[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Efraim Shemelnie cierpiał.Nie wiedział nawet, że umiera.Ojciec Reyes wygłosił łacińską formułę, rzucił na zwłoki wycięty z materiałuośmiokąt, schował mizerykordię do jednego z rezerwuarów i wyszedł z toalety.Opuszczając restaurację, spokojnie minął ochroniarza, który jeszcze nie zauwa-żył przedłużającej się nieobecności swego podopiecznego.Zabójca niespiesznym, równym krokiem dotarł do ruchomych schodów, któ-rymi mógł się dostać do tej części centrum handlowego, skąd miał już blisko naparking wieżowca.Pchnął ciężkie drzwi przeciwpożarowe i wyszedł na powie-LRTtrze.Na parkingu o tej porze było pełno samochodów.Reyes rozejrzał się za au-tem, w którym siedziałby jeden z braci z Kręgu, ale nic podobnego nie dostrzegł.Tymczasem Archanioł zdążył się już dostać na dach jednego z budynków.Niewidoczny z okien w sąsiednim wieżowcu, wyjął z czarnej torby woreczek zryżem i rozwinął szary materiał z czterema paskami wychodzącymi z rogów.Na-stępnie otworzył futerał z anemometrem, wyciągnął karabin, zamontował tłumik,szary materiał przywiązał sobie paskami do nadgarstków i kostek, naciągnął gona płecy i głowę, by upodobnić się kolorem do dachu budynku, po czym pod-czołgał się nad krawędz.Wydobył z kieszeni kombinezonu magazynek, w którym znajdowały się tylkodwa naboje, choć mogłoby się ich tam zmieścić dziesięć.Archanioł wiedział jed-nak, że po wykonaniu zadania musi zebrać łuski, bo po łuskach policja zidentyfi-kowałaby broń, a po broni - być może także jego samego.Dmuchał lekki wietrzyk.Archanioł oparł karabin na woreczku z ryżem, żebyuniknąć odrzutu.Ułożył się wygodnie, przyłożył policzek do zimnego metalu ispojrzał przez lunetę w dół: od celu dzieliło go dwieście osiemdziesiąt metrów iczterdzieści centymetrów.Delikatnie położył palec na spuście.Ojciec Reyesnerwowo rozglądał się po parkingu, wypatrując zbawczego samochodu, nieświa-dom, że dokładnie w tym momencie jego głowa znalazła się na muszce snajpera.Odczekawszy na odpowiednią chwilę, Archanioł wstrzymał oddech i strzelił.Kula, lecąc z prędkością ośmiuset pięćdziesięciu dziewięciu metrów na se-kundę, trafiła ojca Reyesa nieco poniżej nasady czaszki.Przez lunetę Archaniołwidział dokładnie, jak ciało osunęło się na asfalt, zabarwiając go natychmiast naczerwono.Zabójca schował łuskę do kieszeni kombinezonu, odczołgał się na bok iuwolnił od szarej płachty, którą następnie starannie złożył i schował do czarnejtorby razem z woreczkiem ryżu.Pózniej zdemontował tłumik i włożył karabin dofuterału na anemometr i trójnóg.Z całkowitym spokojem zjechał windą na dół iopuścił centrum handlowe.Gdy przechodził przez ulicę, kierując się do hotelu, usłyszał za plecami wyciesyren pierwszych wozów policyjnych, które zjeżdżały się do restauracji, gdziektoś zasztyletował profesora uniwersytetu.LRTKiedy już nad izraelskim wybrzeżem zapadł wieczór, na głębokie i ciemnie-jące wody Morza Zródziemnego wypłynęła rybacka łódz, z której pokładu wy-rzucono w toń przeznaczony na anemometr i trójnóg futerał z karabinem Accura-cy AW 80 w środku, a także czarną torbę zawierającą ołowiane obciążniki, nie-winny z pozoru woreczek z ryżem, tłumik, złożoną w kostkę szarą płachtę orazkombinezon z rodzaju tych, jakich używają technicy z IAA.W mroku swojego pokoju w hotelu Hilton Archanioł rozmyślał zapewne ozadaniu czekającym go w Hongkongu.***OsloAfdera poleciała do Norwegii, żeby spotkać się z profesor Stromnens spe-cjalistką od run i znajomą Ilana Gershona.Chciała, żeby towarzyszył jej Max,ten jednak wymówił się sprawami osobistymi w Genewie oraz koniecznościązłożenia wizyty stryjowi, kardynałowi Ulrichowi Kronauerowi w Rzymie.W Oslo przesiadła się do awionetki, którą pokonała prawie trzysta kilome-trów dzielące stolicę Norwegii od regionu Rogaland.Miasteczko profesorStromnes otaczały przepiękne fiordy, tysiącletnie lasy i krystalicznie czyste je-ziora.Sama miejscowość okazała się niewielka, złożona z kolorowych domkówskupionych wokół zadbanego mola, gdzie cumowały niebieskie promy łączącekontynent z wyspami.Przed hotelem Afdera ujrzała mniej więcej pięćdziesięcioletnią blondynkęstojącą obok młodszego od niej najwyżej o połowę szarego volvo.- To auto należało jeszcze do mojego ojca, a nadal się doskonale spisuje -rzuciła lingwistka tonem wyjaśnienia.- Jest świetne.- Zwietne jak na tutejsze warunki - uśmiechnęła się profesor Stramnes.- A tak w ogóle, to cześć, Gudrun.Jestem Afdera, znajoma Ilana.- Wiem.Przy tych czarnych włosach trudno cię tu z kimś pomylić.Chceszwejść na górę i odpocząć po podróży czy jedziemy od razu na uniwersytet?LRT- Jedzmy na uniwersytet.Umieram z ciekawości, co też odkryłaś.- Dobrze, więc jedzmy.Po drodze Gudrun opowiadała o swoim ojcu, który w czasie wojny sprzeci-wiał się proniemieckiej polityce Quislinga i brał nawet udział w akcji mającej nacelu wysadzenie w powietrze fabryki ciężkiej wody w pobliskim Telemarku.- Niemcy potrzebowali ciężkiej wody, bo chcieli skonstruować bombę ato-mową.Gdyby im się udało, kto wie, jak potoczyłaby się historia Europy i świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Efraim Shemelnie cierpiał.Nie wiedział nawet, że umiera.Ojciec Reyes wygłosił łacińską formułę, rzucił na zwłoki wycięty z materiałuośmiokąt, schował mizerykordię do jednego z rezerwuarów i wyszedł z toalety.Opuszczając restaurację, spokojnie minął ochroniarza, który jeszcze nie zauwa-żył przedłużającej się nieobecności swego podopiecznego.Zabójca niespiesznym, równym krokiem dotarł do ruchomych schodów, któ-rymi mógł się dostać do tej części centrum handlowego, skąd miał już blisko naparking wieżowca.Pchnął ciężkie drzwi przeciwpożarowe i wyszedł na powie-LRTtrze.Na parkingu o tej porze było pełno samochodów.Reyes rozejrzał się za au-tem, w którym siedziałby jeden z braci z Kręgu, ale nic podobnego nie dostrzegł.Tymczasem Archanioł zdążył się już dostać na dach jednego z budynków.Niewidoczny z okien w sąsiednim wieżowcu, wyjął z czarnej torby woreczek zryżem i rozwinął szary materiał z czterema paskami wychodzącymi z rogów.Na-stępnie otworzył futerał z anemometrem, wyciągnął karabin, zamontował tłumik,szary materiał przywiązał sobie paskami do nadgarstków i kostek, naciągnął gona płecy i głowę, by upodobnić się kolorem do dachu budynku, po czym pod-czołgał się nad krawędz.Wydobył z kieszeni kombinezonu magazynek, w którym znajdowały się tylkodwa naboje, choć mogłoby się ich tam zmieścić dziesięć.Archanioł wiedział jed-nak, że po wykonaniu zadania musi zebrać łuski, bo po łuskach policja zidentyfi-kowałaby broń, a po broni - być może także jego samego.Dmuchał lekki wietrzyk.Archanioł oparł karabin na woreczku z ryżem, żebyuniknąć odrzutu.Ułożył się wygodnie, przyłożył policzek do zimnego metalu ispojrzał przez lunetę w dół: od celu dzieliło go dwieście osiemdziesiąt metrów iczterdzieści centymetrów.Delikatnie położył palec na spuście.Ojciec Reyesnerwowo rozglądał się po parkingu, wypatrując zbawczego samochodu, nieświa-dom, że dokładnie w tym momencie jego głowa znalazła się na muszce snajpera.Odczekawszy na odpowiednią chwilę, Archanioł wstrzymał oddech i strzelił.Kula, lecąc z prędkością ośmiuset pięćdziesięciu dziewięciu metrów na se-kundę, trafiła ojca Reyesa nieco poniżej nasady czaszki.Przez lunetę Archaniołwidział dokładnie, jak ciało osunęło się na asfalt, zabarwiając go natychmiast naczerwono.Zabójca schował łuskę do kieszeni kombinezonu, odczołgał się na bok iuwolnił od szarej płachty, którą następnie starannie złożył i schował do czarnejtorby razem z woreczkiem ryżu.Pózniej zdemontował tłumik i włożył karabin dofuterału na anemometr i trójnóg.Z całkowitym spokojem zjechał windą na dół iopuścił centrum handlowe.Gdy przechodził przez ulicę, kierując się do hotelu, usłyszał za plecami wyciesyren pierwszych wozów policyjnych, które zjeżdżały się do restauracji, gdziektoś zasztyletował profesora uniwersytetu.LRTKiedy już nad izraelskim wybrzeżem zapadł wieczór, na głębokie i ciemnie-jące wody Morza Zródziemnego wypłynęła rybacka łódz, z której pokładu wy-rzucono w toń przeznaczony na anemometr i trójnóg futerał z karabinem Accura-cy AW 80 w środku, a także czarną torbę zawierającą ołowiane obciążniki, nie-winny z pozoru woreczek z ryżem, tłumik, złożoną w kostkę szarą płachtę orazkombinezon z rodzaju tych, jakich używają technicy z IAA.W mroku swojego pokoju w hotelu Hilton Archanioł rozmyślał zapewne ozadaniu czekającym go w Hongkongu.***OsloAfdera poleciała do Norwegii, żeby spotkać się z profesor Stromnens spe-cjalistką od run i znajomą Ilana Gershona.Chciała, żeby towarzyszył jej Max,ten jednak wymówił się sprawami osobistymi w Genewie oraz koniecznościązłożenia wizyty stryjowi, kardynałowi Ulrichowi Kronauerowi w Rzymie.W Oslo przesiadła się do awionetki, którą pokonała prawie trzysta kilome-trów dzielące stolicę Norwegii od regionu Rogaland.Miasteczko profesorStromnes otaczały przepiękne fiordy, tysiącletnie lasy i krystalicznie czyste je-ziora.Sama miejscowość okazała się niewielka, złożona z kolorowych domkówskupionych wokół zadbanego mola, gdzie cumowały niebieskie promy łączącekontynent z wyspami.Przed hotelem Afdera ujrzała mniej więcej pięćdziesięcioletnią blondynkęstojącą obok młodszego od niej najwyżej o połowę szarego volvo.- To auto należało jeszcze do mojego ojca, a nadal się doskonale spisuje -rzuciła lingwistka tonem wyjaśnienia.- Jest świetne.- Zwietne jak na tutejsze warunki - uśmiechnęła się profesor Stramnes.- A tak w ogóle, to cześć, Gudrun.Jestem Afdera, znajoma Ilana.- Wiem.Przy tych czarnych włosach trudno cię tu z kimś pomylić.Chceszwejść na górę i odpocząć po podróży czy jedziemy od razu na uniwersytet?LRT- Jedzmy na uniwersytet.Umieram z ciekawości, co też odkryłaś.- Dobrze, więc jedzmy.Po drodze Gudrun opowiadała o swoim ojcu, który w czasie wojny sprzeci-wiał się proniemieckiej polityce Quislinga i brał nawet udział w akcji mającej nacelu wysadzenie w powietrze fabryki ciężkiej wody w pobliskim Telemarku.- Niemcy potrzebowali ciężkiej wody, bo chcieli skonstruować bombę ato-mową.Gdyby im się udało, kto wie, jak potoczyłaby się historia Europy i świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]