[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie mów, że jest za młody.Sama widzisz, jak dobrze sobieradzi Paul - dodała szybko.- Zawsze mówił, że chce pomagać ludziom, leczyć ich -powiedziałam ze smutkiem.L 'aty ten blichtr138- No to co? Teraz pomaga mnie i to też mu się opłaca- burknęła.- No, kończę już, bo właśnie wychodzimy.Mamy bardzo dużo spraw do załatwienia.Brakuje miubrań.Pózniej jesteśmy umówieni z projektantem.Nieuważasz, że powinniśmy ubierać się wyłącznie u znanychstylistów? Ty to masz dobrze.Możesz bywać tylko w jakichś obskurnych barach albo w podrzędnych restauracjach, więc nie musisz się martwić o modne stroje.Pozdrów ode mnie Paula.Cześć - rzuciła i odwiesiła słuchawkę.Miałam ochotę grzmotnąć telefonem o ścianę, ale przełknęłam gorycz i delikatnie odstawiłam aparat.Potemprzybrałam pogodny wyraz twarzy i zeszłam na dół do Paula, nie informując go o rozmowie z Gisselle.Tydzień pózniej Paul wpadł do mojej pracowni i poinformował, że dzwonił Beau.- Mówi, że twoi adwokaci zakończyli już formalnościspadkowe i w związku z tym chciałby się z nami spotkać.Pomyślałem, że najlepiej zrobią, jak przyjadą do nas.- Tutaj? Zaprosiłeś ich do Cyprysowego Dworu?- Tak.Dlaczego tak się tym zdenerwowałaś?- Nie, nie zdenerwowałam się, tylko.prawdopodobniepodjął tę decyzję bez porozumienia z Gisselle - powiedziałam.- Z pewnością zadzwoni jeszcze.Beau jednak nie zadzwonił, co oznaczało, że on i Gisselle postanowili jednak do nas przyjechać.Beau miał więcwkrótce po raz pierwszy zobaczyć swoją córkę.* * *Przyjechali rolls-royce'em taty.Przycinałam właśnie róże w ogrodzie, a pani Flemming zajmowała się Pearl na patio.Poprosiłam ją, żeby ubrała Pearl w najładniejszą sukie-neczkę, a włosy malutkiej przewiązała różową kokardką.Oczywiście pani Flemming nie wiedziała, kim jest Beau,ale z mojego podenerwowania wywnioskowała, że to jakiśwyjątkowy gość.Paul poszedł do fabryki obiecując, że wychodzi tylko naparę chwil, ale jeszcze nie wrócił, kiedy usłyszałam klakson i zobaczyłam na podjezdzie znajomy, luksusowy samo-chód.Zdjęłam rękawice ogrodnicze i wyszłam, żeby sięz nimi przywitać.- Gdzie twoja służba? - spytała Gisselle.- Powinni tustać, kiedy przyjeżdżają goście.- Na rozlewiskach nie jesteśmy tacy oficjalni, Gisselle -wyjaśniłam.Odwróciłam się do Beau.- Cześć, Beau.Jaksię masz?- Dziękuję, doskonale - odparł.- Tu jest.rzeczywiściecudownie.Z opowiadań Gisselle wcale to nie wynikało -dodał, rozglądając się.- To jedno z takich miejsc, którychnie sposób przecenić.Rozumiem, dlaczego jesteś tu szczęśliwa, Ruby - dodał.- Oczywiście, że jest szczęśliwa.Ma nowoczesny dom,a jednocześnie mieszka na swoich ukochanych bagnach -wtrąciła Gisselle.W drzwiach pojawił się James.- To twójkamerdyner, prawda? Jak mu na imię?- James.- James! - zawołała natychmiast.- Czy mógłbyś wyjąćz bagażnika nasze walizki? Muszę się odświeżyć.Od tej podróży i upału włosy mam jak z waty szklanej.James spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową.- Oczywiście, madame - zwrócił się do Gisselle.Uprzedziłam go, które pokoje przeznaczamy dla gości.- Nie mogę doczekać się, kiedy pokażesz mi dom - niecierpliwił się Beau ze wzrokiem utkwionym we mnie.- Ja już go oglądałam - stwierdziła Gisselle.- Udam sięwięc prosto do pokojów gościnnych- Ależ tak.Tędy, proszę.- Pozostaniemy tu tylko do jutra.Beau wziął ze sobąwszystkie niezbędne dokumenty i formularze do podpisania, prawda, Beau?- Tak - odparł Beau, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Chciałabym to załatwić najszybciej jak można, żebyjuż tu więcej nie przyjeżdżać - wtrąciła ostro, strofującBeau spojrzeniem.- Na pewno załatwimy wszystko tak, że każde z nas będzie zadowolone - zapewniłam ją.- Mówisz zupełnie jak Daphne.Prawda, Beau? Nie bądztaką snobistyczną, bogatą kobietą, droga siostrzyczko - po-Caty ten blichtr140uczyła mnie drwiąco.Spojrzałam na Beau, który słysząc tęuwagę lekko się uśmiechnął.- Jamesie, prowadz - rozkazała Gisselle i wszyscy weszliśmy do domu.Beau krzyknął z zachwytu na widok hallu, boazerii i żyrandoli.Im bardziej chwalił dom, tym bardziej irytowałasię Gisselle.- Bywałeś w lepszych domach w Garden District, Beau.Nie rozumiem, dlaczego udajesz, że ten zrobił na tobie ażtak silne wrażenie.- Ja wcale nie udaję, cherie - zaprzeczył.- Powinnaś pogratulować Ruby i Paulowi najpiękniejszego domu na rozlewiskach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.I nie mów, że jest za młody.Sama widzisz, jak dobrze sobieradzi Paul - dodała szybko.- Zawsze mówił, że chce pomagać ludziom, leczyć ich -powiedziałam ze smutkiem.L 'aty ten blichtr138- No to co? Teraz pomaga mnie i to też mu się opłaca- burknęła.- No, kończę już, bo właśnie wychodzimy.Mamy bardzo dużo spraw do załatwienia.Brakuje miubrań.Pózniej jesteśmy umówieni z projektantem.Nieuważasz, że powinniśmy ubierać się wyłącznie u znanychstylistów? Ty to masz dobrze.Możesz bywać tylko w jakichś obskurnych barach albo w podrzędnych restauracjach, więc nie musisz się martwić o modne stroje.Pozdrów ode mnie Paula.Cześć - rzuciła i odwiesiła słuchawkę.Miałam ochotę grzmotnąć telefonem o ścianę, ale przełknęłam gorycz i delikatnie odstawiłam aparat.Potemprzybrałam pogodny wyraz twarzy i zeszłam na dół do Paula, nie informując go o rozmowie z Gisselle.Tydzień pózniej Paul wpadł do mojej pracowni i poinformował, że dzwonił Beau.- Mówi, że twoi adwokaci zakończyli już formalnościspadkowe i w związku z tym chciałby się z nami spotkać.Pomyślałem, że najlepiej zrobią, jak przyjadą do nas.- Tutaj? Zaprosiłeś ich do Cyprysowego Dworu?- Tak.Dlaczego tak się tym zdenerwowałaś?- Nie, nie zdenerwowałam się, tylko.prawdopodobniepodjął tę decyzję bez porozumienia z Gisselle - powiedziałam.- Z pewnością zadzwoni jeszcze.Beau jednak nie zadzwonił, co oznaczało, że on i Gisselle postanowili jednak do nas przyjechać.Beau miał więcwkrótce po raz pierwszy zobaczyć swoją córkę.* * *Przyjechali rolls-royce'em taty.Przycinałam właśnie róże w ogrodzie, a pani Flemming zajmowała się Pearl na patio.Poprosiłam ją, żeby ubrała Pearl w najładniejszą sukie-neczkę, a włosy malutkiej przewiązała różową kokardką.Oczywiście pani Flemming nie wiedziała, kim jest Beau,ale z mojego podenerwowania wywnioskowała, że to jakiśwyjątkowy gość.Paul poszedł do fabryki obiecując, że wychodzi tylko naparę chwil, ale jeszcze nie wrócił, kiedy usłyszałam klakson i zobaczyłam na podjezdzie znajomy, luksusowy samo-chód.Zdjęłam rękawice ogrodnicze i wyszłam, żeby sięz nimi przywitać.- Gdzie twoja służba? - spytała Gisselle.- Powinni tustać, kiedy przyjeżdżają goście.- Na rozlewiskach nie jesteśmy tacy oficjalni, Gisselle -wyjaśniłam.Odwróciłam się do Beau.- Cześć, Beau.Jaksię masz?- Dziękuję, doskonale - odparł.- Tu jest.rzeczywiściecudownie.Z opowiadań Gisselle wcale to nie wynikało -dodał, rozglądając się.- To jedno z takich miejsc, którychnie sposób przecenić.Rozumiem, dlaczego jesteś tu szczęśliwa, Ruby - dodał.- Oczywiście, że jest szczęśliwa.Ma nowoczesny dom,a jednocześnie mieszka na swoich ukochanych bagnach -wtrąciła Gisselle.W drzwiach pojawił się James.- To twójkamerdyner, prawda? Jak mu na imię?- James.- James! - zawołała natychmiast.- Czy mógłbyś wyjąćz bagażnika nasze walizki? Muszę się odświeżyć.Od tej podróży i upału włosy mam jak z waty szklanej.James spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową.- Oczywiście, madame - zwrócił się do Gisselle.Uprzedziłam go, które pokoje przeznaczamy dla gości.- Nie mogę doczekać się, kiedy pokażesz mi dom - niecierpliwił się Beau ze wzrokiem utkwionym we mnie.- Ja już go oglądałam - stwierdziła Gisselle.- Udam sięwięc prosto do pokojów gościnnych- Ależ tak.Tędy, proszę.- Pozostaniemy tu tylko do jutra.Beau wziął ze sobąwszystkie niezbędne dokumenty i formularze do podpisania, prawda, Beau?- Tak - odparł Beau, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Chciałabym to załatwić najszybciej jak można, żebyjuż tu więcej nie przyjeżdżać - wtrąciła ostro, strofującBeau spojrzeniem.- Na pewno załatwimy wszystko tak, że każde z nas będzie zadowolone - zapewniłam ją.- Mówisz zupełnie jak Daphne.Prawda, Beau? Nie bądztaką snobistyczną, bogatą kobietą, droga siostrzyczko - po-Caty ten blichtr140uczyła mnie drwiąco.Spojrzałam na Beau, który słysząc tęuwagę lekko się uśmiechnął.- Jamesie, prowadz - rozkazała Gisselle i wszyscy weszliśmy do domu.Beau krzyknął z zachwytu na widok hallu, boazerii i żyrandoli.Im bardziej chwalił dom, tym bardziej irytowałasię Gisselle.- Bywałeś w lepszych domach w Garden District, Beau.Nie rozumiem, dlaczego udajesz, że ten zrobił na tobie ażtak silne wrażenie.- Ja wcale nie udaję, cherie - zaprzeczył.- Powinnaś pogratulować Ruby i Paulowi najpiękniejszego domu na rozlewiskach [ Pobierz całość w formacie PDF ]