[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A w drugim wypadku, poza jego wewnętrznąporażką, nic by się nie zmieniło; poprawiłby jako tako swoje warunki, jak reperuje siębrzydki, zniszczony budynek, bo nie ma pieniędzy na postawienie nowego: dopuściłbydo ruiny finansowej rodziny, zgodziłby się nawet i na to, żeby wziął ją na utrzymanieLeo, a sam z kolei (chociaż czuł się upokorzony, że to stanowi dla niego jakąśpociechę) zdecydowałby się na małe plugastwa z Lizą; świństwa, drobne podłości,drobne oszustwa; kto ich nie gromadzi po wszystkich kątach swojej egzystencji, jak pokątach dużego, pustego domu? %7łegnaj, życie szlachetne i nieposzlakowane: zostałbykochankiem Lizy.A willa? a hipoteka? W tej sprawie ułożyłby się z Leem:  Ty mi dasz pieniądze,żebym miał za co żyć z rodziną, a ja w zamian dam ci." Ale czy zostawało jeszcze coś,czego Leo samowolnie nie wziął?.Zaraz.chwileczkę: zostawała Liza.z.z którąLeo na próżno usiłował nawiązać dawne stosunki.Tak, oczywiście, Liza.wobectego:  Ty mi dasz pieniądze.a ja w zamian nastręczę ci Lizę."Zdawało mu się, że widzi już, jakby się to odbyło.Pewnego wieczora, po wielu wahaniach, powiedziałby wszystko Lizie; onawzbraniałaby się. Zrób to przez miłość do mnie - błagałby ją - jeżeli mnie kochasz,zrobisz to." Liza w końcu usłuchałaby go, kto wie? może w głębi ducha nawet skora doodnowienia starej przyjazni. Będzie, jak chcesz - odpowiedziałaby rzucając mu pogardliwe spojrzenie - niech przyjdzie.ale nie myśl, że robię to dla twojej rodziny.jedynie i wyłącznie dla ciebie."Uściskałby ją gorąco na podziękowanie i poszedłby do przedpokoju, po Lea: Idz - powiedziałby mu - Liza czeka".I poprowadziłby go za rękę, pchnąłby go w jejramiona; a gdzie wręczyłby mu pieniądze Leo? Tam, w tym mieszkaniu, na oczachLizy, czy gdzie indziej? Gdzie indziej.Więc ulotniłby się dyskretnie, zamykając za sobądrzwi i życząc im dobrej nocy; potem z kolei wyczekiwałby w przedpokoju; dłużyłabymu się nieskończenie ta nieprzespana noc, spędzona na łowieniu odgłosów z sypialni:to zasypiałby, to znów by się budził, mając przed sobą ten płaszcz na wieszaku,zdradzający obecność mężczyzny przy boku jego kochanki; ta noc nie miałaby końca!I wreszcie o świcie Leo wyszedłby bez słowa podziękowania, bez jednego spojrzenia,łaskawie pozwalając sobie pomóc przy wkładaniu płaszcza; ustąpiłby mu miejsca wrozgrzebanym, niechlujnym łóżku, obok półnagiej Lizy, pogrążonej we śnie ciężkimpo tych męczących rozkoszach, jak po pijaństwie.I nie byłby to ani pierwszy, aniostatni raz; Leo odwiedzałby ją często, za każdym razem, kiedy on potrzebowałbypieniędzy. To także - stwierdził - byłoby jakieś rozwiązanie." Lecz był śmiertelniezmęczony, jak gdyby to wszystko nie było wytworem jego fantazji, ale działo się wrzeczywistości.A gdyby Leo nie chciał słyszeć o Lizie i na odwrót? Wobec tego.wobec tego pozostawała tylko Carla jako ostatnia deska ratunku.Słusznie.Carlarównież mogła stanowić zródło dochodów, a skoro już trzeba było żyć w ten sposób,przed niczym nie należało się cofać.Pozostawała więc Carla.można by ją wydać zamąż, za Lea.Byłoby to małżeństwo z wyrachowania, dla pieniędzy.takiemałżeństwa spotyka się zresztą na każdym kroku i są one najbardziej udane; miłośćprzychodzi potem, a jeżeli nie przychodzi, mniejsza z tym; Carla mogła się pocieszaćw inny sposób, nie jeden Leo na świecie.Słusznie.Ale.ale.gdyby Leo zgodził się dać pieniądze jedynie pod warunkiem, żewezmie ją za kochankę? Jest zdolny do wszystkiego.- pomyślał Michele - tak." - przystanął nachwilę: miał wrażenie, że kręci mu się w głowie; przytłaczało go zmęczenie, odczuwałdręczący niesmak, biło mu serce; ale nieubłaganie brnął dalej, snując swój wątek: Naprzód, naprzód." - pomyślał, i sam się dziwił, że odkrywa w sobie coraz to nowenikczemności; kiedy przyjdzie wreszcie temu koniec?  Nie wolno cofać się przedniczym." Uśmiechnął się słabo.A więc gdyby Leo nie chciał się żenić, trzeba by byłowziąć i to pod uwagę; wtedy strony musiałyby zawrzeć inny układ.Leo dałby pieniądze, ale, rzucając na szalę dziewictwo, urodę i młodość Carli, Michele zażądałbyod niego o wiele więcej niż za przywiędłą już i zdeprawowaną Lizę.Jaki towar, takacena.I on.on w zamian za to podjąłby się.Oczywiście w takiej atmosferze, na tymskraju przepaści można się posunąć aż tak daleko.wziąłby na siebie załatwieniewszystkiego z siostrą.Ciężki orzech do zgryzienia; Carla na pewno ma zasady; pozatym, kto wie? może kocha innego; ciężki orzech.Do celu mogły doprowadzić dwiedrogi: albo wyłożyć karty na stół, powołując się na honor rodziny i grożącą nędzę, poczym równie brutalnie wywrzeć nacisk i wygrać tę batalię za jednym zamachem; albopowoli przygotować dziewczynę, po trochu dawać jej do zrozumienia to i owo,wciągać ją w obsesję, dziś jedno, jutro drugie wypowiedziane z naciskiem słówko, abyw końcu odgadła, czego się od niej żąda.Który sposób był lepszy?.Niewątpliwie tendrugi.poza tym.poza tym w tej plątaninie aluzji, niedomówień, obiecanek Carla,słaba, nie mająca w nikim oparcia, ustąpiłaby w końcu. Przytrafia się to tyludziewczynom - pomyślał - dlaczego nie miałoby się i jej przytrafić?" Szedł krok zakrokiem, z oczyma wbitymi w ziemię, i w nagłym olśnieniu wydało mu się, że potrafisobie wyobrazić także i ten akt uwiedzenia.Szary dzień jak dziś, martwy ciepławydzień, bez słońca i wiatru.Leo przyszedłby jak dziś i zaprosiłby jego i jego siostrę naprzejażdżkę samochodem.Zgodziłby się, a po przejażdżce gdzie poszliby na herbatę?Do Lea, tak, do Lea; Carla przystałaby na to chętnie, ośmielona obecnością brata.Wszyscy troje wysiedliby przed bramą, wszyscy troje weszliby po schodach, Carlaprzodem, za nią oni dwaj.Kiedy Carla zdejmowałaby kapelusz w przedpokoju, oniukradkiem uścisnęliby sobie dłonie, na przypieczętowanie umowy.i po obejrzeniumieszkania, które musieliby podziwiać, znalezliby się wszyscy troje - każde zajęteswoimi myślami - w małym saloniku Lea, w bladym świetle szarego popołudnia.Potem Carla nalałaby im herbatę i podałaby biszkopty, cukier, mleko; otrzymaliby towszystko z jej rąk, jej piękne usta obdarzyłyby ich ufnym uśmiechem, a oczy czystymspojrzeniem.Usiedliby wszyscy troje pod oknem, bo niebo zachmurzyłoby się i kątypokoju zacząłby zasnuwać cień, razem piliby i jedli.Rozmawialiby wśród panującejdokoła popołudniowej ciszy; oni dwaj wymienialiby porozumiewawcze spojrzenia,ona, nieświadoma niczego, żartowałaby wesoło.A po herbacie, w chwili, gdy pozaspokojeniu apetytu zalega leniwe milczenie, on popatrzyłby wymownie na Lea.Oczy Lea spoczęłyby na lekko pochylonej głowie Carli i na drzwiach.On zrozumiałbyw lot i wstałby powoli. Idę po papierosy" - powiedziałby i pewnym krokiem, z podniesionym czołem wyszedłby pozostawiając siostrę i Lea, nieruchomych,ciemnych na tle okna i ołowianego nieba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •