[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może dlatego, że ich ciała były takmałe i lekkie.Celowali prosto w jego głowę.Silne ramię wyprostowało się.Miecz świsnąłradośnie, zataczając łuk.Zadał podwójny, okrutny cios idwa gobliny upadły jak rozłupane łodygi.On to zrobił? Dor wpatrywał się w ciemnoczerwonąkrew zmieniającą barwę na czarną w momencie zetknięciasię z ziemią.Te gobliny były zupełnie martwe, a on byłzabójcą.Zrobiło mu się słabo.Pająk zaświergotał.Dor spojrzał i ujrzał czterygobliny uczepione u jego czterech nóg, podczas gdy innepróbowały dosięgnąć ciała.Pająk wyciągał nogi podnoszącje jak najwyżej, by utrzymać swoje owalne ciało poza ichzasięgiem.Ale nieuchronnie ciągnął je do ziemi ich ciężar.Pająk miał nie chronione podbrzusze i nawet małe ostrekamienie mogły szybko je przebić.Dor porwał miecz i skierował go na najbliższegogoblina i zadał gwałtowny cios.Ostry koniec przeszyłchude ciało i utknął w ziemi obok stopy pająka.Pająk niemiał stopy w zwykłym tego słowa znaczeniu: końcoweczłony jego nóg były lekko wybrzuszone, zaokrąglone ipozbawione palców.- Nie rób tego! - krzyczał miecz.- Ziemia tępi mojeostrze!Dor spróbował go wyszarpnąć.Przebity goblinpodniósł się znowu.89- Ghrrum! - wrzeszczał wytrzeszczając oczy, kopiącdziko nogami i wymachując rękami.Mały potworek niepotrafił nawet umrzeć ładnie, ale musiał robić to takprzerażająco i okropnie jak tylko możliwe.Dor uniósł jedną ze swoich obutych nóg - nawet niezdawał sobie sprawy, co ma na nogach - i kopnął wpowykręcaną twarz goblina, aż zsunął potwora z miecza.Krew trysnęła na ostrze, gdy stworzenie opadło jakbezwładny wór.Potem Dor przebił następnego goblinauważając, by nie stępić ostrza i staranniej usunął zeń resztkiciała stwora.W zakamarkach jego umysłu coś siębuntowało, odczuwał mdłości, ale opanował się i dalejmetodycznie siekł gobliny.Pająk sięgnął długą tylną łapą za plecami Dora.Jakiś goblin wrzasnął - już prawie dobrał się do plecówDora.Dor prawie nie zareagował, za to zadzgał izlikwidował trzeciego, potem czwartego goblina.Nabierałw tym coraz więcej wprawy.Nagle gobliny odeszły.Dwunastu leżało na ziemi, reszta uciekła.Dor zabił sześciu,więc pająk musiał rywalizować z nim w zabijaniu.Stanowili dobraną parę wojowników!Teraz po wszystkim Dor odczuł ogrom tego, cozrobił.Zduszone uczucia zerwały tamę i wylały się wpostaci gwałtownych wymiotów.Dor spojrzał na obrazrzezi i zwrócił całą pomidorową kanapkę, którą ostatnioskonsumował, osiemset lat od tej chwili.Przynajmniejprzypominało to pomidorowy sos.Chociaż bardziejwnętrzności goblina.Zabijanie człekopodobnychstworzeń.Pająk zaświergotał.Dor nie potrzebowałtłumaczenia.- Nie jestem przyzwyczajony do rozlewu krwi -90powiedział tłumiąc następne skurcze.- Gdyby tylko niezaatakowali, nie chciałem tego!Poczuł szczypiące łzy w oczach.Słyszał odziewczynach zmartwionych utratą dziewictwa; teraz miałpojęcie, jak to się odczuwa.Wzbraniał się przed tym, alemusiał zabijać.Lecz coś przy tym utracił, czego już nieodzyska.Przelał humanoidalną krew.Jak kiedykolwiekzdoła usunąć tę plamę ze swojej duszy?Pająk wydawał się to rozumieć.Poruszał się odjednego martwego goblina do drugiego.Brał je w swojemacki, zagłębiał kły w ciało.Ale natychmiast podnosiłgłowę i wypluwał goblinową krew.Kiedy torsje ustąpiły,okazało się, że zarówno on, jak i potworny pająk mają małoczasu na ucieczkę.Gdyby nie zawarli rozejmu i niewalczyli wspólnie, każdy z osobna padłby ofiarą dzikichgoblinów.Dlaczego gobliny zaatakowały? Dor nie potrafiłznalezć żadnej rozsądnej odpowiedzi, oprócz tego, że on ipająk znalezli się tutaj i wydawali łatwym łupem.Jeżeli gobliny myślą, że mają przewagę - atakują; towydawało się rozsądnym wytłumaczeniem napaści.Możebyły głodne, a Dor i pająk wydawali się łatwą ofiarą,bardziej dostępną niż coś innego.W każdym razie togobliny zaczęły, więc Dor powiedział sobie, że w ogóle niepowinien czuć się winny.Zrobił jedynie z goblinami to, coone usiłowały zrobić z nim.Dalej rozpamiętywał rozpaczliwe negocjacje i strachprzed samym sobą, i odkrycie w sobie zdolności zabijania.Jego nowe, mocne ciało stanowiło mechanizm, ale miałwłasną wolę i nie mógł zrzucić odpowiedzialności na kogośinnego.Jeżeli stanowiło to część dorastania, nie podobało91mu się.Zwrócił uwagę na pająka.Czy to stworzenie byłomieszkańcem dżungli? Wydawało się tonieprawdopodobne.Pochwa powiedziała, że pająk był tutajobcym i z pewnością nie wpadłby w zasadzkę goblinów,gdyby był zorientowany w tym terenie.Tkwiłbybezpiecznie w swojej pajęczynie, gdzieś wysoko nadrzewie.Dor nie widział żadnych gigantycznych pająkówprzedstawionych na arrasie.Wiec ten mógł być obcym, jakon sam.W każdym razie był użytecznymsprzymierzeńcem.Gdyby tylko mógł z nim porozmawiać.Ależ mógł.Gdyby tylko wypracował jakiś system.Gdyby znalazł jakiś przedmiot rozumiejący pająki, a nietylko wojenne rozmowy negocjacyjne.Jakieś kamyczki,które pająki pożerały, albo może.- To jest to! - krzyknął.- O co chodzi? - czujnie zapytał miecz.- Czyzamierzasz mnie teraz oczyścić, żebym nie zardzewiał?- O tak, oczywiście - wybąkał Dor zmieszany.Wjego czasach wszystkie miecze posiadały swoje antyrdzowezaklęcia.Ale teraz żył w prymitywnych czasach.Ostrożnieprzetarł miecz o najdelikatniejszą trawę, jaką zdołałodszukać.I schował go do pochwy.Potem podszedł donajbliższego drzewa i starannie przeszukał jego korę.Pająk tymczasem czyścił ciało, ścierając krew z nógi częściowo z pyska, co sprawiło, że wyglądałolśniewająco, jak poprzednio.Jedno z jego oczu - okazałosię, że posiada ich osiem, a nie sześć - obserwowało Dora [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Może dlatego, że ich ciała były takmałe i lekkie.Celowali prosto w jego głowę.Silne ramię wyprostowało się.Miecz świsnąłradośnie, zataczając łuk.Zadał podwójny, okrutny cios idwa gobliny upadły jak rozłupane łodygi.On to zrobił? Dor wpatrywał się w ciemnoczerwonąkrew zmieniającą barwę na czarną w momencie zetknięciasię z ziemią.Te gobliny były zupełnie martwe, a on byłzabójcą.Zrobiło mu się słabo.Pająk zaświergotał.Dor spojrzał i ujrzał czterygobliny uczepione u jego czterech nóg, podczas gdy innepróbowały dosięgnąć ciała.Pająk wyciągał nogi podnoszącje jak najwyżej, by utrzymać swoje owalne ciało poza ichzasięgiem.Ale nieuchronnie ciągnął je do ziemi ich ciężar.Pająk miał nie chronione podbrzusze i nawet małe ostrekamienie mogły szybko je przebić.Dor porwał miecz i skierował go na najbliższegogoblina i zadał gwałtowny cios.Ostry koniec przeszyłchude ciało i utknął w ziemi obok stopy pająka.Pająk niemiał stopy w zwykłym tego słowa znaczeniu: końcoweczłony jego nóg były lekko wybrzuszone, zaokrąglone ipozbawione palców.- Nie rób tego! - krzyczał miecz.- Ziemia tępi mojeostrze!Dor spróbował go wyszarpnąć.Przebity goblinpodniósł się znowu.89- Ghrrum! - wrzeszczał wytrzeszczając oczy, kopiącdziko nogami i wymachując rękami.Mały potworek niepotrafił nawet umrzeć ładnie, ale musiał robić to takprzerażająco i okropnie jak tylko możliwe.Dor uniósł jedną ze swoich obutych nóg - nawet niezdawał sobie sprawy, co ma na nogach - i kopnął wpowykręcaną twarz goblina, aż zsunął potwora z miecza.Krew trysnęła na ostrze, gdy stworzenie opadło jakbezwładny wór.Potem Dor przebił następnego goblinauważając, by nie stępić ostrza i staranniej usunął zeń resztkiciała stwora.W zakamarkach jego umysłu coś siębuntowało, odczuwał mdłości, ale opanował się i dalejmetodycznie siekł gobliny.Pająk sięgnął długą tylną łapą za plecami Dora.Jakiś goblin wrzasnął - już prawie dobrał się do plecówDora.Dor prawie nie zareagował, za to zadzgał izlikwidował trzeciego, potem czwartego goblina.Nabierałw tym coraz więcej wprawy.Nagle gobliny odeszły.Dwunastu leżało na ziemi, reszta uciekła.Dor zabił sześciu,więc pająk musiał rywalizować z nim w zabijaniu.Stanowili dobraną parę wojowników!Teraz po wszystkim Dor odczuł ogrom tego, cozrobił.Zduszone uczucia zerwały tamę i wylały się wpostaci gwałtownych wymiotów.Dor spojrzał na obrazrzezi i zwrócił całą pomidorową kanapkę, którą ostatnioskonsumował, osiemset lat od tej chwili.Przynajmniejprzypominało to pomidorowy sos.Chociaż bardziejwnętrzności goblina.Zabijanie człekopodobnychstworzeń.Pająk zaświergotał.Dor nie potrzebowałtłumaczenia.- Nie jestem przyzwyczajony do rozlewu krwi -90powiedział tłumiąc następne skurcze.- Gdyby tylko niezaatakowali, nie chciałem tego!Poczuł szczypiące łzy w oczach.Słyszał odziewczynach zmartwionych utratą dziewictwa; teraz miałpojęcie, jak to się odczuwa.Wzbraniał się przed tym, alemusiał zabijać.Lecz coś przy tym utracił, czego już nieodzyska.Przelał humanoidalną krew.Jak kiedykolwiekzdoła usunąć tę plamę ze swojej duszy?Pająk wydawał się to rozumieć.Poruszał się odjednego martwego goblina do drugiego.Brał je w swojemacki, zagłębiał kły w ciało.Ale natychmiast podnosiłgłowę i wypluwał goblinową krew.Kiedy torsje ustąpiły,okazało się, że zarówno on, jak i potworny pająk mają małoczasu na ucieczkę.Gdyby nie zawarli rozejmu i niewalczyli wspólnie, każdy z osobna padłby ofiarą dzikichgoblinów.Dlaczego gobliny zaatakowały? Dor nie potrafiłznalezć żadnej rozsądnej odpowiedzi, oprócz tego, że on ipająk znalezli się tutaj i wydawali łatwym łupem.Jeżeli gobliny myślą, że mają przewagę - atakują; towydawało się rozsądnym wytłumaczeniem napaści.Możebyły głodne, a Dor i pająk wydawali się łatwą ofiarą,bardziej dostępną niż coś innego.W każdym razie togobliny zaczęły, więc Dor powiedział sobie, że w ogóle niepowinien czuć się winny.Zrobił jedynie z goblinami to, coone usiłowały zrobić z nim.Dalej rozpamiętywał rozpaczliwe negocjacje i strachprzed samym sobą, i odkrycie w sobie zdolności zabijania.Jego nowe, mocne ciało stanowiło mechanizm, ale miałwłasną wolę i nie mógł zrzucić odpowiedzialności na kogośinnego.Jeżeli stanowiło to część dorastania, nie podobało91mu się.Zwrócił uwagę na pająka.Czy to stworzenie byłomieszkańcem dżungli? Wydawało się tonieprawdopodobne.Pochwa powiedziała, że pająk był tutajobcym i z pewnością nie wpadłby w zasadzkę goblinów,gdyby był zorientowany w tym terenie.Tkwiłbybezpiecznie w swojej pajęczynie, gdzieś wysoko nadrzewie.Dor nie widział żadnych gigantycznych pająkówprzedstawionych na arrasie.Wiec ten mógł być obcym, jakon sam.W każdym razie był użytecznymsprzymierzeńcem.Gdyby tylko mógł z nim porozmawiać.Ależ mógł.Gdyby tylko wypracował jakiś system.Gdyby znalazł jakiś przedmiot rozumiejący pająki, a nietylko wojenne rozmowy negocjacyjne.Jakieś kamyczki,które pająki pożerały, albo może.- To jest to! - krzyknął.- O co chodzi? - czujnie zapytał miecz.- Czyzamierzasz mnie teraz oczyścić, żebym nie zardzewiał?- O tak, oczywiście - wybąkał Dor zmieszany.Wjego czasach wszystkie miecze posiadały swoje antyrdzowezaklęcia.Ale teraz żył w prymitywnych czasach.Ostrożnieprzetarł miecz o najdelikatniejszą trawę, jaką zdołałodszukać.I schował go do pochwy.Potem podszedł donajbliższego drzewa i starannie przeszukał jego korę.Pająk tymczasem czyścił ciało, ścierając krew z nógi częściowo z pyska, co sprawiło, że wyglądałolśniewająco, jak poprzednio.Jedno z jego oczu - okazałosię, że posiada ich osiem, a nie sześć - obserwowało Dora [ Pobierz całość w formacie PDF ]