[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem - ZoÅ›ka popatrzyÅ‚a z dziwnym uÅ›miechem za AnnÄ… odchodzÄ…cÄ… z Jerzympod rÄ™kÄ™.ZatrzymaÅ‚em siÄ™ jak wryty:- Wiesz, Zosiu, marzy mi siÄ™ żona!PopatrzyÅ‚a na mnie ze zrozumieniem- Anna?- Nie.Ty!Tym razem ZoÅ›ka wrosÅ‚a w ziemiÄ™:- Ja?! Dla.dlaczego?- Bo.- przytuliÅ‚em zdumionÄ… - bo mógÅ‚bym wtedy porzÄ…dnie zlać ci pupÄ™! - puÅ›ciÅ‚emjÄ… z lekkim klapsem.NaburmuszyÅ‚a siÄ™:- Po pierwsze: żon siÄ™ nie bije.Po drugie: za co?- Po pierwsze: parÄ™ klapsów to jeszcze nie bicie.Po drugie: za AnnÄ™.ZoÅ›ka skrzywiÅ‚a siÄ™ niechÄ™tnie:- No tak.Jak jest hrabiankÄ…, to już nie można nic o niej.RozeÅ›miaÅ‚em siÄ™:- Niech już bÄ™dzie, proletariuszko: o niej i o mnie! Jasne?- Jasne! Jak bezalkoholowe piwo z tej reklamy wskazaÅ‚a mijany plakat, na którympieniÅ‚ siÄ™ kufel Okocimia.PrzeszliÅ›my kilka kroków w godnym milczeniu, gdy przez gwar z zacumowanych ipÅ‚ynÄ…cych wzdÅ‚uż nabrzeża jachtów doleciaÅ‚ nas znajomy gÅ‚os: - Ahoj, przyjaciele!To woÅ‚aÅ‚ z pomykajÄ…cej dziarsko na silniku  Victory jej kapitan.PrzyjrzaÅ‚em siÄ™jachtowi, który skrÄ™caÅ‚ na swe dawne miejsce przy pomoÅ›cie  Krasuli i jÄ™knÄ…Å‚em zewspółczuciem.Nad kabinÄ… żółtej chluby pana Grzelaka sterczaÅ‚ kikut zÅ‚amanego masztu!Jeszcze  Victory nie zacumowaÅ‚a, a już byÅ‚em przy niej:- DopadÅ‚ was biaÅ‚y szkwaÅ‚? - aż sam zadrżaÅ‚em wymawiajÄ…c tÄ™ straszliwÄ… dla żeglarzynazwÄ™.- Gdzie to siÄ™ staÅ‚o?- BiaÅ‚y szkwaÅ‚? - w gÅ‚osie pana Januarego usÅ‚yszaÅ‚em pewne zakÅ‚opotanie.- Owszem,zdarzaÅ‚o siÄ™ być w takich opresjach.I wyjść z nich obronnÄ… rÄ™kÄ…! Ale tym razem, paniePawle, byÅ‚em bez szans! Nie zawiódÅ‚ żeglarz - tu uderzyÅ‚ wskazujÄ…cym palcem w swe piersi,abym nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, o kogo chodzi.ZawiodÅ‚a po raz wtóry technika!- Maszt nie wytrzymaÅ‚ naporu żagli przy silnym wietrze? - doÅ‚Ä…czyÅ‚ swe zatroskaniepan Tomasz.- Nie! - machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… kapitan  Victory.- Tym razem.Ale po kolei! PostanowiÅ‚emwÅ‚aÅ›nie pokazać pseudożeglarzom, od których rojÄ… siÄ™ jeziora, prawdziwy kunszt i przepÅ‚ynąćpod mostem za Jagodnem nie kÅ‚adÄ…c caÅ‚kowicie masztu, a tylko odchylajÄ…c lekko do tyÅ‚u.- Co tu byÅ‚o pokazywać? - mruknÄ…Å‚ James rozkÅ‚adajÄ…c siÄ™ do opalania na dziobie Victory.- Przecież szliÅ›my na silniku!- Na czym szliÅ›my, na tym szliÅ›my! - krzyknÄ…Å‚ jego ojciec.- Rzecz w tym, że faÅ‚ siÄ™zaciÄ…Å‚ i przy peÅ‚nej prÄ™dkoÅ›ci uderzyliÅ›my masztem w przÄ™sÅ‚o! Co za cios!- Dla taty kieszeni! - doleciaÅ‚o nas od dziobu okaleczonego jachtu.- A ty siÄ™ nie wtrÄ…caj, profanie! - zawoÅ‚aÅ‚ nieszczÄ™sny kapitan.- Tak, panowie -zwróciÅ‚ siÄ™ do nas - wy, żeglarze, zrozumiecie, jak to boli, gdy umiejÄ™tność musi ustÄ…pićprzed zÅ‚oÅ›liwoÅ›ciÄ… rzeczy martwych!SkinÄ™liÅ›my gÅ‚owami z należyta powagÄ….- A teraz pÄ™dzÄ™! Na pewno gdzieÅ› w MikoÅ‚ajkach dostanÄ™ nowy maszt! - i pan JanuaryruszyÅ‚ nabrzeżem nad podziw dziarsko.Gdy patrzyliÅ›my za nim ze współczuciem, James zeskoczyÅ‚ ze swego legowiska istanÄ…Å‚ przy nas.- Bez zbytniego żalu, proszÄ™ panów! Tato jest w gruncie rzeczy zadowolony.Ma,czego chciaÅ‚.Bardziej baÅ‚ siÄ™ wysokoÅ›ci fal na Mamrach niż wysokoÅ›ci cen w żeglarskichsklepach.- MÅ‚ody czÅ‚owieku uniósÅ‚ palec znaczÄ…cym gestem pan Tomasz - paÅ„ski ojciec!. James uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.Ale tak jakoÅ› ciepÅ‚o:- Panowie, przepraszam, to macie albo wielkiego fioÅ‚a.%7Å‚achnÄ…Å‚em siÄ™.-.albo jeszcze wiÄ™ksze serca - odchrzÄ…knÄ…Å‚ z zażenowaniem chÅ‚opak.- Te wanty,które poszÅ‚y nam podczas regat? Czy jestem Å›lepy, żeby nie dostrzec, że podpiÅ‚owano je dopoÅ‚owy? Nie wiem, kiedy i jak to zrobiliÅ›cie, ale tego, że to wasza robota, jestem pewien! Takjak i tego, że zaÅ‚atwiliÅ›cie nas nie po to, by ubyÅ‚ jeden konkurent.Ojciec nie byÅ‚ w stanie wamzagrozić! Nie daliÅ›cie mu wypÅ‚ynąć na Zniardwy, bo baliÅ›cie siÄ™ o nas.DziÄ™kujÄ™.SpuÅ›ciliÅ›my gÅ‚owy.- ChÅ‚opcze.- odezwaÅ‚ siÄ™ dopiero po jakimÅ› czasie szef - gdybyÅ› kiedykolwiekzechciaÅ‚, to  Krasula.James uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze serdeczniej:- I za to dziÄ™ki.Ale bÄ™dÄ™ pÅ‚ywaÅ‚ z tatÄ….Przecież ktoÅ› musi zrobić z niego żeglarza! -co powiedziawszy skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ lekko i powróciÅ‚ do zajmujÄ…cej czynnoÅ›ci opalania.- NiezÅ‚y chÅ‚opak - szepnÄ…Å‚ pan Tomasz, i zakrzyknÄ…Å‚ gromko: - ZoÅ›ka, jeÅ›li w tejchwili nie odgrzejesz grochówki, to szukaj sobie innego jachtu i innego wujka!Cóż, różne sÄ… sposoby ukrycia wzruszenia! ROZDZIAA DWUNASTYCO AZBIJEWICZ ZROBI ZE SKARBEM " MARZENIA ZOZKI "ZASADZKA W CIENIU KLONÓW " POZCIG JAK PRZEZ SEN "BATURA POZBYWA SI WSPÓLNICZKI " ACH, BEZWSTYDNICY "CZY SIER%7Å‚ANT ZBIK POMO%7Å‚E " NIK MA SPOSOBU NA BATUR "UAASKAWIENIE MAGDY " JESZCZE POWALCZYMYZjedliÅ›my wreszcie dwa razy odgrzewanÄ… przez ZoÅ›kÄ™ grochówkÄ™.Pan TomaszwÅ‚ożyÅ‚ do swego aparatu wysokoczuÅ‚y film - z myÅ›lÄ… oczywiÅ›cie o spotkaniu z mazurskÄ…Nessie.Na to Jacek zaczÄ…Å‚ ostrzyć widelec, twierdzÄ…c, że o ile wujek ma zamiar uwiecznićpotwora, to on go upoluje, każe wypchać i ofiaruje wybranemu przez wuja muzeum.- Potwory chyba sÄ… pod ochronÄ… - zaÅ›miaÅ‚em siÄ™.- Ee! - Jacek dowiÄ…zywaÅ‚ do widelco-harpuna sznurek.- SÄ…! - wsparÅ‚a mnie ZoÅ›ka.- Wujek nie pozwoliÅ‚ mi wczoraj podrzucić pinezek dotwojej koi!Ogólna wesoÅ‚ość zapanowaÅ‚a na  Krasuli.- No, zaÅ‚oga! - zawoÅ‚aÅ‚ rozeÅ›miany pan Tomasz.- Za szkatuÅ‚Ä™ i do Rosynanta! Czasnajwyższy, by ostatni z Azbijewiczów zobaczyÅ‚ skarb Hasan-beja!PowierzyliÅ›my jacht czujnej opiece  Victory i wyruszyliÅ›my w niedalekÄ… drogÄ™ doLisuÅ„, rozważajÄ…c, jak siÄ™ zachowa potomek Hasan-beja na widok swych naglezmaterializowanych marzeÅ„.Pan Tomasz sÄ…dziÅ‚, że bardzo go ucieszy Å›wiadomość, iż tysiÄ…ce ludzi bÄ™dÄ… terazpodziwiać w muzeum ukryte przez wieki klejnoty.WyraziÅ‚ też nieÅ›miaÅ‚Ä… nadziejÄ™, żeAzbijewicz zechce doÅ‚Ä…czyć do skarbu przodka także kindżaÅ‚:- Wyobrażacie sobie, ilu turystów Å›ciÄ…gnie umiejÄ™tnie zredagowana w przewodnikunotka o tej peÅ‚nej tajemnic romantycznej historii?Jacek zasugerowaÅ‚, że Tatar każe nas zagryzć swemu straszliwemu psu albo wynajmiedo tego potwora z LisuÅ„, z którym wydaje siÄ™ być w dobrej komitywie.Po czym już wspokoju bÄ™dzie spieniężaÅ‚ spadek po prapradziadzie. Zosia oÅ›wiadczyÅ‚a nieco drżącym ze wzruszenia gÅ‚osem, że wzbogacony nawet tylkoo prawnie przysÅ‚ugujÄ…cÄ… mu nagrodÄ™ samotny pan Azbijewicz ożeni siÄ™ z jakÄ…Å› porzÄ…dna,choć ubogÄ… dziewczynÄ….- Egoistka! - Jacek szturchnÄ…Å‚ siostrÄ™ tulÄ…cÄ… na kolanach szkatuÅ‚Ä™.- Egoistka? Nie rozumiem!- Egoistka, bo myÅ›lisz oczywiÅ›cie o sobie: porzÄ…dna, choć uboga.Aaj! - krzyknÄ…Å‚szarpniÄ™ty za wÅ‚osy.- A gadaÅ‚aÅ›, że potwory sÄ… pod ochronÄ…!Ze Å›miechu o maÅ‚o nie wpakowaÅ‚em Rosynanta na latarniÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •