[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja pójdę do tych, w których żyje duch, aby gorozdmuchać i rozpłomienić; na dworze byłbym wyśmianym; tam spełnię, do czegopowołanym się czuję. Rodzina jednak wasza, panie hrabio dodał pastor. Ojciec mój w niebiesiech dokończył prędko Zinzendorf temum winienposłuszeństwo.Brhl po krótkiej chwili przekonał się, że tu nie miał co czynić dłużej.Zinzendorf ze swąmową dziwną napełniał go strachem; odwiódł na stronę pastora ku oknu i szybko rozmowę znim cichą poprowadziwszy, pożegnał go uprzejmie, śpiesząc z powrotem.Młodemuapostołowi skłonił się tylko z daleka z prawdziwie dworską grzecznością i zniknął.Czy u ojcajezuity, czy u pastora był szczerszym przyjacielem i gościem, o tym wyrokować nie umiemy ito pewna, że obu odwiedzał gorliwie i o łaskę ich się starał, nadskakując więcej Guariniemuniż Knflowi, choć publicznie ani ojciec jezuita jego, ani on Włocha nie zdał się znać wcale.W ulicy namyślił się Brhl znowu.Tuż był pałac królewicza.Przed bramą jego dwóchgwardzistów straż trzymało.Po chwili młody paz wsunął się w podwórze i na prawo pobiegłdo oficyny.Otwarte jeszcze drzwi i oświecone okna dozwalały spróbować szczęścia namłodym dworze.Tu mieszkała wielka ochmistrzyni dworu królewiczowej, hrabinaKolowrath-Krakowska, osoba wielce poważna, lat średnich, ulubiona królewiczowej Józefie,a łaskawym spoglądająca okiem na młodego pazia, który jej wszystkie plotki z zamkuprzynosił, za co wszelkiego rodzaju łakociami był karmiony.Miał on tu dozwolone wnijście o wszelkiej dnia godzinie, a korzystał z niego rozumnie, takaby ludzie ani go widzieli zbytnio, ani nadto się mogli stosunków domyślać.W przedpokoju w wielkiej liberii dworu stał w peruce kamerdyner wielkiej ochmistrzyni,który kłaniając się i nie mówiąc nic, drzwi mu otworzył.Brhl wszedł na palcach.Salon był24prawie ciemny, kilka świec woskowych z długimi knotami paliły się same sobie na stoliku i wmdłym świetle ich wiszące na ścianach poczerniałe obrazy dziwaczną mieszaniną świateł icieni jak widma jakie majaczały.Cicho było i w dalszych pokojach.W prawo tylko przez półotwarte podwoje struga żywszego światła przelewała się do sali istamtąd dał się słyszeć jakby szmer życia; gdy na posadzce skrzypienie trzewików Brhlasłyszeć się dało, zza drzwi pokazała się nisko główka dziecięca.Brhl zbliżał się ostrożnie. A! To wy, panie Henryku! ozwał się głosik dziecięcy i świeży. A! To wy! Czekajpan!Znikła główka, ale wkrótce potem podwoje otwarły się szeroko i weszła dziewczynkaośmioletnia.Możnaż ją było tak nazwać albo raczej ośmioletnią hrabiną czy lalką? Watłasowej sukience z koronkami, w jedwabnych a jour48 pończoszkach, w trzewiczkach nakorkach wysokich, z główką ufryzowaną i wypudrowaną wystąpiła zachwycająca panienka,już nie dziecko, niestety, już dama, i uśmieszkiem witając Brhla, dygnęła mu tak, jak nadworze było we zwyczaju i jak ją maitre des ballets49, sam p.Favier, wyuczył: tak jak dygałarozpoczynając menueta przed królem Augustem.A minkę miała tak śmiesznie poważną, takniewysłowienie surową, jak owe figurynki porcelanowe aniołków we frakach, które wMeissen wyrabiano.Dygnęła Brhlowi, Brhl oddał jej ukłon jakby staruszce.Wielkimi czarnymi oczymaspojrzała nań dziecina, jakby szukając należnej czci i hołdu za swój cudowny ukłonik; ale wtej chwili powaga jej nie wystarczyła i parsknęła śmiechem.Komedia była skończona. A! To wy, panie Henryku? A jej ekscelencja? Mamina ekscelencja na pacierzach u królewiczowej.Padre Guarini czyta litanią irozmyślanie.a ja, ja się nudzę! Tylko piesek Filidorek, pani Braun została i ja, sierotka.Słuchaj, Brhl, ty mógłbyś się pójść ze mną we dwór zabawić: ja będę grała królowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ja pójdę do tych, w których żyje duch, aby gorozdmuchać i rozpłomienić; na dworze byłbym wyśmianym; tam spełnię, do czegopowołanym się czuję. Rodzina jednak wasza, panie hrabio dodał pastor. Ojciec mój w niebiesiech dokończył prędko Zinzendorf temum winienposłuszeństwo.Brhl po krótkiej chwili przekonał się, że tu nie miał co czynić dłużej.Zinzendorf ze swąmową dziwną napełniał go strachem; odwiódł na stronę pastora ku oknu i szybko rozmowę znim cichą poprowadziwszy, pożegnał go uprzejmie, śpiesząc z powrotem.Młodemuapostołowi skłonił się tylko z daleka z prawdziwie dworską grzecznością i zniknął.Czy u ojcajezuity, czy u pastora był szczerszym przyjacielem i gościem, o tym wyrokować nie umiemy ito pewna, że obu odwiedzał gorliwie i o łaskę ich się starał, nadskakując więcej Guariniemuniż Knflowi, choć publicznie ani ojciec jezuita jego, ani on Włocha nie zdał się znać wcale.W ulicy namyślił się Brhl znowu.Tuż był pałac królewicza.Przed bramą jego dwóchgwardzistów straż trzymało.Po chwili młody paz wsunął się w podwórze i na prawo pobiegłdo oficyny.Otwarte jeszcze drzwi i oświecone okna dozwalały spróbować szczęścia namłodym dworze.Tu mieszkała wielka ochmistrzyni dworu królewiczowej, hrabinaKolowrath-Krakowska, osoba wielce poważna, lat średnich, ulubiona królewiczowej Józefie,a łaskawym spoglądająca okiem na młodego pazia, który jej wszystkie plotki z zamkuprzynosił, za co wszelkiego rodzaju łakociami był karmiony.Miał on tu dozwolone wnijście o wszelkiej dnia godzinie, a korzystał z niego rozumnie, takaby ludzie ani go widzieli zbytnio, ani nadto się mogli stosunków domyślać.W przedpokoju w wielkiej liberii dworu stał w peruce kamerdyner wielkiej ochmistrzyni,który kłaniając się i nie mówiąc nic, drzwi mu otworzył.Brhl wszedł na palcach.Salon był24prawie ciemny, kilka świec woskowych z długimi knotami paliły się same sobie na stoliku i wmdłym świetle ich wiszące na ścianach poczerniałe obrazy dziwaczną mieszaniną świateł icieni jak widma jakie majaczały.Cicho było i w dalszych pokojach.W prawo tylko przez półotwarte podwoje struga żywszego światła przelewała się do sali istamtąd dał się słyszeć jakby szmer życia; gdy na posadzce skrzypienie trzewików Brhlasłyszeć się dało, zza drzwi pokazała się nisko główka dziecięca.Brhl zbliżał się ostrożnie. A! To wy, panie Henryku! ozwał się głosik dziecięcy i świeży. A! To wy! Czekajpan!Znikła główka, ale wkrótce potem podwoje otwarły się szeroko i weszła dziewczynkaośmioletnia.Możnaż ją było tak nazwać albo raczej ośmioletnią hrabiną czy lalką? Watłasowej sukience z koronkami, w jedwabnych a jour48 pończoszkach, w trzewiczkach nakorkach wysokich, z główką ufryzowaną i wypudrowaną wystąpiła zachwycająca panienka,już nie dziecko, niestety, już dama, i uśmieszkiem witając Brhla, dygnęła mu tak, jak nadworze było we zwyczaju i jak ją maitre des ballets49, sam p.Favier, wyuczył: tak jak dygałarozpoczynając menueta przed królem Augustem.A minkę miała tak śmiesznie poważną, takniewysłowienie surową, jak owe figurynki porcelanowe aniołków we frakach, które wMeissen wyrabiano.Dygnęła Brhlowi, Brhl oddał jej ukłon jakby staruszce.Wielkimi czarnymi oczymaspojrzała nań dziecina, jakby szukając należnej czci i hołdu za swój cudowny ukłonik; ale wtej chwili powaga jej nie wystarczyła i parsknęła śmiechem.Komedia była skończona. A! To wy, panie Henryku? A jej ekscelencja? Mamina ekscelencja na pacierzach u królewiczowej.Padre Guarini czyta litanią irozmyślanie.a ja, ja się nudzę! Tylko piesek Filidorek, pani Braun została i ja, sierotka.Słuchaj, Brhl, ty mógłbyś się pójść ze mną we dwór zabawić: ja będę grała królowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]