[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale kiedy trzymał ją wręku, przejechał palcem po okładce i po raz pierwszy w życiu otworzył jąostrożnie, żeby nie zagiąć grzbietu, stanął mu przed oczami ojciec wykonu-jący takie same rytualne gesty.Zaczął wściekle wyrywać kartki z okładki iciskać je w powietrze.Walczyły z wiatrem, jak przerażone zwierzęta.Trzepocząc, obijały się o siebie.Wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego wrzasnął mimowolnie: Nie!Sięgnął po szaleńczo roztańczone strony, pisma ojca dziwacznie podry-gujące na niebie, ale były już poza zasięgiem ręki, daleko w chmurach.Po-tknął się i poleciał do przodu, kiedy próbował je złapać.Ida musiała goprzytrzymać, żeby nie spadł w przepaść.Szarpnęła Midasa do tyłu, straciłrównowagę i upadł na bok, na trawę.Chwycił ją za ramię i niechcący po-ciągnął za sobą.Krzyknęła, przewracając się, ale jego ciało złagodziło upa-dek.Dyszała i rzęziła przez kilka minut, ale nie była przerażona, bo leżącna nim, przytuliła policzek do jego policzka.Stykając się głowami, razempatrzyli w stronę morza, na nieskończone królestwo chmur.LRT36MIDAS WYSZEDA DO PRACY, DO CATHERINE'S.Ida stwierdziła, że jegodom wcale nie jest taki przytulny.Zdała sobie sprawę, że po prostu czekana powrót Midasa.Postanowiła wyjść na dwór.Z trudem człapała pod gó-rę, pod prąd płatków śniegu, aż dotarła do najbliższego miejsca, gdzie mo-gła usiąść i nikt by jej nie przeszkadzał.Drzewa na cmentarzu przy koście-le Zwiętego Haudy wyciągały szponiaste ramiona ku swoim braciom w le-sie na wzgórzu.Była jedyną osobą w kościele, usiadła na wyściełanej ławce, wdychałazapach starego wosku ze świec.Na witrażu przedstawiono zastępy niebie-skie biernie przypatrujące się lotowi świętego Haudy, niesionemu nad cie-śniną Ettinsford przez stado wróbli.Kolory wyblakły pomyślała, że tonieuchronne i szkło było teraz monochromatyczne.Na ołtarzu stał wa-zon z białymi kwiatami.Na pewno z Catherine's.Z drzwi do zakrystii wyszedł wikary, skierował się ku nawie, zerwałnumer hymnu z tablicy i zniknął.Na półce przymocowanej z tyłu ławki le-żała Biblia.Odsunęła ją delikatnie i położyła na drewnie głowę.W dzieciństwie widziała obsunięcie się ziemi.Urwisko przegrało z wo-dą.Kiedy to się stało, piknikowała z matką i ojcem po drugiej stronie zato-ki.Jaskrawe słońce wydobywało ciepły złoty odcień z urwiska.Dzień byłspokojny, morze płaskie i lazurowe.Nagle skały po drugiej stronie zatokizaczęły się ześlizgiwać w morze, jakby podcięła je brzytwa.Sześciennegłazy w zwolnionym tempie odrywały się od brzegu, pozostawiały po so-bie żółte lśnienie piaskowca, który spotykał się w połowie drogi z rozpylo-ną pianą.W ciągu pół minuty klif zamienił się w rumowisko kamieni i tra-wy, a morze zalało bursztynowe kamienie odrzucone przez ląd.Czasem zastanawiała się, co zaszło w ukrytym wnętrzu klifu.Jakiepęknięcia, cienkie jak włos, ukryte szczeliny doprowadziły do ostatecznejporażki.Przez ostatnich kilka dni czuła ból w tych częściach ciała, którewcześniej nigdy jej nie bolały.Pod żebrami.Wzdłuż kręgosłupa.Po we-wnętrznej stronie uda jakby otwierała się tam pieczara.LRTPopatrzyła na drugi witraż w kościele.Zbiorowisko świętych straciłokolor podobnie jak święty Hauda.Trzeba by tu kogoś, kto znałby Biblięnie gorzej niż jej ojciec, żeby domyślił się, która postać kogo przedstawia-ła.Dla Idy wszyscy wyglądali podobnie.Piękne zjawy.Dziewica z urnąstała najbliżej.Patrząc przez jej twarz i szaty, Ida widziała, jak na cmenta-rzu za ścianą kościoła wiatr potrząsa konarami drzewa.Sama zadrżała; wstała z trudem i wyszła, opierając się na szczudłach.Echo kroków odbijało się od sklepienia.MIDAS PRZEZ CAA PORANN ZMIAN ROZWOZIA BUKIETY po Ettin-sford i okolicznych wioskach.Ostatnia dostawa z listy zawiodła go dopodpartej granitowymi filarami drogi, wiodącej po grani obok Tinterl.Sa-mą grań tworzyły grzbiety przysadzistych wzgórz, które ciągnęły się przezcałą wyspę, do Lomdendol Tor.Nie odwiedzał tego miejsca od pogrzebuojca i był zdziwiony, kiedy otrzymał to zamówienie.Podany adres pamię-tał z dzieciństwa: niezamieszkane, strome skały wokół Wodenghyłl Force,porywistego wodospadu wielkości pięciu domów, który oznajmiał swojąobecność mgiełką wodną unoszącą się jak dym nad ogniskiem.Kiedy je-chał pod górę z Ettinsford, każde pęknięcie w głazach broczyło kryształo-wą wodą, zasilaną gęstymi opadami śniegu.W przeciwieństwie do innychrzeczy na wyspach szare fasady skalne i nagie zbocza, nawiedzane przezkruki były tak samo wielkie, jak zapamiętał z dzieciństwa.Mniejsze sikla-wy tryskały ze skał do głębokich sadzawek, po drodze rozchlapując wodę.Wodospady przy trasie do Tinterl nigdy nie zaskarbiły sobie łask tury-stów.Nawet tryskająca wściekłość Wodenghyll Force nie potrafiła odcią-gnąć przybyszów od plaży i życia towarzyskiego w marinach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ale kiedy trzymał ją wręku, przejechał palcem po okładce i po raz pierwszy w życiu otworzył jąostrożnie, żeby nie zagiąć grzbietu, stanął mu przed oczami ojciec wykonu-jący takie same rytualne gesty.Zaczął wściekle wyrywać kartki z okładki iciskać je w powietrze.Walczyły z wiatrem, jak przerażone zwierzęta.Trzepocząc, obijały się o siebie.Wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego wrzasnął mimowolnie: Nie!Sięgnął po szaleńczo roztańczone strony, pisma ojca dziwacznie podry-gujące na niebie, ale były już poza zasięgiem ręki, daleko w chmurach.Po-tknął się i poleciał do przodu, kiedy próbował je złapać.Ida musiała goprzytrzymać, żeby nie spadł w przepaść.Szarpnęła Midasa do tyłu, straciłrównowagę i upadł na bok, na trawę.Chwycił ją za ramię i niechcący po-ciągnął za sobą.Krzyknęła, przewracając się, ale jego ciało złagodziło upa-dek.Dyszała i rzęziła przez kilka minut, ale nie była przerażona, bo leżącna nim, przytuliła policzek do jego policzka.Stykając się głowami, razempatrzyli w stronę morza, na nieskończone królestwo chmur.LRT36MIDAS WYSZEDA DO PRACY, DO CATHERINE'S.Ida stwierdziła, że jegodom wcale nie jest taki przytulny.Zdała sobie sprawę, że po prostu czekana powrót Midasa.Postanowiła wyjść na dwór.Z trudem człapała pod gó-rę, pod prąd płatków śniegu, aż dotarła do najbliższego miejsca, gdzie mo-gła usiąść i nikt by jej nie przeszkadzał.Drzewa na cmentarzu przy koście-le Zwiętego Haudy wyciągały szponiaste ramiona ku swoim braciom w le-sie na wzgórzu.Była jedyną osobą w kościele, usiadła na wyściełanej ławce, wdychałazapach starego wosku ze świec.Na witrażu przedstawiono zastępy niebie-skie biernie przypatrujące się lotowi świętego Haudy, niesionemu nad cie-śniną Ettinsford przez stado wróbli.Kolory wyblakły pomyślała, że tonieuchronne i szkło było teraz monochromatyczne.Na ołtarzu stał wa-zon z białymi kwiatami.Na pewno z Catherine's.Z drzwi do zakrystii wyszedł wikary, skierował się ku nawie, zerwałnumer hymnu z tablicy i zniknął.Na półce przymocowanej z tyłu ławki le-żała Biblia.Odsunęła ją delikatnie i położyła na drewnie głowę.W dzieciństwie widziała obsunięcie się ziemi.Urwisko przegrało z wo-dą.Kiedy to się stało, piknikowała z matką i ojcem po drugiej stronie zato-ki.Jaskrawe słońce wydobywało ciepły złoty odcień z urwiska.Dzień byłspokojny, morze płaskie i lazurowe.Nagle skały po drugiej stronie zatokizaczęły się ześlizgiwać w morze, jakby podcięła je brzytwa.Sześciennegłazy w zwolnionym tempie odrywały się od brzegu, pozostawiały po so-bie żółte lśnienie piaskowca, który spotykał się w połowie drogi z rozpylo-ną pianą.W ciągu pół minuty klif zamienił się w rumowisko kamieni i tra-wy, a morze zalało bursztynowe kamienie odrzucone przez ląd.Czasem zastanawiała się, co zaszło w ukrytym wnętrzu klifu.Jakiepęknięcia, cienkie jak włos, ukryte szczeliny doprowadziły do ostatecznejporażki.Przez ostatnich kilka dni czuła ból w tych częściach ciała, którewcześniej nigdy jej nie bolały.Pod żebrami.Wzdłuż kręgosłupa.Po we-wnętrznej stronie uda jakby otwierała się tam pieczara.LRTPopatrzyła na drugi witraż w kościele.Zbiorowisko świętych straciłokolor podobnie jak święty Hauda.Trzeba by tu kogoś, kto znałby Biblięnie gorzej niż jej ojciec, żeby domyślił się, która postać kogo przedstawia-ła.Dla Idy wszyscy wyglądali podobnie.Piękne zjawy.Dziewica z urnąstała najbliżej.Patrząc przez jej twarz i szaty, Ida widziała, jak na cmenta-rzu za ścianą kościoła wiatr potrząsa konarami drzewa.Sama zadrżała; wstała z trudem i wyszła, opierając się na szczudłach.Echo kroków odbijało się od sklepienia.MIDAS PRZEZ CAA PORANN ZMIAN ROZWOZIA BUKIETY po Ettin-sford i okolicznych wioskach.Ostatnia dostawa z listy zawiodła go dopodpartej granitowymi filarami drogi, wiodącej po grani obok Tinterl.Sa-mą grań tworzyły grzbiety przysadzistych wzgórz, które ciągnęły się przezcałą wyspę, do Lomdendol Tor.Nie odwiedzał tego miejsca od pogrzebuojca i był zdziwiony, kiedy otrzymał to zamówienie.Podany adres pamię-tał z dzieciństwa: niezamieszkane, strome skały wokół Wodenghyłl Force,porywistego wodospadu wielkości pięciu domów, który oznajmiał swojąobecność mgiełką wodną unoszącą się jak dym nad ogniskiem.Kiedy je-chał pod górę z Ettinsford, każde pęknięcie w głazach broczyło kryształo-wą wodą, zasilaną gęstymi opadami śniegu.W przeciwieństwie do innychrzeczy na wyspach szare fasady skalne i nagie zbocza, nawiedzane przezkruki były tak samo wielkie, jak zapamiętał z dzieciństwa.Mniejsze sikla-wy tryskały ze skał do głębokich sadzawek, po drodze rozchlapując wodę.Wodospady przy trasie do Tinterl nigdy nie zaskarbiły sobie łask tury-stów.Nawet tryskająca wściekłość Wodenghyll Force nie potrafiła odcią-gnąć przybyszów od plaży i życia towarzyskiego w marinach [ Pobierz całość w formacie PDF ]