[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Franco wykonał szybki unik, a jego prawa pięść wylądowałabłyskawicznie na szczęce młodego awanturnika.Robertozatoczył się i upadł przewracając dwa stoliki.Zaraz jednakpoderwał się, skoczył do kontuaru, chwycił pustą butelkę itrzasnął nią o marmurowy blat.Uzbrojony w szklane kolce ruszył na przeciwnika, wśród krzyków i przekleństw stałychbywalców baru.Franco bez trudu uniknął strasznego uderzenia, chwycił zauzbrojoną rękę, wykręcił ją z taką siłą, że aż chłopak jęknął zbólu i zgiął się wpół.W tym momencie do baru weszłazaalarmowana przez właściciela lokalu policja.Wszyscy troje zostali załadowani do policyjnego wozu.Franco podniósł z podłogi stłuczoną butelkę, owinął jąstarannie w gazetę i zabrał ze sobą.W komisariacie dyżurny sierżant skończył pić kawę i znieukrywanym obrzydzeniem przyjrzał się autorom przykregozajścia. No, i co wy wyprawiacie?  powiedział z ojcowskąnaganą w głosie. Nie możecie spokojnie siedzieć w domu ipopatrzyć sobie na telewizję.Potrzebne wam takie awantury?W tej chwili do komisariatu wprowadzono trzy prostytutki idwóch mężczyzn o podejrzanym wyglądzie.Franco skorzystał zokazji i pokazał sierżantowi swoją legitymację służbową. Z tąbutelką ostrożnie powiedział.Potrzebne mi są odciski palców.ROZDZIAA XIII.Roberto spędził noc w komisariacie.Początkowoawanturował się, klął, złorzeczył, groził policjantom.Kiedyjednak pierwsze wzburzenie minęło i kiedy zorientował się, żeniepotrzebnie zdziera sobie struny głosowe, uspokoił się,zapalił papierosa, a poczuwszy ogarniającą go senność, położyłsię i zasnął.Rano obudził go sierżant. Wstawajcie.Chłopak przetarł na wpół przytomne oczy, podniósł się zpryczy, podciągnął spodnie i niechętnie spojrzał na policjanta. Zbyt wygodnie to tu u was nie jest.Twardo, jak wszyscydiabli. Na drugi raz postaramy ci się o pokój u Ritza.No, chodz,pośpiesz się. Gdzie mam iść? Idę do domu. Powoli.Najprzód pojedziemy do Kwestury.  Do Kwestury?  żachnął się Roberto. Dlaczego mamjechać do Kwestury? Niech mi pan nie zawraca głowy, paniesierżancie.Nie mam zamiaru jechać do żadnej Kwestury.Sierżant służbowym ruchem poprawił na sobie pas zpistoletem. Nie stawiajcie oporu władzy.To się na nic niezda.Dostałem rozkaz, żeby was odstawić do Kwestury toodstawię, choćbym miał użyć siły. To gwałt!  krzyknął rozwścieczony Roberto.- To gwałt iprzemoc.Jestem wolnym obywatelem.Nie pozwolę się taktraktować.Konstytucja mnie chroni.Nie macie prawa! Samochód czeka  powiedział spokojnie sierżant.Pójdziesz, młodzieńcze dobrowolnie, czy mam wezwać kogośdo pomocy.E, Carlo, pozwól tu na chwilę.W drzwiach stanął wysoki mężczyzna, którego szeroka pierś ipotężne, muskularne ramiona nie zachęcały do żadnychkontrowersyjnych posunięć.Sierżant ruchem ręki wskazał młodego człowieka. Carlo,pomóż mi przekonać tego obywatela, żeby pojechał ze mną doKwestury.Roberto błyskawicznie zrezygnował z oporu. Pojadę zpanem  mruknął  Ale nie daruję tego.Napiszę na wasskargę do prezydenta republiki. Va bene, va bene.Pisać każdemu wolno.A teraz pośpieszsię, jedziemy.Komisarz czeka.Po drodze Roberto usiłował czegoś się dowiedzieć. O cochodzi, panie sierżancie? Ja przecież nic takiego nie zrobiłem.Nic się nie stało.Może trochę za dużo wczoraj wypiłem, ale niezrobiłem nikomu krzywdy.Ten drab rzucił się na mnie.Musiałem się bronić.Po co zawracać głowę panu komisarzowitakimi głupstwami.Zwykła sprzeczka o dziewczynę.Nie ma oczym mówić.Pan sierżant mnie puści Pojadę do domu, domamusi.Sierżant wzruszył ramionami. Ja tam nic nie wiem.Komisarz chce z tobą mówić.Porozmawiasz i pójdziesz dodomu.Chyba, że masz coś innego na sumieniu. A cóż ja mogę mieć na sumieniu, panie sierżancie? To już ty sam wiesz najlepiej. W kwesturze Roberto zrobił się jeszcze bardziej nerwowy.Długie, chłodne korytarze, urzędnicy przenoszący wmilczeniu akta spraw z jednego pokoju do drugiego, mundurypolicjantów, niespokojne twarze ludzi, którzy zostali tuwezwani lub sprowadzeni przez dzielnicowego, wszystko tostwarzało atmosferę niesprzyjającą swobodnej beztrosce.Nawet człowiek nie poczuwający się do najmniejszegoprzewinienia pod wpływem tego specyficznego nastroju, stawałsię niespokojny i zaczynał podejrzliwie oglądać się za siebie.Komisarz Bonetti przez pewien czas udawał bardzo zajętegopracą.Dopiero po dłuższej chwili podniósł głowę znadpapierów i utkwił chłodne spojrzenie w stojącym przedbiurkiem młodym człowieku. Wy nazywacie się Roberto Cavalli? Tak.Ale ja, panie komisarzu, nic złego nie zrobiłem.Słowodaję.Przysięgam.Pokłóciliśmy się z tym chłopakiem odziewczynę, ale nic złego się nie stało.Taka zwyczajnasprzeczka, jaka się zdarza każdego dnia.Przyznaję, że możetrochę za dużo wczoraj wypiłem koniaku i w głowie miszumiało.Nikogo nie skrzywdziłem, panie komisarzu.Przysięgam.To tamten mnie pobił.Jeszcze mam siniaka.Niechpan komisarz spojrzy.Bo przecież ja., panie komisarzu. Siadaj  uciął Bonetti  Ja o czym innym chcę z tobąmówić.Nie o wczorajszej awanturze.Roberto zwrócił głowę w kierunku okna, pragnąc uniknąćspojrzenia komisarza.Zapanowało milczenie.Bonetti uważnie przyjrzał sięchłopakowi, następnie wyjął z pudełka cygaro, zapalił,dmuchnął na zapałkę i powiedział:  Rozmawiałem o was zwaszą matką.Bardzo miła kobieta.Roberto poruszył się niespokojnie i zmarszczył brwi.Mobilizował całą swą inteligencję, żeby odgadnąć co kryje sięza tymi słowami. Podobno szukacie pracy. Tak, panie komisarzu, szukam jakiejś odpowiedniej pracy.Trudno teraz coś znalezć.Bezrobocie. Ale na brak pieniędzy, to się chyba nie skarżycie.Jezdzicie własnym samochodem, bywacie w lokalach. Zebrałem trochę oszczędności Mamusia ma dobrą posadę. Chcieliście powiedzieć, że miała posadę.Pani Manganellonie żyje. Tak.Wiem.Straszne nieszczęście. Bardzo smutna historia  westchnął komisarz  Takamłoda kobieta.Ciekawe kto mógł ją zamordować? Dużo jest złych ludzi, panie komisarzu.Trzeba uważać, zkim się człowiek zadaje.Signora miała takie różne znajomości. Jakie różne znajomości? Nazwisk nie znam.panie komisarzu, bo mnie to nieobchodzi. No dobrze, ale co rozumiecie przez powiedzenie:  signoramiała takie różne znajomości ? To znaczy.Jakby to określić.?  Chłopak poruszył sięniespokojnie. To znaczy., że signora Manganello zadawałasię z różnymi podejrzanymi typami. Z jakimi podejrzanymi typami? Dokładnie nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •