[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy odebrała, przez chwilę zdawało mi się, żew jej głosie wyczuwam dystans, ale już po kilku minutachpaplałyśmy jak dawniej.Okazało się, że próbowała się ze mnąskontaktować już dawno temu, żeby zaprosić mnie na przyjęcieZ okazji dwudziestej piątej rocznicy ślubu, ale kiedy poprosiłao numer moją matkę, ta odparła, że nikt nie wie, co się ze mnądzieje.Jak zwykle skłamała, ale to już nie miało znaczenia.Ostatecznie udało nam się odnalezć i to było najważniejsze.Claire wybierała się na urlop w moje okolice, więc była toświetna okazja, żeby się spotkać.Poza tym, że nieco posiwiała,wyglądała tak samo jak wtedy, gdy wspólnie spędzałyśmy czas wcentrum Littlewood, malując się szminkami w dzialekosmetycznym.Najpierw stałyśmy naprzeciwko, wpatrując się wsiebie, aż w końcu padłyśmy sobie w ramiona.Tamtego dnianieustannie albo się śmiałyśmy, albo płakałyśmy, nie przestającrozmawiać.Po obiedzie w miejscowej restauracji zaprosiłam jądo swojego domu.Moja rodzina bardzo chciała poznać wyjąt-kową przyjaciółkę, o której tyle opowiadałam.Postanowiłyśmy wspólnie zrobić niespodziankę rodzicomClaire.Niezapowiedziana pojawiłam się na przyjęciu z okazjiczterdziestolecia ich ślubu.Na mój widok jej mama się roz-płakała i powiedziała, że bardzo za mną tęskniła.Ona równieżpróbowała mnie odszukać przez moją matkę, ale oczywiście bezpowodzenia.Przez kolejne kilka miesięcy wielokrotnieodwiedzałam mamę Claire i sporo rozmawiałyśmy o przeszłości.Wyznała, że bardzo martwiła się o mnie, gdy byłyśmy dziećmi.Wiedziała, że moja mama była dla mnie oschła i nieczuła oraz żew moim życiu działo się coś niepokojącego, ale nic nie mogłazrobić.Dlatego starała się, abym jak najprzyjemniej spędzałaczas w ich domu.Odnowienie kontaktów z Clairei jej rodzicami było jak odnalezienie brakującej części mojegożycia.Znowu miałam przy sobie swoją rodzinę i wiedziałam,że teraz będziemy już razem do końca.Brakowało jeszcze tylko jednego jej członka, żeby znowu byłakompletna.Telefon zadzwonił w lipcowe, piątkowe popołudnie1993 roku.- Obiecałam, że jak tylko dowiem się czegoś o twoim synu,zadzwonię - usłyszałam w słuchawce głos Sally.- Umówiłyśmysię, że odczekamy rok.Minęło trzynaście miesięcy.W ubiegłymtygodniu wysłałam list do przybranego ojca twojego syna, a onmu go pokazał.Wstrzymałam oddech.- Jack chce się z tobą spotkać.Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.Z powodu emocji,strachu, niepewności oraz tłumionej przez dwadzieścia jednej latmiłości zaczęłam się trząść.- Chciałabyś go zobaczyć? - zapytała Sally.Czy chciałam? Czy mogłabym zmienić zdanie? Z wrażenia niemogłam wydobyć z siebie głosu.Zaczęłam płakać.Musiałasłyszeć przez słuchawkę mój szloch.- Oczywiście, że chcę go zobaczyć - wyszeptałam w końcu.Mówiłam tak cicho, że Sally poprosiła mnie, abym powtórzyła.-Tak, oczywiście, że chcę się spotkać z synem.Dodała, że Jack chciał mnie jak najszybciej zobaczyć.Jegoojciec nie był zachwycony, ale zgodził się na jednorazowespotkanie.Powinnam się wtedy wycofać, bo znając siebie, mogłam prze-widzieć, że jeden raz mi nie wystarczy i będę chciała widywać goczęściej.- Kiedy? - zapytałam szybko w obawie, że jeśli natychmiast niepodejmę decyzji, to mógłby zmienić zdanie.- W przyszłą środę - odpowiedziała Sally takim tonem, jakby tobyło najnormalniejsze w świecie spotkanie dwóch osób.W przyszłą środę? A więc to tylko kilka dni!- Dobrze - odpowiedziałam cicho.Zdziwił mnie mój spokojny ton.Wcale się tak nie czułam, aległos nawet mi nie zadrżał.Kiedy odłożyłam słuchawkę, nadal cała się trzęsłam.Lucyusiadła obok i mnie przytuliła.Była bardzo szczęśliwa.Cieszyłasię nie tylko ze względu na mnie, ale też na siebie.Zawszemarzyła o tym, żeby poznać swojego przyrodniego brata, któregoznała jedynie z opowieści.Ale na razie ta chwila należała tylkodo mnie i nie chciałam się nią z nikim dzielić.Sama miałampojechać na spotkanie z synem, z którym rozdzielono mnie ponaddwadzieścia lat temu.Gdy mój mąż wrócił do domu, powiedziałam mu o wszystkim.Zadzwoniłam też do Melissy, jedynej osoby poza mną, któraznała Jacka i kilka tygodni mogła się cieszyć jego obecnością.Starałam się zbytnio nie emocjonować i nie robić sobie wielkichnadziei.W pewnym momencie powróciły nawet obawy.Tensam, okrutny strach, który kiedyś czułam.Lęk, że coś namprzeszkodzi i nie będziemy mogli się zobaczyć.Tamtej nocy,leżąc w łóżku, zastanawiałam się, czy to, co miało nastąpić, jestprawdą.Może to tylko sen? Oczywiście całe życie modliłam się oto, żeby pewnego dnia spotkać mojego syna, ale moje modlitwyczęsto były ignorowane.Czyżby tym razem było inaczej? Wkońcu uśmiechnęło się do mnie szczęście? Miałamwspaniałego męża, który mnie kochał, dwie cudowne córki ipozbyłam się demonów z przeszłości.Czy mogłam oczekiwaćczegoś więcej? Czy to nie za dużo? Czy nie powinno mi wystar-czyć to, co już miałam?Okazało się, że jednak Bóg mnie wysłuchał.Może nie zrobiłtego dwadzieścia jeden lat temu, ale teraz szczęście mi sprzyjało.Kolejne kilka dni żyłam jak we śnie.Poprosiłam w pracyo wolny dzień, a kiedy szef zapytał o powód, wyznałam muprawdę.- Zobaczę się dzisiaj z moim synem - powiedziałam cicho,przestraszona, że kiedy wypowiem na głos te słowa, wszystkozniknie.- Nie wiedziałem, że masz syna - odparł zaskoczony.-Wydawało mi się, że tylko córki.Wtedy opowiedziałam mu całą historię, a on w milczeniuwpatrywał się we mnie.Gdy skończyłam, podszedł do mnie,przytulił i się uśmiechnął.- Idz, dziewczyno powiedział dziarskim tonem. Idzi się ciesz.Z tej okazji postanowiłam kupić sobie coś nowego do ubrania.Chciałam dobrze wyglądać.Nie wiem dlaczego, ale zależało mina tym.Wybrałam dopasowaną sukienkę w kolorze granatowym,w której nie wyglądałam ani zbyt poważnie, ani zbyt młodo.Przecież nie miałam iść na randkę, tylko na spotkanie z synem.W końcu nadszedł ów wielki dzień.W nocy nie mogłam spać, aprzez cały dzień nic nie jadłam.To nie była zwykła środa.Tobyła wyjątkowa Zroda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdy odebrała, przez chwilę zdawało mi się, żew jej głosie wyczuwam dystans, ale już po kilku minutachpaplałyśmy jak dawniej.Okazało się, że próbowała się ze mnąskontaktować już dawno temu, żeby zaprosić mnie na przyjęcieZ okazji dwudziestej piątej rocznicy ślubu, ale kiedy poprosiłao numer moją matkę, ta odparła, że nikt nie wie, co się ze mnądzieje.Jak zwykle skłamała, ale to już nie miało znaczenia.Ostatecznie udało nam się odnalezć i to było najważniejsze.Claire wybierała się na urlop w moje okolice, więc była toświetna okazja, żeby się spotkać.Poza tym, że nieco posiwiała,wyglądała tak samo jak wtedy, gdy wspólnie spędzałyśmy czas wcentrum Littlewood, malując się szminkami w dzialekosmetycznym.Najpierw stałyśmy naprzeciwko, wpatrując się wsiebie, aż w końcu padłyśmy sobie w ramiona.Tamtego dnianieustannie albo się śmiałyśmy, albo płakałyśmy, nie przestającrozmawiać.Po obiedzie w miejscowej restauracji zaprosiłam jądo swojego domu.Moja rodzina bardzo chciała poznać wyjąt-kową przyjaciółkę, o której tyle opowiadałam.Postanowiłyśmy wspólnie zrobić niespodziankę rodzicomClaire.Niezapowiedziana pojawiłam się na przyjęciu z okazjiczterdziestolecia ich ślubu.Na mój widok jej mama się roz-płakała i powiedziała, że bardzo za mną tęskniła.Ona równieżpróbowała mnie odszukać przez moją matkę, ale oczywiście bezpowodzenia.Przez kolejne kilka miesięcy wielokrotnieodwiedzałam mamę Claire i sporo rozmawiałyśmy o przeszłości.Wyznała, że bardzo martwiła się o mnie, gdy byłyśmy dziećmi.Wiedziała, że moja mama była dla mnie oschła i nieczuła oraz żew moim życiu działo się coś niepokojącego, ale nic nie mogłazrobić.Dlatego starała się, abym jak najprzyjemniej spędzałaczas w ich domu.Odnowienie kontaktów z Clairei jej rodzicami było jak odnalezienie brakującej części mojegożycia.Znowu miałam przy sobie swoją rodzinę i wiedziałam,że teraz będziemy już razem do końca.Brakowało jeszcze tylko jednego jej członka, żeby znowu byłakompletna.Telefon zadzwonił w lipcowe, piątkowe popołudnie1993 roku.- Obiecałam, że jak tylko dowiem się czegoś o twoim synu,zadzwonię - usłyszałam w słuchawce głos Sally.- Umówiłyśmysię, że odczekamy rok.Minęło trzynaście miesięcy.W ubiegłymtygodniu wysłałam list do przybranego ojca twojego syna, a onmu go pokazał.Wstrzymałam oddech.- Jack chce się z tobą spotkać.Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.Z powodu emocji,strachu, niepewności oraz tłumionej przez dwadzieścia jednej latmiłości zaczęłam się trząść.- Chciałabyś go zobaczyć? - zapytała Sally.Czy chciałam? Czy mogłabym zmienić zdanie? Z wrażenia niemogłam wydobyć z siebie głosu.Zaczęłam płakać.Musiałasłyszeć przez słuchawkę mój szloch.- Oczywiście, że chcę go zobaczyć - wyszeptałam w końcu.Mówiłam tak cicho, że Sally poprosiła mnie, abym powtórzyła.-Tak, oczywiście, że chcę się spotkać z synem.Dodała, że Jack chciał mnie jak najszybciej zobaczyć.Jegoojciec nie był zachwycony, ale zgodził się na jednorazowespotkanie.Powinnam się wtedy wycofać, bo znając siebie, mogłam prze-widzieć, że jeden raz mi nie wystarczy i będę chciała widywać goczęściej.- Kiedy? - zapytałam szybko w obawie, że jeśli natychmiast niepodejmę decyzji, to mógłby zmienić zdanie.- W przyszłą środę - odpowiedziała Sally takim tonem, jakby tobyło najnormalniejsze w świecie spotkanie dwóch osób.W przyszłą środę? A więc to tylko kilka dni!- Dobrze - odpowiedziałam cicho.Zdziwił mnie mój spokojny ton.Wcale się tak nie czułam, aległos nawet mi nie zadrżał.Kiedy odłożyłam słuchawkę, nadal cała się trzęsłam.Lucyusiadła obok i mnie przytuliła.Była bardzo szczęśliwa.Cieszyłasię nie tylko ze względu na mnie, ale też na siebie.Zawszemarzyła o tym, żeby poznać swojego przyrodniego brata, któregoznała jedynie z opowieści.Ale na razie ta chwila należała tylkodo mnie i nie chciałam się nią z nikim dzielić.Sama miałampojechać na spotkanie z synem, z którym rozdzielono mnie ponaddwadzieścia lat temu.Gdy mój mąż wrócił do domu, powiedziałam mu o wszystkim.Zadzwoniłam też do Melissy, jedynej osoby poza mną, któraznała Jacka i kilka tygodni mogła się cieszyć jego obecnością.Starałam się zbytnio nie emocjonować i nie robić sobie wielkichnadziei.W pewnym momencie powróciły nawet obawy.Tensam, okrutny strach, który kiedyś czułam.Lęk, że coś namprzeszkodzi i nie będziemy mogli się zobaczyć.Tamtej nocy,leżąc w łóżku, zastanawiałam się, czy to, co miało nastąpić, jestprawdą.Może to tylko sen? Oczywiście całe życie modliłam się oto, żeby pewnego dnia spotkać mojego syna, ale moje modlitwyczęsto były ignorowane.Czyżby tym razem było inaczej? Wkońcu uśmiechnęło się do mnie szczęście? Miałamwspaniałego męża, który mnie kochał, dwie cudowne córki ipozbyłam się demonów z przeszłości.Czy mogłam oczekiwaćczegoś więcej? Czy to nie za dużo? Czy nie powinno mi wystar-czyć to, co już miałam?Okazało się, że jednak Bóg mnie wysłuchał.Może nie zrobiłtego dwadzieścia jeden lat temu, ale teraz szczęście mi sprzyjało.Kolejne kilka dni żyłam jak we śnie.Poprosiłam w pracyo wolny dzień, a kiedy szef zapytał o powód, wyznałam muprawdę.- Zobaczę się dzisiaj z moim synem - powiedziałam cicho,przestraszona, że kiedy wypowiem na głos te słowa, wszystkozniknie.- Nie wiedziałem, że masz syna - odparł zaskoczony.-Wydawało mi się, że tylko córki.Wtedy opowiedziałam mu całą historię, a on w milczeniuwpatrywał się we mnie.Gdy skończyłam, podszedł do mnie,przytulił i się uśmiechnął.- Idz, dziewczyno powiedział dziarskim tonem. Idzi się ciesz.Z tej okazji postanowiłam kupić sobie coś nowego do ubrania.Chciałam dobrze wyglądać.Nie wiem dlaczego, ale zależało mina tym.Wybrałam dopasowaną sukienkę w kolorze granatowym,w której nie wyglądałam ani zbyt poważnie, ani zbyt młodo.Przecież nie miałam iść na randkę, tylko na spotkanie z synem.W końcu nadszedł ów wielki dzień.W nocy nie mogłam spać, aprzez cały dzień nic nie jadłam.To nie była zwykła środa.Tobyła wyjątkowa Zroda [ Pobierz całość w formacie PDF ]