[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niech pan zajrzy do portfela.- Co?- Niech pan zajrzy. Z niedowierzaniem sięgnął po portfel.Metaliczne pudełko rozłożyło mu się w dłoniach.- Dziesięć.dwadzieścia.Ale miałem pięćdziesiąt, jak wychodziliśmy z knajpy!Calli klepnął się po udach ze śmiechem.Podskoczył i objął celnika.- Jak się to panu jeszcze parę razy zdarzy, to zostanie pan transportowcem.- Ale ona.ja.- Pustka skradzionych wspomnień była równie rzeczywista jak utratamiłości.Splądrowany portfel wydawał się czymś banalnym.Azy napłynęły mu do oczu.- Aleona była.- Zmieszanie sprawiło, że nie dokończył zdania.- Jaka ona była, przyjacielu? - spytał Calli.- Ona.była.- W tym tkwiła cała pustka.-  o odcieleśnieniu można brać za to  ieniądze - powiedział Mosiądz.- A oni  róbują dość odejrzanych metod.Wstyd  rzyznać, ile razy mnie się to zdarzyło.- Zostawiła panu wystarczająco dużo na powrót do domu - wtrąciła Rydra.- Oddam panuresztę.- Nie, ja.- Ejże, pani kapitan.Zapłacił i dostał to, za co zapłacił, tak, panie celnik?Dusząc w sobie wstyd, potaknął.- W takim razie.proszę o sprawdzenie tych ocen - rzekła Rydra.- Musimy jeszczeznalezć Zlimaka i Pierwszego Nawigatora.Rydra znalazła budkę telefoniczną i zadzwoniła do Marynarki.Tak, pluton jest gotowy.Mają też polecanego Zlimaka.- Doskonale - rzekła i przekazała słuchawkę celnikowi.Ten wziął psychoindeksy odurzędnika i włączył je do ostatecznej integracji z kartami Oka, Ucha i Nosa, które dała muRydra.Zlimak wyglądał wyjątkowo obiecująco.- To chyba utalentowany koordynator -podsunął celnik.- Nie ma czegoś takiego jak za dobry Zlimak.Zwłaszcza dla nowego  lutonu.- Mosiądzpotrząsnął grzywą.- Musi utrzymać dzieciaki w ryzach.- Ten powinien wystarczyć.Najwyższy indeks zgodności, jaki od dawna widziałem.- A jak z wrogością? - spytał Calli.- Do diabła ze zgodnością! Może przywalić solidnegokopa, jak będzie trzeba?Celnik wzruszył ramionami.- Waży ponad sto dwadzieścia kilo i ma tylko metr siedemdziesiąt pięć wzrostu.Widzieliście kiedyś otyłą osobę, która nie byłaby podła jak szczur?- Doskonale! - zaśmiał się Calli.- A dokąd  ójdziemy, żeby o atrzyć ranę? - zwrócił się Mosiądz do Rydry. Uniosła brwi w pytającym geście.- Znalezć  ierwszego Nawigatora - wyjaśnił.- Do Kostnicy.Ron skrzywił się.Calli wyglądał na zaskoczonego.Zwiecące żuki zebrały się wokół jegoszyi, a potem rozproszyły po piersi.- Wiesz, że Pierwszy Nawigator musi być dziewczyną, która.- Będzie - odparła Rydra.Opuścili Sektor Bezcielesnych i pojechali kolejką przez splątane ruiny Miasta Transportuna skraj kosmodromu.Czerń za oknami przecinały błękitne światła sygnałowe.Statkiwznosiły się na białych słupach ognia, które z tej odległości wyglądały na błękitne, ażwreszcie stawały się krwistymi gwiazdami na rdzawym niebie.Przez pierwsze dwadzieścia minut żartowali, przekrzykując szum pędzącej po szyniekolejki.Fluorescencyjny sufit oświetlał ich twarze i kolana zielonkawym blaskiem.Celnikpatrzył, jak jedno po drugim milkną, gdy inercja boczna przeszła w przednią.Nie odzywałsię, próbując przypomnieć sobie jej twarz, jej słowa, jej kształt.Ale uciekały od niego, jakuwaga, którą koniecznie chcesz wygłosić, ale umyka ci z głowy, gdy tylko zaczniesz mówić,a w ustach czujesz pustkę, zaginionego posłańca miłości.Gdy wyszli na peron stacji Thule, poczuli ciepły wiatr ze wschodu.Chmury rozpierzchłysię pod księżycem barwy kości słoniowej.%7łwir i granit srebrzyły poszarpane brzegi.Dalejbyła czerwona mgła miasta.Przed nimi, w rzednącym mroku, wznosiła się czarna Kostnica.Ruszyli po schodach i przeszli w milczeniu przez kamienny park.Ogród z wody i skałbył upiorny i pusty.Nie rosło tu nic.W ciemności przy drzwiach widać było tylko sztaby poplamionego metalu.Brak światłazewnętrznego.- Jak się dostaniemy do środka? - spytał celnik, gdy wspinali się po wąskich schodach.Rydra zdjęła z szyi kapitański wisiorek i położyła go na małym dysku.Coś zaszumiało,światło rozcięło wejście i drzwi odsunęły się.Weszła do środka, a pozostali kroczyli za nią.Calli popatrzył na metaliczne pudła w górze.- Wiecie, że jest tu wystarczająco dużo transportowego mielonego mięsa, żeby obsłużyćsetki gwiazd razem z planetami.- Także celników - powiedział celnik.- Czy ktokolwiek zadaje sobie trud wzywania z powrotem celnika, który uda się naspoczynek? - spytał Ron z niewinną błyskotliwością. - Ciekawe po co - rzekł Calli.- Bywały takie przypadki - odpadł sucho celnik.- Czasami.- O wiele rzadziej niż w przypadku transportowców - odezwała się Rydra.- Jak dotądpraca celników związana z przemieszczaniem statków od gwiazdy do gwiazdy to nauka.Praca transportowców manewrujących na poziomach hiperstazy to sztuka.Za kilkaset latmoże obie będą nauką.Doskonale.Ale dziś ktoś, kto dobrze opanował reguły sztuki, jestnieco rzadszy niż ktoś, kto opanował naukę.Poza tym wiąże się z tym pewna tradycja.LudzieTransportu umierają i są wzywani z powrotem, pracują z martwymi i żywymi.Celnikomnadal trudno to zaakceptować.Tędy do Samobójców.Opuścili główny hall i ruszyli oznakowanym korytarzem, który piął się do komórmagazynowych.Wynurzyli się na platformie w dyskretnie oświetlonym pomieszczeniu,obstawionym na wysokość setek metrów szklanymi skrzyniami i wypełnionym platformami idrabinami niczym jaskinia pająka.W trumnach, za pokrytym szronem szkłem, widać byłosztywne kształty.- To, czego w tym wszystkim nie rozumiem - szepnął celnik - to całe to wzywanie.Czyktoś, kto umrze, może znowu stać się cielesny? Ma pani rację, pani kapitan, celnicy uważająrozmawianie o tym za nieuprzejme.- Każdy samobójca, który odcieleśni się za pomocą regularnych kanałów Kostnicy, możezostać wezwany z powrotem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •