[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już się wyprostował, w dłoniach trzyma dwa opakowane pudełeczka.Jedno ma wielkość talii kart.Drugie jest większe, jak DVD.- Prezenty dla mnie?- Owszem.Głos więznie mi w gardle.- Ja nic dla ciebie nie mam.Pokazuje mi palcem podkoszulek i czapkę.- Dopisałam to do rachunku za pokój.- Liczą się intencje.Jeśli jednak nie chcesz prezentów.- Pochylasię i udaje, że chowa je do plecaka.- Nie, nie.W porządku.Uśmiechamy się do siebie.- Najpierw ten mały.- Gdy mi go podaje, młyn znów rusza.Ostrożnie odwijam papier.W środku jest małe złote pudełko.Zdejmuję pokrywkę, i widzę cztery czekoladowe trufle.- Jadłaś fondue,ale to trufle są naszą specjalnością.- Twojej firmy? Tej w Szwajcarii?- Mówiłem ci, że polecę Sylvii zamówić je dla ciebie. Moje usta rozciągają się w szerokim uśmiechu.- Chcesz gryzą?Kręci głową.- Wszystkie są dla ciebie.Odgryzam kęs i mruczę w ekstazie.To czekoladowy raj.Dojadam truflę i podaję pudełko Damienowi, żeby schował je doplecaka.- Dziękuję.Naprawdę mnie zdumiewasz.- Bo kupiłem ci czekoladki?- Tak - odpowiadam szczerze.- I z wielu innych powodów.Całuje mnie słodko, potem podaje mi większą paczuszkę- A teraz ten.Odpakowuję ją ostrożnie, a na widok zawartości tracę dech w piersi.Tozabytkowa mosiężna ramka z oszałamiającym ciem nas obojga wwieczorowych ubraniach.Damien zabrał mnie do opery, gdzie od razuotoczyli nas paparazzi.To zdjęcie również opublikowano w gazetach -mam cyfrową kopię.To, które trzymam w rękach, wygląda jednak naoryginał.- Och, Damien.Jest wspaniałe.- Nie spuszczam wzroku z fotografii.- Jak udało ci się je zdobyć?- Zadzwoniłem do gazety i je odkupiłem.Wyglądasz na nimwyjątkowo uroczo.To chyba znaczy, że paparazzi jednak na coś sięprzydają.- Tego bym nie powiedziała.- Marszczę nos.- Ale to zdjęciezachowam na zawsze.- Emocje ściskają mi serce.TowarzyszyłamDamienowi setki razy, właśnie tyle zdjęć opublikowano w różnychmagazynach i portalach.Zdjęcie w ramce wydaje mi się jednak zupełniewyjątkowe.Mrugam, żeby odpędzić łzy szczęścia.- Mogłabyś je postawić na biurku w pracy.- Tak zrobię.Będę patrzeć na nas codziennie.Diabelski młyn znów zamiera, ale mnie to nie przeszkadza,Przyciskam ramkę do piersi i pochylam się ku Damienowi.- To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam - mówiępoważnie.- To był cudowny dzień. W poniedziałkowy poranek w Innovative Trish zarzuca mniemnóstwem papierów, wpisuję adres i nazwisko w tak wielu miejscach, żedostaję skurczów w ręku.Potem Trish oprowadza mnie po biurze,przedstawia wszystkim, a ja uśmiecham się, kiwam głową i udaję, żezapamiętuję nazwiska, którymi mnie zasypuje.Odbyłam już jednąwycieczkę po firmie, miło jednak patrzeć na to miejsce z perspektywypracownika.Oprowadzanie kończymy w moim biurze, maleńkimpomieszczeniu w południowym rogu z widokiem na parking.Jest całe moje.Organizuję sobie biurko, gdy wchodzi Bruce.- Witamy drugiego dnia.Zadomowiłaś się już?- Potrzebuję tylko dostępu do sieci i mogę zaczynać.- Zerkam naekran telefonu, żeby sprawdzić czas.- Carla powiedziała, że załatwi midostęp do systemu w ciągu godziny, wkrótce więc będę oficjalnie tupracować.Bruce kiwa głową i pokrótce przedstawia mi zadania na dziś -próbują wewnętrzne spotkania i szkolenia dotyczące różnychproduktów firmy.Pod koniec dnia poznam mój zespół i dowiem się,nad którymi produktami przejmę pieczę.Muszę dużo się nauczyć-zarówno specyfikacji produktów, jak i imion personelu  ogólniejestem jednak zadowolona z planu dnia.Bruce wstaje.- Wiem, że obiecałem ci lunch pierwszego dnia, mam jednakspotkanie z prawnikiem.Czy moglibyśmy to przełożyć?- Jasne, nie przejmuj się.Szczerze mówiąc, chcę jak najszybciejzapoznać się z tymi wszystkimi dokumentami.Wyraznie ogarnia go ulga, więc posyłam Broce owi swój najlepszyuśmiech zgodnego pracownika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •