[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałam na jedną i na drugą.-Opowiedzcie mi o nim.Kim on jest?-Fotografie? Weseley o tym nie wspominał.Siostra Ignacjusz trzęsła się cała.Była bardzo blada.-Nie widział ich, ale ja obejrzałam wszystkie.Na tych zdjęciach było całemoje życie.- Zcisnęło mnie w gardle, ale brnęłam dalej.- Urodziny,chrzciny.- Spojrzałam wtedy na zakonnicę i poczułam nagły gniew.- Wi-działam siostrę.-Och! - Kościste palce powędrowały do ust.- Och, Tamaro.LRT-Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Dlaczego obie kłamałyście?!-Tak bardzo chciałam ci powiedzieć - zawołała siostra Ignacjusz.- Pamię-tasz, kiedy obiecałam, że nigdy ci nie skłamię, że możesz mnie zapytać owszystko, a ja powiem ci prawdę? Ale ty nigdy mnie nie zapytałaś.Czekałami czekałam.Uznałam, że nie powinnam się wtrącać, ale nie miałam racji.Teraz to wiem.-Nie powinnaś się dowiedzieć w ten sposób.To nasza wina - powiedziałamama drżącym głosem.-Cóż, żadna z was nie miała odwagi zrobić tego, co Rosaleen.To od niej siędowiedziałam.- Odepchnęłam dłoń mamy i odwróciłam od niej twarz.-Opowiedziała mi jakąś głupią historię o tacie, jak przyjechał tu z dziadkiem ichciał kupić zamek z gruntami, zmienić go w uzdrowisko.Powiedziała, żespotkał wtedy mamę i mnie.- Spojrzałam na nią, oczekując, że zaprzeczy.Milczała.-Powiedz, że to nieprawda.Do oczu nabiegły mi łzy.Chciałam być twarda, ale nie potrafiłam.To byłozbyt wiele.Siostra Ignacjusz przeżegnała się.Widać było, że jest wstrzą-śnięta.-Powiedz mi, że tata jest moim tatą.Mama zaczęła płakać, ale potem powstrzymała się, wzięła głęboki oddech,znalazła w sobie siłę.Kiedy przemówiła, jej głos był spokojny, mocny,pewny.-Posłuchaj mnie, Tamaro.Musisz uwierzyć, nie powiedzieliśmy ci o tymdlatego, że wydało się to nam właściwym wyjściem.George.- zamilkła nachwilę.- George kochał cię z całego serca, jakbyś była jego własnym dziec-kiem.Zaskowyczałam na te słowa.Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.LRT-Nie chciał, żebym powiedziała ci prawdę.Kłóciliśmy się o to przez całyczas, ale to moja wina.To wszystko moja wina.Tak mi przykro.Azy płynęły jej po policzkach i chociaż nie chciałam nic do niej teraz czuć,chociaż pragnęłam ze wszystkich sił dać jej do zrozumienia, jak bardzo mniezraniła, nie potrafiłam pozostać obojętna.Mój świat zmienił się tak bardzo,że nie wiedziałam już, na czym stoję.Siostra Ignacjusz wstała i położyła dłoń na głowie mamy, która rozpaczliwieusiłowała powstrzymać łzy i zająć się mną.Nie mogłam na nią patrzeć, więcpodążałam wzrokiem za zakonnicą, kiedy ta przecięła pokój, otworzyłaszafkę, wyciągnęła z niej coś, podeszła do łóżka i podała mi.-Proszę.Chciałam ci to dać już od jakiegoś czasu - powiedziała ze łzami woczach.W dłoniach trzymała opakowany prezent.-Siostro, naprawdę nie jestem teraz w nastroju urodzinowym.Może niezauważyłaś, że właśnie mama przyznała się, że przez całe życie mi kłamała -powiedziałam jadowicie.Mama zacisnęła usta i zmarszczyła czoło.Pokiwała powoli głową, akcep-tując każdą karę, jaką jej zamierzałam wymierzyć.Chciałam na nią na-krzyczeć, powiedzieć wszystkie najgorsze rzeczy na świecie, które o niejkiedyś myślałam.Tak jak kłóciłam się z tatą.Powstrzymałam się jednak.Konsekwencje.Reperkusje.Pamiętnik mnie tego nauczył.-Otwórz go - powiedziała siostra Ignacjusz tonem nieznoszącym sprzeciwu.Zerwałam opakowanie.W środku było pudełko, a w nim zwinięty w rulonpapier.Spojrzałam na nią, ale ona uklękła obok, złożyła ręce i oparła o nieczoło, jakby się modliła.Rozwinęłam rulon.Było to świadectwo chrztu.Niniejsze Zwiadectwo Chrztu potwierdza, że Tamara Kilsaney urodzonadnia 24 lipca 1991 roku w zamku Kilsaney, County Meath została zapre-LRTzentowana światu z miłością przez jej matkę, Jennifer Byrne oraz jej ojcaLaurence'a Kilsaneya dnia 1 stycznia 1992 rokuWpatrywałam się w dokument, czytając go raz po raz z nadzieją, że wzrokmnie zawodzi.Nie wiedziałam, od czego zacząć.-Po pierwsze, data urodzin jest zła.- Starałam się mówić pewnym siebiegłosem, ale tak naprawdę brzmiał on żałośnie i wiedziałam o tym.Było tocoś, czego nie mogłam zamaskować sarkazmem.-Przykro mi, Tamaro - powiedziała siostra Ignacjusz.-To dlatego ciągle mówiłaś, że mam siedemnaście lat.- Przypomniałam so-bie nasze wcześniejsze rozmowy.- Jeżeli to prawda, w takim razie dzisiajskończyłam osiemnaście lat.Marcus.- Spojrzałam na nią.- Pozwolilibyściemu pójść do więzienia?-Co takiego? - Mama spoglądała to na mnie, to na nią.- Kim jest Marcus?-Nie twoja sprawa - warknęłam.- Może ci powiem za dwadzieścia lat.-Tamaro, proszę.-Mógł skończyć w więzieniu.Spojrzałam z gniewem na siostrę Ignacjusz, która potrząsnęła gwałtowniegłową.-Nie.Prosiłam Rosaleen tyle razy, żeby ci to powiedziała, a jeżeli nie tobie,to policji.Ona uważała, że wszystko będzie dobrze, ale ja postanowiłamdziałać.Sama poszłam na policję, Tamaro.Pojechałam do Dublina, rozma-wiałam z policjantem Fitzgibbonem, osobiście dałam mu twój akt urodzenia.Było również oskarżenie o włamanie, ale biorąc pod uwagę okoliczności,ono również zostało wycofane.-Jakie oskarżenie? Co się stało? - Mama spojrzała na siostrę Ignacjusz zniepokojem.LRT Boże, Tamara, jeżeli jeszcze nie wiesz, dlaczego nie stanę przed sądem, tomasz dużo poważniejszy problem, niż myślałem.Słuchaj, życzę ci powo-dzenia ze wszystkim, ale.nie dzwoń już do mnie więcej".To była moja ostatnia rozmowa z Marcusem.Wiedział już wtedy, dlaczegooskarżenie zostało wycofane.Jak cholernie musiałam być pokręcona, skoronie znałam nawet daty swoich urodzin? Tak bardzo mi ulżyło z powodu Mar-cusa, że na chwilę wyparowała ze mnie cała złość.Niestety, szybko wróciła.Bolała mnie głowa.Dotknęłam dłonią rany.Karmili mnie kłamstwami,rzucali okruszki na drodze, a ja musiałam iść po tym śladzie, żeby dowie-dzieć się prawdy.-Ustalmy więc raz na zawsze.Rosaleen nie kłamała.Laurie jest moim ojcem,tak? Ten szaleniec.z fotografiami?! - wykrzyczałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Spojrzałam na jedną i na drugą.-Opowiedzcie mi o nim.Kim on jest?-Fotografie? Weseley o tym nie wspominał.Siostra Ignacjusz trzęsła się cała.Była bardzo blada.-Nie widział ich, ale ja obejrzałam wszystkie.Na tych zdjęciach było całemoje życie.- Zcisnęło mnie w gardle, ale brnęłam dalej.- Urodziny,chrzciny.- Spojrzałam wtedy na zakonnicę i poczułam nagły gniew.- Wi-działam siostrę.-Och! - Kościste palce powędrowały do ust.- Och, Tamaro.LRT-Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Dlaczego obie kłamałyście?!-Tak bardzo chciałam ci powiedzieć - zawołała siostra Ignacjusz.- Pamię-tasz, kiedy obiecałam, że nigdy ci nie skłamię, że możesz mnie zapytać owszystko, a ja powiem ci prawdę? Ale ty nigdy mnie nie zapytałaś.Czekałami czekałam.Uznałam, że nie powinnam się wtrącać, ale nie miałam racji.Teraz to wiem.-Nie powinnaś się dowiedzieć w ten sposób.To nasza wina - powiedziałamama drżącym głosem.-Cóż, żadna z was nie miała odwagi zrobić tego, co Rosaleen.To od niej siędowiedziałam.- Odepchnęłam dłoń mamy i odwróciłam od niej twarz.-Opowiedziała mi jakąś głupią historię o tacie, jak przyjechał tu z dziadkiem ichciał kupić zamek z gruntami, zmienić go w uzdrowisko.Powiedziała, żespotkał wtedy mamę i mnie.- Spojrzałam na nią, oczekując, że zaprzeczy.Milczała.-Powiedz, że to nieprawda.Do oczu nabiegły mi łzy.Chciałam być twarda, ale nie potrafiłam.To byłozbyt wiele.Siostra Ignacjusz przeżegnała się.Widać było, że jest wstrzą-śnięta.-Powiedz mi, że tata jest moim tatą.Mama zaczęła płakać, ale potem powstrzymała się, wzięła głęboki oddech,znalazła w sobie siłę.Kiedy przemówiła, jej głos był spokojny, mocny,pewny.-Posłuchaj mnie, Tamaro.Musisz uwierzyć, nie powiedzieliśmy ci o tymdlatego, że wydało się to nam właściwym wyjściem.George.- zamilkła nachwilę.- George kochał cię z całego serca, jakbyś była jego własnym dziec-kiem.Zaskowyczałam na te słowa.Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.LRT-Nie chciał, żebym powiedziała ci prawdę.Kłóciliśmy się o to przez całyczas, ale to moja wina.To wszystko moja wina.Tak mi przykro.Azy płynęły jej po policzkach i chociaż nie chciałam nic do niej teraz czuć,chociaż pragnęłam ze wszystkich sił dać jej do zrozumienia, jak bardzo mniezraniła, nie potrafiłam pozostać obojętna.Mój świat zmienił się tak bardzo,że nie wiedziałam już, na czym stoję.Siostra Ignacjusz wstała i położyła dłoń na głowie mamy, która rozpaczliwieusiłowała powstrzymać łzy i zająć się mną.Nie mogłam na nią patrzeć, więcpodążałam wzrokiem za zakonnicą, kiedy ta przecięła pokój, otworzyłaszafkę, wyciągnęła z niej coś, podeszła do łóżka i podała mi.-Proszę.Chciałam ci to dać już od jakiegoś czasu - powiedziała ze łzami woczach.W dłoniach trzymała opakowany prezent.-Siostro, naprawdę nie jestem teraz w nastroju urodzinowym.Może niezauważyłaś, że właśnie mama przyznała się, że przez całe życie mi kłamała -powiedziałam jadowicie.Mama zacisnęła usta i zmarszczyła czoło.Pokiwała powoli głową, akcep-tując każdą karę, jaką jej zamierzałam wymierzyć.Chciałam na nią na-krzyczeć, powiedzieć wszystkie najgorsze rzeczy na świecie, które o niejkiedyś myślałam.Tak jak kłóciłam się z tatą.Powstrzymałam się jednak.Konsekwencje.Reperkusje.Pamiętnik mnie tego nauczył.-Otwórz go - powiedziała siostra Ignacjusz tonem nieznoszącym sprzeciwu.Zerwałam opakowanie.W środku było pudełko, a w nim zwinięty w rulonpapier.Spojrzałam na nią, ale ona uklękła obok, złożyła ręce i oparła o nieczoło, jakby się modliła.Rozwinęłam rulon.Było to świadectwo chrztu.Niniejsze Zwiadectwo Chrztu potwierdza, że Tamara Kilsaney urodzonadnia 24 lipca 1991 roku w zamku Kilsaney, County Meath została zapre-LRTzentowana światu z miłością przez jej matkę, Jennifer Byrne oraz jej ojcaLaurence'a Kilsaneya dnia 1 stycznia 1992 rokuWpatrywałam się w dokument, czytając go raz po raz z nadzieją, że wzrokmnie zawodzi.Nie wiedziałam, od czego zacząć.-Po pierwsze, data urodzin jest zła.- Starałam się mówić pewnym siebiegłosem, ale tak naprawdę brzmiał on żałośnie i wiedziałam o tym.Było tocoś, czego nie mogłam zamaskować sarkazmem.-Przykro mi, Tamaro - powiedziała siostra Ignacjusz.-To dlatego ciągle mówiłaś, że mam siedemnaście lat.- Przypomniałam so-bie nasze wcześniejsze rozmowy.- Jeżeli to prawda, w takim razie dzisiajskończyłam osiemnaście lat.Marcus.- Spojrzałam na nią.- Pozwolilibyściemu pójść do więzienia?-Co takiego? - Mama spoglądała to na mnie, to na nią.- Kim jest Marcus?-Nie twoja sprawa - warknęłam.- Może ci powiem za dwadzieścia lat.-Tamaro, proszę.-Mógł skończyć w więzieniu.Spojrzałam z gniewem na siostrę Ignacjusz, która potrząsnęła gwałtowniegłową.-Nie.Prosiłam Rosaleen tyle razy, żeby ci to powiedziała, a jeżeli nie tobie,to policji.Ona uważała, że wszystko będzie dobrze, ale ja postanowiłamdziałać.Sama poszłam na policję, Tamaro.Pojechałam do Dublina, rozma-wiałam z policjantem Fitzgibbonem, osobiście dałam mu twój akt urodzenia.Było również oskarżenie o włamanie, ale biorąc pod uwagę okoliczności,ono również zostało wycofane.-Jakie oskarżenie? Co się stało? - Mama spojrzała na siostrę Ignacjusz zniepokojem.LRT Boże, Tamara, jeżeli jeszcze nie wiesz, dlaczego nie stanę przed sądem, tomasz dużo poważniejszy problem, niż myślałem.Słuchaj, życzę ci powo-dzenia ze wszystkim, ale.nie dzwoń już do mnie więcej".To była moja ostatnia rozmowa z Marcusem.Wiedział już wtedy, dlaczegooskarżenie zostało wycofane.Jak cholernie musiałam być pokręcona, skoronie znałam nawet daty swoich urodzin? Tak bardzo mi ulżyło z powodu Mar-cusa, że na chwilę wyparowała ze mnie cała złość.Niestety, szybko wróciła.Bolała mnie głowa.Dotknęłam dłonią rany.Karmili mnie kłamstwami,rzucali okruszki na drodze, a ja musiałam iść po tym śladzie, żeby dowie-dzieć się prawdy.-Ustalmy więc raz na zawsze.Rosaleen nie kłamała.Laurie jest moim ojcem,tak? Ten szaleniec.z fotografiami?! - wykrzyczałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]