[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gołodupiec, przybłęda z litości przygarnięty,już i on głowę butnie podnosi.Wszyscy oni tutaj jednacy, niczym dzieci, miejscaswojego nie znają, porządku świata nie szanują.Pogańska kraina, barbarzyński dialekt i dzikie obyczaje.Osiem lat wygnania, pomyślał kapłan, i wkrótce dziewiąty minie, bo w tymprzeklętym przez bogów mieście ledwo słońce mocniej zaświeci, znów spada śnieg.Osiem lat wśród niewiernych z ich kiszoną kapustą, końskim łajnem na ulicach itłustymi dziewkami o włosach ociekających łojem.Z pokrętnymi bogami, ze złymprzyczajonym pod każdym kamieniem, z durnymi władcami, którzy nieustannie skacząsobie do gardeł.Wszakże skoro miał służyć Fei Flisyon właśnie pośrodku owej zdziczałej krainy, wypełniał swą należność jak najskrupulatniej.Krok po kroku wyrugował z miasta cowiększych lichwiarzy.Zanim książę Evorinth spostrzegł, co się kroi na jego oczach,Krotosz miał w kieszeni połowę dworu.Nie wyłączywszy zresztą samego księcia, którypo ojcu odziedziczył nie tylko zamiłowanie do maszkar i turniejów, ale też potężnedługi.Mógł co najwyżej z wysokości cytadeli podejrzliwie przypatrywać się Krotoszowi.Ten zaś dbał, by nie narazić się panu miasta, i nigdy, przenigdy nie wspominał odługach.Kapłan niechętnie odwrócił się i spojrzał na białą, górującą nad miastem wieżę,gdzie gniezdzili się kapłani Nur Nemruta.Okazywali mu szacunek - w podobny sposóbobwąchują się obce psy - lecz wiedział, że skrycie gardzą nim równie dotkliwie, jak onnimi.Niezależnie od wojen czy przymierzy pomiędzy bogami, kapłani nie znosili sięwzajemnie i była to część ich profesji uświęcona tradycją, jak wszystko, co trwa wieki.Krotosz nie bywał wcześniej w wieży Zniącego, lecz znał z widzenianajwyższego kapłana, Krawęska.Był to człowiek mały, zasuszony, o niezdrowej cerzei wiecznie skrzywionej twarzy.Krotosz dałby sobie rękę uciąć, że wypadki, którezmusiły Krawęska do napisania listu do sługi Morowej Panny, zasługują na uwagę.W sali, do której go zaprowadzono, czekali już inni goście.Zaraz przy wejściustała postawna dziewczyna w przetykanej złotem, szafranowej telejce, kapłanka KeiKaella Od Wrzeciona.Twarz miała zmęczoną, wymiętą, oczy podkrążone zniewyspania.Krotosz domyślał się, że właśnie zjechała do miasta, a podróż zSinoborza, gdzie Tkaczka panuje, z pewnością miała niełatwą.Kapłanka Kei Kaella rozprawiała przyciszonym głosem ze służebnikiem MelMianeta Od Fali.Na północy zwali go Morskim Koniem, gdyż w czas spiętrzenia wódprzybiera końską postać, tratuje kopytami połacie lądu i strąca w topiel.W KrainachWewnętrznego Morza bardzo obawiano się Mel Mianeta i wznoszono mu świątynie nietylko na wyspach, ale i na ziemiach dobrze oddalonych od morza.W głębi komnaty słabo połyskiwało czerwone złoto.To służka Hurk Hrovke OdSzarańczy przechadzała się nerwowo wzdłuż ścian, starając się przy tym trzymać jaknajdalej od kapłanki Kei Kaella.Zwyczajem Paciornika nosiła złocistą kolczugę i krótkąspódniczkę z drobnych, nachodzących na siebie blaszek, które przy każdym ruchuwydawały nieznaczny szum niczym setki drobnych owadzich skrzydełek.Ciemnewłosy miała obcięte nieco powyżej ramion, usta bezczelnie wyszminkowane, a przypasie zakrzywioną szabelkę.Obraza boska, pomyślał Krotosz, obraza boska, grzech izdziczenie.Ale ludek Paciornika lekce sobie ważył zwyczaje innych krain, siedzieli w obwarowanych chutorach pośrodku trzęsawisk i nikt nie śmiał ich zaczepiać, tak bylibitni i popędliwi.Sala była skąpo oświetlona, w lichtarzu stały ledwo trzy świece, a pojedyncze,owalne okienko nie wpuszczało wiele światła, toteż Krotosz z początku nie rozpoznałzakapturzonej postaci.I dopiero po dobrej chwili pojął, że do wieży Zniącego przybyłsługa Bad Bidmone Od Jabłoni, zaginionej żalnickiej bogini.Ludzie rozmaicie gadali oowych kapłanach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •