[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.dzięki czemu nastrój był miły iswobodny.Verity bardzo się ucieszyła, kiedy gospodyni zdołaławciągnąć dzieci, a właściwie Meliorę do rozmowy, bo wciążodzywała się jedynie dziewczynka, a Bastian tylko przytakiwał.66R SPotem blizniaki zostały powierzone opiece Trueth w pokojudziecinnym, a Verity wezwano do małego salonu, gdzie pułkownikSherbourne ze straży dragonów chciał ją przesłuchać w sprawieosławionego rabusia Blacka Jacka Ravena.ROZDZIAA CZWARTYGrozne morzeSłychać zgrzytliwy huk żwiruZagarnianego falą, co go rzucaW bezradne pasma, gdy cofa wód wałyI znów nadpływa, i spływa kolistoPowolnym rytmem, co zasmuca,Niosąc melodię wiekuistą. Wybrzeże w Dover" Matthew Arnold*Bo Morze WiaryNiegdyś w całości wokół brzegów ziemiWiło się wstęgi świetlistej fałdami.Lecz teraz ryk jedynieMelancholijny słyszę, jak się pieniPod wietrznej nocy ciężaremI na posępny bezmiar świata płynie67R S Poprzez żwir nagi między kamieniami. Wybrzeże w Dover" Matthew Arnold*Jako majordom, pan Lathrop był zobowiązany do witania gości ianonsowania ich przybycia odpowiednim mieszkańcom domu.Towłaśnie on poinformował więc Verity, że pułkownik Sherbourne zestraży dragonów przybył do St.Aubyn i czeka w małym salonie, ażzostanie przez nią przyjęty.- Proszę przekazać panu pułkownikowi, że zaraz do niegoprzyjdę - powiedziała Verity.- Naturalnie, panno Collier.- Pan Lathrop zdawkowo skłoniłgłowę.Przejrzawszy się w lustrze w pokoju śniadaniowym,przygładziwszy koczek i suknię, Verity zdjęła fartuszek i przeszła dowskazanego pomieszczenia.Mały salon urządzono pięknie i ze smakiem, ale nie sprawiał takoficjalnego wrażenia jak sąsiadujący z nim duży salon i z tegopowodu Verity czuła się tu swobodniej.W pokoju zastała wysokiegomężczyznę w mundurze, który odwrócony do niej plecamiobserwował przez okno rozległy frontowy trawnik, a niewykluczone,że ciągnący się za nim park.- Pułkownik Sherbourne?68R S- We własnej osobie.Rozumiem, że mam przyjemność z pannąCollier, nową guwernantką.- Zakończywszy kontemplacjęnieciekawej pogody, przesłał jej uśmiech i pochylił się w ukłonie, naktóry Verity odpowiedziała równie uprzejmym dygiem.- Zechce pan usiąść, pułkowniku? - Wskazała mu krzesło i samazajęła miejsce.- Czy mogę zaproponować panu coś do picia? Możeherbatę albo coś mocniejszego?- Poproszę herbatę.Przyjechałem z Truro, a, prawdę mówiąc, wtaki dzień ciepły napój to duża atrakcja.Verity zadzwoniła na lokaja i poleciła mu przynieść herbaty, poczym skupiła uwagę na gościu.- Przykro mi, że musiał pan zadać sobie trud przybycia tutaj wtak złą pogodę.- Zapewne nie zna pani Kornwalii, panno Collier.- Istotnie, nie.Jeszcze kilka dni temu moim domem, a zarazemcałym światem było Derbyshire.- Proszę mi wybaczyć, ale właśnie tak sądziłem.PoznawszyKornwalię, przekona się pani, że dzisiejsza pogoda nie jest wcale takazła.Miejscowi przywykli do mżawki.Proszę jednak się nie obawiać,mamy również odpowiednio dużo dni słonecznych, a dowodem na tosą liczne ogrody, chociaż naturalnie można odnieść wrażenie, żesłońce raczej nas unika.Nie wiem, czy po takim niegościnnympowitaniu w naszym hrabstwie nie ma pani przypadkiem ochotyspakować rzeczy i jak najszybciej wrócić do Derbyshire.69R SVerity uśmiechnęła się, bo od pierwszej chwili polubiłapułkownika Sherbourne'a.Przystojny mężczyzna, z rudawymiwłosami i błyskającymi chabrowymi oczami, miał ujmujące maniery iniewątpliwie starał się ją ośmielić.- Jestem wytrzymalsza, niż się wydaje, pułkowniku -oświadczyła stanowczo.- Z pewnością tak jest - przyznał.- Stangret hrabiego St.Aubyn,Howel, zdał mi już sprawę z tego, co zaszło w związku z BlackJackiem Ravenem.Chciałbym jednak usłyszeć również pani wersjętego niefortunnego zdarzenia, panno Collier, bo naturalnie widziała jepani z innej perspektywy niż Howel i być może zauważyła coś, coumknęło jego uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.dzięki czemu nastrój był miły iswobodny.Verity bardzo się ucieszyła, kiedy gospodyni zdołaławciągnąć dzieci, a właściwie Meliorę do rozmowy, bo wciążodzywała się jedynie dziewczynka, a Bastian tylko przytakiwał.66R SPotem blizniaki zostały powierzone opiece Trueth w pokojudziecinnym, a Verity wezwano do małego salonu, gdzie pułkownikSherbourne ze straży dragonów chciał ją przesłuchać w sprawieosławionego rabusia Blacka Jacka Ravena.ROZDZIAA CZWARTYGrozne morzeSłychać zgrzytliwy huk żwiruZagarnianego falą, co go rzucaW bezradne pasma, gdy cofa wód wałyI znów nadpływa, i spływa kolistoPowolnym rytmem, co zasmuca,Niosąc melodię wiekuistą. Wybrzeże w Dover" Matthew Arnold*Bo Morze WiaryNiegdyś w całości wokół brzegów ziemiWiło się wstęgi świetlistej fałdami.Lecz teraz ryk jedynieMelancholijny słyszę, jak się pieniPod wietrznej nocy ciężaremI na posępny bezmiar świata płynie67R S Poprzez żwir nagi między kamieniami. Wybrzeże w Dover" Matthew Arnold*Jako majordom, pan Lathrop był zobowiązany do witania gości ianonsowania ich przybycia odpowiednim mieszkańcom domu.Towłaśnie on poinformował więc Verity, że pułkownik Sherbourne zestraży dragonów przybył do St.Aubyn i czeka w małym salonie, ażzostanie przez nią przyjęty.- Proszę przekazać panu pułkownikowi, że zaraz do niegoprzyjdę - powiedziała Verity.- Naturalnie, panno Collier.- Pan Lathrop zdawkowo skłoniłgłowę.Przejrzawszy się w lustrze w pokoju śniadaniowym,przygładziwszy koczek i suknię, Verity zdjęła fartuszek i przeszła dowskazanego pomieszczenia.Mały salon urządzono pięknie i ze smakiem, ale nie sprawiał takoficjalnego wrażenia jak sąsiadujący z nim duży salon i z tegopowodu Verity czuła się tu swobodniej.W pokoju zastała wysokiegomężczyznę w mundurze, który odwrócony do niej plecamiobserwował przez okno rozległy frontowy trawnik, a niewykluczone,że ciągnący się za nim park.- Pułkownik Sherbourne?68R S- We własnej osobie.Rozumiem, że mam przyjemność z pannąCollier, nową guwernantką.- Zakończywszy kontemplacjęnieciekawej pogody, przesłał jej uśmiech i pochylił się w ukłonie, naktóry Verity odpowiedziała równie uprzejmym dygiem.- Zechce pan usiąść, pułkowniku? - Wskazała mu krzesło i samazajęła miejsce.- Czy mogę zaproponować panu coś do picia? Możeherbatę albo coś mocniejszego?- Poproszę herbatę.Przyjechałem z Truro, a, prawdę mówiąc, wtaki dzień ciepły napój to duża atrakcja.Verity zadzwoniła na lokaja i poleciła mu przynieść herbaty, poczym skupiła uwagę na gościu.- Przykro mi, że musiał pan zadać sobie trud przybycia tutaj wtak złą pogodę.- Zapewne nie zna pani Kornwalii, panno Collier.- Istotnie, nie.Jeszcze kilka dni temu moim domem, a zarazemcałym światem było Derbyshire.- Proszę mi wybaczyć, ale właśnie tak sądziłem.PoznawszyKornwalię, przekona się pani, że dzisiejsza pogoda nie jest wcale takazła.Miejscowi przywykli do mżawki.Proszę jednak się nie obawiać,mamy również odpowiednio dużo dni słonecznych, a dowodem na tosą liczne ogrody, chociaż naturalnie można odnieść wrażenie, żesłońce raczej nas unika.Nie wiem, czy po takim niegościnnympowitaniu w naszym hrabstwie nie ma pani przypadkiem ochotyspakować rzeczy i jak najszybciej wrócić do Derbyshire.69R SVerity uśmiechnęła się, bo od pierwszej chwili polubiłapułkownika Sherbourne'a.Przystojny mężczyzna, z rudawymiwłosami i błyskającymi chabrowymi oczami, miał ujmujące maniery iniewątpliwie starał się ją ośmielić.- Jestem wytrzymalsza, niż się wydaje, pułkowniku -oświadczyła stanowczo.- Z pewnością tak jest - przyznał.- Stangret hrabiego St.Aubyn,Howel, zdał mi już sprawę z tego, co zaszło w związku z BlackJackiem Ravenem.Chciałbym jednak usłyszeć również pani wersjętego niefortunnego zdarzenia, panno Collier, bo naturalnie widziała jepani z innej perspektywy niż Howel i być może zauważyła coś, coumknęło jego uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]