[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rze-czywiście pomogło, żołądek się uspokoił.Jednak nic nie mogło ukoić jej boleśnie zra-nionych uczuć.Nie mogła nawet pocieszyć się przejażdżką w towarzystwie blizniaków.Obser-wowała z okna, jak na kucykach oddalają się od domu, nawet się za siebie nie oglądając.Ranek dłużył się nieznośnie.Próbowała czytać książkę, ale nie była w stanie skupić uwagi na treści.W końcuodrzuciła ją na sofę i znów podeszła do okna, by tęsknie spoglądać w stronę drzew naskraju lasu, za którymi zniknęli chłopcy.Doszła do wniosku, że musi sobie znalezć niezbyt wyczerpujące zajęcie, które po-może jej przetrwać najbliższe miesiące, bo inaczej popadnie w szaleństwo.Już teraz od-mierzała czas do podania lunchu i z tęsknotą czekała na przybycie poczty.Chyba nie zaszkodzi jej krótki spacer? Dzień taki pogodny.A skoro już zabro-niono jej konnej jazdy, to przynajmniej mogła wstąpić do stajni i odwiedzić Mgiełkę.Myśl o wyjściu z pokoju, który już po paru godzinach zaczął jej się kojarzyć z klatką,niepomiernie poprawiła nastrój Imogeny.Chwyciła szal i okryła nim ramiona, żeby niktnie mógł jej zarzucić, iż nie dba o siebie, wzięła z misy z owocami jabłko, by wynagro-dzić Mgiełce konieczność pozostania w stajni, i zeszła na dół.Właśnie zmierzała korytarzem do wyjścia, kiedy drzwi gabinetu nagle się otwarły iw progu stanął hrabia.Zrobił bardziej srogą minę niż zazwyczaj.- A ty co tu robisz? - powitał szorstko synową.RLT Imogena jeszcze go nie widziała tak czerwonego na twarzy.- Idę do stajni - odparła, poprawiając szal na ramionach.- Myślałaś, że przemkniesz niezauważona, co? %7łe podważysz mój autorytet, wsia-dając na konia chociaż ci tego zabroniłem? - Przeszył ją wściekłym spojrzeniem.- Spry-ciara jak wszystkie kobiety! Ledwie mąż zniknął z pola widzenia, a wydaje ci się, żemożesz robić, co zechcesz.To ci się nie uda.Każę służbie śledzić każdy twój krok!Imogena była wstrząśnięta.Wprawdzie Monty wspominał, że ojciec bywał bliskiapopleksji, kiedy coś go poważnie rozgniewało, ale sądziła wówczas, że jej mąż przesa-dza.- Nie - odezwała się tonem, który miał go uspokoić.Pokazała mu jabłko trzymanew dłoni.- Chciałam tylko.- Jabłko nigdy nie pada daleko od jabłoni, co? - przerwał jej, zanim zdążyła wyja-śnić, że wcale nie planowała dosiadać konia.- Jesteś owocem najbardziej niesławnej pa-ry, jaka żyła w moich czasach, i jesteś taka sama jak oni.Lubieżna.Zostawiasz ubraniaporozrzucane po całym domu.Wabisz męża do stajni, żeby tam zaspokoił twoją chuć wpełnym świetle dnia!Imogena była tak zszokowana obelgami płynącymi z ust teścia, że bezwiednie sięcofnęła.Natrafiając plecami na ścianę, zrozumiała, dlaczego wszyscy woleli mieć sięprzed hrabią na baczności.Nikt nie miałby ochoty brać udziału w tego rodzaju scenie.- Mildenhall jest głupi, jeśli sądzi, że nie znajdziesz sobie tu rozrywki, podczas gdyon będzie W Londynie szukał kochanki.Planujesz wybrać jednego ze stajennych, żeby cizastąpił męża, co?Imogena żachnęła się ze złością, ale hrabia nie dał jej szansy na obalenie niedo-rzecznego zarzutu.- To dlatego radziłem mu, żeby ożenił się z kobietą, w której nie będzie mógł sięzakochać.Chciałem oszczędzić mu cierpienia.Poczuła się gorzej, niż jakby ją uderzył.- On wcale nie szuka kochanki! - wykrzyknęła.- Ależ oczywiście, że szuka.Myślałaś, że ktoś taki jak Mildenhall wytrzyma tu ztaką nieokrzesaną dziewczyną jak ty, podczas gdy w Londynie jest mnóstwo pięknychRLT kobiet? Powiedziałem mu, że jeśli się ożeni i zapewni Shevington dziedzica, może sobiewziąć utrzymankę, jaką tylko zechce.Zasługuje na nagrodę za spełnienie obowiązkuwobec rodu Claremontów - zakończył szyderczo.- Jesteś jak trucizna! - zawołała Imogena, będąc u kresu wytrzymałości.- Jak śmiesz tak się do mnie zwracać! Wracaj do swojego pokoju! - Wskazał wgłąb korytarza, na co Imogena, przestraszona wyrazem jego oczu, umknęła niczym spło-szony zając.Nie przestała biec dopóty, dopóki nie znalazła się w swojej sypialni i nie zamknęłaza sobą drzwi.Ten człowiek był doprawdy nieobliczalny! Dziwiła się, jak mógł tak zletraktować Monty'ego i blizniaków.Teraz się zastanawiała, czy to właśnie takie zachowa-nie skłoniło jego trzecią żonę do romansów, z których była znana.A może wymyślił je wnapadzie szalonej zazdrości?Powody, dla których rzekomo Monty wyjechał do Londynu nie mogły być praw-dziwe.Po prostu nie mogły i już! Czy jednak nie wzdragał się przez pozostaniem w jejłóżku aż do rana? Kazał jej wierzyć, że to z powodu nocnych koszmarów, ale ledwieokazało się, że ona jest w ciąży.Opadła na sofę, ukrywając twarz w dłoniach.Czy ko-chając się z nią, spełniał obowiązek wobec rodu Claremontów? Cóż, całkowicie straciłzainteresowanie współżyciem, gdy tylko doktor Cottee potwierdził, że nie musi się jużstarać.Szybko wyjechał do Londynu po  nagrodę".Nic dziwnego, że gwałtownie zapro-testował, kiedy wyraziła gotowość towarzyszenia mu w Londynie.Trudniej by mu byłorozglądać się za kochanką w obecności ciężarnej żony.Poczuła, że zaraz zwymiotuje!Następne minuty spędziła pochylona nad nocnikiem, a kiedy służąca przyniosłalunch, Imogena miała ochotę ją odprawić, albowiem nie była w stanie przełknąć nawetkęsa.Ucieszyła się jednak, że tego nie zrobiła, gdy wkrótce potem do jej pokoju zawitaliblizniacy.Nie trzeba ich było zachęcać, część nietkniętych kanapek zjedli od razu, aresztę poupychali sobie po kieszeniach na pózniej.Jak często zdarzało im się być celem wściekłych ataków hrabiego? - zadała sobie wduchu pytanie Imogena.Wystarczyło sobie przypomnieć, z jakim lękiem patrzyli naniego tamtego pierwszego dnia, kiedy wnieśli do domu swoje zwierzaki, aby wiedzieć,RLT że hrabia ich nie oszczędzał.Nic dziwnego, że większość czasu spędzali poza domemalbo w pomieszczeniach dla służby.Starała się do nich uśmiechnąć, ale przyszło jej to z dużym trudem.Chłopcy tozauważyli.- Wiemy, że będziesz miała dziecko - powiedział Tobe, spoglądając z odrazą na jejbrzuch.- I że nas już tu nie chcesz - dodał Jem.- To nieprawda!Zrozumiała, że hrabia powiedział im o szkole w tak okrutny sposób, że odebrali tojak karę.Wyciągnęła do nich ręce, jednocześnie szukając w głowie słów, by im wszystkowytłumaczyć, ale obaj jak na komendę odsunęli się od niej.- Przyszliśmy tylko po to, aby przekazać ci wiadomość od twojego znajomego.- Tego na czarnym koniu.- Podkradł się do nas na tamtej polanie, gdzie ci pokazywaliśmy norę borsuka.- Kazał ci przekazać, że chce się z tobą zobaczyć.Mieszka w gospodzie  Pod Mil-czącą Kobietą" na rozjezdzie dróg przed Shevington.- A potem chwycił się za głowę, przybrał dziwny kolor i wychylił się nad grzywąkonia.- Myślałem, że będzie wymiotował.- Tak czy owak, obiecaliśmy, że ci przekażemy.- Więcej nic nie będziemy dla ciebie robić.- Myśleliśmy, że jesteś naszą przyjaciółką! zawołał ze złością Tobe.- Jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •