[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kolacji udałem się na górę do swego pokoju i czy-tałem.Położyłem się spać około dwunastej.To wszystko, comam do zakomunikowania. Kolację Molski jadł z nami.Czy nie widział go panpózniej? Nie, nie widziałem.%7łakówna obrzuciła Wojskiego krótkim spojrzeniem.Było170 w nim najpierw zaskoczenie, a potem błysk drwiącego roz-bawienia. Z kolei pan Deresz  Janicki przeniósł spojrzenie namecenasa. Po kolacji siedzieliśmy jakiś czas razem.Co robił pan potem? Poszedłem do siebie. A małżonka? Byłam przez cały czas z mężem, od chwili gdy Alfredwrócił do pokoju.Przedtem zaszłam na chwilę do państwaTarskich.Kiedy po kwadransie wychodziłam od nich, spo-strzegłam męża wracającego na górę.Od tej chwili nie roz-stawaliśmy się. Od której? Od około jedenastej. Czy państwo zasnęli od razu?Dereszowa rzuciła na Janickiego nieco wystraszone spoj-rzenie.Jednak ani wyraz twarzy porucznika, ani tonacja jegogłosu nie miały w sobie nic dwuznacznego.Uspokojona, odpowiedziała opanowanym głosem: Prawie od razu.Sądzę, że około wpół do dwunastej jużspaliśmy obydwoje  nieprawdaż, Alfredzie? Prawda, moja droga  zgodził się Deresz, jak zwyklenie pozbawionym sarkazmu tonem. Czy przed zaśnięciem nie słyszeliście żadnych podej-rzanych odgłosów?Małżonkowie wymienili spojrzenia. Nie, nic takiego nie słyszeliśmy  odpowiedziała De-reszowa. Kiedy po raz ostatni widzieliście Molskiego? W czasie kolacji. Czy nie zwróciliście uwagi, gdzie się pózniej podział? Nie.171  Może ktoś z państwa odpowie mi na to pytanie?Nikt nie zabrał głosu. Hm.No, trudno.Teraz może pan Tarski zechceudzielić wyjaśnień? Przed kolacją siedzieliśmy w czytelni  była tam rów-nież panna %7łak. Okulary Tarskiego skierowały się w stronędziewczyny. Mówię w liczbie mnogiej, gdyż mam na myśliżonę.Po kolacji natomiast udaliśmy się na taras, a w godzinępotem byliśmy u siebie.Czytałem do północy, Magda położy-ła się spać o godzinę wcześniej. Ależ, mój drogi  wtrąciła żywo Tarska  zapomnia-łeś, że przedtem, zanim jeszcze zasnęłam, powiedziałeś, żerozbolała cię głowa, i poszedłeś się przejść? Ja?.Wychodziłem?. głos Tarskiego cicho zasy-czał. Ach, tak, istotnie.teraz sobie przypominam.Dziękiżonie mogę uzupełnić swoje zeznanie.Istotnie z powodu bólugłowy przerwałem lekturę i wyszedłem na spacer. O której pan wrócił? Trudno mi podać dokładną porę.Nie patrzyłem na ze-garek.Ale sądzę, że nie było jeszcze dwunastej.Na pewnopotwierdzi to milicjant, który pełnił służbę w hallu. Nie wątpię, panie profesorze.A teraz co nam powiepan Ulmer? Bezpośrednio po kolacji udałem się do siebie, a na-stępnie około dziesiątej wyszedłem na wieczorny spacer.Nawiasem mówiąc, te wieczorne spacery są moim zwycza-jem.Odbywam je dla zdrowia, gdyż spoczynek zaraz pojedzeniu nie jest wskazany.Wróciłem około jedenastej.Wra-cając do siebie zamieniłem kilka słów z milicjantem dyżuru-jącym w hallu, co podkreślam nie bez powodu.172  Rozumiem pana.Oczywiście ten szczegół jest bardzoistotny.A czy pózniej nic podejrzanego pan nie słyszał? Nie, panie poruczniku.Położyłem się zaraz po powro-cie ze spaceru i zasnąłem bardzo mocno. Teraz pan  Janicki zwrócił się do Aukasza. Przed kolacją byłem w pobliskim pensjonacie, gdziemam znajomych  Aukasz relacjonował z dokładnością ipowagą. Konkretnie byłem w  Meduzie.Po kolacji udałemsię do siebie.Na swoje szczęście nigdzie potem już nie wy-chodziłem, gdyż czułem się nie najlepiej. Nikt w tym czasie pana nie odwiedzał? Nie, nikt. O której poszedł pan spać? Około jedenastej. Sypia pan mocno? Nie bardzo. Słyszał pan coś? Otóż to.Właśnie chciałem o tym powiedzieć, ale pa-na pytania.No, mniejsza z tym.A więc w pewnej chwiliobudziłem się i kiedy leżałem czekając, aż znów zmorzy mniesen, zdawało mi się, że ktoś przemknął korytarzem.Był tolekki, ledwie uchwytny szmer kroków.Potem, jak gdybyszeptem rzuconych parę słów, coś jak przekleństwo.Ale dlaścisłości muszę stwierdzić, że byłem w stanie półsnu i niewiem, czy nie uległem przywidzeniu. Jak nazywają się pana znajomi w  Meduzie ? Solarowie.Porucznik milczał przez chwilę, nie zadając żadnych py-tań.Potem zwrócił się do %7łakówny. Prosimy o relację. Jak już nadmienił pan Tarski, przed kolacją byłam w173 czytelni, ale ten okres czasu, jak sądzę, pana nic interesuje.Natomiast bezpośrednio po kolacji udałam się do siebie.Szłam z panem Ulmerem. Racja, to się zgadza!  rzucił z ożywieniem wymie-niony. A potem? Czy nigdzie już pani nie wychodziła? Owszem, ale na krótko.Zapomniałam w czytelniksiążkę, więc zeszłam po nią. O której to było? Około dziewiątej trzydzieści. Czy nic nie zwróciło pani uwagi? Nie, nic.Dom wydawał się już uśpiony, panowaławszędzie cisza.W jadalni było pusto, paliła się tylko nocnalampka na bocznym stoliku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •