[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie boi siędziecięcych łódek. Doskonale  rzuciłem obojętnie. Więc kiedyś ze mną wy-płyniesz? Na pewno ci się spodoba.To tyle na razie.Zaparło mi dech w piersi z emocji.Wszystko inne w pokoju wydawało się nieistotne i odległe  Lena paplającaz Carfaxem, niepokój Violet, Rhoda uśmiechająca się prowoka-cyjnie do George'a, starsza pani Rattery dłubiąca w rybie z deza-probatą, jakby stwierdziła, że to stworzenie nie ma rodowodu;rzucająca od czasu do czasu ostre spojrzenia na George'a i Rhodę.Musiałem siedzieć nieruchomo, chciałem rozluznić mięśnie, któredrżały jak napięty drut.Wyglądałem długo przez okno, aż szarydom i drzewo, które otaczał, zaczęły się rozmywać i stapiać wniewyrazny, cętkowany wzór, tak jak płynąca woda rozbija nakawałki padające na nią cienie drzew.Zostałem wyrwany z transu przez głos, który wydawał się do-chodzić z oddali.To Rhoda Carfax mówiła do mnie. Panie Lane, a cóż pan robi przez cały dzień, kiedy nie uczychłopca?Zbierałem się w sobie, żeby odpowiedzieć, kiedy wtrącił sięGeorge. Siedzi na górze i planuje morderstwo.W thrillerach bardzo często używałem frazesów, które miałyopisać czyjeś przerażenie.Jednak nigdy nie zdawałem sobie spra-wy, jak prawdziwe są te określenia.Uwaga George'a kazała mi sięczuć  i wyglądać, jak sądzę  niczym trup.Chyba wieki gapiłemsię na niego z drżącymi ustami.Dopiero kiedy Rhoda powiedzia-ła:  Ach, pracuje pan nad nową książką? , uświadomiłem sobie,że George mówił o fikcyjnym morderstwie.Czy rzeczywiście?Czy to możliwe, że coś odkrył lub ma jakieś podejrzenia? Nie,przecież moje obawy są niepoważne.Ulga, którą odczułem w tymmomencie, była tak ogromna, że stałem się nerwowy i agresywny,wściekły na George'a, który mnie tak przeraził. Opracowuję właśnie wyjątkowe morderstwo.To będzie mójmajstersztyk. Na pewno jest cholernie blisko tego  orzekł George. Tezamknięte drzwi, zaciśnięte usta i to wszystko.Mówi, że piszekryminał, ale nie mamy dowodu, prawda? Chyba powinien nam pokazać swój rękopis, co, Rhoda? %7łebyśmy byli pewni, że nie jestzbiegiem z więzienia lub zamaskowanym mordercą. Ja nie. Felix, przeczytaj nam coś po lunchu  wtrąciła Lena.Usiądziemy wokół ciebie i razem będziemy krzyczeć z przeraże-nia, kiedy bandyta uniesie sztylet.To było koszmarne.Pomysł zaczął się rozprzestrzeniać niczympożar na wrzosowisku. Prosimy ,  Musisz. ,  Felix, tak dla za-bawy.Chciałem mówić stanowczo, ale musiałem zachowywać się jakprzerażona kwoka. Nie.Nie mogę.Przepraszam.Nienawidzę, kiedy ktośogląda moją pisaninę. Felix, nie psuj zabawy.Jak jesteś nieśmiały, sam przeczy-tam pierwszy rozdział, a potem zrobimy zakłady, kto zabił.Chybajuż pojawił się morderca? Pójdę na górę i przyniosę papiery. Nic takiego nie zrobisz. Uniosłem trochę głos. Absolut-nie zabraniam.Nie pozwolę, żeby ktoś grzebał w moich rękopi-sach. Głupawy uśmiech George'a doprowadził mnie do wście-kłości.Musiałem spojrzeć na niego złowrogo. Nie chcesz chyba,żeby ktoś wsadzał nos do twojej korespondencji, więc odczep sięod mojej.jak jesteś za tępy, żeby zrozumieć aluzję.George naturalnie był zachwycony, że mnie zaskoczył. Noproszę! Prywatna korespondencja, mówisz.Listy miłosne, co?Ukrywasz swoje miłostki. Wybuchnął śmiechem ze swojej zło-śliwości. Lepiej, jakbyś uważał, bo Lena będzie zazdrosna.Wiem, że rozdrażniona, wpada we wściekłość.Rozpaczliwie próbowałem odzyskać kontrolę nad sobą i mó-wić spokojnie. George, to nie są listy miłosne.Nie powinieneś myśleć tyl-ko o jednym. Coś skłoniło mnie, żebym mówił dalej. Ale chy-ba nie powinienem tego czytać.George, może ciebie umieściłemw tej historii.Mógłbyś się poczuć obrażony. Niespodziewanie odezwał się Carfax:  Nie sądzę, żeby sięrozpoznał.Rzadko to się zdarza, prawda? Chyba że będzie bohate-rem bez skazy.Przyjemnie kąśliwa uwaga.Carfax jest tak bezpłciowym czło-wiekiem, że nikt po nim się tego nie spodziewał.Nie trzeba doda-wać, że przytyk był zbyt delikatny, by dotknąć gruboskórnegoGeorge'a.Zaczęliśmy rozmawiać o tym, do jakiego stopnia pisarzewykorzystują cechy rzeczywistych osób w opisie fikcyjnych po-staci, i sprzeczka się zakończyła.Ufam, że się nie zdradzam,wściekając się na George'a w ten sposób.Mam nadzieję, że miej-sce ukrycia tego pamiętnika jest naprawdę bezpieczne.Wątpię,czy zamknięta na klucz szuflada mogłaby powstrzymać George'a;on chyba naprawdę jest zainteresowany  rękopisem.18 sierpniaObłudny czytelniku, czy jesteś w stanie postawić się w pozycjiosoby mogącej bezkarnie popełnić zbrodnię? I to taką, która nie-zależnie czy się powiedzie, czy nie uda z powodu niepomyślnegozbiegu okoliczności, musi pozostać poza podejrzeniem, że nie byłto wypadek? Czy możesz sobie wyobrazić, że mieszkasz w tymsamym domu co twoja ofiara, człowiek, którego istnienie  pomi-jając nawet twoją wiedzę o jego szczególnie podłym czynie  jestprzekleństwem dla wszystkich, którzy się z nim stykają i zniewagądla Stwórcy? Czy możesz sobie wyobrazić, jak łatwo jest miesz-kać z tą odrażającą kreaturą, jak szybko zażyłość z tym człowie-kiem wywołuje do niego pogardę? Czasami przygląda się tobiedziwnie, bo wydajesz się mu zagrożeniem, a ty uśmiechasz się doniego sympatycznie, w roztargnieniu.Jesteś roztargniony, bo w tejchwili po raz pięćdziesiąty zastanawiasz się nad podmuchami,wiatru, ruchami żagla i rumpla, które przyniosą mu zgubę. Jeżeli możesz, wyobraz to sobie, a potem postaw w sytuacjiosoby wahającej się, zbitej z tropu, trzymanej w szachu przezpewien drobiazg. Przez ten cichy, stłumiony głos  przypusz-czalnie pomyślałeś, szanowny czytelniku.Pokrzepiająca myśl, alenieprawdziwa.Uwierz mi, że nie mam żadnych skrupułów, byusunąć George'a Rattery'ego.Gdybym nie miał innych powodów,sposób, w jaki niszczy i zatruwa życie temu uroczemu dziecku,Philowi, byłby wystarczającym usprawiedliwieniem.Zamordowałjednego wspaniałego chłopaka i nie pozwolę, żeby zabił drugiego.Nie, to nie sumienie mnie powstrzymuje, ani też moja wrodzonabojazliwość.Jest to bardziej podstawowa przeszkoda  brak od-powiedniej pogody.Nie wiem, ile dni tutaj spędzę, gwizdaniem próbując wyczaro-wać wiatr jak dawni żeglarze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •