[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale to domena wuja Boba.- A kto opiekuje się psem, kiedy wyjeżdżasz.- Smokey jest tu tylko z wizytą.To pies państwaTurnerów.Są w Mills College na letnim festiwaluteatralnym.Dziś występuje ich córka.Na szczęście jestem wdomu i mogę zająć się nim.Sąsiedzi.Jeszcze jedno pojęcie, z którym w praktyce niezetknął się niemal nigdy.Jego różnorodne odizolowaneapartamenty nie stwarzały okazji do kontaktów z sąsiadami.Widywał ich czasem na basenie, a czasem w saliRS 40gimnastycznej, ale te spotkania nie miały w sobie cechprawdziwej sąsiedzkiej więzi.- Zawsze bardzo się cieszę, jeśli mogę coś zrobić dlapaństwa Turnerów - ciągnęła Karin.- Wiesz, to pan Turnerpożyczył mi ten autobus.Kupił go z drugiej ręki kilka lattemu, by przewozić nim chór.Wtedy dużo koncertowali,toteż autobus często kursował.- Udawała swobodną i pewnąsiebie, ale w gruncie rzeczy była roztrzęsiona.Niech todiabli.że też musiał ,,wpaść" w sam środek tego bałaganu,właśnie teraz, kiedy wygląda tak okropnie.Co mnie tozresztą obchodzi - buntowała się w myślach.- Powiedział mi,że teraz autobus stoi bezużytecznie i że mogę go używać.Bezpłatnie.Wystarczy napełnić bak.Nie zagląda siędarowanemu koniowi w zęby.- Może jednak należało to zrobić?- Co zrobić? - stał tak blisko, że zupełnie straciłakontenans.- Sprawdzić te zęby.Stare konie miewają kiepskie zęby,stare autobusy.kiepskie silniki.- Jego rozbawienie jeszczebardziej wytrąciło ją z równowagi.Z impetem odcięławierzchołek ananasa.- Ten autobus dobrze mi służył przez cztery miesiące- odparła, wrzucając odcięty kawałek do wiadra naodpadki.- Każda wycieczka przynosiła mi niemal czysty zysk.- Czysty zysk? Czy aby na pewno? Pomyśl tylko.- Pochyliłsię nad blatem, trzymając ręce w kieszeniach.- Musisz terazwymienić silnik.Ile to wyniesie? Cztery? Pięć tysięcy?- Nie.Reperują stary.- Powiedziano jej w warsztacie, żenie mogą znalezć takiego silnika.Ale czemu ten facet wtykanos w cudze sprawy! - Koszt wyniesie poniżej trzech tysięcy.- A na dodatek musisz teraz wynajmować autokar popięćset dolarów za kurs.RS 41- Tak.Dzięki tobie nie musiałam odwołać ani jednejwycieczki.- Tak, ale czy po dodaniu kosztów naprawy silnika ikosztów wynajmu twój zysk wystarczy na pokryciewydatków?- No cóż.Autobus pana Turnera będzie gotów pod koniecmiesiąca.- Nie odpowiedziała na jego pytanie.Do diabła! Nienależy przecież do klienteli tego cholernego inkubatora.Zgoda.Pomógł jej i w pełni to docenia, ale jego ton jątrzyłtylko i wzmagał wzbierający w niej niepokój.- Zamierzasz nadal korzystać z tego starego autobusu?- Oczywiście.- A co z ubezpieczeniem?- Jest w pełni opłacone - odparła z satysfakcją.- Chórprzez całe lata korzystał z tej polisy, a ponieważ warunkibyły korzystne, więc pan Turner postanowił z niej nierezygnować na wypadek, gdyby znów.- Przecież to nie jest polisa dla wyjazdów organizowanychw celach komercyjnych! - ostro przerwał jej Blake.Zacząłwyjaśniać, czym różnią się ubezpieczenia działalnościobliczonej na zysk od ubezpieczeń dla instytucjiniedochodowych.- Ogromnie ryzykujesz - skończył.Okazałosię, że autobusy czarterowane dla celów komercyjnych sąubezpieczane na ogromne sumy, toteż i stawki sięgająastronomicznych kwot.Wymienił kilka z nich.Nawet gdybyktoś zechciał ją ubezpieczyć, nie byłaby w stanie wykupićpolisy.- Nie wiedziałam o tym - powiedziała, jakby próbując siębronić.- Pan Turner powiedział, że wóz jest ubezpieczony -wzruszyła ramionami - więc pomyślałam, że ubezpieczenieto ubezpieczenie.- Na tym właśnie polegają kłopoty z tymi, którzy na gwałtchcą otwierać własne firmy.W pośpiechu zawsze cośzaniedbują.Chętnie przyjmują pomoc i polegają na radachRS 42jakiegoś Toma, Dicka czy Harry'ego.Gdy otwiera się własneprzedsiębiorstwo, należy dokładnie wszystkoprzeanalizować.Masz szczęście, że skończyło się na zatartymsilniku, a nie na poważnym wypadku drogowym, który dokońca życia obciążyłby cię finansowymi zobowiązaniami.Niewątpliwie miał słuszność, ale nie przyniosło to Karinnajmniejszej pociechy.- Dobra! Przestań już! - krzyknęła w końcu.- Ja niemiałam poważnego wypadku i.och! - przerwała nagle, gdyżostrze noża przecięło jej dwa palce.Skrzywiła się na widokkrwi, a także dlatego, że sączący się w ranę kwaśny sokowoców piekl niemiłosiernie.Odruchowo podniosła palce doust.- Na miłość boską! - Blake podbiegł do kranu i wepchnąłjej dłoń pod zimną wodę.Znów rozległ się telefon.Karin wykonała półobrót,zamierzając go odebrać, lecz Blake silnie ją przytrzymał.- Niech sobie dzwoni - powiedział spokojnie.- To głębokieskaleczenie.Gdzie są bandaże i środki opatrunkowe?- W łazience.- Wskazała głową w kierunku przedpokoju.-Pierwsze drzwi na lewo.- Nie ruszaj się - nakazał wybiegając.Owinęła palce papierowym ręcznikiem i sięgnęła posłuchawkę wciąż dzwoniącego telefonu.Do diabła! Za pózno.- Prosiłem, żebyś się nie ruszała - powiedział, wracając ześrodkami opatrunkowymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •