[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu panna Mary podnosi się ze swojego siedzenia, wychylaz samochodu i krzyczy:- Wsiadajcie już, bo zmienię zdanie i nigdzie nie pojedziecie!W ułamku sekundy jesteśmy w samochodzie.Tu jest dużochłodniej.W pierwszej chwili dostaję gęsiej skórki, ale zaraz sięprzyzwyczajam.Panna Mary wycofuje samochód z parkingu i skręcana główną drogę wyjazdową z Toast.- To jak? Jesteście gotowe, żeby zobaczyć Szkatułę?- A czy to jest żywe, czy martwe? - pyta Emma.- Nie zadawaj mi takich pytań.To nie jest teleturniej.W popękanym lusterku wstecznym widzę górną połowę twarzypanny Mary, która patrzy na nas.Wokół oczu ma zmarszczki oduśmiechów.Słyszałam kiedyś, że każda zmarszczka na twarzy staregoczłowieka to tysiąc powtórzonych grymasów.Jeśli to samo odnosi siędo uśmiechów, to panna Mary przez całe życie musiała być bardzoszczęśliwą osobą, bo w kącikach oczu ma tysiące zmarszczek.- Ale niech pani powie tylko to - prosi Emma.- %7ływe czymartwe?- Kiedy sama nie wiem - odpowiada panna Mary.Jesteśmy przy mrugającym żółtym świetle, które stoi tu po to,żeby uchronić kierowców przed zderzeniem z osiemnastokołowymiciężarówkami, które pędem przejeżdżają przez Toast w drodze dowiększych i lepszych miast.Ale dzisiaj nie widać żadnej ciężarówki,więc panna Mary rusza powoli i wyjeżdża na autostradę w stronęLowgap.- To na pewno jest głowa odcięta od jakiegoś ciała - snujedomysły Emma.- A ja myślę, że język świni - odpowiadam.- Tatuś czasem jadłtakie języki, wiedziałaś o tym?- Na pewno krew - ciągnie Emma, nie zwracając uwagi na tenstrzępek informacji o tatusiu, który próbuję przemycić.Szkoda.- To nie byłoby nic strasznego - mówię.- Przecież każdy widziałjuż kiedyś krew.Nikt nie uciekałby z pokoju, w którym stoi skrzynkapełna krwi.- Mówiłam ci, że to na pewno baboki - mówi Emma.Składa ramiona na piersiach i prostuje się, żeby lepiej widziećdrogę.Nie mam pojęcia, co chce zobaczyć, bo na tej drodze nie manic do oglądania.- A jeśli Ike nie pozwoli nam zobaczyć Szkatuły? - Ta myślnajbardziej mnie niepokoi.- Jeśli powie, że jesteśmy jeszcze za małe?- Już się zgodził - odpowiada panna Mary.- Czy ona jest duża? - pyta znów Emma.Przewracam oczami,właśnie tak, jak mamazawsze nam zabraniała.- Przecież już słyszałaś.Mniej więcej wielkości pudełka pobutach.Jezu.- Jeśli będziesz tak marudzić, to droga będzie się wydawać corazdłuższa, więc lepiej siedz cicho - mówi panna Mary.Oczywiście nie ma to żadnego sensu, bo odległość międzydwoma miejscami nie może się zwiększyć od marudzenia, ale niezamierzam mówić tego głośno.I tak mamy szczęście, że znajomapanny Mary mieszka niedaleko od Lowgap.Po niedługim czasie zwalniamy pośrodku głównej ulicy wLowgap. Miasto, które się wznosi!", głosi tablica, za którą zaczynasię rząd sklepów.Nie wygląda jednak na to, żeby się wznosiło, iniewiele sklepów jest otwartych.Niektóre mają tak zakurzonewystawy, jakby były zamknięte od tysiąca lat.Panna Mary zatrzymujesamochód przy krawężniku obok okna z napisem: U Dota.Jadłodajnia na Prowincji".- Pewnie jesteście tak samo głodne jak ja - mówi, grzebiąc wtorebce, która leży na fotelu obok niej.Znajduje szminkę i patrząc w lusterko wsteczne, rozciąga usta wuśmiechu, żeby je na nowo pomalować.Nie ma drobnych zmarszczekwokół ust, jakie robią się palaczom i jakie ma mama, więc szminkatrzyma się tam, gdzie powinna.Usta mamy w niedzielę wyglądają,jakby krwawiły.Panna Mary nakłada nasadkę na szminkę i wrzuca jąz powrotem do torby, a potem odwraca się do nas.- Lepiej zjedzmy coś teraz, bo jak już pójdziemy zobaczyćSzkatułę, to żołądki pozaciskają się wam z wrażenia.Aż do tej chwili byłam głodna, ale ledwie panna Marywspomniała o Szkatule, zupełnie straciłam apetyt.Poprzedniegowieczoru nie byłam w stanie zjeść kolacji, chociaż mamaprzygotowała herbatniki i sos, czyli to, co lubię najbardziej. Jadłodajnia na Prowincji" w środku wygląda całkiem tak samojak Wiejska Chata Mickeya" w Toast.Można usiąść przy barze ipatrzeć, jak przygotowują jedzenie, albo za przegródką przy stoliku,jeśli chce się mieć niespodziankę.Ja wolę siedzieć przy barze i naszczęście tam właśnie kieruje się panna Mary.Stołki obracają siędokoła! U Mickeya można zrobić tylko pół obrotu.Panna Mary mówi, że możemy zamówić jedno danie i zjeść je napół, bo to ona płaci, a nie my, więc decydujemy się na hot doga.- Ze wszystkim? - pyta kelnerka.- Tak - odpowiadam.Dzwonek nad oszklonymi drzwiami dzwięczy: to panna Marywychodzi z restauracji.- Jedziecie odwiedzić Ike'a? - pyta kelnerka, zaczepiając kartkę znaszym zamówieniem na metalowym drzewku, które stoi nakontuarze oddzielającym kuchnię od restauracji.- Tak, proszę pani - odpowiadamy jednocześnie.- Tak myślałam.- Kiwa głową bardzo poważnie, całkiem jak panWhite.- Powodzenia - dodaje i na dzwięk jej głosu wiem już, że nieuda mi się skończyć mojej połówki hot doga.- Wiesz co - rzuca,zmieniając ton na pogodniejszy.- Przyniosę colę i orzeszki na kosztfirmy.Dlatego, że jeszcze nigdy nie widziałaś Szkatuły.Obydwie prostujemy się i obracamy na stołkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W końcu panna Mary podnosi się ze swojego siedzenia, wychylaz samochodu i krzyczy:- Wsiadajcie już, bo zmienię zdanie i nigdzie nie pojedziecie!W ułamku sekundy jesteśmy w samochodzie.Tu jest dużochłodniej.W pierwszej chwili dostaję gęsiej skórki, ale zaraz sięprzyzwyczajam.Panna Mary wycofuje samochód z parkingu i skręcana główną drogę wyjazdową z Toast.- To jak? Jesteście gotowe, żeby zobaczyć Szkatułę?- A czy to jest żywe, czy martwe? - pyta Emma.- Nie zadawaj mi takich pytań.To nie jest teleturniej.W popękanym lusterku wstecznym widzę górną połowę twarzypanny Mary, która patrzy na nas.Wokół oczu ma zmarszczki oduśmiechów.Słyszałam kiedyś, że każda zmarszczka na twarzy staregoczłowieka to tysiąc powtórzonych grymasów.Jeśli to samo odnosi siędo uśmiechów, to panna Mary przez całe życie musiała być bardzoszczęśliwą osobą, bo w kącikach oczu ma tysiące zmarszczek.- Ale niech pani powie tylko to - prosi Emma.- %7ływe czymartwe?- Kiedy sama nie wiem - odpowiada panna Mary.Jesteśmy przy mrugającym żółtym świetle, które stoi tu po to,żeby uchronić kierowców przed zderzeniem z osiemnastokołowymiciężarówkami, które pędem przejeżdżają przez Toast w drodze dowiększych i lepszych miast.Ale dzisiaj nie widać żadnej ciężarówki,więc panna Mary rusza powoli i wyjeżdża na autostradę w stronęLowgap.- To na pewno jest głowa odcięta od jakiegoś ciała - snujedomysły Emma.- A ja myślę, że język świni - odpowiadam.- Tatuś czasem jadłtakie języki, wiedziałaś o tym?- Na pewno krew - ciągnie Emma, nie zwracając uwagi na tenstrzępek informacji o tatusiu, który próbuję przemycić.Szkoda.- To nie byłoby nic strasznego - mówię.- Przecież każdy widziałjuż kiedyś krew.Nikt nie uciekałby z pokoju, w którym stoi skrzynkapełna krwi.- Mówiłam ci, że to na pewno baboki - mówi Emma.Składa ramiona na piersiach i prostuje się, żeby lepiej widziećdrogę.Nie mam pojęcia, co chce zobaczyć, bo na tej drodze nie manic do oglądania.- A jeśli Ike nie pozwoli nam zobaczyć Szkatuły? - Ta myślnajbardziej mnie niepokoi.- Jeśli powie, że jesteśmy jeszcze za małe?- Już się zgodził - odpowiada panna Mary.- Czy ona jest duża? - pyta znów Emma.Przewracam oczami,właśnie tak, jak mamazawsze nam zabraniała.- Przecież już słyszałaś.Mniej więcej wielkości pudełka pobutach.Jezu.- Jeśli będziesz tak marudzić, to droga będzie się wydawać corazdłuższa, więc lepiej siedz cicho - mówi panna Mary.Oczywiście nie ma to żadnego sensu, bo odległość międzydwoma miejscami nie może się zwiększyć od marudzenia, ale niezamierzam mówić tego głośno.I tak mamy szczęście, że znajomapanny Mary mieszka niedaleko od Lowgap.Po niedługim czasie zwalniamy pośrodku głównej ulicy wLowgap. Miasto, które się wznosi!", głosi tablica, za którą zaczynasię rząd sklepów.Nie wygląda jednak na to, żeby się wznosiło, iniewiele sklepów jest otwartych.Niektóre mają tak zakurzonewystawy, jakby były zamknięte od tysiąca lat.Panna Mary zatrzymujesamochód przy krawężniku obok okna z napisem: U Dota.Jadłodajnia na Prowincji".- Pewnie jesteście tak samo głodne jak ja - mówi, grzebiąc wtorebce, która leży na fotelu obok niej.Znajduje szminkę i patrząc w lusterko wsteczne, rozciąga usta wuśmiechu, żeby je na nowo pomalować.Nie ma drobnych zmarszczekwokół ust, jakie robią się palaczom i jakie ma mama, więc szminkatrzyma się tam, gdzie powinna.Usta mamy w niedzielę wyglądają,jakby krwawiły.Panna Mary nakłada nasadkę na szminkę i wrzuca jąz powrotem do torby, a potem odwraca się do nas.- Lepiej zjedzmy coś teraz, bo jak już pójdziemy zobaczyćSzkatułę, to żołądki pozaciskają się wam z wrażenia.Aż do tej chwili byłam głodna, ale ledwie panna Marywspomniała o Szkatule, zupełnie straciłam apetyt.Poprzedniegowieczoru nie byłam w stanie zjeść kolacji, chociaż mamaprzygotowała herbatniki i sos, czyli to, co lubię najbardziej. Jadłodajnia na Prowincji" w środku wygląda całkiem tak samojak Wiejska Chata Mickeya" w Toast.Można usiąść przy barze ipatrzeć, jak przygotowują jedzenie, albo za przegródką przy stoliku,jeśli chce się mieć niespodziankę.Ja wolę siedzieć przy barze i naszczęście tam właśnie kieruje się panna Mary.Stołki obracają siędokoła! U Mickeya można zrobić tylko pół obrotu.Panna Mary mówi, że możemy zamówić jedno danie i zjeść je napół, bo to ona płaci, a nie my, więc decydujemy się na hot doga.- Ze wszystkim? - pyta kelnerka.- Tak - odpowiadam.Dzwonek nad oszklonymi drzwiami dzwięczy: to panna Marywychodzi z restauracji.- Jedziecie odwiedzić Ike'a? - pyta kelnerka, zaczepiając kartkę znaszym zamówieniem na metalowym drzewku, które stoi nakontuarze oddzielającym kuchnię od restauracji.- Tak, proszę pani - odpowiadamy jednocześnie.- Tak myślałam.- Kiwa głową bardzo poważnie, całkiem jak panWhite.- Powodzenia - dodaje i na dzwięk jej głosu wiem już, że nieuda mi się skończyć mojej połówki hot doga.- Wiesz co - rzuca,zmieniając ton na pogodniejszy.- Przyniosę colę i orzeszki na kosztfirmy.Dlatego, że jeszcze nigdy nie widziałaś Szkatuły.Obydwie prostujemy się i obracamy na stołkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]