[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy przestałem mówić, nie spojrzał nawet na mnie ani na Mathiasa; nie spojrzał na żadnego z nas i teraz.W dalszym ciągu bez widocznych na twarzy oznak bólu i gniewu odwrócił się i bez hałasu opuścił bibliotekę, dom i życie mojej siostry na zawsze.Eileen okręciła się na pięcie i wybiegła z pokoju.Spojrzałem na Mathiasa – odwrócił stronicę swojej książki, nie podnosząc na mnie wzroku.O Jamethonie Blacku ani o całym incydencie nie wspomniał nigdy więcej.Podobnie jak Eileen.Ale nie minęło sześć miesięcy, gdy najspokojniej w świecie zgłosiła swój kontrakt do sprzedaży na Cassidę i poleciała na ów świat do pracy.Kilka miesięcy później poślubiła młodego człowieka, rodowitego mieszkańca planety, nazwiskiem David Long Hall.Zarówno Mathias, jak i ja dowiedzieliśmy się o małżeństwie dopiero w kilka miesięcy po fakcie, a i to od osób trzecich.Sama Eileen nie napisała ani słowa.Lecz wiadomość o tym obeszła mnie w owym czasie nie więcej niż Mathiasa, gdyż zwycięstwo nad siostrą i Jamethonem Blackiem wskazało mi tak poszukiwaną drogę.Nowe umiejętności zaczynały się we mnie utrwalać.Począłem rozwijać techniki stosowania ich do manipulacji ludźmi, tak jak mi się to udało z Eileen, by uzyskać to, czego pragnę; i byłem już na dobrej drodze do osiągnięcia mego własnego celu, którym była wolność i potęga.Rozdział 5Jednak okazało się, że mimo wszystko scena w bibliotece miała utkwić w mej pamięci jak cierń.Przez pięć lat, podczas których wspinałem się po szczeblach kariery w Służbie Prasowej niczym urodzony człowiek sukcesu, nie miałem od Eileen żadnych wiadomości.W dalszym ciągu nie pisała do Mathiasa, nie pisała też do mnie.Kilka listów, które do niej wysłałem, pozostało bez odpowiedzi.Dorobiłem się wielu znajomych, ale nie mogę powiedzieć, bym miał jakichś przyjaciół – a Mathias nic dla mnie nie znaczył.Powoli, opłotkami, zaczynałem sobie uświadamiać, iż jestem na świecie sam jak ten palec i że uczyniłbym daleko lepiej, gdybym w pierwszym gorączkowym podnieceniu wywołanym świeżo odkrytą zdolnością manipulowania ludźmi znalazł sobie inny obiekt doświadczeń niż jedyna osoba na wszystkich czternastu światach, która mogła mieć jakieś powody, by mnie kochać.Właśnie to przywiodło mnie w pięć lat później na zbocze górskie na nowej ziemi, zryte niedawno ogniem ciężkiej artylerii.Przemierzałem je, gdyż zbocze stanowiło część pola bitwy, od kilku zaledwie godzin toczonej przez rzucone przeciwko sobie do walki siły Północnej i Południowej Partycji Altlandii na Nowej Ziemi.Zarówno wojska Północy, jak i Południa tylko w niewielkiej części składały się z rodowitych Nowoziemian.Siły zbuntowanej Północy w ponad osiemdziesięciu procentach tworzyły oddziały zaciężne, wynajęte od Zaprzyjaźnionych.W skład armii Południa wchodziły w przeszło sześćdziesięciu pięciu procentach kontyngenty cassidańskiego rekruta, wynajętego przez władze Nowej Ziemi na zasadzie bilansu kontraktowego od rządu Cassidy – i ten właśnie fakt sprawił, że zmuszony byłem wyszukiwać sobie drogę pośród zrytej ziemi i powalonych pni drzewnych na zboczu.Między rekrutami tego właśnie oddziału znajdował się młody grupowy nazwiskiem Dave Hall – mężczyzna, za którego moja siostra wyszła na Cassidzie.Moim przewodnikiem był żołnierz piechoty lojalistów, to jest Sił Zbrojnych Południowej Partycji.Nie Cassidanin, lecz rodowity mieszkaniec Nowej Ziemi w stopniu kadrowego ordynansa.Był to osobnik wychudły, po trzydziestce i z natury rzeczy skwaszony, co wnosiłem z cichej rozkoszy, której zdaje się doświadczał, widząc, jak moje miejskie buty i peleryna reportera tytłają się w błocie i poszyciu leśnym.Od owej chwili w Encyklopedii Finalnej minęło już sześć lat, moje specjalne umiejętności porządnie we mnie okrzepły i dziś, kosztem zaledwie kilku minut, potrafiłbym całkowicie odmienić jego opinię o sobie.Lecz nie było to warte zachodu.Wreszcie doprowadził mnie do małego punktu łączności u stóp góry i przekazał oficerowi o kwadratowej szczęce i podkrążonych oczach, któremu z wyglądu dałbym lat czterdzieści z okładem.Oficer był za stary na dowództwo polowe i widać było po nim oznaki zmęczenia właściwe dla wieku średniego.Co więcej, posępne legiony z Zaprzyjaźnionych miały ostatnio dobrą zabawę z półsurowym cassidańskim rekrutem jako przeciwnikiem.Trudno się dziwić, że spoglądał na mnie z równie kwaśną miną, co mój przewodnik.Tyle tylko że w przypadku dowodzącego jego postawa stwarzała pewien problem.By otrzymać to, po co tu przybyłem, musiałem ją zmienić.Sęk w tym, że przyjechałem niemal bez żadnych danych na temat tego człowieka, gdyż chodziły już słuchy o spodziewanym natarciu Zaprzyjaźnionych i jako że nie było czasu do namysłu, przybyłem tak, jak stałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdy przestałem mówić, nie spojrzał nawet na mnie ani na Mathiasa; nie spojrzał na żadnego z nas i teraz.W dalszym ciągu bez widocznych na twarzy oznak bólu i gniewu odwrócił się i bez hałasu opuścił bibliotekę, dom i życie mojej siostry na zawsze.Eileen okręciła się na pięcie i wybiegła z pokoju.Spojrzałem na Mathiasa – odwrócił stronicę swojej książki, nie podnosząc na mnie wzroku.O Jamethonie Blacku ani o całym incydencie nie wspomniał nigdy więcej.Podobnie jak Eileen.Ale nie minęło sześć miesięcy, gdy najspokojniej w świecie zgłosiła swój kontrakt do sprzedaży na Cassidę i poleciała na ów świat do pracy.Kilka miesięcy później poślubiła młodego człowieka, rodowitego mieszkańca planety, nazwiskiem David Long Hall.Zarówno Mathias, jak i ja dowiedzieliśmy się o małżeństwie dopiero w kilka miesięcy po fakcie, a i to od osób trzecich.Sama Eileen nie napisała ani słowa.Lecz wiadomość o tym obeszła mnie w owym czasie nie więcej niż Mathiasa, gdyż zwycięstwo nad siostrą i Jamethonem Blackiem wskazało mi tak poszukiwaną drogę.Nowe umiejętności zaczynały się we mnie utrwalać.Począłem rozwijać techniki stosowania ich do manipulacji ludźmi, tak jak mi się to udało z Eileen, by uzyskać to, czego pragnę; i byłem już na dobrej drodze do osiągnięcia mego własnego celu, którym była wolność i potęga.Rozdział 5Jednak okazało się, że mimo wszystko scena w bibliotece miała utkwić w mej pamięci jak cierń.Przez pięć lat, podczas których wspinałem się po szczeblach kariery w Służbie Prasowej niczym urodzony człowiek sukcesu, nie miałem od Eileen żadnych wiadomości.W dalszym ciągu nie pisała do Mathiasa, nie pisała też do mnie.Kilka listów, które do niej wysłałem, pozostało bez odpowiedzi.Dorobiłem się wielu znajomych, ale nie mogę powiedzieć, bym miał jakichś przyjaciół – a Mathias nic dla mnie nie znaczył.Powoli, opłotkami, zaczynałem sobie uświadamiać, iż jestem na świecie sam jak ten palec i że uczyniłbym daleko lepiej, gdybym w pierwszym gorączkowym podnieceniu wywołanym świeżo odkrytą zdolnością manipulowania ludźmi znalazł sobie inny obiekt doświadczeń niż jedyna osoba na wszystkich czternastu światach, która mogła mieć jakieś powody, by mnie kochać.Właśnie to przywiodło mnie w pięć lat później na zbocze górskie na nowej ziemi, zryte niedawno ogniem ciężkiej artylerii.Przemierzałem je, gdyż zbocze stanowiło część pola bitwy, od kilku zaledwie godzin toczonej przez rzucone przeciwko sobie do walki siły Północnej i Południowej Partycji Altlandii na Nowej Ziemi.Zarówno wojska Północy, jak i Południa tylko w niewielkiej części składały się z rodowitych Nowoziemian.Siły zbuntowanej Północy w ponad osiemdziesięciu procentach tworzyły oddziały zaciężne, wynajęte od Zaprzyjaźnionych.W skład armii Południa wchodziły w przeszło sześćdziesięciu pięciu procentach kontyngenty cassidańskiego rekruta, wynajętego przez władze Nowej Ziemi na zasadzie bilansu kontraktowego od rządu Cassidy – i ten właśnie fakt sprawił, że zmuszony byłem wyszukiwać sobie drogę pośród zrytej ziemi i powalonych pni drzewnych na zboczu.Między rekrutami tego właśnie oddziału znajdował się młody grupowy nazwiskiem Dave Hall – mężczyzna, za którego moja siostra wyszła na Cassidzie.Moim przewodnikiem był żołnierz piechoty lojalistów, to jest Sił Zbrojnych Południowej Partycji.Nie Cassidanin, lecz rodowity mieszkaniec Nowej Ziemi w stopniu kadrowego ordynansa.Był to osobnik wychudły, po trzydziestce i z natury rzeczy skwaszony, co wnosiłem z cichej rozkoszy, której zdaje się doświadczał, widząc, jak moje miejskie buty i peleryna reportera tytłają się w błocie i poszyciu leśnym.Od owej chwili w Encyklopedii Finalnej minęło już sześć lat, moje specjalne umiejętności porządnie we mnie okrzepły i dziś, kosztem zaledwie kilku minut, potrafiłbym całkowicie odmienić jego opinię o sobie.Lecz nie było to warte zachodu.Wreszcie doprowadził mnie do małego punktu łączności u stóp góry i przekazał oficerowi o kwadratowej szczęce i podkrążonych oczach, któremu z wyglądu dałbym lat czterdzieści z okładem.Oficer był za stary na dowództwo polowe i widać było po nim oznaki zmęczenia właściwe dla wieku średniego.Co więcej, posępne legiony z Zaprzyjaźnionych miały ostatnio dobrą zabawę z półsurowym cassidańskim rekrutem jako przeciwnikiem.Trudno się dziwić, że spoglądał na mnie z równie kwaśną miną, co mój przewodnik.Tyle tylko że w przypadku dowodzącego jego postawa stwarzała pewien problem.By otrzymać to, po co tu przybyłem, musiałem ją zmienić.Sęk w tym, że przyjechałem niemal bez żadnych danych na temat tego człowieka, gdyż chodziły już słuchy o spodziewanym natarciu Zaprzyjaźnionych i jako że nie było czasu do namysłu, przybyłem tak, jak stałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]