[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.czaszki ich pękały jak orzechy, krew lała się jak deszczu potoki.płynęła do strumienia, aze strumienia do jeziora, które się zarumieniło od brzegu.Opowiadał Doman, jak biały ptak unosił się nad Piastuna głową, a czarne kruki nad Leszkami, jakwilkom i psom głodnym na noc zostawiono ciała.mówił, ustawał, a słuchająca ciżba wołała:- Jeszcze, mów jeszcze, mów więcej!.Pózno w noc mógł zamilknąć Doman, a bogom chcąc jeszcze złożyć obiatę do chramu poszedł, u ogniamoże spodziewając się zobaczyć dziewkę, która mu z oczów znikła.Ale tu jej już nie było.Stara Neniaz siwymi włosami bacznie go tylko śledziła nie ustępując i kroku.Wyszedł więc Domen z chramu na łąkę i ciągnął ku brzegowi, aby się w czółnie położyć, gdy za sobąszelest posłyszał.Zmiejąc się szła za nim stara Jaruha.Widząc, że stanął i zwrócił się ku niej, zatrzymała się także,potrząsając głową.- Ciągnie was tu, ciągnie.- mruknęła - oj, wiem ja co! A com obiecała, pamiętacie, dotrzymam.Umiem zaczynić i odczynić, paneczku.umiem.- A cóżeście zaczynili dla mnie? - odparł Doman.- Dziewka ta ode mnie ucieka, jak bywało!.- Oj, oj! - zawołała stara - a tegoż to wy nie rozumiecie, że która ucieka, chce, by ją goniono?Zbliżyła się doń oglądając dokoła, jakby się lękała być podsłuchaną, dłonią zasłoniła usta, a w ucho murzuciła:- Już teraz, jak ją porwiecie, nie będzie się opierała, nie skaleczy.- A jakże ja ją od chramu porwaćmogę? - zapytał.- Bywało i to.bywało! - rzekła Jaruha.- Popytajcie Wizuna.Zabierali mu stróżki kneziowie, brali je ikmiecie, a do chramu się okupywali.Ledwie dokończywszy tych słów Jaruha obejrzała się niby przelękła, palce położyła na ustach, płachtęzasunęła na czoło, skryła się w zarośla i znikła.Domen zadumany powlókł się do czółna, legł w nim, ale sen przez całą noc oczów mu stulić nie chciał.Nade dniem wyrwał się niespokojny ku kontynie.U słupa przy malowanym tynie z dala stojącą spostrzegł Dziwę.Nie widziała go, głowę miałaspuszczoną, ręce zwisłe i cicho śpiewała sobie:- Latka moje, latka młode i piękna uroda poszły z wiatry, poszły z wodą, spłynęły jak woda.Zakładajciesiwe konie, zakładajcie gniade, usiędę ja i pogonię lata moje młode.I dognała młode lata na kalinymoście, wracajcie się mi ze świata, choćby do mnie w goście.Coraz ciszej brzmiała stara ta dziewicza piosenka i rozpłynęła się nuceniem tęsknym.Doman się zbliżałostrożnie, nie postrzeżony, aż zakaszlał, aby nań zwróciła oczy.I podniosła je, jakby się go tam spodziewała, zarumieniona nieco a smutna.Fartuszek przyłożyła doust, wzrok się jej niby błąkał, jakby go nie chciał spotykać, a nie uciekała.Zbliżył się pozdrawiając ją wesoło.- Gadkę bym wam powiedział - odezwał się - gdybyście jej posłuchać chcieli.- Jakąż? - spytała.- O was i o mnie - rzekł chłopak.- Co by to było, gdybym ja za was okup złożył, a was z Lednicy zabrałdo mojej świetlicy? Noża bym nie miał u pasa, czym byście się wy bronili?Zarumieniona Dziwa spuściła oczy, potrzęsła głową.- Nie może być, co nie może - odezwała się cicho - nie możecie wy tego! - A jakby się stało?Gdy Doman podniósł oczy odpowiedzi czekając, dziewczyny nie było u tynu, wcisnęła się do chramu,siadła na kamieniu, serce ręką cisnęła, na ognisko patrzała, a poza siebie rzucała okiem strwożonym.Doman przez szparę między oponą a słupem, przyległszy blisko do ściany, patrzył na nią długo, potemw ręce uderzając odskoczył.- Bywało to nieraz.stać się może teraz.Nie pójdzie po dobrej woli, ale mi nie będzie krzywą.Bezniej mi żyć trudno.W piersi się dłonią bił.- Stanie się, co się stanie, muszę ją mieć! Krwią-m ją moją zapłacił!Zerwał się do czółna iść nie patrząc już przed siebie, gdy silną dłonią Wizun go za ramię pochwycił.- Co się ty wijesz i kręcisz?- Jeszcze mi wczorajsza bitwa szumi w głowie.ot.i różne sprawy, o których nocą, gdym usnąć niemógł, ludzie prawili.Prawda to, stary, że kneziowie Leszkowie dziewki od ognia porywali?Wizun głową rzucił.- %7łe się to i kmieciom trafiało? - dodał Doman.Stary milczał i wyczekawszy rzekł ponuro:- yli ludzie zle robili, co za dziw? A tobie co po tym? - A co im się stało za to? - Pytał Doman.Popatrzali sobie w oczy.Wizun kijem bił w ziemię, patrzał po niebie i po słońcu.- Tobie pora powracać - rzekł - nie czas baśnie prawić.Odwrócił się i odszedł.Zerwawszy liść z drzewa, Doman za nim popatrzał prawie szydersko.W czółnie nań Sambor czekał.Płynęli więc na powrót w milczeniu oba, tylko się mierząc oczyma, aDoman w duchu powtarzał:- Musisz być moją!ROZDZIAA 30Z dala już widać było, jak gromady trupy układały stosami i pagórki z nich rosły, które mogiłamipokrywano.Roili się tam ludzie, a choć praca smutną była, śpiewali pieśni, wznosili okrzyki.- Gdzie odgróżki wasze, o rodzie zbójecki? Gdzie wasze zwycięstwo i łupy a jeńce? Garść ziemi na oczy,oszczep w piersi się tłoczy, to wasza zapłata.%7łony stoją w progu, na powrót czekają, wypatrują oczy,wypłaczą zrenice.Wrócą wilkołakami krew ssać ze swych braci.I sypali, śpiewając, mogiły, mieniając się cały dzień, sypali drugi, sypali trzeci, aż ziemia litościwawszystkich pokryła.Na stosach poczestnych spalono Polan, których ciała osobno złożono.Gdy pole oczyszczone zostało, a wiatr odniósł dymy ze zgliszczów, u brzegów jeziora zebrał Piastunwojewodów i starszyznę.- Gdzie pierwsze zwycięstwo, tam będzie stolica, tam gród.takom rzekł, tak się stanie.Ano jeszcze nie pora okopy sypać i drzewo zwozić, póki nasi nie powrócą pomstę wziąwszy.Nie pora okopy sypać i drzewo w zrąb kłaść, dopóki Leszków nie pobierzemy w niewolę, aby nassąsiadów nie zmawiali.Niech gromady spoczną, niech dzidy nowe i oszczepy zasmolą.Naszych nie widać od granicy,pójdziemy i my na Pomorze i na Leszki.Wolę kneziowską przyjęto ochotnie, do oszczepów jęli sięwszyscy.W chacie Mirszowej, znowu naprędce skleconej z nie dopalonych szczątków, gościł knez -bartnik u starego zduna.Stali tak dzień i dwa, a na trzeci wojewodowie przyszli się opowiedzieć, iż łodzie i oszczepy do pochodugotowi.Czwartego rano ruszyć mieli.We wszystkich ziemiach i gromadach z Leszków nie było nikogo, ani Bumir, ani żaden spowinowacony znimi na wojnę przeciw synom Chwostka ciągnąć nie chciał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.czaszki ich pękały jak orzechy, krew lała się jak deszczu potoki.płynęła do strumienia, aze strumienia do jeziora, które się zarumieniło od brzegu.Opowiadał Doman, jak biały ptak unosił się nad Piastuna głową, a czarne kruki nad Leszkami, jakwilkom i psom głodnym na noc zostawiono ciała.mówił, ustawał, a słuchająca ciżba wołała:- Jeszcze, mów jeszcze, mów więcej!.Pózno w noc mógł zamilknąć Doman, a bogom chcąc jeszcze złożyć obiatę do chramu poszedł, u ogniamoże spodziewając się zobaczyć dziewkę, która mu z oczów znikła.Ale tu jej już nie było.Stara Neniaz siwymi włosami bacznie go tylko śledziła nie ustępując i kroku.Wyszedł więc Domen z chramu na łąkę i ciągnął ku brzegowi, aby się w czółnie położyć, gdy za sobąszelest posłyszał.Zmiejąc się szła za nim stara Jaruha.Widząc, że stanął i zwrócił się ku niej, zatrzymała się także,potrząsając głową.- Ciągnie was tu, ciągnie.- mruknęła - oj, wiem ja co! A com obiecała, pamiętacie, dotrzymam.Umiem zaczynić i odczynić, paneczku.umiem.- A cóżeście zaczynili dla mnie? - odparł Doman.- Dziewka ta ode mnie ucieka, jak bywało!.- Oj, oj! - zawołała stara - a tegoż to wy nie rozumiecie, że która ucieka, chce, by ją goniono?Zbliżyła się doń oglądając dokoła, jakby się lękała być podsłuchaną, dłonią zasłoniła usta, a w ucho murzuciła:- Już teraz, jak ją porwiecie, nie będzie się opierała, nie skaleczy.- A jakże ja ją od chramu porwaćmogę? - zapytał.- Bywało i to.bywało! - rzekła Jaruha.- Popytajcie Wizuna.Zabierali mu stróżki kneziowie, brali je ikmiecie, a do chramu się okupywali.Ledwie dokończywszy tych słów Jaruha obejrzała się niby przelękła, palce położyła na ustach, płachtęzasunęła na czoło, skryła się w zarośla i znikła.Domen zadumany powlókł się do czółna, legł w nim, ale sen przez całą noc oczów mu stulić nie chciał.Nade dniem wyrwał się niespokojny ku kontynie.U słupa przy malowanym tynie z dala stojącą spostrzegł Dziwę.Nie widziała go, głowę miałaspuszczoną, ręce zwisłe i cicho śpiewała sobie:- Latka moje, latka młode i piękna uroda poszły z wiatry, poszły z wodą, spłynęły jak woda.Zakładajciesiwe konie, zakładajcie gniade, usiędę ja i pogonię lata moje młode.I dognała młode lata na kalinymoście, wracajcie się mi ze świata, choćby do mnie w goście.Coraz ciszej brzmiała stara ta dziewicza piosenka i rozpłynęła się nuceniem tęsknym.Doman się zbliżałostrożnie, nie postrzeżony, aż zakaszlał, aby nań zwróciła oczy.I podniosła je, jakby się go tam spodziewała, zarumieniona nieco a smutna.Fartuszek przyłożyła doust, wzrok się jej niby błąkał, jakby go nie chciał spotykać, a nie uciekała.Zbliżył się pozdrawiając ją wesoło.- Gadkę bym wam powiedział - odezwał się - gdybyście jej posłuchać chcieli.- Jakąż? - spytała.- O was i o mnie - rzekł chłopak.- Co by to było, gdybym ja za was okup złożył, a was z Lednicy zabrałdo mojej świetlicy? Noża bym nie miał u pasa, czym byście się wy bronili?Zarumieniona Dziwa spuściła oczy, potrzęsła głową.- Nie może być, co nie może - odezwała się cicho - nie możecie wy tego! - A jakby się stało?Gdy Doman podniósł oczy odpowiedzi czekając, dziewczyny nie było u tynu, wcisnęła się do chramu,siadła na kamieniu, serce ręką cisnęła, na ognisko patrzała, a poza siebie rzucała okiem strwożonym.Doman przez szparę między oponą a słupem, przyległszy blisko do ściany, patrzył na nią długo, potemw ręce uderzając odskoczył.- Bywało to nieraz.stać się może teraz.Nie pójdzie po dobrej woli, ale mi nie będzie krzywą.Bezniej mi żyć trudno.W piersi się dłonią bił.- Stanie się, co się stanie, muszę ją mieć! Krwią-m ją moją zapłacił!Zerwał się do czółna iść nie patrząc już przed siebie, gdy silną dłonią Wizun go za ramię pochwycił.- Co się ty wijesz i kręcisz?- Jeszcze mi wczorajsza bitwa szumi w głowie.ot.i różne sprawy, o których nocą, gdym usnąć niemógł, ludzie prawili.Prawda to, stary, że kneziowie Leszkowie dziewki od ognia porywali?Wizun głową rzucił.- %7łe się to i kmieciom trafiało? - dodał Doman.Stary milczał i wyczekawszy rzekł ponuro:- yli ludzie zle robili, co za dziw? A tobie co po tym? - A co im się stało za to? - Pytał Doman.Popatrzali sobie w oczy.Wizun kijem bił w ziemię, patrzał po niebie i po słońcu.- Tobie pora powracać - rzekł - nie czas baśnie prawić.Odwrócił się i odszedł.Zerwawszy liść z drzewa, Doman za nim popatrzał prawie szydersko.W czółnie nań Sambor czekał.Płynęli więc na powrót w milczeniu oba, tylko się mierząc oczyma, aDoman w duchu powtarzał:- Musisz być moją!ROZDZIAA 30Z dala już widać było, jak gromady trupy układały stosami i pagórki z nich rosły, które mogiłamipokrywano.Roili się tam ludzie, a choć praca smutną była, śpiewali pieśni, wznosili okrzyki.- Gdzie odgróżki wasze, o rodzie zbójecki? Gdzie wasze zwycięstwo i łupy a jeńce? Garść ziemi na oczy,oszczep w piersi się tłoczy, to wasza zapłata.%7łony stoją w progu, na powrót czekają, wypatrują oczy,wypłaczą zrenice.Wrócą wilkołakami krew ssać ze swych braci.I sypali, śpiewając, mogiły, mieniając się cały dzień, sypali drugi, sypali trzeci, aż ziemia litościwawszystkich pokryła.Na stosach poczestnych spalono Polan, których ciała osobno złożono.Gdy pole oczyszczone zostało, a wiatr odniósł dymy ze zgliszczów, u brzegów jeziora zebrał Piastunwojewodów i starszyznę.- Gdzie pierwsze zwycięstwo, tam będzie stolica, tam gród.takom rzekł, tak się stanie.Ano jeszcze nie pora okopy sypać i drzewo zwozić, póki nasi nie powrócą pomstę wziąwszy.Nie pora okopy sypać i drzewo w zrąb kłaść, dopóki Leszków nie pobierzemy w niewolę, aby nassąsiadów nie zmawiali.Niech gromady spoczną, niech dzidy nowe i oszczepy zasmolą.Naszych nie widać od granicy,pójdziemy i my na Pomorze i na Leszki.Wolę kneziowską przyjęto ochotnie, do oszczepów jęli sięwszyscy.W chacie Mirszowej, znowu naprędce skleconej z nie dopalonych szczątków, gościł knez -bartnik u starego zduna.Stali tak dzień i dwa, a na trzeci wojewodowie przyszli się opowiedzieć, iż łodzie i oszczepy do pochodugotowi.Czwartego rano ruszyć mieli.We wszystkich ziemiach i gromadach z Leszków nie było nikogo, ani Bumir, ani żaden spowinowacony znimi na wojnę przeciw synom Chwostka ciągnąć nie chciał [ Pobierz całość w formacie PDF ]