[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.100Nawet poruszanie powiekami przychodziło mu z trudem.— Miałem dość ustalania, co było nie tak z ludźmi, którzyjuŜ umarli.Pomyślałem, Ŝe mogę być bardziej uŜyteczny,pomagając Ŝywym.— To zrozumiałe.I niewątpliwie widywał pan straszne rzeczy.Lash skinął głową.— Jednak one nie miały na pana Ŝadnego wpływu?— Oczywiście, Ŝe miały na mnie wpływ.— Jakie dokładnie wywarły na panu piętno?— Piętno? — Lash wzruszył ramionami.— A więc nie zmieniły pana w Ŝaden patologiczny sposób.MoŜna rzec, Ŝe spłynęły po panu.Wcale nie wpłynęły na panai na pańską pracę.Lash ponownie kiwnął głową.— Zechce pan powiedzieć to głośno, doktorze Lash?— Nie, nie wpłynęły.— Pytam, poniewaŜ czytałem kilka prac na temat syndromuwypalania się agentów.Czasem ludzie, którzy widzą strasznerzeczy, nie reagują na nie tak, jak powinni.Zamiast tego negująje, usiłują ignorować.I po pewnym czasie zaczynają błądzićw ciemności.To nie ich wina, lecz atmosfery miejsca pracy.Tam nie ma miejsca na litość czy słabość.Lash milczał.Alicto zerknął na ekran komputera i zapisał coś na kartce.Przez chwilę spoglądał w notatki.Potem znów podniósł głowę.— Czy jakieś szczególne zadanie w pańskiej poprzedniej pracyskłoniło pana do odejścia? Jakaś niezwykle nieprzyjemna sprawa?Jakiś błąd lub niewłaściwa ocena sytuacji z pańskiej strony? MoŜecoś, co miało równieŜ wpływ na pańskie Ŝycie osobiste?Pomimo zmęczenia to pytanie zelektryzowało Lasha.A więcjednak wie.Spojrzał na Alicta, który bacznie mu się przyglądał.— Nie.— Przepraszam?— Powiedziałem nie.— Rozumiem.— Alicto znów zerknął na ekran, zrobił na-stępną notatkę.Potem wyprostował się.— Na tym zakoń-101czymy rozmową, doktorze Lash — rzekł, wychodząc zza biurkai zdejmując mu czepek oraz elektrody.— Dziękuję za cierpliwość.Lash wstał.Świat zakołysał się lekko, więc Lash przytrzymałsię fotela.— Czy dobrze pan sypia? — zapytał Alicto.— ZauwaŜyłem,Ŝe jest pan bardzo zmęczony.— Nic mi nie jest.Jednak Alicto wciąŜ przyglądał mu się uwaŜnie, co teraz —po zakończeniu badania — wyglądało na szczere zatroskanie.— Wie pan, Ŝe bezsenność to typowy objaw.— Nic mi nie jest, dziękuję.Alicto pokiwał głową.Potem odwrócił się i wyciągnął rękędo klamki.— I co teraz? — spytał Lash.— MoŜe się pan ubrać.Vogel pana wyprowadzi.Lash nie mógł uwierzyć we własne szczęście.Po tym, coprzeszedł wcześniej, był pewien , Ŝe rozmowa z psychologiempotrwa kilka godzin.Większość badań z wykrywaczem kłamstwopierała się na redundancji, tych samych pytaniach powtarza-nych w kółko, tylko w nieco innej formie.Tymczasem tobadanie trwało zaledwie pół godziny.— Chce pan powiedzieć, Ŝe to juŜ koniec?— Bardzo mi przykro — rzekł Alicto.— Jednak w świetleuzyskanych wyników zamierzam odrzucić pańską kandydaturę.Lash wytrzeszczył oczy.— Nie ma sensu odwlekać złych wieści.Mam nadzieję, Ŝepan zrozumie.Musimy zawsze patrzeć z szerszej perspektywy,przedkładać dobro naszych klientów nad uczucia indywidual-nego kandydata.To niełatwe.Otrzyma pan od nas odpowiedniemateriały.Odrzuceni kandydaci często przekonują się, Ŝe talektura pozwala im przezwycięŜyć naturalne w tej sytuacjirozczarowanie.Jestem pewien, Ŝe Vogel wyjaśnił panu, Ŝe opłatawstępna jest bezzwrotna, lecz nie poniesie pan juŜ Ŝadnychinnych kosztów.Proszę dbać o siebie, doktorze Lash, i pamiętaćo tym, co powiedziałem o czerwonych światełkach.I po raz pierwszy i ostatni Alicto podał mu rękę.14ChociaŜ jest trzecia rano, sypialnia jest skąpana w ostrym świetle.Dwa okna wychodzące na taras z basenem są prostokątami nieprze-niknionej czerni.Światło wydaje się tak jasne, Ŝe zmienia wszystko wpokoju w zbiór ostrych geometrycznych kątów: łóŜko, nocną szajkę,toaletkę.To światło wysysa z pokoju wszystkie barwy: drewnianaokleina toaletki, nakryty tkaniną z wielobarwnej cienkiej wełny fotel,rozbite lustra są wyblakłe jak kość słoniowa.Pozostaje tylko czer-wień na ścianach.Na ofierze jest bardzo mało krwi: niezwykle mało, biorąc poduwagę okoliczności.LeŜy naga na dywanie jak porcelanowa lalka, sa-motna w kręgu blasku sodowych lamp.Palce rak i nóg, starannie ob-cięte przy pierwszych stawach, są ułoŜone jak aureola wokół jejgłowy.Słychać cichy gwar, głosy towarzyszące badaniu miejsca zbrodni:— Sonda doodbytniczo pokazuje dwadzieścia osiem koma osiemstopnia.Ofiara jest martwa w przybliŜeniu od sześciu godzin.BrakstęŜenia pośmiertnego potwierdza tę diagnozę.— Macie jakieś mikroślady?— Mikre ślady to wszystko, co mamy.— System alarmowy monitorowany, ale linia telefoniczna zostałaprzecięta przy fundamentach domu.Tak jak w przypadku tej Watkins.103— Ustaliliście juŜ, jak wszedł lub wyszedł?— Pracujemy nad tym.Kapitan Harold Masterton, wysoki i mocno zbudowany, wychodziz tłumu policjantów z Poughkeepsie i z rękami w kieszeniach prze-chodzi przez pokój, ostroŜnie omijając rozstawione reflektory.— Lash, nie wyglądasz najlepiej.— Mc mi nie jest.— I co wiemy?— Jeszcze nie skończyłem.Są tu pewne sprzeczności, rzeczynie mające sensu w tym kontekście.— Pieprzyć kontekst.Masz w Quantico tyle pomocniczego per-sonelu przy komputerach, Ŝe mógłbyś sformować druŜynę futbolo-wą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •