[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ekiparatunkowa zawróci.- No właśnie.- O czym ty mówisz? Czekamy tu jak ryby na targu.Naszą jedyną nadzieją jest,by ekipa ratunkowa przybyła tu na czas, aby zabić tego kutasa, zanim zdążyzałatwić nas wszystkich.Może mogą też zrobić coś dla ciebie? Pomyślałaś o tym?Jesteś tak pewna, że ten stwór może się uporać ze wszystkim, co oni mają, niewiesz jednak tego na pewno.Może potrafią cię zamrozić albo wykonać jakiś rodzajoperacji.Powiedziałaś, że zbierali informacje na ich temat.Czy sądzisz, żepróbowaliby zabrać jednego z nich ze sobą, gdyby nie byli pewni, że potrafią gobezpiecznie zamknąć? Cholera, nam to się udało, a nie byliśmy nawet do tegoprzygotowani.Oni będą absolutnie gotowi do pojmania go.Mają technikę.Ripley pozostała niewzruszona.- Jedyne, co ma Towarzystwo, to chciwość zamiast rozumu.Wiem to.Miałamjuż do czynienia i z nim i z obcymi i, szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy nadalszą metę Towarzystwo nie stanowi poważniejszej grozby.Nie mogę podjąćtakiego ryzyka.Jedyne, co wiem na pewno, to fakt, że jeśli jeden z nich wydostaniesię poza tę planetę, pozabija wszystko, co żyje.To właśnie jest ich celem: zabijać irozmnażać się.Nie możemy pozwolić, by ludzie Towarzystwa tu przybyli.Zrobiąwszystko, co w ich mocy, żeby go zabrać ze sobą.- Wydała z siebie pełenniesmaku dzwięk.- Dla zysku.- Pierdolę cię.Cholernie mi przykro, że masz w sobie tego stwora, moja pani,chcę jednak zostać uratowany.Myślę, że pokładam więcej wiary w Towarzystwieniż ty.Tak się składa, że sądzę, iż nie patrzysz na sytuację w sposób racjonalny.Masz pewnie do tego masę powodów, co jednak nie znaczy, że muszę na tospoglądać w taki sam sposób jak ty.Tak nie jest.Gówno mnie obchodzi tawięzienna hołota.Mogą zabić tego stwora, kryć się przed nim, albo wyć hosannyku niebu, aż padną trupem, ja jednak mam żonę i dziecko.Pobraliśmy się wnaprawdę młodym wieku, tak, żeby mimo zniekształceń czasowych nadal mócspędzić ze sobą najlepsze lata, kiedy już skończę służbę tutaj.Miałem wracaćnastępnym kursem.Ze względu na to wszystko, może uda mi się powołać naszczególne zagrożenie i wrócić na statku ratunkowym.Otrzymam wypłatę za całyokres i zapewne też premię.Jeśli tak się stanie, można będzie powiedzieć, że twójorganizm ksenomorficzny wyrządził mi przysługę.- Przykro mi.Posłuchaj, wiem, że to dla ciebie trudne - tłumaczyła starając sięzapanować nad złością - ale muszę wysłać tę wiadomość.Stawka jest znaczniewiększa niż twoja wizja szczęśliwej emerytury na przedmieściu.Jeśli obcywydostanie się na swobodę na Ziemi, twoje głupkowate fantazje będą guzik warte.- Pokładam zaufanie w Towarzystwie - odparł zdecydowanym tonem.- Cholera, Aaron, potrzebny mi ten kod! Odchylił się do tyłu na siedzeniu.- Przykro mi, mamuśku.Jest tajny.Nie możesz ode mnie wymagać, żebymzłamał przepisy, prawda?Wiedziała, że nie ma dużo czasu i że zaczyna prze grywać sprawę.Po razkolejny miała do czynienia z typową dla Towarzystwa postawą, z tym zamkniętym,pełnym ograniczeń światem korporacji, gdzie etykę i moralność w wygodny sposóbprzesłaniały przepisy.- Posłuchaj, ty głupku, możesz sobie w dupę wsadzić swoje bezcenne przepisy.Trzeba to zrobić.Daj mi kod!- Nic z tego, kurwa.Nie wydostaniesz ze mnie kodu, moja pani, chyba żeprzedtem mnie zabijesz.Nachyliła się w jego stronę, zdołała się jednak pohamować.Po raz kolejnypoczuła się niewyobrażalnie zmęczona.Dlaczego zawsze brała wszystko na siebie.Nie była nikomu nic winna, a już zwłaszcza przedstawicielom Towarzystwa.Nawetjeśli zabiorą obcego na pokład swego statku i on pozabija ich wszystkich, to co jąto obchodzi?- Nie ma w tym nic osobistego, rozumiesz - mówił nie przestając obserwowaćjej starannie, uważając na wszelkie nagłe ruchy.Nie sądził, by stanowiła dla niegofaktyczne niebezpieczeństwo, jednakże przez krótki czas, w którym obserwował jejdziałania, przekonał się, że niedocenianie jej byłoby niebezpieczne.- Myślę, żejesteś w porządku.- Dziękuję - odparła płaskim, głuchym tonem.- A więc ustalone.Będziemy nadal współpracować stwierdził z przesadnymzadowoleniem.- Masz jakieś pomysły?Odwróciła się.Naprężył przez chwilę mięśnie, lecz minęła go i podeszła dopulpitu, by nalać sobie szklankę wody.Odczuwała nieustanne pragnienie, niewywołane przez napięcie i nerwy.Jej ciało musiało dostarczać płynów dla więcejniż jednej istoty.- Robotnik-wojownik nie zabije mnie - stwierdziła, zatrzymując się obok niego.Podniósł brwi.- Czyżby? A dlaczego nie?Pociągnęła łyk ze szklanki.- Nie może mnie załatwić, nie narażając zdrowia embriona królowej.Choć, jakwiem, każdy z nich może wydawać na świat innych przedstawicieli swego rodzaju,to, być może, nie jest zdolny wyprodukować więcej niż jednej królowej.Za małoodpowiedniego materiału genetycznego czy coś w tym rodzaju.Nie jestem tegopewna, ale dowodem jest fakt, że jak dotąd nie próbował mnie zabić.- Naprawdę chcesz się założyć, że ten stwór jest aż tak inteligentny?- Inteligencja może tu nie mieć nic do rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ekiparatunkowa zawróci.- No właśnie.- O czym ty mówisz? Czekamy tu jak ryby na targu.Naszą jedyną nadzieją jest,by ekipa ratunkowa przybyła tu na czas, aby zabić tego kutasa, zanim zdążyzałatwić nas wszystkich.Może mogą też zrobić coś dla ciebie? Pomyślałaś o tym?Jesteś tak pewna, że ten stwór może się uporać ze wszystkim, co oni mają, niewiesz jednak tego na pewno.Może potrafią cię zamrozić albo wykonać jakiś rodzajoperacji.Powiedziałaś, że zbierali informacje na ich temat.Czy sądzisz, żepróbowaliby zabrać jednego z nich ze sobą, gdyby nie byli pewni, że potrafią gobezpiecznie zamknąć? Cholera, nam to się udało, a nie byliśmy nawet do tegoprzygotowani.Oni będą absolutnie gotowi do pojmania go.Mają technikę.Ripley pozostała niewzruszona.- Jedyne, co ma Towarzystwo, to chciwość zamiast rozumu.Wiem to.Miałamjuż do czynienia i z nim i z obcymi i, szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy nadalszą metę Towarzystwo nie stanowi poważniejszej grozby.Nie mogę podjąćtakiego ryzyka.Jedyne, co wiem na pewno, to fakt, że jeśli jeden z nich wydostaniesię poza tę planetę, pozabija wszystko, co żyje.To właśnie jest ich celem: zabijać irozmnażać się.Nie możemy pozwolić, by ludzie Towarzystwa tu przybyli.Zrobiąwszystko, co w ich mocy, żeby go zabrać ze sobą.- Wydała z siebie pełenniesmaku dzwięk.- Dla zysku.- Pierdolę cię.Cholernie mi przykro, że masz w sobie tego stwora, moja pani,chcę jednak zostać uratowany.Myślę, że pokładam więcej wiary w Towarzystwieniż ty.Tak się składa, że sądzę, iż nie patrzysz na sytuację w sposób racjonalny.Masz pewnie do tego masę powodów, co jednak nie znaczy, że muszę na tospoglądać w taki sam sposób jak ty.Tak nie jest.Gówno mnie obchodzi tawięzienna hołota.Mogą zabić tego stwora, kryć się przed nim, albo wyć hosannyku niebu, aż padną trupem, ja jednak mam żonę i dziecko.Pobraliśmy się wnaprawdę młodym wieku, tak, żeby mimo zniekształceń czasowych nadal mócspędzić ze sobą najlepsze lata, kiedy już skończę służbę tutaj.Miałem wracaćnastępnym kursem.Ze względu na to wszystko, może uda mi się powołać naszczególne zagrożenie i wrócić na statku ratunkowym.Otrzymam wypłatę za całyokres i zapewne też premię.Jeśli tak się stanie, można będzie powiedzieć, że twójorganizm ksenomorficzny wyrządził mi przysługę.- Przykro mi.Posłuchaj, wiem, że to dla ciebie trudne - tłumaczyła starając sięzapanować nad złością - ale muszę wysłać tę wiadomość.Stawka jest znaczniewiększa niż twoja wizja szczęśliwej emerytury na przedmieściu.Jeśli obcywydostanie się na swobodę na Ziemi, twoje głupkowate fantazje będą guzik warte.- Pokładam zaufanie w Towarzystwie - odparł zdecydowanym tonem.- Cholera, Aaron, potrzebny mi ten kod! Odchylił się do tyłu na siedzeniu.- Przykro mi, mamuśku.Jest tajny.Nie możesz ode mnie wymagać, żebymzłamał przepisy, prawda?Wiedziała, że nie ma dużo czasu i że zaczyna prze grywać sprawę.Po razkolejny miała do czynienia z typową dla Towarzystwa postawą, z tym zamkniętym,pełnym ograniczeń światem korporacji, gdzie etykę i moralność w wygodny sposóbprzesłaniały przepisy.- Posłuchaj, ty głupku, możesz sobie w dupę wsadzić swoje bezcenne przepisy.Trzeba to zrobić.Daj mi kod!- Nic z tego, kurwa.Nie wydostaniesz ze mnie kodu, moja pani, chyba żeprzedtem mnie zabijesz.Nachyliła się w jego stronę, zdołała się jednak pohamować.Po raz kolejnypoczuła się niewyobrażalnie zmęczona.Dlaczego zawsze brała wszystko na siebie.Nie była nikomu nic winna, a już zwłaszcza przedstawicielom Towarzystwa.Nawetjeśli zabiorą obcego na pokład swego statku i on pozabija ich wszystkich, to co jąto obchodzi?- Nie ma w tym nic osobistego, rozumiesz - mówił nie przestając obserwowaćjej starannie, uważając na wszelkie nagłe ruchy.Nie sądził, by stanowiła dla niegofaktyczne niebezpieczeństwo, jednakże przez krótki czas, w którym obserwował jejdziałania, przekonał się, że niedocenianie jej byłoby niebezpieczne.- Myślę, żejesteś w porządku.- Dziękuję - odparła płaskim, głuchym tonem.- A więc ustalone.Będziemy nadal współpracować stwierdził z przesadnymzadowoleniem.- Masz jakieś pomysły?Odwróciła się.Naprężył przez chwilę mięśnie, lecz minęła go i podeszła dopulpitu, by nalać sobie szklankę wody.Odczuwała nieustanne pragnienie, niewywołane przez napięcie i nerwy.Jej ciało musiało dostarczać płynów dla więcejniż jednej istoty.- Robotnik-wojownik nie zabije mnie - stwierdziła, zatrzymując się obok niego.Podniósł brwi.- Czyżby? A dlaczego nie?Pociągnęła łyk ze szklanki.- Nie może mnie załatwić, nie narażając zdrowia embriona królowej.Choć, jakwiem, każdy z nich może wydawać na świat innych przedstawicieli swego rodzaju,to, być może, nie jest zdolny wyprodukować więcej niż jednej królowej.Za małoodpowiedniego materiału genetycznego czy coś w tym rodzaju.Nie jestem tegopewna, ale dowodem jest fakt, że jak dotąd nie próbował mnie zabić.- Naprawdę chcesz się założyć, że ten stwór jest aż tak inteligentny?- Inteligencja może tu nie mieć nic do rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]