[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łebyw pełni zadowolić matkę umalowała usta, przyczesała włosy i musnęła rzęsytuszem.Nadal wyglądała jak mysz przeżuta przez kota, ale widać byłoprzynajmniej, że się stara.Dopiero na parkingu zorientowała się, że nie idą do kawiarni  Blue Bird".- Nie idziemy do  Blue"? - zapytała.- Elegancja-szmancja.To nie dla nas.Pojedziesz za mną.I Kam próbowała, chociaż Natalie była najgorszym kierowcą z jakim Kam miałakiedykolwiek do czynienia - a mieszkała w stanie Massachusetts.Nie znającdzielnicy, jechała za matką jak po sznurku, podczas gdy Natalie łamała kolejneprzepisy drogowe, ze szczególnym upodobaniem przejeżdżając przez linie ciągłe iskręcając w lewo bez włączenia kierunkowskazu.Kam zaczęła się zastanawiać, czynie należy sobie życzyć, żeby matkę zatrzymał patrol.Potem wróciła myślą dospotkania z panią Huang.Los tej kobiety leżał w jej rękach i Kam była przekonana,że może ją uratować.Wczoraj głowiła się nad tym do póznego wieczora.Ból dopadłją dopiero koło jedenastej, kiedyjuż się wykąpała i narzuciła piżamępożyczoną od ojca.Leżąc samotnie w łóżku, po dniu wypełnionym cudzymiproblemami, myślała o Reidzie i Lisie.Wyobrażenia były tak wyrazne, silne, żeniemal towarzyszył im zapach.Reid pięknie pachniał, ale nie był to zapach mydła czy płynu po goleniu.Kojarzyłsię z oceanem.Kiedy zwijała się w kłębek u jego boku, a on otaczał ją ramieniem,czuła woń morza i wiatru.Przypomniała sobie teraz, że Lisa używa jakiś lekkich,klasycznych perfum, stanowiących doskonałe uzupełnienie zapachu Reida.Onasama od lat używała  Giorgio".Nie były to perfumy stworzone z myślą oMarblehead. Może, pomyślała Kam, powinniśmy się dobierać w pary na podstawie woni".Czytała gdzieś, że ludzie podświadomie ulegają zapachom.Wydawało się jej, żewybrała Reida przez wzgląd na jego urodę, poczucie humoru, inteligencję, dobregeny, długie nogi i seksowne dłonie, a kto wie, czy sprawa nie sprowadzała się dozapachu jego pachy.Teoria jednak nie sprawdziła się w praktyce.Bo skoro Reidwybrał Kam dla jej zapachu, dlaczego wymienił ją na zapach Lisy? - Jesteś szalona - powiedziała na głos, w mrok salonu.Ludzie to nie psy.Postanowiła, że jeżeli jeszcze raz pomyśli o Reidzie, zaaplikuje sobie dziesięćkarnych pompek.Nie zadzwoni do niego, nie napisze i nie zobaczy się z nim.Niemogła bez drżenia myśleć o ostatnim spotkaniu.Matka włączyła lewy kierunkowskaz, ale nie wykonała sygnalizowanego manewru.Kam pokręciła głową.Tak zle mógł prowadzić tylko ktoś, kto spędził większośćżycia w Nowym Jorku, nie posiadając samochodu.Przestała się uśmiechać na myśl,że sama nie przynależy do żadnego miejsca na ziemi, nie ma nawet gdzie mieszkać.Powinna załatwić sobie jakieś lokum.To, co zarabiała w klinice wystarczało napokrycie kosztów lunchów i benzyny.Nie wiedziała, czy zacznąjej więcej płacić, ajeżeli tak, to kiedy, nie wiedziała, gdzie zamieszka, jeżeli wyprowadzi się od ojca.Przerażała ją myśl o własnym mieszkaniu.Niezle się bawiła, wybierając pościel,odkurzacz i ekspres do kawy dla Reida, ale robić to tylko dla siebie? Wydawało sięto kosztowne, trudne i być może bezcelowe.Z drugiej strony, równie bezcelowebyło urządzanie domu dla własnego męża i przyjaciółki.Czy wobec tego powinnapostarać się o własny kąt? Westchnęła.Miała zbyt wiele spraw do przemyślenia.Jechały teraz przez dzielnicę willową, pełną azalii, wawrzynów i niecierpków.Taczęść Westchester była malownicza i bardzo droga.Jakoś nie mogła sobiewyobrazić siebie w tej scenerii.Nie widziała się również w White Plains ani wżadnym innym miejscu w Westchester.Z własnej chęci mogła mieszkać tylko wNowym Jorku, a na to nie było jej stać.Unikała ukochanego miasta wiedząc, jaktrudno tam o dobrą posadę.Konkurencja była ogromna.A teraz matka wrobiła ją w działalność społeczną, kazała grać o wiele wyższąstawkę.Tu już nie chodziło o testamenty i nieruchomości, którymi Kam zajmowałasię w Needham.Praca w ośrodku dawała praktycznie niczym nie ograniczonąswobodę.Poradnia miała tylu klientów, że nie starczało czasu na nadzorowaniemłodych prawników.Trudno się było nawet zorientować, kto komu podlega;wszyscy zachowywali się równie przyjacielsko.W poprzedniej firmieobowiązywała ścisła hierarchia i wiktoriańskie zasady wychowywania młodzieży -młodzi prawnicy nie odzywali się nie pytani.Kam zaczęła się już zastanawiać, dokąd właściwie zabiera ją matka, kiedy po lewejstronie ukazała się restauracja w pięknym ogrodzie.Był to stary dom przerobiony napensjonat.Kam zjechała za matką na parking.- Z kim się tutaj umówiłaś? - zapytała.- Chodzi chyba o coś więcej niż zwykłylunch.- Zobaczysz - powiedziała Natalie ze śmiechem.- Będzie zabawnie.JoAnn Metzger wyglądała rewelacyjnie.Była teraz znaną pisarką, ale Kampamiętała ją sprzed lat, kiedy JoAnn pracowała w biurze swojego męża. - Jak się miewasz? - powitała Kam.- Co za miła niespodzianka.JoAnn nie mogłabyć na ślubie Kam, ponieważ przebywała w tym czasiew Japonii, ale przysłała najpiękniejszy prezent, jaki Kam otrzymała w dniu ślubu -zabytkowe kimono, ozdobione artystycznym haftem i opakowane tak, by można jepowiesić na ścianie.Kam zabrała je z mieszkania w Marblehead i wraz z innymirzeczami oddała na przechowanie.Myśl o kimonie, o całym tym pięknieuwięzionym w skrzyni w jakiejś hali magazynowej napełniła Kam smutkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •