[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeszcze krok! groził celując to we mnie, to w Blankę, która stała w progu komnaty.Szybko wstał i stanął plecami do wyjścia, za którym były schody.W wyprostowanej ręcetrzymał pistolet skałkowy! Domyśliłem się, że znalazł go na tym rumowisku. To nie wystrzeli! powiedziałem. Proch po tylu latach nie będzie miał odpowiedniejmocy starałem się mówić pewnym głosem. Sam go oczyściłeś i załadowałeś? kpiłem. Zaraz sprawdzimy odciągnął kurek.W broni skałkowej krzesiwo (najczęściej krzemień) umieszczone w szczęce na kurku krzeszeiskrę uderzając o panewkę.Iskra zapala proch, a ogień przez specjalny kanał dochodzi do wnętrzalufy, gdzie jest ładunek prochowy i kula.Naciśnięcie spustu powoduje uruchomienie mechanizmu:kurek, krzesiwo, panewka, strzał. To ci się nie uda z niedowierzaniem pokręciłem głową.105 %7łegnaj nacisnął spust.Kurek skoczył do przodu, spod krzesiwa strzeliła iskra, zapalił się proch i uniósł obłokbiałego, gryzącego dymu.Jak zaczarowany patrzyłem w wylot lufy.106ROZDZIAA DWUNASTYW PODZIEMNEJ PUAAPCE " STUDNIA I SZCZURY " WYJAZD DO PONAR " HUSAR ZPRUS " TELEFON OD PANA TOMASZAMiałem jeszcze najwyżej sekundę życia.Tak wiele myśli przychodzi wtedy do głowy, a ichnatłok paraliżuje, unieruchamia niczym ścisk w zapchanym autobusie.Jak przez mgłę docierał domnie przeciągły krzyk Blanki.Przypomniało mi się scena z podwórka.Graliśmy w piłkę.Roch stałna bramce, ja na obronie, a Kasztan jak zwykle na pozycji atakującego.Zawiązywałem but i kiedyuniosłem głowę, ujrzałem pędząca prosto w moją twarz piłkę.Przysiągłbym, że widziałem każdyszczegół, szwy na jej skórze, odpryski mokrego piachu niczym chmura skałek wokół meteoru, tojak wirowała.Wtedy uchyliłem się, ale i tak koledzy mieli wrażenie, że ten strzał nazywany przeznas torpedą trafił mnie między oczy.Zamaskowany mężczyzna celował w pierś i teraz, jak na naszym boisku wszystko działo sięjak w zwolnionym tempie.Widziałem jęzor ognia wypychający przed sobą czarny punkt kuli.Odchyliłem się nieco do tyłu i energicznie cofnąłem lewą nogę.Kula nawet się o mnie nie otarła.Potworny huk poniósł się po piwnicy.Przeciwnik wpatrywał się we mnie jak zauroczony. Ty draniu! wrzasnęła Blanka. Teraz ona w wyciągniętej ręce trzymała pistolet.Celowała w niego.Huk po pierwszymwystrzale trwał nadzwyczaj długo i nerwowo rozglądałem się na boki i do góry.Na stropie pojawiłasię gwałtownie poszerzająca się szpara.Kuna czy też Wiktor rzucił się w kierunku wyjścia. Nie! krzyknąłem do Blanki.Było za pózno.Błysnęło, huknęło i z góry spadła pierwsza cegła.Biegnąc porwałemdziewczynę do pomieszczenia pod wieżą.Za nami runęła piwnica.Trzymałem Blankę za rękę iwciągnąłem ją do tunelu, aż do pierwszego zakrętu.Za nami gnała wielka chmura pyłu i kurzu.Falauderzeniowa pchnęła nas na posadzkę.Tuliłem Blankę i zamknąłem oczy trwając w bezruchu.Wokół nas ziemia drżała, a podziemia zdawały się kołysać.Czułem, że Blanka drży. %7łyjesz? Możesz oddychać? zapytałem ją szeptem, kiedy wszystko nagle ucichło.Tylko skinęła głową.Potem gwałtownie obróciła się do mnie i objęła mnie.W ciemnościachjej dłonie wędrowały po moim ciele. Nic ci się nie stało? mówiła tuląc swój policzek do mojego. Nie. To jakiś cud pocałowała mnie w policzek i znowu się tuliła. Cud będzie wtedy, jeśli uda nam się stąd wyjść. Uratują nas. Może jutro ktoś odnajdzie wehikuł i zaczną szukać właściciela.Może skojarzą ze mną nagłezapadnięcia się ziemi w ruinach zamku i zaczną gdzieś kopać.Do tego czasu może nam zabraknąćpowietrza. Nie bądz takim pesymistą pogłaskała mnie po ramieniu. Wchodząc do piwnicywysłałam sms do Rocha. Właśnie! Czemu mnie nie posłuchałaś? Chciałeś stoczyć ten pojedynek, paść tu z ran, a potem ja przy wyjściu miałabym go samazatrzymać? Ciekawe, czemu był tylko jeden i który z nich to był? sam siebie pytałem. Nie wierzę, że to był Wiktor Blanka była pewna siebie.107Zacząłem po omacku szukać w kieszeniach swojej latarki. Może poczekajmy jeszcze, aż kurz opadnie? Blanka mocniej mnie objęła. Nie mamy czasu łagodnie ją odsunąłem.Nacisnąłem włącznik latarki i mroki wokół nas rozjaśniły się niebieskim światłem diodowym.Korytarzyk, w którym byliśmy, prowadził w kierunku środka dziedzińca.Postanowiłem najpierwsprawdzić ten, który był wybudowany wzdłuż ściany fosy.Zerknąłem w prawo do sali, gdzie leżałyszkielety żołnierzy.Pozostała nienaruszona, tylko w progu przejścia z piwnicy, w której walczyłem,leżała sterta gruzu kompletnie blokującego wyjście.Poszliśmy w przeciwnym kierunku.Moją uwagę zwróciła czarna smuga ciągnąca się wzdłużpodnóża ściany.Nachyliłem się nad nią przeciągnąłem po niej poślinionym palcem.Czerńrozmazywała się, a pod opuszkiem poczułem drobny proszek.Roztarłem go między palcami ipowąchałem. Co to jest? Blanka dopytywała się. To był lont odpowiedziałem. Najwidoczniej żołnierze stoczyli tu walkę, ale też cośwysadzali w powietrze. Co? Coś, dzięki czemu spodziewali się zdobyć cenny łup. Znalezli go? Nie wiem, a jeśli tak, to wynieśli to ci, którzy przeżyli. Myślisz, że ktoś stąd wyszedł? Taką mam nadzieję, bo może i my skorzystamy z tego wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Jeszcze krok! groził celując to we mnie, to w Blankę, która stała w progu komnaty.Szybko wstał i stanął plecami do wyjścia, za którym były schody.W wyprostowanej ręcetrzymał pistolet skałkowy! Domyśliłem się, że znalazł go na tym rumowisku. To nie wystrzeli! powiedziałem. Proch po tylu latach nie będzie miał odpowiedniejmocy starałem się mówić pewnym głosem. Sam go oczyściłeś i załadowałeś? kpiłem. Zaraz sprawdzimy odciągnął kurek.W broni skałkowej krzesiwo (najczęściej krzemień) umieszczone w szczęce na kurku krzeszeiskrę uderzając o panewkę.Iskra zapala proch, a ogień przez specjalny kanał dochodzi do wnętrzalufy, gdzie jest ładunek prochowy i kula.Naciśnięcie spustu powoduje uruchomienie mechanizmu:kurek, krzesiwo, panewka, strzał. To ci się nie uda z niedowierzaniem pokręciłem głową.105 %7łegnaj nacisnął spust.Kurek skoczył do przodu, spod krzesiwa strzeliła iskra, zapalił się proch i uniósł obłokbiałego, gryzącego dymu.Jak zaczarowany patrzyłem w wylot lufy.106ROZDZIAA DWUNASTYW PODZIEMNEJ PUAAPCE " STUDNIA I SZCZURY " WYJAZD DO PONAR " HUSAR ZPRUS " TELEFON OD PANA TOMASZAMiałem jeszcze najwyżej sekundę życia.Tak wiele myśli przychodzi wtedy do głowy, a ichnatłok paraliżuje, unieruchamia niczym ścisk w zapchanym autobusie.Jak przez mgłę docierał domnie przeciągły krzyk Blanki.Przypomniało mi się scena z podwórka.Graliśmy w piłkę.Roch stałna bramce, ja na obronie, a Kasztan jak zwykle na pozycji atakującego.Zawiązywałem but i kiedyuniosłem głowę, ujrzałem pędząca prosto w moją twarz piłkę.Przysiągłbym, że widziałem każdyszczegół, szwy na jej skórze, odpryski mokrego piachu niczym chmura skałek wokół meteoru, tojak wirowała.Wtedy uchyliłem się, ale i tak koledzy mieli wrażenie, że ten strzał nazywany przeznas torpedą trafił mnie między oczy.Zamaskowany mężczyzna celował w pierś i teraz, jak na naszym boisku wszystko działo sięjak w zwolnionym tempie.Widziałem jęzor ognia wypychający przed sobą czarny punkt kuli.Odchyliłem się nieco do tyłu i energicznie cofnąłem lewą nogę.Kula nawet się o mnie nie otarła.Potworny huk poniósł się po piwnicy.Przeciwnik wpatrywał się we mnie jak zauroczony. Ty draniu! wrzasnęła Blanka. Teraz ona w wyciągniętej ręce trzymała pistolet.Celowała w niego.Huk po pierwszymwystrzale trwał nadzwyczaj długo i nerwowo rozglądałem się na boki i do góry.Na stropie pojawiłasię gwałtownie poszerzająca się szpara.Kuna czy też Wiktor rzucił się w kierunku wyjścia. Nie! krzyknąłem do Blanki.Było za pózno.Błysnęło, huknęło i z góry spadła pierwsza cegła.Biegnąc porwałemdziewczynę do pomieszczenia pod wieżą.Za nami runęła piwnica.Trzymałem Blankę za rękę iwciągnąłem ją do tunelu, aż do pierwszego zakrętu.Za nami gnała wielka chmura pyłu i kurzu.Falauderzeniowa pchnęła nas na posadzkę.Tuliłem Blankę i zamknąłem oczy trwając w bezruchu.Wokół nas ziemia drżała, a podziemia zdawały się kołysać.Czułem, że Blanka drży. %7łyjesz? Możesz oddychać? zapytałem ją szeptem, kiedy wszystko nagle ucichło.Tylko skinęła głową.Potem gwałtownie obróciła się do mnie i objęła mnie.W ciemnościachjej dłonie wędrowały po moim ciele. Nic ci się nie stało? mówiła tuląc swój policzek do mojego. Nie. To jakiś cud pocałowała mnie w policzek i znowu się tuliła. Cud będzie wtedy, jeśli uda nam się stąd wyjść. Uratują nas. Może jutro ktoś odnajdzie wehikuł i zaczną szukać właściciela.Może skojarzą ze mną nagłezapadnięcia się ziemi w ruinach zamku i zaczną gdzieś kopać.Do tego czasu może nam zabraknąćpowietrza. Nie bądz takim pesymistą pogłaskała mnie po ramieniu. Wchodząc do piwnicywysłałam sms do Rocha. Właśnie! Czemu mnie nie posłuchałaś? Chciałeś stoczyć ten pojedynek, paść tu z ran, a potem ja przy wyjściu miałabym go samazatrzymać? Ciekawe, czemu był tylko jeden i który z nich to był? sam siebie pytałem. Nie wierzę, że to był Wiktor Blanka była pewna siebie.107Zacząłem po omacku szukać w kieszeniach swojej latarki. Może poczekajmy jeszcze, aż kurz opadnie? Blanka mocniej mnie objęła. Nie mamy czasu łagodnie ją odsunąłem.Nacisnąłem włącznik latarki i mroki wokół nas rozjaśniły się niebieskim światłem diodowym.Korytarzyk, w którym byliśmy, prowadził w kierunku środka dziedzińca.Postanowiłem najpierwsprawdzić ten, który był wybudowany wzdłuż ściany fosy.Zerknąłem w prawo do sali, gdzie leżałyszkielety żołnierzy.Pozostała nienaruszona, tylko w progu przejścia z piwnicy, w której walczyłem,leżała sterta gruzu kompletnie blokującego wyjście.Poszliśmy w przeciwnym kierunku.Moją uwagę zwróciła czarna smuga ciągnąca się wzdłużpodnóża ściany.Nachyliłem się nad nią przeciągnąłem po niej poślinionym palcem.Czerńrozmazywała się, a pod opuszkiem poczułem drobny proszek.Roztarłem go między palcami ipowąchałem. Co to jest? Blanka dopytywała się. To był lont odpowiedziałem. Najwidoczniej żołnierze stoczyli tu walkę, ale też cośwysadzali w powietrze. Co? Coś, dzięki czemu spodziewali się zdobyć cenny łup. Znalezli go? Nie wiem, a jeśli tak, to wynieśli to ci, którzy przeżyli. Myślisz, że ktoś stąd wyszedł? Taką mam nadzieję, bo może i my skorzystamy z tego wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]