[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- PowiedziaÅ‚aÅ› mi to.oczami.SiedziaÅ‚aÅ› przed lustremi szykowaÅ‚aÅ› siÄ™ do wyjÅ›cia.Ty, która nigdy nie staraÅ‚aÅ› siÄ™,żeby Å‚adnie wyglÄ…dać, spojrzaÅ‚aÅ› na mnie, szukajÄ…c mojejaprobaty.Aurora wyciÄ…gnęła do niej ramiona.- Chodz tu do mnie.-PocaÅ‚owaÅ‚a jÄ….- Mamo, zasÅ‚ugujesz na to, żeby być szczęśliwÄ….PrzezcaÅ‚e życie byÅ‚aÅ› taka smutna.Pere Sarda musiaÅ‚ rozmawiać z dyrektorem kliniki i użyćwszystkich swoich wpÅ‚ywów, aby zadowolić wnuka.We wczesnych godzinach rannych pracownicy firmy trans­portowej zjawili siÄ™ pod numerem 15 na Paseo del Born i bacz­nie obserwowani przez sÄ…siadów, znieÅ›li fortepian z mieszka­nia Joana Dolguta.Conchita Marededeu zapytaÅ‚a kierowcÄ™ ciężarówki:- Gdzie go wywożą?- Do kliniki.- Czy oni poszaleli? Przecież to jest fortepian, a nieczÅ‚owiek.- Co też pani? Mnie siÄ™ zdaje, że to pani oszalaÅ‚a.Borja szedÅ‚ z tyÅ‚u za nimi.Conchita Marededeu chwyciÅ‚ago za ramiÄ™.- O Matko Boska, przecież ty jesteÅ› Andreu.- Nie, proszÄ™ pani.Jestem jego synem i mieszkamw mieszkaniu dziadka.- WiedziaÅ‚am, że to nie mogÄ… być duchy.- Przepraszam, proszÄ™ pani, muszÄ™ iść.- Borja wÅ‚ożyÅ‚kask.470 - Conchita, nazywaj mnie Conchita! - krzyknęła do nie­go, kiedy zapuszczaÅ‚ motor.W klinice przystosowano salÄ™ do koncertu.Fortepian zo­staÅ‚ wydezynfekowany, a wszystko, co znajdowaÅ‚o siÄ™ na sali,wysterylizowano.Borja musiaÅ‚ wÅ‚ożyć fartuch, czepek i jed­norazowe kapcie na buty, a Pere Sarda, tak samo jak wnuk,przykryÅ‚ ubranie fartuchem, który mu przyniesiono.CaÅ‚y ze­spół czekaÅ‚ na chorego, który miaÅ‚ być przetransportowanyna łóżku.Pierwsze pojawiÅ‚y siÄ™ aparaty do reanimacji z różnymi do­stawkami, na wszelki wypadek.Potem Borja postanowiÅ‚przeprowadzić próbÄ™.WyciÄ…gnÄ…Å‚ jednÄ… z partytur, które zna­lazÅ‚ w szarym zeszycie dziadka, i prostÄ… wprawkÄ… stwierdziÅ‚,że fortepian siÄ™ nie rozstroiÅ‚.Po paru minutach otworzyÅ‚y siÄ™ drzwi i weszli pielÄ™gnia­rze, pchajÄ…c łóżko, niosÄ…c kroplówki i caÅ‚y sprzÄ™t, który ota­czaÅ‚ Andreu.Syn widziaÅ‚, że wyniszczone ciaÅ‚o ojca zmieniÅ‚o siÄ™ pra­wie nie do poznania.StraciÅ‚ dwadzieÅ›cia kilo, zostaÅ‚a tyl­ko skóra i coraz bardziej sterczÄ…ce koÅ›ci.WÅ›ród rurek, sondi kabli wyglÄ…daÅ‚ jak smutna, popsuta marionetka.Kiedy wszystko byÅ‚o pod kontrolÄ…, szef oddziaÅ‚u neurolo­gii spojrzaÅ‚ na chÅ‚opca.- Możesz zaczynać.Borja po raz pierwszy poczuÅ‚ silny strach, że możeprzegrać.A jeÅ›li próba siÄ™ nie uda? A jeÅ›li to, w co Å›wiÄ™ciewierzyÅ‚, skoÅ„czy siÄ™ porażkÄ…? A jeÅ›li ojciec nigdy siÄ™ nieobudzi?W gÅ‚Ä™bokiej ciszy szmer monitora, który kontrolowaÅ‚ ozna­ki życia chorego, zaczÄ…Å‚ Å›widrować w uszach.- No, synku, zaczynaj - ponagliÅ‚ dziadek.Ale Borja nie mógÅ‚ zacząć.PotrzebowaÅ‚ drugiego dziadka.- Na co czekasz, Borja? - niecierpliwiÅ‚ siÄ™ Pere.471 To, co przygotowaÅ‚, nie byÅ‚o zwykÅ‚ym koncertem; byÅ‚o le­karstwem, które wymyÅ›liÅ‚ w swojej mÅ‚odzieÅ„czej naiwnoÅ›ci,żeby ratować życie ojca.I palce zdrÄ™twiaÅ‚y mu ze strachu.Cisza.Cisza.Cisza.DÅ‚ugo jeszcze trwaÅ‚a ta cisza, zanim odzyskaÅ‚ wÅ‚adzÄ™w rÄ™kach.Wtedy zabrzmiaÅ‚a pierwsza nuta.Utwór skomponowany byÅ‚ po mistrzowsku, a pianista byÅ‚wybitnym artystÄ….Akordy rosÅ‚y i unosiÅ‚y siÄ™ w górÄ™.Fascy­nujÄ…ca melodia miaÅ‚a w sobie wyjÄ…tkowÄ… delikatność.Wyma­gaÅ‚a wirtuozowskiej interpretacji, aby zabÅ‚ysnąć caÅ‚ym swo­im blaskiem, i tak wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o.Muzyka rozÅ›wietliÅ‚a salÄ™,wylaÅ‚a siÄ™ z niej, pÅ‚ynęła korytarzami, zajęła caÅ‚Ä… klinikÄ™,przedostaÅ‚a siÄ™ na sale operacyjne, poÅ‚ożnicze, trafiÅ‚a do re­cepcji, do kawiarni, na pogotowie.Wszyscy odczuli tÄ™ cu­downÄ… muzykÄ™ jako dar.Na sali panowaÅ‚a atmosfera intensywnego oczekiwaniai wszystkie oczy skierowane byÅ‚y na Andreu.Lekarze, pie­lÄ™gniarki, pielÄ™gniarze, dziadek.wszyscy Å‚Ä…czyli siÄ™ w prag­nieniu, by dokonaÅ‚o siÄ™ to niemożliwe: by syn swojÄ… muzykÄ…przywróciÅ‚ ojca do życia.Borja patrzyÅ‚ na ojca.Nic.Utwór dobiegaÅ‚ koÅ„ca, przedÅ‚użaÅ‚ go.Wciąż graÅ‚.%7Å‚adnego znaku.Nic.Palce nie dawaÅ‚y za wygranÄ….Ojciec spaÅ‚.spaÅ‚.spaÅ‚.472 Nagle dzwiÄ™ki fortepianu umilkÅ‚y i Borja wybuchnÄ…Å‚pÅ‚aczem.Po chwili, która trwaÅ‚a jak wieczność, znowu zapadÅ‚o mil­czenie i rzeczywistość przygniotÅ‚a zgromadzonych jak ka­mienna pÅ‚yta.Wszystko na próżno.Drzwi do sali skrzypnęły i wszyscy obrócili gÅ‚owy.JakaÅ›dziewczyna pchaÅ‚a wózek, na którym siedziaÅ‚a kobieta; obiemiaÅ‚y na sobie ubrania ochronne, które dano im przed wej­Å›ciem.Pere Sarda podniósÅ‚ siÄ™.- Panienko, obawiam siÄ™, że panie pomyliÅ‚y sale.- Nie, dziadku.- Borja pobiegÅ‚ im na spotkanie.PoznaÅ‚jÄ….- Aurora.- Pst.- Nauczycielka poÅ‚ożyÅ‚a palec na ustach i objÄ™­Å‚a go.Borja do tej pory nie zwróciÅ‚ uwagi na dziewczynÄ™, którapchaÅ‚a wózek.Kiedy podniósÅ‚ oczy, serce zaczęło mu bić takszybko jak tamtego dnia, waliÅ‚o mu w piersi, podchodziÅ‚o dogÅ‚owy, uciekaÅ‚o przez skronie.Czy to dziewczyna w czerwo­nym swetrze? Czepek okrywajÄ…cy wÅ‚osy utrudniaÅ‚ rozpozna­nie bez cienia wÄ…tpliwoÅ›ci, ale jego dusza, coÅ› wewnÄ™trznegomówiÅ‚y mu, że tak.że to ona [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •