[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niezły z was, jak się przekonałem, ananas! Właziliście panu generałowi w zadek bez wazeliny, wy fagasie! Mnie tutaj wiele rzeczy wpadło w oczy, frajtrze, i wszystko to sobie sprawdzę.Tymczasem posiedzicie w pace! Ja nie kapitan Zivancić ani generał… widzę, co się święci! I coś niecoś słyszałem o was, frajtrze.–Czy mam odejść do aresztu, panie kapitanie? Kapitan najeżył się.–Bezczelna z was kreatura, człowieku! “Czy mam odejść do aresztu?” Mnie swoim pokornym głosem nie nabierzecie, huncwocie! I jeżeli to całe przedstawienie z papugą nie jest waszym wymysłem, nie nazywam się Rittner, frajtrze! Gubi was niejeden znany mi osobiście szczegół z życia kompanii i to, że miałem przyjemność spotykać was w komendzie garnizonu, kiedyście przyprowadzali podoficerów, do czego nie mieliście prawa.I widziałem was też z tym włoskim jeńcem! Mnie się to wszystko bardzo ładnie kojarzy i mam nadzieję doprowadzić was do zielonego stołu!Tego to już na pewno się nie doczekasz, przyjacielu, pomyślał Kania idąc za kapitanem do aresztu.Kryminał kompanijny przeżywał dzisiaj nie byle jakie sensacje.Dowódcą warty był ciągle Szökölön, którego von Nogay nie zdążył jeszcze zmienić, i siedział na ławce przed wartownią mocno zadumany nad marnościami ziemskimi i zmiennością kolei losu.Kiedy mu się zameldował kapral Schönfeld w jednym bucie, gościnnie otworzył przed nim celę z pewnego rodzaju złośliwą satysfakcją.–Za co?–Nie miałem buta na nodze i nie zameldowałem się od razu.A przyrżnął mnie tak zdrowo laską w d…, że zdaje mi się, jakby mnie przysmażali od spodu.Niech pan, z łaski swojej, każe mi przynieść koc, bo twardo będzie spać.Kiedy w dziesięć minut później zobaczył dinstfirendera pod konwojem Kani, przetarł oczy.–I pan dinstfirender – wymamrotał po dłuższej chwili oszołomienia.–I ja, bracie Szökölön – rozlewnie odpowiedział dinstfirender.– Wszyscyśmy śmiertelni, pomódlcie się, człowieku, za moją grzeszną duszę i wybaczcie mi moje winy…Zataczając się wszedł do celi i od razu położył się na pryczy.–Kto śpi, ten nie błądzi – pouczył piec stojący w rogu.W chwilę później chrapał, aż małe szybki dzwoniły w zakratowanym oknie.Teraz widząc Kanię, który idąc za kapitanem jedną ręką odpinał pas, a drugą wesoło wymachiwał klatką z papugą, uszczypnął się w udo.–Wsadźcie, cugsfirerze, tego drania do paki i wróćcie do mnie.W korytarzu Kania pociągnął go za rękaw.–Daj mi celę na końcu, z drugiej strony baraku.–Dlaczego?–Dlatego, durniu, że i ty tam zaraz zawitasz, nie? Z tyłu można lepiej porozumieć się ze światem.Powiedz zaraz komu, żeby poszedł do kompanii po Ivanovicia albo Slavika.Korzystaj z czasu!Szökölön kiwnął głową i wprowadził go do wskazanej celi, która miała tę dogodność, że okno jej wychodziło na tyły zabudowań koszarowych.Kapitan siedział przy stole w wartowni i pisał coś na kartce papieru.–Kto jest waszym zastępcą, cugsfirerze?–Gefreiter Lelko, panie kapitanie.–Zdajcie mu służbę… pójdziecie do aresztu z rozkazu pana generała.Słyszeliście, co?–Słyszałem – westchnął Szökölön.–Więc za pięć minut ma to być załatwione, frajtrze – zwrócił się kapitan do frajtra Lelka, który mu się meldował jako nowy dowódca warty – i macie mi o tym zameldować w kancelarii.Przedtem jeszcze zamknijcie tę papugę w oddzielnej celi.–Melduję posłusznie, że zajęte wszystkie.–Wszystkie? Ilu aresztowanych?–Dotąd trzech, ale dochodzi teraz pan cugsfirer.–No, to porozmieszczajcie tak wszystkich, żeby papuga siedziała ekstra.–Rozkaz! Kapitan wyszedł.–Co ci potrzeba? – zapytał Lelko.–Idź do kompanii i powiedz Ivanoviciowi, żeby zaraz przyszedł.–Karty przynieść?–Możesz przynieść.Jeżeli kto jeszcze dojdzie, pakuj go do tej celi, gdzie siedzi Polak; mnie też tam wsadź.Lelko kiwnął głową i zaprowadził Szökölöna do Kani, potem przetransportował znienawidzonego Schönfelda do celi zajętej przez dinstfirendera, na papugę napluł, po czym poszedł do wartowni, gdzie wypełnił blankiet stanu aresztantów, który brzmiał jak następuje:“Stan w areszcie – jeden feldfebel, jeden cugsfirer, jeden kapral, jeden gefrajter i jedna papuga, razem: czterech szeregowych i jeden ptak”.W rubryce “liczba ogólna” napisał “pięciu”, potem namyślił się, przekreślił “pięciu” i wykaligrafował: “włącznie z papugą – pięciu szeregowych”.Szökölön zaraz po wejściu do celi zaczął zdejmować trzewiki.–Niedobrze, bracie – przemówił Kania leżąc na pryczy.–Z czym?–Ze mną.Ten kapitan, to cwane bydlę – wie wszystko.–Niby co?–Że to ja tę papugę uczyłem i w ogóle… Czuję, że należy wiać.Za dużo tu grandy narobiłem.Trzeba zmienić klimat na chłodniejszy, bo się nie wykaraskam z tego pasztetu.–Że nabroiłeś zdrowo, to prawda, ale wiać, bracie, nie opłaca się.Zanim sprawa pójdzie do sądu, wojna się chyba skończy.Wykańcza się nasza kochana ojczyzna.Jeszcze miesiąc, dwa i szlus… koniec balu.Zaczęli roztrząsać problem: wiać czy nie wiać, kiedy drzwi do celi otworzyły się i ukazał się w nich Haber trzymający się obiema rękami za miejsce, skąd człowiekowi wyrastają nogi.–Moje uszanowanie.Kania uniósł się na łokciu.–A ty za co?–Usnąłem w rowie i generał zauważył mnie z samochodu.Przyfasował mi tak lagą, że wyskoczyłem w powietrze jak szczupak.Hu! Piecze cholernie… Nie będę mógł siedzieć chyba ze dwa dni.I to się nazywa generał!W naradzie wziął teraz udział trzeci kandydat do dezercji.–Jak generałowie leją laskami, to trzeba wiać.Kicham na taką służbę.–Tylko gdzie wiać? Oto pytanie.–Do Koszyc.Jest fajny komendant zoldatenhajmu i można będzie trochę pomieszkać.–W lecie nie ma zmartwienia – zaczął wywodzić Szökölön – kropniemy się spacerkiem wzdłuż gościńców, lasami, prosto do Banatu siedmiogrodzkiego.Ja was u siebie przechowam, tak że sam diabeł nas nie znajdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •