[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu profesor przerwał i wbił palec Bondowi w pierś.- Drogi panie, wszystko, co musi pan zapamiętać o tej rakiecie,to to, że dzięki kolumbitowi Draxa, którego temperatura topnieniawynosi około 3500 stopni Celsjusza, w odróżnieniu od 1500 stopniw silnikach V-2, możemy zastosować jedno z tych nadzwyczajnychpaliw, nie przepalając naszego silnika.W rzeczy samej - tu spojrzałna Bonda, jakby to musiało wywrzeć na nim wrażenie - stosujemyfluor i wodór.- Och, doprawdy? - rzekł Bond z szacunkiem.Profesor ostro na niego spojrzał.- Spodziewamy się więc uzyskać prędkość około 2500 kilome-trów na godzinę i zasięg pionowy około 1500 kilometrów.Powinnoto nam zapewnić bojowy zasięg około 6500 kilometrów, co sprawi, że każda europejska stolica znajdzie się w zasięgu Anglii.Bardzoprzydatne - dodał oschle - w pewnych okolicznościach.Ale dla na-ukowców byłoby to pożądane głównie jako kolejny krok zmierzają-cy do oderwania się od Ziemi.Jakieś pytania?- Jak to działa? - zapytał Bond z respektem.Profesor uczynił wzgardliwy gest w stronę wykresu.- Zacznijmy od nosa - powiedział.- Najpierw mamy głowicębojową.Podczas lotu doświadczalnego znajdą się w niej przyrządydo badania górnych warstw atmosfery, radar i tym podobne.Dalejżyroskopy zapewniające stabilność lotu - żyroskop pochylenia iżyroskop kołysania poprzecznego.Następnie inne mniej ważne przy-rządy, serwomotory, zasilanie.I wreszcie wielkie zbiorniki paliwa -o pojemności 15 tysięcy kilogramów.Na rufie mieszczą się dwamałe zbiorniki służące do napędzania turbiny - 200 kilogramównadtlenku wodoru miesza się z 20 kilogramami nadmanganianupotasu i wytwarza parę, która napędza umieszczone pod nimi turbi-ny.Te z kolei napędzają zespół pomp odśrodkowych, tłoczącychgłówne paliwo do silnika rakiety.Pod straszliwym ciśnieniem.Na-dąża pan? - Z powątpiewaniem uniósł w kierunku Bonda jedną brew.- Zasada wydaje się mniej więcej ta sama co w samolocie od-rzutowym - zauważył Bond.Profesor robił wrażenie zadowolonego.- Mniej więcej - powiedział - chociaż rakieta niesie całe paliwow sobie, a nie zasysa tlen z zewnątrz jak samolot.A więc - podjął -paliwo zostaje zapalone w silniku i ciągłym strumieniem wylatuje ztylnej części rakiety.Tak jakby nieustanny odrzut z działa.Ta siławybuchu podnosi rakietę w powietrze, jak każdy inny fajerwerk.Oczywiście właśnie na rufie sprawdza się kolumbit.Umożliwia namwykonanie silnika, którego nie roztopi to fantastyczne gorąco.Dalej - wskazał palcem - mamy stateczniki na ogonie, które na początkulotu zapewniają rakiecie stabilność.Też wykonane ze stopu kolum-bitowego, inaczej urwałyby się pod kolosalnym ciśnieniem powie-trza.Coś jeszcze?- Skąd pewność, że Moonraker trafi tam, gdzie należy? - zapy-tał Bond.- Co mu przeszkodzi spaść w najbliższy piątek na Hagę?- To sprawa żyroskopów.Ale w rzeczy samej w piątek nie bę-dziemy ryzykować i stosujemy radarowe urządzenie naprowadzająceumieszczone na tratwie pośrodku morza.W dziobie rakiety będzienadajnik radarowy, który odbierze echo z naszego urządzenia namorzu i automatycznie naprowadzi na nie rakietę.Oczywiście -profesor wyszczerzył zęby w uśmiechu - gdyby nam przyszło jejkiedyś użyć podczas wojny, przydałoby się takie urządzenie napro-wadzające zainstalowane w środku Moskwy albo Warszawy, Pragi,Monte Carlo, czy w cokolwiek będziemy strzelać.Umieszczenie gotam będzie już zapewne waszą sprawą.%7łyczę powodzenia.Bond uśmiechnął się wymijająco.- Jeszcze jedno pytanie.A gdyby się chciało sabotować rakietę,jaki byłby najprostszy sposób?- Jest ich mnóstwo - wesoło stwierdził profesor.- Piasek w pa-liwie.%7łwir w pompach.Dziurka w dowolnym miejscu kadłuba lubstateczników.Przy takiej mocy i szybkościach każdy drobiazg by jąwykończył.- Bardzo dziękuję - rzekł Bond.- Zdaje się, że ja bardziej nie-pokoję się o Moonrakera niż pan.- To cudowna maszyna - entuzjazmował się profesor.- Polecijak należy, byle się ktoś nie wmieszał.Drax odwalił kawał dobrejroboty.Zwietny organizator.Zgromadził wspaniały zespół.Zrobiądla niego wszystko.Mamy mu rzeczywiście dużo do zawdzięczenia. Bond zmienił biegi jak w wyścigowym i na rozwidleniu w Cha-ring zarzucił wielkim wozem w lewo, przedkładając pustą drogęprzez Chilham i Canterbury nad korki w Ashford i Folkestone.Sa-mochód na trójce ryknął, a strzałka prędkościomierza pokazała stotrzydzieści.Nie zmieniając biegu, wziął ostry zakręt na szczyciedługiej pochyłości, wiodącej ku drodze na Molash [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •