[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście nie ma tam żadnego zabijania tylkowyścigi samochodowe (to przecież pasjonat aut).Sam odpalasprzęt, wybiera trasę, markę wozu, kolor, kształt spoilera.Startuje, przyspiesza, hamuje, skręca, odpala dopalacze itd.Obsługę dżojstika ma w małym dziecięcym paluszku.Grę zostawił u nas na przechowanie mój brat na czas feriizimowych i opustoszałego akademika.Nie wiem tylko, czydobrze zrobił, bo konsola miałaby się znacznie lepiejzamknięta w jakiejś studenckiej szafie, niż tak eksploatowanaprzez napalonego siostrzeńca.Ale ja mam przynajmniej dwatygodnie spokoju.Trochę mnie męczą wyrzuty sumienia, że dziecko wpadaw jakiś nałóg (coś kiedyś na ten temat czytałam, dotyczyło tojednak nastolatków).No ale to przecież tylko parę dni inarkotyk zniknie z domu.Poza tym mamy limity: godzinarano i godzina wieczorem.Czy to za dużo dla trzylatka? Mamtakie dziwne przeczucie, że pedagogom i psychologom, którzyopracowują metody wychowywania dzieci włos stanąłby dębana głowie po przeczytaniu, co się u nas wyprawia.No trudno!Przez chwilę będę bardzo złą matką i tyle! Też mi się coś odżycia należy : - )Dzisiaj ponury zimowy dzień.W dodatku robi się plucha inie wiadomo, jaką opcję spaceru wybrać: sanki i rowerodpadają, a buty zostają podtopione w pierwszej napotkanejkałuży.W dodatku na dnie kałuż cały czas czai się jeszcze lód,więc Kajtek ciągle się wywraca, najczęściej tyłkiem do wody.Tyle dobrego, że nie wyrósł jeszcze zupełnie z zeszłorocznegokombinezonu, bo ciągle wymieniamy ubrania i nastawiamy85pralkę: zielony kostium, pupa w kałuży, pralka, kaloryfer,niebieski kostium, pupa w kałuży, pralka itd.Teraz mały znowu ma katar i kaszel i sama nie wiem, czydzisiaj wychodzić.Tak bym chciała wymyślić mu takisuperciekawy dzień, ale pula pomysłów wyczerpała mi sięjakiś czas temu.No bo wszędzie, gdzie się da, już zrobiliśmyporządki (chata wysprzątana jak nigdy).Przebraliśmy zabawkii oddzieliliśmy stare od tych nadających się jeszcze do użytku.Przejrzeliśmy i uporządkowaliśmy zdjęcia z ostatnich paru lat.Wczoraj bawiliśmy się w szorowanie łazienki, parę dni temuw rozbijanie schabowych; klocki, puzzle i tor samochodowyukładaliśmy już chyba tysiąc razy, a kredki, farby i plastelinacoś ostatnio maleńtasa nudzą. Smyk" i kino odpadają zewzględu na przeziębienie.Brak mi dzisiaj koncepcji.Jakprzeżyć ciekawy dzień? A taki dzień w domu jest bardzo,bardzo dłuuugi.No to może zbudujemy namiot z koców?.Piotrek wraca codziennie przed dziewiętnastą, a w piątek(czyli jutro) szykuje mu się jakaś impreza w pracy.Jak mi tooświadczył i zobaczył moją minę to się oczywiście wkurzył.No bo to jest takie coś, że raczej nie wypada odmówić, prawiejak służbowy obowiązek, poza tym to nie on wymyślił.Onharuje jak osioł, a ja się jak zwykle czepiam itd.itp.Ja na to, że pewnie on myśli, że każdy chciałby tak sobiepoleniuchować w domu jak ja, więc czego TA BABA jeszcze odżycia i tego biednego chłopa chce?! A potem.zapaliła mi sięczerwona lampka.Bo chyba się trochę zagalopowaliśmy i cośmi podpowiedziało, że zbliża się paskudny kryzysik małżeńskii nie można do niego dopuścić, bo wtedy będziemy się czulitylko gorzej, więc po co?Najspokojniej jak tylko potrafiłam wysyczałam, że ja towszystko wiem, bo sama chodziłam do pracy.Potem jużcałkiem spokojnie powiedziałam, że moja reakcja to nie86kolejna wymówka na złego męża, ale zwyczajnieSAMOTNOZ, z którą czasami nie wiem już, co zrobić.No ichyba jakieś czary - mary podziałały, bo Piotrek powiedział,że doskonale wie, o co mi chodzi, i że sam zaczyna wariowaćw tym układzie: żal mu mnie, żal Kajtka, jest zmęczony pracąi tą weekendową harówką (już się zaczęły dodatkoweszkolenia), tęskni i trzeba coś z tym zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Oczywiście nie ma tam żadnego zabijania tylkowyścigi samochodowe (to przecież pasjonat aut).Sam odpalasprzęt, wybiera trasę, markę wozu, kolor, kształt spoilera.Startuje, przyspiesza, hamuje, skręca, odpala dopalacze itd.Obsługę dżojstika ma w małym dziecięcym paluszku.Grę zostawił u nas na przechowanie mój brat na czas feriizimowych i opustoszałego akademika.Nie wiem tylko, czydobrze zrobił, bo konsola miałaby się znacznie lepiejzamknięta w jakiejś studenckiej szafie, niż tak eksploatowanaprzez napalonego siostrzeńca.Ale ja mam przynajmniej dwatygodnie spokoju.Trochę mnie męczą wyrzuty sumienia, że dziecko wpadaw jakiś nałóg (coś kiedyś na ten temat czytałam, dotyczyło tojednak nastolatków).No ale to przecież tylko parę dni inarkotyk zniknie z domu.Poza tym mamy limity: godzinarano i godzina wieczorem.Czy to za dużo dla trzylatka? Mamtakie dziwne przeczucie, że pedagogom i psychologom, którzyopracowują metody wychowywania dzieci włos stanąłby dębana głowie po przeczytaniu, co się u nas wyprawia.No trudno!Przez chwilę będę bardzo złą matką i tyle! Też mi się coś odżycia należy : - )Dzisiaj ponury zimowy dzień.W dodatku robi się plucha inie wiadomo, jaką opcję spaceru wybrać: sanki i rowerodpadają, a buty zostają podtopione w pierwszej napotkanejkałuży.W dodatku na dnie kałuż cały czas czai się jeszcze lód,więc Kajtek ciągle się wywraca, najczęściej tyłkiem do wody.Tyle dobrego, że nie wyrósł jeszcze zupełnie z zeszłorocznegokombinezonu, bo ciągle wymieniamy ubrania i nastawiamy85pralkę: zielony kostium, pupa w kałuży, pralka, kaloryfer,niebieski kostium, pupa w kałuży, pralka itd.Teraz mały znowu ma katar i kaszel i sama nie wiem, czydzisiaj wychodzić.Tak bym chciała wymyślić mu takisuperciekawy dzień, ale pula pomysłów wyczerpała mi sięjakiś czas temu.No bo wszędzie, gdzie się da, już zrobiliśmyporządki (chata wysprzątana jak nigdy).Przebraliśmy zabawkii oddzieliliśmy stare od tych nadających się jeszcze do użytku.Przejrzeliśmy i uporządkowaliśmy zdjęcia z ostatnich paru lat.Wczoraj bawiliśmy się w szorowanie łazienki, parę dni temuw rozbijanie schabowych; klocki, puzzle i tor samochodowyukładaliśmy już chyba tysiąc razy, a kredki, farby i plastelinacoś ostatnio maleńtasa nudzą. Smyk" i kino odpadają zewzględu na przeziębienie.Brak mi dzisiaj koncepcji.Jakprzeżyć ciekawy dzień? A taki dzień w domu jest bardzo,bardzo dłuuugi.No to może zbudujemy namiot z koców?.Piotrek wraca codziennie przed dziewiętnastą, a w piątek(czyli jutro) szykuje mu się jakaś impreza w pracy.Jak mi tooświadczył i zobaczył moją minę to się oczywiście wkurzył.No bo to jest takie coś, że raczej nie wypada odmówić, prawiejak służbowy obowiązek, poza tym to nie on wymyślił.Onharuje jak osioł, a ja się jak zwykle czepiam itd.itp.Ja na to, że pewnie on myśli, że każdy chciałby tak sobiepoleniuchować w domu jak ja, więc czego TA BABA jeszcze odżycia i tego biednego chłopa chce?! A potem.zapaliła mi sięczerwona lampka.Bo chyba się trochę zagalopowaliśmy i cośmi podpowiedziało, że zbliża się paskudny kryzysik małżeńskii nie można do niego dopuścić, bo wtedy będziemy się czulitylko gorzej, więc po co?Najspokojniej jak tylko potrafiłam wysyczałam, że ja towszystko wiem, bo sama chodziłam do pracy.Potem jużcałkiem spokojnie powiedziałam, że moja reakcja to nie86kolejna wymówka na złego męża, ale zwyczajnieSAMOTNOZ, z którą czasami nie wiem już, co zrobić.No ichyba jakieś czary - mary podziałały, bo Piotrek powiedział,że doskonale wie, o co mi chodzi, i że sam zaczyna wariowaćw tym układzie: żal mu mnie, żal Kajtka, jest zmęczony pracąi tą weekendową harówką (już się zaczęły dodatkoweszkolenia), tęskni i trzeba coś z tym zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]