[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni szmatÄ™, którÄ… przedtemwycieraÅ‚ rÄ™ce.Pachnie terpentynÄ…, zdążyÅ‚a pomyÅ›leć Teddy, zanim zdaÅ‚asobie sprawÄ™ z tego, że Mistral jednÄ… rÄ™kÄ… przytrzymuje mocno jej gÅ‚owÄ™,zaÅ› drugÄ… wyciera namalowane brwi.W tej chwili Marietta jÄ™knęła, Berrywrzasnęła, Bill zaklÄ…Å‚, a Sam zagwizdaÅ‚.- Tak jest lepiej.Używasz za dużo farby - powiedziaÅ‚ Mistral takcicho, że tyko Teddy mogÅ‚a go usÅ‚yszeć.- ZupeÅ‚nie jak twoja matka.-UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ po raz pierwszy.- Ale jesteÅ› od niej tysiÄ…c razypiÄ™kniejsza.Kiedy ucichÅ‚ gwar, caÅ‚a ekipa Mode powróciÅ‚a do pokoju, wktórym przebieraÅ‚a siÄ™ Teddy, zaÅ› Marietta Norton przyjrzaÅ‚a siÄ™zniszczeniom.KazaÅ‚a wszystkim czekać.Sama poszÅ‚a, by przywrócićporzÄ…dek.OdnalazÅ‚a Kate w towarzystwie kucharki.- Madame Mistral, mamy kÅ‚opot - powiedziaÅ‚a poważnym tonem.- Och, nie, czy mogÄ™ w czymÅ› pomóc?- Niestety, pan Mistral usunÄ…Å‚ brwi mojej modelki.- Co?!- ByÅ‚y narysowane i starÅ‚ je.StarÅ‚ jej chyba podkÅ‚ad na czole.Dopasowanie górnej części twarzy do dolnej zajmuje jej co najmniejgodzinÄ™, a wtedy Å›wiatÅ‚o bÄ™dzie już zbyt sÅ‚abe na kolorowe zdjÄ™cia.- Ale, co, u licha.? Kate byÅ‚a na niego wÅ›ciekÅ‚a.Jak mógÅ‚ okazaćsiÄ™ takim gburem - i to wtedy, kiedy wszystko tak starannie przygotowaÅ‚a.- Nie mam pojÄ™cia.To niewÄ…tpliwie decyzja artystyczna, ale stawianas w trudnej sytuacji.Musimy wypeÅ‚nić cztery strony i nie mamy czym.- Nie wyobraża sobie pani, jak mi przykro.Nie pojmujÄ™, dlaczego takzrobiÅ‚.ProszÄ™ posÅ‚uchać, nie chciaÅ‚abym rozczarować paÅ„stwa po tym, jakjechaliÅ›cie taki kawaÅ‚ drogi.PójdÄ™ i porozmawiam z nim.Czy to zaÅ‚atwisprawÄ™, jeÅ›li zechce poÅ›wiÄ™cić wam trochÄ™ czasu jutro rano? Czy musiciebyć wtedy gdzie indziej?- Nigdzie siÄ™ nie wybieramy - powiedziaÅ‚a Marietta.- Dam pani ginu z tonikiem i spróbujÄ™ to zaÅ‚atwić.- Bez toniku, jeÅ›li można - powiedziaÅ‚a Marietta z westchnieniemulgi.ZnaÅ‚a kobiety pokroju Kate Mistral.Obie byÅ‚y profesjonalistkami.BÄ™dzie miaÅ‚a te cztery strony i tylko to siÄ™ liczy.* * *NastÄ™pnego dnia po Å›niadaniu, kiedy znów jechali do La Tourello,Teddy byÅ‚a tak zmieszana, jak nigdy w życiu.Ta chwila, kiedy JulienMistral ujÄ…Å‚ jej podbródek w swojÄ… dÅ‚oÅ„ zapadÅ‚a jej w pamięć, jakby ktoÅ›strzeliÅ‚ jej miÄ™dzy oczy i pocisk zatrzymaÅ‚ siÄ™ w gÅ‚owie.Nie powiedziaÅ‚ jejwiÄ™cej ani sÅ‚owa - wszystko zagÅ‚uszyÅ‚a wrzawa - ale, odkÄ…d to siÄ™ staÅ‚o,nie myÅ›laÅ‚a o niczym innym.To tak, jakby jej życie byÅ‚o niczym film ikiedy Julien Mistral dotknÄ…Å‚ jej, reżyser wrzasnÄ…Å‚ - CiÄ™cie!.Dopóki niezobaczy go znowu, pusty ekran musi czekać.Kiedy Teddy zobaczyÅ‚a Mistrala, zżymajÄ…cego siÄ™ niecierpliwie nanajazd na swojÄ… pracowniÄ™, dokonany przez ich ekipÄ™, zrozumiaÅ‚a, żeczekaÅ‚ na niÄ… równie niecierpliwie jak ona na niego.W tak żarliwÄ…pewność nie można byÅ‚o wÄ…tpić.WstrzymujÄ…c oddech, podeszÅ‚a dosztalugi.WyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„, ujęła jÄ… i ich rÄ™ce zÅ‚Ä…czyÅ‚y siÄ™ w uÅ›cisku.PrzezdÅ‚uższÄ… chwilÄ™ trwali tak w bezruchu, dopóki nie uÅ›wiadomili sobie oboje,że powinni przywitać siÄ™ tak, jak to jest zwyczaju we Francji.- Bonjour, Mademoiselle Lunel.Czy dobrze pani spaÅ‚a?- Bonjour, Monsieur Mistral.Nie spaÅ‚am.- Ja też nie.- Teddy - powiedziaÅ‚ Bill Hatfield - odwróć siÄ™ trochÄ™.Nie widaćsukni.MuszÄ™ dotknąć jego twarzy, myÅ›laÅ‚a Teddy, przesuwajÄ…c siÄ™ kilkacentymetrów w prawo.MuszÄ™ ująć jego gÅ‚owÄ™ w obie rÄ™ce i poczuć tomiejsce na skroniach, tuż przy linii wÅ‚osów, gdzie skóra wydaje siÄ™ takagÅ‚adka.- Pochyl trochÄ™ gÅ‚owÄ™ - krzyknÄ…Å‚ Bill - tak jakbyÅ› patrzyÅ‚a na płótno.ChcÄ™ caÅ‚ować jego oczy.ChcÄ™ dotknąć wargami jego powiek,myÅ›laÅ‚a Teddy, wpatrujÄ…c siÄ™ nieprzytomnie w obraz.- Teddy, trochÄ™ wiÄ™cej życia, dobrze? - poprosiÅ‚ Bill.ChcÄ™ dotknąć ustami jego piersi, w tym miejscu; gdzie ma odpiÄ™tykoÅ‚nierzyk koszuli.ChcÄ™ rozpiąć mu koszulÄ™ i poÅ‚ożyć gÅ‚owÄ™ na jegopiersi, a potem zapiąć guzik z powrotem, tak żeby znalezć siÄ™ tam wÅ›rodku.ChcÄ™ oddychać jego oddechem.ChcÄ™, żeby moje serce biÅ‚o razemz jego sercem.- Teddy, odwróć siÄ™ do mnie plecami.FotografujÄ™ tyÅ‚ sukni jeszczeraz.ChcÄ™, by poczuÅ‚ w ustach sÅ‚odycz.ChcÄ™, żeby Å›miaÅ‚ siÄ™ poddotykiem moich warg.ChcÄ™ bÅ‚agać go o pocaÅ‚unki.ChcÄ™, żeby bÅ‚agaÅ‚mnie o pocaÅ‚unki.- Teddy, do cholery! - Bill byÅ‚ nie tyle zniecierpliwiony, ilezaskoczony.Nigdy dotÄ…d nie trzeba byÅ‚o ustawiać Teddy w ten sposób.- Twój fotograf jest niezadowolony - powiedziaÅ‚ cicho Mistral.- Nic mnie to nie obchodzi.- Ale nie skoÅ„czy, dopóki nie zrobi takich zdjęć, na jakich mu zależy.- Tak, masz racjÄ™.- A im szybciej skoÅ„czy, tym szybciej bÄ™dziemy mogli porozmawiać.- O czym bÄ™dziemy rozmawiać?- Teddy, na Boga! Wiesz, że nie mogÄ™ zrobić żadnego zdjÄ™cia, kiedyruszasz ustami.- O czym bÄ™dziemy rozmawiać? - powtórzyÅ‚a.- O naszym wspólnym życiu.- Jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku.- Zostaniesz tu ze mnÄ….- NaprawdÄ™?- Wiesz, że tak.- SÅ‚uchajcie, ludzie.To znaczy, panie Mistral.Nic z tego nie bÄ™dzie.Może podejdziecie oboje do stoÅ‚u na Å›rodku pokoju i pokaże pan TeddyswojÄ… paletÄ™? - powiedziaÅ‚ Bill z wymuszonym spokojem.- Gdzie możemy porozmawiać? - zapytaÅ‚a.- W restauracji Hiely w Awinionie, o wpół do dziewiÄ…tej, dziÅ›wieczorem.Dobrze?- Dobrze.Teddy posÅ‚aÅ‚a Billowi taki uÅ›miech, że przez resztÄ™ życia żaÅ‚owaÅ‚, iżnie zdążyÅ‚ go sfotografować.Zaczęła pozować bez namysÅ‚u, jak doskonalewytresowane zwierzÄ™, z gÅ‚owÄ… uniesionÄ… w taki sposób, by patrzeć naJuliena Mistrala, unikajÄ…c jednoczeÅ›nie jego wzroku.Gdyby spojrzaÅ‚a muw oczy, nie mogÅ‚aby utrzymać siÄ™ na nogach.Wszystkie te lata, myÅ›laÅ‚a, wszystkie te lata marzeÅ„, marzeÅ„ i snów,wiodÄ…cych jÄ… do tego miejsca, do tej chwili.Nic nie byÅ‚o tak rzeczywistenigdy dotÄ…d.Nic nie bÄ™dzie tak rzeczywiste już nigdy.* * *Gdy tylko Teddy zabraÅ‚a siÄ™ porzÄ…dnie do pracy, Bill Hatfield szybkozrobiÅ‚ swoje zdjÄ™cia.Kate Mistral, która wróciÅ‚a z Félice w chwili, kiedyjuż koÅ„czyli, zapraszaÅ‚a ich na lunch, ale Marietta musiaÅ‚a odmówić.BaÅ‚asiÄ™, że przegapiÄ… popoÅ‚udniowy pociÄ…g do Paryża, a wszystkie bagażetrzeba byÅ‚o jeszcze zabrać z Le Prieure.- SpakowaliÅ›cie siÄ™? - rzuciÅ‚a Berry przez ramiÄ™.Teddy leżaÅ‚a nałóżku w ich wspólnym, przytulnym pokoju o Å›cianach pokrytychbladożółtym materiaÅ‚em w drobny prowansalski kwiatowy deseÅ„.- ZostajÄ™.- ProszÄ™ ciÄ™, Teddy.Kiedy w grÄ™ wchodzÄ… umowy i terminy, niemam poczucia humoru, przecież wiesz.- Nie wracam z wami.- Nie widziaÅ‚aÅ› mojej listy? Wszystkie walizki sÄ…, ale, o Boże, niemogÄ™ znalezć listy.Dlaczego tak leżysz?- Nie sÅ‚uchasz mnie.ZostajÄ™ w Prowansji.na jakiÅ› czas.Jeszczenigdy żadne miejsce nie podobaÅ‚o mi siÄ™ tak bardzo.- Nie możesz tak po prostu zostać!- Dlaczego nie? - Teddy mówiÅ‚a spokojnym gÅ‚osem, w którymbrzmiaÅ‚ jednak pewien gorÄ…czkowy upór, a jej policzki różowiÅ‚y siÄ™ lekko.Berry popatrzyÅ‚a na niÄ… z niepokojem.- yle siÄ™ czujesz? Nie czujesz siÄ™ na tyle dobrze, by podróżować?- Ależ nie.To kaprys.Czy nigdy nie miewasz kaprysów, Berry?- Jasne, że nie.I jeszcze przez wiele lat nie bÄ™dÄ™ mogÅ‚a sobie na niepozwolić.Dobrze, w porzÄ…dku, wiÄ™c zostaÅ„.ZnalazÅ‚am tÄ™ listÄ™, dziÄ™kiBogu.To twój bilet powrotny.Pójdzie na rachunek biura [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.WyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni szmatÄ™, którÄ… przedtemwycieraÅ‚ rÄ™ce.Pachnie terpentynÄ…, zdążyÅ‚a pomyÅ›leć Teddy, zanim zdaÅ‚asobie sprawÄ™ z tego, że Mistral jednÄ… rÄ™kÄ… przytrzymuje mocno jej gÅ‚owÄ™,zaÅ› drugÄ… wyciera namalowane brwi.W tej chwili Marietta jÄ™knęła, Berrywrzasnęła, Bill zaklÄ…Å‚, a Sam zagwizdaÅ‚.- Tak jest lepiej.Używasz za dużo farby - powiedziaÅ‚ Mistral takcicho, że tyko Teddy mogÅ‚a go usÅ‚yszeć.- ZupeÅ‚nie jak twoja matka.-UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ po raz pierwszy.- Ale jesteÅ› od niej tysiÄ…c razypiÄ™kniejsza.Kiedy ucichÅ‚ gwar, caÅ‚a ekipa Mode powróciÅ‚a do pokoju, wktórym przebieraÅ‚a siÄ™ Teddy, zaÅ› Marietta Norton przyjrzaÅ‚a siÄ™zniszczeniom.KazaÅ‚a wszystkim czekać.Sama poszÅ‚a, by przywrócićporzÄ…dek.OdnalazÅ‚a Kate w towarzystwie kucharki.- Madame Mistral, mamy kÅ‚opot - powiedziaÅ‚a poważnym tonem.- Och, nie, czy mogÄ™ w czymÅ› pomóc?- Niestety, pan Mistral usunÄ…Å‚ brwi mojej modelki.- Co?!- ByÅ‚y narysowane i starÅ‚ je.StarÅ‚ jej chyba podkÅ‚ad na czole.Dopasowanie górnej części twarzy do dolnej zajmuje jej co najmniejgodzinÄ™, a wtedy Å›wiatÅ‚o bÄ™dzie już zbyt sÅ‚abe na kolorowe zdjÄ™cia.- Ale, co, u licha.? Kate byÅ‚a na niego wÅ›ciekÅ‚a.Jak mógÅ‚ okazaćsiÄ™ takim gburem - i to wtedy, kiedy wszystko tak starannie przygotowaÅ‚a.- Nie mam pojÄ™cia.To niewÄ…tpliwie decyzja artystyczna, ale stawianas w trudnej sytuacji.Musimy wypeÅ‚nić cztery strony i nie mamy czym.- Nie wyobraża sobie pani, jak mi przykro.Nie pojmujÄ™, dlaczego takzrobiÅ‚.ProszÄ™ posÅ‚uchać, nie chciaÅ‚abym rozczarować paÅ„stwa po tym, jakjechaliÅ›cie taki kawaÅ‚ drogi.PójdÄ™ i porozmawiam z nim.Czy to zaÅ‚atwisprawÄ™, jeÅ›li zechce poÅ›wiÄ™cić wam trochÄ™ czasu jutro rano? Czy musiciebyć wtedy gdzie indziej?- Nigdzie siÄ™ nie wybieramy - powiedziaÅ‚a Marietta.- Dam pani ginu z tonikiem i spróbujÄ™ to zaÅ‚atwić.- Bez toniku, jeÅ›li można - powiedziaÅ‚a Marietta z westchnieniemulgi.ZnaÅ‚a kobiety pokroju Kate Mistral.Obie byÅ‚y profesjonalistkami.BÄ™dzie miaÅ‚a te cztery strony i tylko to siÄ™ liczy.* * *NastÄ™pnego dnia po Å›niadaniu, kiedy znów jechali do La Tourello,Teddy byÅ‚a tak zmieszana, jak nigdy w życiu.Ta chwila, kiedy JulienMistral ujÄ…Å‚ jej podbródek w swojÄ… dÅ‚oÅ„ zapadÅ‚a jej w pamięć, jakby ktoÅ›strzeliÅ‚ jej miÄ™dzy oczy i pocisk zatrzymaÅ‚ siÄ™ w gÅ‚owie.Nie powiedziaÅ‚ jejwiÄ™cej ani sÅ‚owa - wszystko zagÅ‚uszyÅ‚a wrzawa - ale, odkÄ…d to siÄ™ staÅ‚o,nie myÅ›laÅ‚a o niczym innym.To tak, jakby jej życie byÅ‚o niczym film ikiedy Julien Mistral dotknÄ…Å‚ jej, reżyser wrzasnÄ…Å‚ - CiÄ™cie!.Dopóki niezobaczy go znowu, pusty ekran musi czekać.Kiedy Teddy zobaczyÅ‚a Mistrala, zżymajÄ…cego siÄ™ niecierpliwie nanajazd na swojÄ… pracowniÄ™, dokonany przez ich ekipÄ™, zrozumiaÅ‚a, żeczekaÅ‚ na niÄ… równie niecierpliwie jak ona na niego.W tak żarliwÄ…pewność nie można byÅ‚o wÄ…tpić.WstrzymujÄ…c oddech, podeszÅ‚a dosztalugi.WyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„, ujęła jÄ… i ich rÄ™ce zÅ‚Ä…czyÅ‚y siÄ™ w uÅ›cisku.PrzezdÅ‚uższÄ… chwilÄ™ trwali tak w bezruchu, dopóki nie uÅ›wiadomili sobie oboje,że powinni przywitać siÄ™ tak, jak to jest zwyczaju we Francji.- Bonjour, Mademoiselle Lunel.Czy dobrze pani spaÅ‚a?- Bonjour, Monsieur Mistral.Nie spaÅ‚am.- Ja też nie.- Teddy - powiedziaÅ‚ Bill Hatfield - odwróć siÄ™ trochÄ™.Nie widaćsukni.MuszÄ™ dotknąć jego twarzy, myÅ›laÅ‚a Teddy, przesuwajÄ…c siÄ™ kilkacentymetrów w prawo.MuszÄ™ ująć jego gÅ‚owÄ™ w obie rÄ™ce i poczuć tomiejsce na skroniach, tuż przy linii wÅ‚osów, gdzie skóra wydaje siÄ™ takagÅ‚adka.- Pochyl trochÄ™ gÅ‚owÄ™ - krzyknÄ…Å‚ Bill - tak jakbyÅ› patrzyÅ‚a na płótno.ChcÄ™ caÅ‚ować jego oczy.ChcÄ™ dotknąć wargami jego powiek,myÅ›laÅ‚a Teddy, wpatrujÄ…c siÄ™ nieprzytomnie w obraz.- Teddy, trochÄ™ wiÄ™cej życia, dobrze? - poprosiÅ‚ Bill.ChcÄ™ dotknąć ustami jego piersi, w tym miejscu; gdzie ma odpiÄ™tykoÅ‚nierzyk koszuli.ChcÄ™ rozpiąć mu koszulÄ™ i poÅ‚ożyć gÅ‚owÄ™ na jegopiersi, a potem zapiąć guzik z powrotem, tak żeby znalezć siÄ™ tam wÅ›rodku.ChcÄ™ oddychać jego oddechem.ChcÄ™, żeby moje serce biÅ‚o razemz jego sercem.- Teddy, odwróć siÄ™ do mnie plecami.FotografujÄ™ tyÅ‚ sukni jeszczeraz.ChcÄ™, by poczuÅ‚ w ustach sÅ‚odycz.ChcÄ™, żeby Å›miaÅ‚ siÄ™ poddotykiem moich warg.ChcÄ™ bÅ‚agać go o pocaÅ‚unki.ChcÄ™, żeby bÅ‚agaÅ‚mnie o pocaÅ‚unki.- Teddy, do cholery! - Bill byÅ‚ nie tyle zniecierpliwiony, ilezaskoczony.Nigdy dotÄ…d nie trzeba byÅ‚o ustawiać Teddy w ten sposób.- Twój fotograf jest niezadowolony - powiedziaÅ‚ cicho Mistral.- Nic mnie to nie obchodzi.- Ale nie skoÅ„czy, dopóki nie zrobi takich zdjęć, na jakich mu zależy.- Tak, masz racjÄ™.- A im szybciej skoÅ„czy, tym szybciej bÄ™dziemy mogli porozmawiać.- O czym bÄ™dziemy rozmawiać?- Teddy, na Boga! Wiesz, że nie mogÄ™ zrobić żadnego zdjÄ™cia, kiedyruszasz ustami.- O czym bÄ™dziemy rozmawiać? - powtórzyÅ‚a.- O naszym wspólnym życiu.- Jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku.- Zostaniesz tu ze mnÄ….- NaprawdÄ™?- Wiesz, że tak.- SÅ‚uchajcie, ludzie.To znaczy, panie Mistral.Nic z tego nie bÄ™dzie.Może podejdziecie oboje do stoÅ‚u na Å›rodku pokoju i pokaże pan TeddyswojÄ… paletÄ™? - powiedziaÅ‚ Bill z wymuszonym spokojem.- Gdzie możemy porozmawiać? - zapytaÅ‚a.- W restauracji Hiely w Awinionie, o wpół do dziewiÄ…tej, dziÅ›wieczorem.Dobrze?- Dobrze.Teddy posÅ‚aÅ‚a Billowi taki uÅ›miech, że przez resztÄ™ życia żaÅ‚owaÅ‚, iżnie zdążyÅ‚ go sfotografować.Zaczęła pozować bez namysÅ‚u, jak doskonalewytresowane zwierzÄ™, z gÅ‚owÄ… uniesionÄ… w taki sposób, by patrzeć naJuliena Mistrala, unikajÄ…c jednoczeÅ›nie jego wzroku.Gdyby spojrzaÅ‚a muw oczy, nie mogÅ‚aby utrzymać siÄ™ na nogach.Wszystkie te lata, myÅ›laÅ‚a, wszystkie te lata marzeÅ„, marzeÅ„ i snów,wiodÄ…cych jÄ… do tego miejsca, do tej chwili.Nic nie byÅ‚o tak rzeczywistenigdy dotÄ…d.Nic nie bÄ™dzie tak rzeczywiste już nigdy.* * *Gdy tylko Teddy zabraÅ‚a siÄ™ porzÄ…dnie do pracy, Bill Hatfield szybkozrobiÅ‚ swoje zdjÄ™cia.Kate Mistral, która wróciÅ‚a z Félice w chwili, kiedyjuż koÅ„czyli, zapraszaÅ‚a ich na lunch, ale Marietta musiaÅ‚a odmówić.BaÅ‚asiÄ™, że przegapiÄ… popoÅ‚udniowy pociÄ…g do Paryża, a wszystkie bagażetrzeba byÅ‚o jeszcze zabrać z Le Prieure.- SpakowaliÅ›cie siÄ™? - rzuciÅ‚a Berry przez ramiÄ™.Teddy leżaÅ‚a nałóżku w ich wspólnym, przytulnym pokoju o Å›cianach pokrytychbladożółtym materiaÅ‚em w drobny prowansalski kwiatowy deseÅ„.- ZostajÄ™.- ProszÄ™ ciÄ™, Teddy.Kiedy w grÄ™ wchodzÄ… umowy i terminy, niemam poczucia humoru, przecież wiesz.- Nie wracam z wami.- Nie widziaÅ‚aÅ› mojej listy? Wszystkie walizki sÄ…, ale, o Boże, niemogÄ™ znalezć listy.Dlaczego tak leżysz?- Nie sÅ‚uchasz mnie.ZostajÄ™ w Prowansji.na jakiÅ› czas.Jeszczenigdy żadne miejsce nie podobaÅ‚o mi siÄ™ tak bardzo.- Nie możesz tak po prostu zostać!- Dlaczego nie? - Teddy mówiÅ‚a spokojnym gÅ‚osem, w którymbrzmiaÅ‚ jednak pewien gorÄ…czkowy upór, a jej policzki różowiÅ‚y siÄ™ lekko.Berry popatrzyÅ‚a na niÄ… z niepokojem.- yle siÄ™ czujesz? Nie czujesz siÄ™ na tyle dobrze, by podróżować?- Ależ nie.To kaprys.Czy nigdy nie miewasz kaprysów, Berry?- Jasne, że nie.I jeszcze przez wiele lat nie bÄ™dÄ™ mogÅ‚a sobie na niepozwolić.Dobrze, w porzÄ…dku, wiÄ™c zostaÅ„.ZnalazÅ‚am tÄ™ listÄ™, dziÄ™kiBogu.To twój bilet powrotny.Pójdzie na rachunek biura [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]