[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czurak podszedł do okiennicy od strony podwórza, zawołałhandżiego i powiedział:— Załatwiam z tym efendim pewną sprawę.Za godzinę on stądwyjedzie i możliwe, że przyśle ci później przeze mniewiadomość.Dlatego każe ci teraz powiedzieć, abyś czyniłwszystko, co ci z jego polecenia przekażę.Zapytaj go sam!Ilja spojrzał na mnie, a ja przytaknąłem.Rzeźnik wyszedł.Widziałem, jak wchodził do swego domu, który wkrótce znówopuścił.— Nie rozumiem cię, efendi — zaczął teraz gospodarz.—Myślałem, że uważasz rzeźnika za przestępcę, a obdarzasz gotakimi pełnomocnictwami.Muszę go zatem słuchać, gdy siępojawi.— Bynajmniej.Stworzyłem tylko pozory i to pełnomocnictwoteraz cofam.Może się zdarzyć, że przyślę Czuraka, ale wtedydam mu kartkę z notesu, na której napiszę tylko słowo Allah.Jeżeli ci ją pokaże, uczynisz wszystko, co będzie chciał, ale jeślinie będzie miał kartki z tym słowem, wtedy będziesz sięwzbraniał.— Czurak będzie się na mnie gniewał.— Byłoby gorzej, gdybym to ja się na ciebie gniewał.On możenabrać ochoty na naszą broń i nasze konie.Czy masz pewnąstajnię?— Tak, efendi.— A więc zaprowadź do niej nasze konie i niech ich przedkradzieżą strzeże dwóch pachołków.To wszystko.Szkodęmusiałbyś mi powetować.— Na Boga! Gdybym miał ci zapłacić za karego ogiera,musiałbym chyba sprzedać ten han! Sam go też będę pilnował.— Staraj się, a teraz przynieś nam coś do jedzenia!Jedliśmy, a po godzinie Osko i Omar przynieśli lektykę z domurzeźnika.Usiadłem w niej, jeszcze raz przykazałemgospodarzowi, jak się ma zachować i wyruszyliśmy.Osko i Omar nieśli lektykę i fuzje przewieszone przez ramię.Halef kroczył przodem i niósł trzy strzelby: swoją i moje dwie,dla których w lektyce nie było miejsca.Kiedy minęliśmy wieś,spostrzegliśmy rzeźnika.Zobaczył nas i podążał przed nami wdużej odległości.Dopiero kiedy zaczął się las i z daleka nic niemożna było zobaczyć, zatrzymał się i czekał na nas.Popatrzałzdziwionym, prawie gniewnym wzrokiem i powiedział:— Jesteście uzbrojeni jak na wojnę!— Broń jest symbolem wolnego człowieka — odparłem.—Jesteśmy przyzwyczajeni, by się z nią nigdy nie rozstawać.— Ale teraz musicie to uczynić, bo inaczej nie będziecie moglirozmawiać z Szutem, który nie znosi, aby się zbliżać do niego zbronią.Możecie ją złożyć przed kolibą, gdzie będzie przeze mniedobrze strzeżona.— Nie oddam broni — odparłem — a jeżeli Szut nie chce znami rozmawiać, to nie będziesz nam już potrzebny.Równocześnie kazałem zawrócić.Pochód skierował się wstronę wsi.Rzeźnik rzucił jakieś niezupełnie ukrywaneprzekleństwo i mruknął:— Stać! Tak być nie może! Ściągnąłem Szuta i źle będzie zemną, jeśli was do niego nie przywiodę.— Zatem postaraj się, aby nie stawiano nam nonsensownychżądań.— Szut nigdy nie popełnia nonsensów, ale spróbuję wyjednaćdla was pozwolenie na zatrzymanie broni.Dziwiłbym się jednak,gdyby zrobił dla was wyjątek.Czurak kroczył dalej zły, a my podążaliśmy znów za nim.Niepodobało mi się, że się tak zawziął, aby nas rozbroić.Czyżbyprowadził nas w pułapkę, z której nie ma ucieczki? Dopókibędziemy uzbrojeni, dopóty nie musimy się obawiać, ale jeślinapadną na nas w drodze! Byłem bezbronny.Lektyka składała sięz noszy, na których postawiono domek z drewnianych palików.Musiałem siedzieć z podkurczonymi nogami, co mi z powoduchorej nogi dokuczało i ledwie mogłem się ruszać.Zanimotworzę drzwiczki i wyskoczę, to w przypadku napaści już mniedosięgnie kula, a wyskoczyć z powodu chorej nogi nie mogłem.Strzał zza krzaka obezwładniłby Halefa, mimo jego trzechstrzelb.Osko i Omar dźwigali lektykę, dlatego również i oni niebyli zdolni do natychmiastowego odparcia ataku.Znaleźliśmy sięzatem raczej w paskudnym położeniu.Las nie był tak gęsty, jak go przedstawiał Czurak.Mogliśmyspokojnie posuwać się konno pomiędzy i pod drzewami.Także ito kłamstwo nie mogło wpłynąć na złagodzenie mojejpodejrzliwości.Uchyliłem nieco drzwiczek domku i trzymałemgotowy do strzału rewolwer.IX.W KOLIBIEZnajdowaliśmy się w dolinie, której ściany coraz bardziejzbliżały się ku sobie.Tam gdzie się spotykały, zatrzymaliśmy się.Potrzebowaliśmy mniej więcej pół godziny, aby osiągnąć cel [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Czurak podszedł do okiennicy od strony podwórza, zawołałhandżiego i powiedział:— Załatwiam z tym efendim pewną sprawę.Za godzinę on stądwyjedzie i możliwe, że przyśle ci później przeze mniewiadomość.Dlatego każe ci teraz powiedzieć, abyś czyniłwszystko, co ci z jego polecenia przekażę.Zapytaj go sam!Ilja spojrzał na mnie, a ja przytaknąłem.Rzeźnik wyszedł.Widziałem, jak wchodził do swego domu, który wkrótce znówopuścił.— Nie rozumiem cię, efendi — zaczął teraz gospodarz.—Myślałem, że uważasz rzeźnika za przestępcę, a obdarzasz gotakimi pełnomocnictwami.Muszę go zatem słuchać, gdy siępojawi.— Bynajmniej.Stworzyłem tylko pozory i to pełnomocnictwoteraz cofam.Może się zdarzyć, że przyślę Czuraka, ale wtedydam mu kartkę z notesu, na której napiszę tylko słowo Allah.Jeżeli ci ją pokaże, uczynisz wszystko, co będzie chciał, ale jeślinie będzie miał kartki z tym słowem, wtedy będziesz sięwzbraniał.— Czurak będzie się na mnie gniewał.— Byłoby gorzej, gdybym to ja się na ciebie gniewał.On możenabrać ochoty na naszą broń i nasze konie.Czy masz pewnąstajnię?— Tak, efendi.— A więc zaprowadź do niej nasze konie i niech ich przedkradzieżą strzeże dwóch pachołków.To wszystko.Szkodęmusiałbyś mi powetować.— Na Boga! Gdybym miał ci zapłacić za karego ogiera,musiałbym chyba sprzedać ten han! Sam go też będę pilnował.— Staraj się, a teraz przynieś nam coś do jedzenia!Jedliśmy, a po godzinie Osko i Omar przynieśli lektykę z domurzeźnika.Usiadłem w niej, jeszcze raz przykazałemgospodarzowi, jak się ma zachować i wyruszyliśmy.Osko i Omar nieśli lektykę i fuzje przewieszone przez ramię.Halef kroczył przodem i niósł trzy strzelby: swoją i moje dwie,dla których w lektyce nie było miejsca.Kiedy minęliśmy wieś,spostrzegliśmy rzeźnika.Zobaczył nas i podążał przed nami wdużej odległości.Dopiero kiedy zaczął się las i z daleka nic niemożna było zobaczyć, zatrzymał się i czekał na nas.Popatrzałzdziwionym, prawie gniewnym wzrokiem i powiedział:— Jesteście uzbrojeni jak na wojnę!— Broń jest symbolem wolnego człowieka — odparłem.—Jesteśmy przyzwyczajeni, by się z nią nigdy nie rozstawać.— Ale teraz musicie to uczynić, bo inaczej nie będziecie moglirozmawiać z Szutem, który nie znosi, aby się zbliżać do niego zbronią.Możecie ją złożyć przed kolibą, gdzie będzie przeze mniedobrze strzeżona.— Nie oddam broni — odparłem — a jeżeli Szut nie chce znami rozmawiać, to nie będziesz nam już potrzebny.Równocześnie kazałem zawrócić.Pochód skierował się wstronę wsi.Rzeźnik rzucił jakieś niezupełnie ukrywaneprzekleństwo i mruknął:— Stać! Tak być nie może! Ściągnąłem Szuta i źle będzie zemną, jeśli was do niego nie przywiodę.— Zatem postaraj się, aby nie stawiano nam nonsensownychżądań.— Szut nigdy nie popełnia nonsensów, ale spróbuję wyjednaćdla was pozwolenie na zatrzymanie broni.Dziwiłbym się jednak,gdyby zrobił dla was wyjątek.Czurak kroczył dalej zły, a my podążaliśmy znów za nim.Niepodobało mi się, że się tak zawziął, aby nas rozbroić.Czyżbyprowadził nas w pułapkę, z której nie ma ucieczki? Dopókibędziemy uzbrojeni, dopóty nie musimy się obawiać, ale jeślinapadną na nas w drodze! Byłem bezbronny.Lektyka składała sięz noszy, na których postawiono domek z drewnianych palików.Musiałem siedzieć z podkurczonymi nogami, co mi z powoduchorej nogi dokuczało i ledwie mogłem się ruszać.Zanimotworzę drzwiczki i wyskoczę, to w przypadku napaści już mniedosięgnie kula, a wyskoczyć z powodu chorej nogi nie mogłem.Strzał zza krzaka obezwładniłby Halefa, mimo jego trzechstrzelb.Osko i Omar dźwigali lektykę, dlatego również i oni niebyli zdolni do natychmiastowego odparcia ataku.Znaleźliśmy sięzatem raczej w paskudnym położeniu.Las nie był tak gęsty, jak go przedstawiał Czurak.Mogliśmyspokojnie posuwać się konno pomiędzy i pod drzewami.Także ito kłamstwo nie mogło wpłynąć na złagodzenie mojejpodejrzliwości.Uchyliłem nieco drzwiczek domku i trzymałemgotowy do strzału rewolwer.IX.W KOLIBIEZnajdowaliśmy się w dolinie, której ściany coraz bardziejzbliżały się ku sobie.Tam gdzie się spotykały, zatrzymaliśmy się.Potrzebowaliśmy mniej więcej pół godziny, aby osiągnąć cel [ Pobierz całość w formacie PDF ]