[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Och, tobie coś takiego nie mieści się w głowie.Jesteś nato zbyt uczciwy.Nie był tego pewien, ale odniósł wrażenie, że w jejgłosie pobrzmiewa wyraznie sarkastyczna nuta.- Komplementy nie przychodzą ci z taką łatwością jaktwojemu bratu.- Sądziłem, że właśnie udało mi się powiedzieć cośmiłego - warknął.- Tak, ale to nie to samo.Aajdak potrafi kłamać takprzekonująco, że kobieta wierzy mu bez zastrzeżeń.Ktośtak szlachetny jak ty nigdy tego nie zrozumie.Ograniczasz się raczej do frazesów typu:  pani włosy tozłota przędza czy:  skórę ma pani tak delikatną jakłabędzi puch.Banalne! To zresztą oczywistew przypadku mężczyzny, który ma tak ograniczonykontakt z kobietami.Do licha! Juliet naprawdę potrafiła ranić do żywego!Frazesy! Banalne! Coś podobnego!- To nie były moje własne słowa.Dawałem tylkoprzykłady.A ograniczony kontakt z kobietami nieoznacza, że ostatnie trzydzieści lat spędziłemw klasztorze.Po prostu nie uganiam się za spódniczkami.- Oczywiście - powiedziała, machając lekko ręką.-Poza tym jestem pewna, że kobiety, które tu spotykasz,nie przywiązują szczególnej wagi do dowcipu czywyrafinowania. - Zatem uważasz mnie za imbecyla?  warknął.Odwrócił się, lecz mógł się założyć, że przedtemzdążyła się jeszcze uśmiechnąć.- Chciałam tylko powiedzieć, że nie jesteś tak złotoustyjak twój brat.Do tego trzeba pewnego określonegorodzaju mężczyzny.- Którego cechuje inteligencja?- Po prostu światowca.Nie zależy ci zresztą przecież natego typu zdolnościach.- Sam nie wiem.Potarł skronie.Cała ta rozmowa przyprawiła go o bólgłowy.Dlaczego zawsze, gdy porównywała jego dwawcielenia, Sebastian okazywał się zwykłym,prowincjonalnym idiotą, a Morgan światowym łajdakiemwyzutym z uczuć? %7ładnej z tych osobowości niebrakowało wad.W dodatku Juliet przychodziło towszystko z taką łatwością jakby nie zdawała sobiesprawy, że bardzo go rani.Ni sądził, by robiła to celowo.Nie była przecież aż takprzebiegła.A może.Przystanęła przy marmurowym stoliku do szachów, naktórym stały onyksowo-srebrne figurki, i zaczęła jeprzesuwać.Przypomniał sobie, jak świetnie graław szachy przed dwoma laty.- Pozwól, abym wyraził się jasno.Uważasz mnie zadobrze wychowanego, godnego szacunku kretyna&- Wcale nie nazwałam cię kretynem.To twoje słowa.- Proszę o wybaczenie.Jestem zatem dobrze wy-chowanym dżentelmenem, któremu brak polotu do tegostopnia, że operuje wyłącznie frazesami i w dodatkukiepsko całuje, gdyż rzadko ma do czynienia z kobietami. - Nie powiedziałam, że kiepsko.- Popatrzyła na niegoniespokojnie.Wyczuła niebezpieczną zmianę w jego nastroju.Podszedł bliżej.- Zadowalająco.A dla mnie to właśnie znaczy kiepsko.- Nie chciałam cię urazić.- Cofnęła się o krok.- Wcale mnie nie uraziłaś.- Ponieważ omal niepotknęła się o stolik, podtrzymał ją ramieniem i wziąłw objęcia.- Po prostu należy mi się jeszcze jedna szansa,bym mógł ci udowodnić, że nie jestem takim niezdolnymdo niczego idiotą, za jakiego mnie bierzesz.Poczerwieniała.Na jej twarzy pojawił się przestrach.- Nie musisz mi niczego udowadniać, milordzie.- Jestem przeciwnego zdania.Ujął jej podbródek w obie dłonie, lecz gdy chciałdotknąć ustami jej ust, położyła mu rękę na piersi.- Umówiliśmy się przecież, że nie będzie żadnychpocałunków.- To ty się umawiałaś.Ja tylko wyraziłem zgodę na to,by w razie czego oberwać po buzi.Proszę bardzo.Aledopiero jak skończymy.Nie pozostawiając jej więcej czasu na protesty,przycisnął wargi do jej warg.Najpierw całował ją delikatnie, lekko, rozkoszując sięjej smakiem i zapachem, lecz szybko zdał sobie sprawę,że nie wywołuje w niej żadnej reakcji.Juliet stałasztywno, jakby połknęła kij, zaciskając zęby, on sięjednak nie zrażał.Może i ,,miał ograniczone kontaktyz kobietami , ale były to kontakty wysokiej jakościi postanowił przekonać o tym Juliet. Dziewicza dumo, na wieki bądz zdrowa!Dziewicza dumo, na wieki bądz zdrowa!Dziewicza dumo, na wieki bądz zdrowa!Dziewicza dumo, na wieki bądz zdrowa!śegnam cię, wzgardo, nie ma z tobą chwały*.śegnam cię, wzgardo, nie ma z tobą chwały*.śegnam cię, wzgardo, nie ma z tobą chwały*.śegnam cię, wzgardo, nie ma z tobą chwały*.W.Szekspir Wiele hałasu o nicW.Szekspir Wiele hałasu o nicW.Szekspir Wiele hałasu o nicW [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •