[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce po wschodzie słońca na grodzie ruch znaczny się rozpoczął, a na łącemiędzy ludem szmer powstał, iż król nadjeżdża.Ze wrót zamkowych pokazał się też zaraz orszak jego wspaniały.Było się czemu przypatrzeć, bo i ci starce, co czasy Bolesława Chrobregopamiętali, wyznawali, że za jego szczęśliwych czasów okazalszego nie widzielidworu.Dobór ludzi, uroda młodzieży, strój ich i zbroja prawdziwie były królewskie; zewschodu i zachodu ściągnięte klejnoty, tkaniny, oręże poczty przystrajały.Przodem jechali ci, co na rogach trąbiąc, znać dawali pospolitemu ludowi, iżpan jedzie, aby mu z drogi ustępowano i cześć oddawano należną.Ci rogi mieli złocone i czapki bramowane złotem, opaskami, a było ichdwunastu, którzy z kolei po czterech w rogi dęli coraz innymi głosy.Za nimi szedł poczet pieszych ludzi z toporami w rękach i tarczami, jak jedenodzianych, z piórami u kołpaków; twarze ogorzałe, grozne i posępne.Tarcze, które na rękach nieśli rzemykami przytwierdzone, obciągnięte skórami,obite blachami, całe były złocone i kraszone oznakami różnymi.Ci byli z dalekiej północy ściągnięci i maleńkie ich oczy skośno spod czołapatrzały.Po nich jechała czeladz pańska na koniach dziarskich, niebiesko odziana,pancerni wszyscy; konie na pół przykryte kropierzami, w rękach włócznieżelazem okute całe, błyszczące; na głowach też hełmy jasne z żelazami na nosypospuszczanymi.Tu było Rusi najwięcej, rumianej, zdrowej i swawolnie spoza hełmówpoglądającej na ludzi.Niektórzy, jadąc, włóczniami straszyli pobliższych i zamachiwali się naniewiasty, skąd popłoch powstawał.Dalej następowała królewska drużyna i sam dwór pański na podziw wspaniały,lecz każdy człek inaczej odziany wedle ochoty i możności, jeden nad drugiegopiękniej i dostatniej.Sadził się każdy, by towarzysza przesadził i wystąpił jak najokazalej.Tu napatrzeć się było można wszelkiej zbroi, i starych, które przez Ruś zzamorza przywożono, i nowych niemieckich, mieczów saskich, włócznifrankońskich misternie u końców wyrzynanych a w kutasy przystrojonych, iżelaznych hełmów różnego kształtu, ozdobionych piórami, kitami, skrzydłyptasimi i łańcuchami.Każdy swój oczyścił i wytarł, żeby się na słońcu błyszczał i świecił jak srebrny;u niektórych też żelazo blaszką ociągnięte złocistą, połyskiwało i grzało, jakbysię im łby paliły.Wielu z nich mieli z ramion poprzewieszane skóry zwierząt suknem krasnympodszyte.U kilku na szłykach widać głowy było niedzwiedzie, rogi jelenie, dzioby ptasie.Wszyscy się znać wysadzali na pasy i łańcuchy, bo te były i kamieniami gęstonatkane, i malowane po grecku, i na podziw pięknie rzezbione.Na tych wisiały miecze i mieczyki z rękojeściami bogatymi i pochwynabijanymi gwozdzmi złotymi.Niektórzy u lewej nogi przypiętą mieli długą ostrogę złoconą u innych wędzidła,nagłówki na koniach i czuby u nich złocisto świeciły.Konie, które kropierzami pookrywane nie były, strojono w opony wzorzyste,szyte barwnie i wspaniale, tak że im niejedna niewiasta tej sukni pozazdrościła.Najwięcej tu było odzianych z ruska i grecka, wedle obyczaju przywiezionego zKijowa.Stamtąd też bogactw tych przyszło wiele.Wśród tego orszaku jeden wiózł chorągiew pańską szkarłatną, ze złotymiwisiadły i sznurami, na której godła różne i postacie szyte były.Najprzedniejsi ulubieńcy w strojach najbogatszych przed królem postępowali,który w małym po nich odstępie jechał na swej klaczy siwej ulubionej, złotąkapą okrytej.Zwierzopa królewska, co z nim niejedną odbyła wyprawę, wypasiona, z grzywądługą, szła z wolna, poważnie, jak by wiedziała, że pana dzwigała na sobie.Rząd cały na niej był ze złota i szkarłatu, a nad głową czub się trząsł kamieniamibłyszczący.Bolesław jechał, w bok się wziąwszy, z góry patrząc, jakby nic widzieć niechciał, nie kierując prawie koniem, gdyż u uzdy szli dwaj mali pachołkowie, obamiecze na ramionach niosąc ogromne.Odziany był cały w bławat purpurowy, a na głowie czapkę miał, którą okalałaszyta na niej korona królewska.Wzrok więcej niż pogardliwy i dumny nie zdawał się nawet chcieć patrzeć natłumy i o widzenie ich się nie troszczył.Nic się go nie zdawało obchodzić, myślał o czym innym, jadąc znudzony i obcytemu, co miał przed sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wkrótce po wschodzie słońca na grodzie ruch znaczny się rozpoczął, a na łącemiędzy ludem szmer powstał, iż król nadjeżdża.Ze wrót zamkowych pokazał się też zaraz orszak jego wspaniały.Było się czemu przypatrzeć, bo i ci starce, co czasy Bolesława Chrobregopamiętali, wyznawali, że za jego szczęśliwych czasów okazalszego nie widzielidworu.Dobór ludzi, uroda młodzieży, strój ich i zbroja prawdziwie były królewskie; zewschodu i zachodu ściągnięte klejnoty, tkaniny, oręże poczty przystrajały.Przodem jechali ci, co na rogach trąbiąc, znać dawali pospolitemu ludowi, iżpan jedzie, aby mu z drogi ustępowano i cześć oddawano należną.Ci rogi mieli złocone i czapki bramowane złotem, opaskami, a było ichdwunastu, którzy z kolei po czterech w rogi dęli coraz innymi głosy.Za nimi szedł poczet pieszych ludzi z toporami w rękach i tarczami, jak jedenodzianych, z piórami u kołpaków; twarze ogorzałe, grozne i posępne.Tarcze, które na rękach nieśli rzemykami przytwierdzone, obciągnięte skórami,obite blachami, całe były złocone i kraszone oznakami różnymi.Ci byli z dalekiej północy ściągnięci i maleńkie ich oczy skośno spod czołapatrzały.Po nich jechała czeladz pańska na koniach dziarskich, niebiesko odziana,pancerni wszyscy; konie na pół przykryte kropierzami, w rękach włócznieżelazem okute całe, błyszczące; na głowach też hełmy jasne z żelazami na nosypospuszczanymi.Tu było Rusi najwięcej, rumianej, zdrowej i swawolnie spoza hełmówpoglądającej na ludzi.Niektórzy, jadąc, włóczniami straszyli pobliższych i zamachiwali się naniewiasty, skąd popłoch powstawał.Dalej następowała królewska drużyna i sam dwór pański na podziw wspaniały,lecz każdy człek inaczej odziany wedle ochoty i możności, jeden nad drugiegopiękniej i dostatniej.Sadził się każdy, by towarzysza przesadził i wystąpił jak najokazalej.Tu napatrzeć się było można wszelkiej zbroi, i starych, które przez Ruś zzamorza przywożono, i nowych niemieckich, mieczów saskich, włócznifrankońskich misternie u końców wyrzynanych a w kutasy przystrojonych, iżelaznych hełmów różnego kształtu, ozdobionych piórami, kitami, skrzydłyptasimi i łańcuchami.Każdy swój oczyścił i wytarł, żeby się na słońcu błyszczał i świecił jak srebrny;u niektórych też żelazo blaszką ociągnięte złocistą, połyskiwało i grzało, jakbysię im łby paliły.Wielu z nich mieli z ramion poprzewieszane skóry zwierząt suknem krasnympodszyte.U kilku na szłykach widać głowy było niedzwiedzie, rogi jelenie, dzioby ptasie.Wszyscy się znać wysadzali na pasy i łańcuchy, bo te były i kamieniami gęstonatkane, i malowane po grecku, i na podziw pięknie rzezbione.Na tych wisiały miecze i mieczyki z rękojeściami bogatymi i pochwynabijanymi gwozdzmi złotymi.Niektórzy u lewej nogi przypiętą mieli długą ostrogę złoconą u innych wędzidła,nagłówki na koniach i czuby u nich złocisto świeciły.Konie, które kropierzami pookrywane nie były, strojono w opony wzorzyste,szyte barwnie i wspaniale, tak że im niejedna niewiasta tej sukni pozazdrościła.Najwięcej tu było odzianych z ruska i grecka, wedle obyczaju przywiezionego zKijowa.Stamtąd też bogactw tych przyszło wiele.Wśród tego orszaku jeden wiózł chorągiew pańską szkarłatną, ze złotymiwisiadły i sznurami, na której godła różne i postacie szyte były.Najprzedniejsi ulubieńcy w strojach najbogatszych przed królem postępowali,który w małym po nich odstępie jechał na swej klaczy siwej ulubionej, złotąkapą okrytej.Zwierzopa królewska, co z nim niejedną odbyła wyprawę, wypasiona, z grzywądługą, szła z wolna, poważnie, jak by wiedziała, że pana dzwigała na sobie.Rząd cały na niej był ze złota i szkarłatu, a nad głową czub się trząsł kamieniamibłyszczący.Bolesław jechał, w bok się wziąwszy, z góry patrząc, jakby nic widzieć niechciał, nie kierując prawie koniem, gdyż u uzdy szli dwaj mali pachołkowie, obamiecze na ramionach niosąc ogromne.Odziany był cały w bławat purpurowy, a na głowie czapkę miał, którą okalałaszyta na niej korona królewska.Wzrok więcej niż pogardliwy i dumny nie zdawał się nawet chcieć patrzeć natłumy i o widzenie ich się nie troszczył.Nic się go nie zdawało obchodzić, myślał o czym innym, jadąc znudzony i obcytemu, co miał przed sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]