[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I istniał tylko jedensposób, by je zdobyć.Musiała się dowiedzieć, jakie echo pozostawiła drugadziewczyna, Brooke Johnson - i czym naznaczyła zabójcę.Komuś takiemu jak Violet, kto potrafił wyczuć ślady energiimorderstwa, trudno było odwiedzać cmentarze.O ile sięorientowała, pochowanie zwłok zaprowadzało spokój,sprawiało, że echo stawało się mniej.intensywne.Jej wiedzabyła jednak ograniczona, w najlepszym razie oparta nadoświadczeniu, i dziewczyna zawsze się obawiała, że jejdomysły okażą się błędne.Starała się zatem unikać miejsc, gdzie szanse na spotkanieech były największe - cmentarzy, szpitali z kostnicami,domów pogrzebowych - gdyż bała się, że mogłaby tamwyczuć coś trudnego do zniesienia.Rodzice ją ochraniali,posunęli się nawet do tego, że zostawili ją w domu, jadąc napogrzeb babci.A to zdarzyło się zaledwie przed trzema laty.Teraz jednak, gdy los Hailey McDonald wciąż pozostawałnieznany, w Violet zbudziło się poczucie odpowiedzialnościznacznie silniejsze od wszelkich lęków - rzeczywistych czywyobrażonych - przed nieprzyjemnymi odczuciami.Co, jeślitylko ona mogła znalezć sprawcę? Nie zamierzałazaprzepaścić tej szansy.Jeśli miała się dowiedzieć, jak wygląda echo Brooke,musiała iść na cmentarz, gdzie dziewczyna zostałapochowana.Pomysł wydawał się prosty, lecz zrealizowanie go byłozupełnie inną sprawą.Rodzice wprowadzili maksymalneśrodki bezpieczeństwa i prawie uziemili Violet.Czuła sięniczym w ciężkim więzieniu, tym bardziej że pod nieobecność Jaya, jej strażnika i obrońcy, nie chcieli spuścić córki z oka nadłużej niż pięć minut.Jay byłby idealnym pomocnikiem, gdyby nie irytującyfakt, że postanowił się do niej nie odzywać.To oraz skromnywyczyn w galerii sprawiało, że Violet w żaden sposób niezdołałaby go przekonać, by znowu jej pomógł.Obawiała się,że gdyby się dowiedział o planach przyjaciółki, próbowałby jąpowstrzymać, nawet gdyby musiał w tym celu donieść na niąrodzicom.Rozważała wciąż nowe sposoby, by się wymknąćna popołudnie, i odrzucała je po kolei, pewna, że gdyby jąprzyłapano na kłamstwie - lub choćby zatajeniu prawdy -rodzice trzymaliby ją pod kluczem do końca życia.Okej, trochę dramatyzowała, ale nie było to całkiemnieprawdopodobne.Kiedy wreszcie wpadła na pomysł, zrobiło jej się niemalgłupio, że nie pomyślała o tym wcześniej.Wymówkawydawała się idealna.Nikt, nawet rodzice, nie mógł siędomyślić prawdy.Nawet jej towarzysz miał pozostaćnieświadomy swojej roli w oszustwie.Nie mogło się nie udać.Wystukała numer Grady ego na nowej komórce: pierwszyraz, odkąd go dostała, aparat miał się na coś przydać.Chłopakodebrał po pierwszym dzwonku głosem pełnym entuzjazmu.Wymienili parę uprzejmości i Violet przeszła do realizacjiplanu.Starannie dobierała słowa, wypełniając scenariusz, któryprzygotowała w myślach, zanim sięgnęła po telefon.- A w ogóle to dzwonię, bo z powodu tego wszystkiegonie miałam jeszcze okazji odwiedzić grobu Brooke i okropniesię czuję z tego powodu - wyjaśniła najszczerzej, jak potrafiła.- Kurczę, nie wiedziałem nawet, że się przyjazniłyście.- Aha.Grałyśmy razem w softball i piłkę nożną, kiedybyłyśmy młodsze, i chociaż rzadko się spotykałyśmy, bardzomną wstrząsnęło, kiedy usłyszałam.no wiesz. Starała się sprawiać wrażenie przybitej, niezdolnejdokończyć zdanie.%7łałowała, że nie należy do dziewczyn,które potrafią płakać na zawołanie dla większego efektu.- Myślisz.nie miałbyś nic przeciwko temu.żeby ze sięmną wybrać? %7łebym nie musiała tam jechać sama.?Pozwoliła, by pytanie zawisło w powietrzu, i czekała naodpowiedz.Rozegrała to idealnie, od pomysłu po wykonanie.I mimoże zadanie było bardzo trudne, przyznała sobie za nie dziesięćpunktów na dziesięć możliwych.Jay przejrzałby jąnatychmiast, lecz Grady dał się nabrać jak dziecko.- Kiedy chcesz jechać? - zapytał.- Mógłbyś wpaść do mnie za godzinę?Zapewne gdyby kazała mu się stawić za dwie minuty,przybyłby w ciągu jednej.Kiedy się rozłączyła, stwierdziła ze zdziwieniem, że niema najmniejszych wyrzutów sumienia z powodu oszustwa.Zastanawiała się, czy czułaby się inaczej, gdyby okłamałaJaya.Następna część planu okazała się trochę trudniejsza.Musiała przekonać rodziców, by ją puścili.Tato nie wrócił jeszcze z pracy, ale mama była w swoimstudiu.Violet powędrowała przez trawnik do niewielkiejszopy przerobionej na pracownię malarską.Kiedy pchnęładrzwi, przywitał ją znajomy zapach lnianych płócien i oparyrozcieńczalnika do farb.Mama uśmiechnęła się na powitanie, myjąc pędzle wstarym słoiku ze żrącym płynem.- Co tam, Vi?Violet zawahała się i poczuła pierwsze ukłucie wyrzutówsumienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •