[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O mój Boże.- Nazywam się Happy.Dziś wieczorem będę twoim najgorszym koszmarem.- Jezu, o co chodzi?- Serce zaczęło jej nagle walić jak oszalałe, jakbychciało wyskoczyć z piersi.Pomyślała o Debbie i Carrie na górze.Wiedziała, żenie może wpaść w panikę i stracić głowy, musi zachować spokój, opanowaćstrach, wyjść z tego żywa i pozbyć się tego maniaka z domu.Uśmiechnął się.- Kiepsko, co? Coś takiego psuje człowiekowi dzień.- O Boże.Kim.kim pan jest? Cz.czego pan chce?- To zależy.Przyjechałem tu tylko dostarczyć tort.Ale czasem życie rzucaczłowiekowi kość.Rozumiesz?- Co chcesz wziąć, do cholery? Mów! Pieniądze? Biżuterię? Są twoje!Bierz wszystko i idz sobie, proszę.- Najpierw chcę dokładnie zobaczyć, co masz pod szlafrokiem.Potemprzejdziemy do innych rzeczy, których chcę.- O Jezu, o Jezu, o mój Boże.Prześladowca.Zledziłeś mnie?- Tylko przez tydzień.- Przez tydzień? Dlaczego? Dlaczego akurat mnie?- Szlafrok, kochanie.Już.- Mój mąż jest na górze.Jeśli krzyknę.- To co? Zbiegnie na dół, żeby zastać tu faceta ze spluwą który chętnie pośle je-go mózg na ścianę? Daj spokój.Zdejmij szlafrok i zobaczymy, jak to się ułoży.Możewszyscy wyjdą z tego żywi, jeśli będziesz miła.Bo jeśli nie, może być inaczej.Zaczęła się nagle cała trząść.Ze strachu, z wściekłości, z zimna.- Posłuchaj, jeśli chcesz pieniędzy, mamy ich dużo.Są w sejfie.Pokażę ci.Jest ukryty za lustrem w bielizniarce.Leży tam dwadzieścia tysięcy.W gotówce.I cała moja biżuteria.Bierz to wszystko i wynoś się stąd.Dam ci nawet godzinę przewagi, zanim wezwę gliny.Podciągnął rękaw i pokazał jej dużego złotego roleksa z diamentami na tar-czy.Kupił go w Blue Diamond King na Czterdziestej Siódmej Zachodniej zapieniądze z pierwszej wypłaty za pracę na nowym stanowisku.- W tej chwili sram biżuterią.Chcę, żebyś zdjęła szlafrok.Mam w ręku splu-wę i tyle trupów na koncie, że jeden więcej nie zrobi wielkiej różnicy, uwierz mi.- O Boże.nie możemy.- Rozbieraj się!196 36Trzęsącymi się rękami rozwiązała frotowy pasek.Potem zrzuciła z siebieszlafrok, który upadł na podłogę wokół jej bosych stóp.Wyłączyła ogrzewaniena dole i w kuchni zrobiło się już strasznie zimno.Dostała gęsiej skórki.Zoba-czyła na kontuarze drewniany stojak na noże.Osiem nowiutkich niemieckichnoży z Kitchenworks.com.Nóż przeciwko rewolwerowi? To jak papier prze-ciwko nożyczkom.Ale lepsze to niż nic.- Aadne - powiedział, patrząc na jej sutki odznaczające się wyraznie podczarną koszulką nocną i piersi jak małe melony obciągnięte jedwabiem.- Wiesz,ile mógłbym za ciebie dostać w Arabii Saudyjskiej? Albo w Dubaju? Ha!- O czym ty mówisz?- Naprawdę nie jestem cukiernikiem, jak pewnie się domyślasz.Jestem staro-modnym zawodowym cynglem, który urodził się w Nowym Jorku i wychował naulicach Brooklynu.Ale teraz handluję trochę żywym towarem, sprzedaję na bokukobiety.Cholernie dobry interes.Głównie Ukrainki.Zliczne dziewczyny.Ale nietakie piękne jak ty.Jakiś arabski szejk zapłaciłby kupę szmalu za te cycki.- Posłuchaj.Czegokolwiek ode mnie chcesz, zrób to, dobra? Zrób to, a po-tem wyjdz.Nie będę krzyczała, nawet nie pisnę.Chciała go czymś zająć, a potem chwycić jeden z dużych noży rzezniczychw stojaku.- Prawdę mówiąc, lubię od czasu do czasu usłyszeć krzyk, pani burmistrz.- Pani burmistrz? Dlaczego tak mnie nazwałeś?- Lubię poznawać moje cele, wiedzieć coś o nich.To część zabawy.Obejrzała się na uchylne drzwi za sobą.Było w nich małe okno, które kaza-ła wstawić, kiedy mogli sobie pozwolić na kucharkę.Wiedziała, że nie wyjdzietymi drzwiami żywa.- Proszę.Pospiesz się i miejmy to za sobą.Mój mąż może zejść na dół wkażdej chwili.- Chodz tu, suko.1 rozbierz się.- W porządku, wygrałeś.Okrążyła wyspę pośrodku kuchni i ściągnęła nocną koszulkę przez głowę.Jest tylko jedno wyjście z tego koszmaru, pomyślała.Daj temu dupkowi to,czego chce, i módl się, żebyś mogła złapać nóż.A jak się nie uda, to co? Zróbwszystko, żeby się go pozbyć z domu.Cokolwiek, byle był daleko od dzieci.Rzuciła koszulkę na podłogę i zdała sobie sprawę, że jest gotowa na wszystko,żeby uratować rodzinę.- Proszę - powiedziała, kiedy stanęła przed nim w miejscu, skąd miała nadzieję dosięgnąć nóż.- Tego chciałeś? Zmiało.Wszystko jest twoje, Happy.Bierz to.A potem wynoś się w cholerę.197 Nie ruszył się.Celował w nią z rewolweru, w końcu wyciągnął wolną rękę iścisnął jej lewą pierś.Ugniatał ją delikatnie, jakby sprawdzał twardość owocuna targu, ale sutek szczypał mocno, coraz mocniej.Patrzył jej w oczy i czekał nareakcję, której nigdy nie miał zobaczyć.Czuła na sobie jego gorący oddech, woń testosteronu wypełniła nagle do-mową kuchnię, gdzie tak niedawno pachniał makaron z serem.Zadawał jej terazból.Chwyciła go nagle za nadgarstek wolnej ręki, poprowadziła ją w dółmiędzy swoje uda i pozwoliła, by jego palce rozchyliły miękkie ciało.Oparła sięplecami o kontuar, rozpostarła za sobą ramiona i rozstawiła szeroko nogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •