, że upływ czasu nieco ostudził gniew młodegooficera.yle.W jego planach nie było miejsca na osobiste animozje.- Jak pan powiedział, jest pan prostym człowiekiem.Być może obcesą panu pewne zawiłości sztuki dyplomacji czasem niezbędne zwłaszcza wAnula & ponaousladansctak trudnych i niepewnych latach.Wiele by dał, żeby nie uciekać się do takich metod.Lecz trudno, niemiał wyjścia.Anglicy okazali się sprytniejsi, niż przypuszczał.Sprawozdania, które otrzymał ubiegłej nocy, dawały mu jedyną szansęwyjścia obronną ręką z tej trudnej sytuacji.I zamierzał wykorzystać tęszansę.Ferdynand milczał.Zmuszał się do spokoju i pozornej obojętności,chociaż jego umysł pracował na najwyższych obrotach.Zastanawiał się,czego może od niego chcieć ta żmija.- Powinniśmy działać ostrożnie.To leży w interesie Jego CesarskiejMości i całego kraju.Aby jednak zachować właściwą perspektywę,potrzebujemy informacji.- Metternich zawiesił głos, żeby jego słowanabrały większej wagi.- Tak wiele informacji, jak to tylko możliwe.Ferdynand uczynił niezwykły wysiłek, żeby nie obrócić się na pięcie inie uciec z gabinetu, aby nie patrzeć na Met- ternicha.- Potrzebna nam pańska pomoc - ciągnął kanclerz, wyraznieprzekonany, że i on jest częścią zaklętego kręgu określanego wspólną nazwą cesarz i ojczyzna".Hrabia milczał uparcie.Wiedział już, co się święci.Wiedział, żeMetternich i baron Hager zarzucili ogromne sieci i mieli swoichinformatorów we wszystkich kręgach społeczeństwa.Bez przesady możnaby powiedzieć, że kontrolo- wali nieomal każde środowisko.Teraz chcieli,żeby on, Berg, dołączył do tej grupy.Gorycz wezbrała w sercu Ferdynanda.Miałby zostać donosicielem? Tylko spokojnie, zmitygował się w myślach.Poczekaj, co Metternich jeszcze powie.Niech się trochę pomęczy, zanimAnula & ponaousladansczetniesz mu głowę.Książę kanclerz chrząknął donośnie i umilkł.Nieznośna cisza zdawała się nie mieć końca.Z każdą sekundąFerdynand bardziej nad sobą panował, bo wiedział, że jego milczenie działana niekorzyść przeciwnika.- Eh bien - odezwał się w końcu Metternich.- Widzę, że jednak muszęmówić prosto z mostu.Potrzebujemy wiadomości, których wyłącznie panmoże nam dostarczyć.Ferdynand poczuł niemiły skurcz w żołądku.Ruchem brwi zachęciłkanclerza do dalszej wypowiedzi.- Zeszłej nocy widziano pana, drogi hrabio, w towarzystwie damy,która mogłaby się okazać dla nas nieocenionym zródłem informacji.Byćmoże trzeba jedynie nikłej zachęty z pańskiej strony.- Kanclerz wykrzywiłwąskie usta i przymknął obwisłe powieki.Ferdynand zmrużył oczy.Nie żądają chyba, żebym.- Do tej pory mimo usilnych prób nie zdołaliśmy przeniknąć downętrza angielskiego przedstawicielstwa.Z pańską pomocą.- Metternichzakończył zdanie eleganckim machnięciem dłoni.Hrabia kipiał z gniewu.Gdzieś znikło jego opanowanie, a twarzwykrzywiła złość.Nie dbał o to.Nie mógł pozwolić, żeby ta nędznakreatura, ta imitacja człowieka wyciągnęła łapę w stronę Arabelli! Młodej,niewinnej Arabelli, ze wszech miar zasługującej na czułość i ochronę!Ferdynand zapomniał nagle, że jeszcze przed godziną sam nie dokońcawierzył w jej niewinność.Wiedział tylko, że za wszelką cenę musi jąratować.Anula & ponaousladansc- Jak pan śmie?! - huknął.Z zaciśniętymi pięściami stanął tuż przedbiurkiem.O wiele bardziej wolałby mieć teraz Metternicha na muszcepistoletu, dwadzieścia kroków przed sobą.Kanclerz podniósł się z fotela.- Nie proszę o nic, co nie licowałoby z pańskim honorem, hrabio.- Jedynie o to, żebym uwiódł niewinną istotę dla zaspokojeniapańskiej cholernej żądzy szpiegowania! - Ferdynand niemal wypluł ostatniesłowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]