[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez niego i jegoojca, roztropnego i dobrego starca, przez jego brata oraz jego i jego bratasynów wsadzony na pewny, bezpieczny statek, żegnany serdecznymi życze-niami powrotu, popłynąłem do życzliwego mi Dyrrachium.Kiedy tamprzybyłem, dowiedziałem się, o czym już słyszałem, że w Grecji pełno jestzbrodniarzy i niegodziwców, którym mój sławny konsulat wytrącił z rękizabójcze żelazo i zniszczeniem grożące żagwie.Zanim mogli się dowiedziećo moim przybyciu, a byli oddaleni tylko o parę dni drogi, udałem się doMacedonii do Plancjusza.Ten, skoro tylko dowiedział się, że przeprawiłemsię przez morze  słuchaj, słuchaj uważnie, Laterensie, żebyś wiedział, cozawdzięczam Plancjuszowi, i byś wreszcie przyznał, że to, co czynię dlaniego, robię z wdzięczności i poczucia obowiązku, jeśli bowiem nie pomo-że mu to, co dla mnie zrobił, na pewno nie może mu zaszkodzić  otóżskoro tylko usłyszał, że przybiłem do Dyrrachium, wyruszył do mniew szacie żałobnej, odesławszy liktorów i zdjąwszy oznaki swej władzy.O, jakież gorzkie, sędziowie, jest wspomnienie tej chwili i tego miejsca, kie-dy Plancjusz padł mi w objęcia, ze łzami w oczach uściskał i z bólu słowanie mógł wymówić.Jakże ciężko o tym mówić, jakże nieznośny to byłwidok! A reszta tych dni i nocy, kiedy on, nie odstępując, zaprowadził mniedo Tessaloniki do pałacu kwestora.Nie powiem tu teraz o pretorze Mace-134donii nic ponadto, że był zawsze dobrym obywatelem, w stosunku domnie życzliwym, ale obawiał się tego samego, co inni.Gnejusz Plancjusz byłjedynym człowiekiem, który nie to, żeby się nie bał, ale był gotowy narazićsię wraz ze mną i cierpieć, gdyby trzeba było, to wszystko, czego się oba-wiano.Kiedy za powrotem z Azji odwiedził mnie mój powinowaty, legatmojego brata, Lucjusz Tuberon135, i z najszczerszej życzliwości doniósł mio zasadzkach, które, jak się dowiedział, przygotowywali na mnie spiskującywygnańcy, Plancjusz nie zgodził się na mój wyjazd do Azji, choć tę prowin-cję łączyły ze mną i z moim bratem bliskie stosunki.Siłą, siłą, powiadam,zatrzymał mnie Plancjusz u siebie i przez parę miesięcy nie odstąpił ode mniezłożywszy godność kwestora, a przyjąwszy na siebie rolę towarzysza.133Marek Leniusz Flakkus, przyjaciel Cycerona i Attyka, nie zawahał się użyczyć mugościny i pomocy w czasie wygnania.134Cyceron mówi tu oczywiście o Lucjuszu Apulejuszu Saturninie, pretorze Macedoniiw r.58.135Lucjusz Eliusz Tuberon, teść siostry Cycerona, zwolennik Akademii, wybijający sięjako historyk; Cyceron nieraz chwalił go w swoich pismach. Jakżeż uciążliwy był dla ciebie ten nadzór, Plancjuszu! Ile nocy spędzo-nych we Izach! Cóż to za straszne były noce! Jak żałosne to czuwanie takżenad moim bezpieczeństwem! Zaiste, żywy nie mogę ci pomóc w tym stop-niu, jakbym ci może był pomógł, gdybym był poniósł śmierć.Pamiętam,pamiętam i nigdy nie zapomnę tej nocy, kiedy czuwając siedziałeś przy mniei współczułeś mi, a ja, nieszczęsny, wiedziony jakąś pustą, fałszywą nadziejąobiecywałem ci na próżno, że jeżeli wrócę do ojczyzny, odwdzięczę ci sięosobiście, a jeżeli los pozbawi mnie życia lub jakaś siła wyższa uniemożliwimi powrót, to ci, tu obecni  kogóż innego bowiem miałem wtedy na myśli odwdzięczą ci się w pełni za trudy, które dla mnie podjąłeś.Dlaczego namnie patrzysz? Po co przypominasz mi moje obietnice? Czemu prosiszo dotrzymanie słowa? Nie obiecywałem ci wtedy osobistego poparcia.Obiet-nice swoje opierałem na ich życzliwości wobec mnie.Wiedziałem, że miwspółczują, że boleją nade mną, że gotowi są walczyć o mnie choćby z na-rażeniem własnego życia.Otrzymywałem codziennie razem z tobą jakieświadomości o ich tęsknocie, o ich smutku i skargach.A teraz obawiam się,że nie będę ci mógł oddać nic prócz łez, które ty w moim nieszczęściu takobficie wylewałeś.Cóż bowiem innego mogę uczynić, jak boleć, płakaći łączyć z twoją osobą moje własne ocalenie? Ocalić mogą cię jedynie ci,którzy mnie ocalili.Proszę cię jednak, bądz dobrej myśli.Zatrzymam cięprzy sobie i obiecuję ci, że znajdziesz we mnie nie tylko obrońcę w nieszczę-ściu, ale wiernego towarzysza.I mam nadzieję, że nikt nie będzie tak okrut-ny, tak nieludzki, tak niepomny  już nie powiem  moich zasług wobecdobrych obywateli, ile ich wobec mnie, żeby siłą oderwał ode mnie czło-wieka, który mi życie ocalił.Nie proszę was, sędziowie, w imieniu człowie-ka, którego obsypywałem dobrodziejstwami, ale w imieniu tego, co strzegłmojego życia.Nie walczę majątkiem, wpływami, wziętością, ale prośbami,łzami, wzbudzając waszą litość.Wraz ze mną błaga was ten najnieszczęśliw-szy i najlepszy ojciec i tak  dwaj ojcowie  zanosimy prośbę o jednegosyna.Błagam was przez pamięć na was samych, na szczęście wasze i waszychdzieci, nie pozwólcie cieszyć się moim wrogom, zwłaszcza tym, którym sięnaraziłem walcząc o wasze bezpieczeństwo, nie pozwólcie, by się chełpili,że wy, niepomni na moją osobę, staliście się wrogami człowieka, który miżycie ocalił.Nie przygnębiajcie mnie smutkiem płynącym z obawy, żezmienił się wasz stosunek do mnie.Pozwólcie mi spłacić przy waszej po-mocy to, co mu, na was polegając, często obiecywałem.I ciebie, GajuszuFlawusie 136, który w czasie konsulatu byłeś towarzyszem moich planów136Gajusz Alfiusz Flawus, trybun ludowy z 59 r., zwolennik polityki Cezara.Na czympolegała jego pomoc  nie wiadomo. narażając się ze mną na niebezpieczeństwa i pomagając mi w moich przed-sięwzięciach, który życzyłeś mi zawsze nie tylko ocalenia, ale wyniesieniai sławy, błagam i zaklinam, abyś mi z ich pomocą zachował tego człowieka.Dzięki niemu widzisz mnie tu zachowanego dla siebie i dla nich.Nie mogęjuż mówić.Przeszkadzają mi łzy nie tylko moje, ale i twoje, i wasze, sędzio-wie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •