[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całego tego majdanu. 164165 Nina, zawsze będziesz moją przyjaciółką, wiesz o tym powiedziała Claire. Tak, ty.Ja. Ale to wszystko bzdury  ciągnęła Claire.Nina musiała się uśmiechnąć.Właśnie dlatego tak lubi Claire.Claire myśli tak samo jak ona,jak Nina Narcyz. Nie wiem! Czego nie wiesz? śe to wszystko bzdury? Nie wiem, czego chcę  powiedziała Nina. Czy nie mogłoby chocia\ jakiś czas byćprzyjemnie? Nie wolno mi spędzić trochę czasu na wyprowadzaniu psów, zachowywaniu sięzle, nawet nagannie, w cudzych mieszkaniach? Wolno ci spędzić trochę czasu  odparła Claire, przedrzezniając Ninę i wywołującuśmiech na jej twarzy ale musisz przestać się tak zachowywać.I powinnaś pomyśleć o przyszłości. Coś się wydarzy.Wiem to.Zawsze tak jest w moim \yciu.Coś mi się zdarza.Ktośdzwoni, \e potrzebują redaktora w Random House, kiedy akurat szukam pracy w redakcjach.Potem zle się tam czuję, ale nie mogę się zdobyć na rzucenie tej pracy.I wtedy ty decydujeszsię na wyjazd do Los Angeles.śycie mi się przydarza.Nie jestem i nigdy nie byłam kowalemswojego losu. To największe psie gówno, z jakim się zetknęłam.To gówno owczarka niemieckiegopani Joost. Nieprawda.Bardziej jamnika Crutchfieldów.Obie się roześmiały.Podniosły oczy na helikopter nad głowami.W dole brzmiała symfoniaBeethovena. Co z twoimi rzezbami? Są naprawdę świetne.Próbowałaś je. Robię je dla zabawy! Wiesz, co to zabawa?  skłamała Nina. Ktoś je powinien zobaczyć.Nie znam się na sztuce, ale widzę, \e są oryginalne,magiczne. Ty jesteś moją przyjaciółką i mnie lubisz  Nina poło\yła głowę na ramieniu Claire. Tak, ale mówię prawdę.Bądz więc cicho i słuchaj.Nad ich głowami rozbłysły sztuczne ognie i obie zachwycały się nimi resztę wieczoru.Ninanie mogła się oprzeć wra\eniu, \e jej ekscentryczna przyjaciółka jest tą stroną stąpającątwardo po ziemi, a ona, zwykle rozsąd-niejsza, stała się dziwaczką.Kiedy to się stało? Kiedyzdą\yły zamienić się rolami? Czy przyjaciele zawsze tak robią  nadrabiają cudzeniedociągnięcia? Dzięki Bogu, zrobiły to jednocześnie, bo dwie wariatki byłyby nie dozniesienia.Mo\e dlatego Nina i Claire są sobie tak bliskie? I zawsze będą, bo fantazjują iwracają na ziemię w idealnej harmonii.Wtedy Claire zapytała: A właściwie to co w nim jest takiego? To znaczy, pewnie, \e jest przystojny i w ogóle,ale to ci chyba nie wystarcza, \eby. Mówisz o Danielu?  Nie, o Mahatmie Gandhim  odparła Claire.Nina się roześmiała. Pewnie, \e o Danielu.Nigdy go nie spotkałam.Powiedz, co cię w nim tak rajcuje.Nina wzięła głęboki wdech i pociągnęła łyk wina. Jest inny, ni\ byś przypuszczała. To znaczy jaki?Nina musiała się zastanowić.166167 Jest.głęboki.I chyba silny.Bardzo obecny, wiesz?Jak choćby wtedy, na ulicy.Claire parsknęła śmiechem. Nic mu się nie stało.Nina skinęła potakująco głową. Ceni sobie \ycie.Wiem, \e to brzmi. Brzmi niezle  wtrąciła Claire z uśmiechem. Jest niezwykły.I te oczy. No  zgodziła się Claire. I jego. dodała Nina. Tego nie widziałam. Ja te\ nie.Ale mo\na pomarzyć, nie? Claire śmiała się serdecznie. To wszystko?Nina przerwała, bo poczuła łzy w oczach, gdy coś się jej przypomniało. Patrzy na mnie.Tak naprawdę  powiedziała.Wydaje się taki.jakbym na niego działała czy co.Claire objęła przyjaciółkę ramieniem. A na kogo nie działasz?Pózniej, gdy kuchnia była ju\ posprzątana, grill wyczyszczony, Claire poszła do domu iSam wrócił z ostatniego spaceru, Nina le\ała w łó\ku i wpatrywała się w sufit.Claire miałarację: w którymś momencie Nina będzie musiała zająć się czymś innym.Pieniądze, jakiezarabia, nie są pewne  konkurencja wzrasta z ka\ym dniem, a coraz więcej osób zoszczędności zaczyna samodzielnie wyprowadzać psy.Pieniądze nie są tu jednaknajwa\niejsze.Musi być ze sobą szczera i przyznać, \e jest ambitna.Pragnie sukcesów,chciałaby skosztować \ycia  na większą168skalę".Wie, \e jest stworzona do czegoś więcej.Wyprowadzanie psów jest dla niej zbytzaściankowe, ulice za wąskie, chodniki za ciasne, cała ta dzielnica zbyt prowincjonalna.Jest jeszcze Daniel.Jutrzejszy wieczór.Nina wróciła pamięcią do tych niewielu spotkań zDanielem, odtwarzała je w myślach ze szczegółami, po wiele razy.On powiedział to, onapowiedziała tamto.O Bo\e, była taka zdenerwowana, była.Właśnie wtedy usłyszała pisk.Usiadła.Spojrzała na zegar: pierwsza trzydzieści.Sam, włó\ku obok niej, podniósł łeb i postawił uszy.Znowu ten dzwięk: przera\ające wycie dobiegające z parku.Sam i Nina jednocześnie rzucili się w stronę tarasu.Ona wychyliła sięprzez murek, on drapał po cegłach przednimi łapami, nie mogąc nic zobaczyć.Kolejnyskowyt i ju\ mieli pewność.To pies.Nina narzuciła na siebie jakiś ciuch, złapała smycz Sama i ju\ byli za drzwiami i mknęli poschodach w dół.Ulice były prawie puste.Tylko gdzieniegdzie przemknął jakiś samochód czy para czekającana taksówkę na Central Park West.Po tłumach, które były na koncercie w parku, nie było ju\śladu.Noc była ciemna.Niebo zakrywały chmury.Jedynie przerazliwy skowyt tego psa razna jakiś czas przeszywał ciszę.Nina i Sam przebiegli ulicę, znalezli się po stronie parku i szli w kierunku przera\onegostworzenia.Sam wskoczył na jedną z ławek pod kamiennym murem, który otacza park [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •