[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gis wiedziaÅ‚, że Thea nie oczekuje od niego odpowiedzi nawszystkie bolesne kwestie.UsiÅ‚owaÅ‚a sama odnalezć siÄ™ w ży­ciu i na jego oczach dojrzewaÅ‚a, dążąc ku niezależnoÅ›ci.TerazprzydaÅ‚a siÄ™ szkoÅ‚a ojca, który uczyÅ‚ jÄ… samodzielnego myÅ›leniai zdobywania wiedzy.Powoli jedli creme caramel.Thea, jakby w odpowiedzi namyÅ›li Gisa, podjęła wÄ…tek.- Tata oddaÅ‚ mnie pod opiekÄ™ mamie, kiedy skoÅ„czyÅ‚amosiemnaÅ›cie lat.I niestety, sprawa moich studiów upadÅ‚a.Pew­nie gdybym byÅ‚a chÅ‚opcem, staÅ‚oby siÄ™ inaczej, ale urodziÅ‚amsiÄ™ dziewczynÄ….- UrwaÅ‚a i melancholijnie pochyliÅ‚a siÄ™ naddeserem.- Na caÅ‚e szczęście - mruknÄ…Å‚ Gis z bÅ‚yskiem w oku.- SÅ‚ucham? - Spojrzenie niebieskich oczu byÅ‚o tak poważ­ne, że natychmiast siÄ™ zreflektowaÅ‚.Flirciarskie gierki nie paso­waÅ‚y do niej i powinien o tym pamiÄ™tać.- CaÅ‚e szczęście, że nie jesteÅ› chÅ‚opakiem, tylko Å‚adnÄ…dziewczynÄ…, Thea.- Tak uważasz? - spytaÅ‚a z powÄ…tpiewaniem.- Mama mana ten temat zupeÅ‚nie inne zdanie.Hektor też nie mdleje z za­chwytu na mój widok. l30- No, jeÅ›li tych dwoje uważasz za miarodajnych sÄ™dziównie mamy o czym dyskutować - z kpiÄ…cym uÅ›mieszkiem rozÅ‚o-żyÅ‚ rÄ™ce.Thea rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™.- A ty jesteÅ› dobrym sÄ™dziÄ…, Gis?ZaskoczyÅ‚a go tym pytaniem.SkoÅ„czyÅ‚ deser i teraz jużko smakowaÅ‚ jej widok.- JeÅ›li chodzi o ciebie, tak - odparÅ‚, poważniejÄ…c.Kiedy to mówiÅ‚, jego opiekuÅ„cze uczucia zaczęły ustÄ™powaćzupeÅ‚nie innym.Nie! - ostrzegÅ‚ stanowczy gÅ‚os w duszy Gisa.Nie chcÄ™ teChcÄ™ być kotem chodzÄ…cym wÅ‚asnymi drogami, sam wybieramsobie przyjaciół i zawierać niezobowiÄ…zujÄ…ce znajomoÅ›ci.Niemam ochoty poÅ›wiÄ™cać siebie dla drugiego czÅ‚owieka.A jednak musnÄ…Å‚ jÄ… czuÅ‚ym gestem, wyciÄ…gajÄ…c rÄ™kÄ™ przezstolik, i szepnÄ…Å‚ tak cicho, by nikt poza niÄ… nie mógÅ‚ go usÅ‚yszeć.- Thea, chcÄ™ dla ciebie jak najlepiej.rozumiesz? Nigdynie skrzywdzÄ™ i biada temu, kto bÄ™dzie próbowaÅ‚ to zrobić.W atmosferze  ZÅ‚otego Zlimaka" takie niemal miÅ‚osne de-klaracje brzmiaÅ‚y nieco dziwnie.Thea odÅ‚ożyÅ‚a Å‚yżeczkÄ™.Nie-co od dÅ‚uższego czasu kieÅ‚kowaÅ‚o w jej duszy, niejasne i nie-dopowiedziane, coraz bardziej dojrzewaÅ‚o, by wreszcie siÄ™ujawnić.SÅ‚owo  kocham" wisiaÅ‚o miÄ™dzy nimi w powietrzu.Gis jeszcze go nie wypowiedziaÅ‚, a Thea starannie pilnowaÅ‚asiÄ™, aby nie zdradzić swoich prawdziwych uczuć, lecz im częś-ciej przestawali ze sobÄ….RozmarzyÅ‚a siÄ™, ale za chwilÄ™ przerwaÅ‚a milczenie lekkimtonem, by rozÅ‚adować napiÄ™cie:- Boże, Gis, twoja troska jest doprawdy niezwykÅ‚a,wierz mi, dam sobie radÄ™.- Jej sÅ‚owa zabrzmiaÅ‚y pompatyczne lecz tylko tak mogÅ‚a ukryć myÅ›li.Przecież nie mogÅ‚a mu zdra­dzić, jak bardzo staÅ‚ siÄ™ dla niej ważny, aby nie potraktowaÅ‚ jejjak mÅ‚odszej siostrzyczki, której trzeba pomagać.Taka delikatność nie uszÅ‚a bystrej uwagi Gisa.NagrodziÅ‚TheÄ™, nie przedÅ‚użajÄ…c kÅ‚opotliwego tematu.ZaproponowaÅ‚ in­nÄ…, miÅ‚Ä… pogawÄ™dkÄ™, którÄ… z radoÅ›ciÄ… kontynuowali w drodzedo teatru.Mimo to oboje czuli, że pewien próg znajomoÅ›ci zo­staÅ‚ przekroczony i dalsze kroki mogÄ… ich zawieść w krainÄ™, któ­rej jeszcze nie znajÄ….Seksualne doÅ›wiadczenie Gisa nie miaÅ‚o tu nic do rzeczy, tobowiem, co przeżywaÅ‚ z TheÄ…, nawet w przybliżeniu nie przy­pominaÅ‚o jego wczeÅ›niejszych zwiÄ…zków z kobietami.Kiedy wyszli na ulicÄ™, deszcz chwilowo ustaÅ‚.Szli powoli,zerkajÄ…c na witryny i podziwiajÄ…c wystawione w nich dzieÅ‚asztuki.Niektóre byÅ‚y dla Thei czymÅ› zupeÅ‚nie nowym i dziw­nym.Gis wyjaÅ›niÅ‚, że sÄ… to francuscy impresjoniÅ›ci.%7Å‚ywe bar­wy tego malarstwa bardzo siÄ™ jej spodobaÅ‚y.Mimo woli wyob­raziÅ‚a sobie, jak zareagowaÅ‚aby na nie lady Edith.SkrÄ™cili wÅ‚aÅ›nie w Wardour Street, kiedy minęła ich elegan­cka kobieta w Å›rednim wieku.Na widok obojga uniosÅ‚a brwi.ZnaÅ‚a i TheÄ™, i Gisa, i dobrze wiedziaÅ‚a, że lady Edith w żad­nym wypadku nie tolerowaÅ‚aby takiego towarzystwa dla swojejcórki, nie mówiÄ…c już o pozwoleniu na przebywanie w Londy­nie bez przyzwoitki, za to z takim bawidamkiem jak Gis Havil­land, o którym w mieÅ›cie byÅ‚o gÅ‚oÅ›no.Nieznajoma widziaÅ‚a, jak Thea promiennie zerka na Gisa,który tÅ‚umaczyÅ‚ jej coÅ› z zapaÅ‚em, i usta zmieniÅ‚y siÄ™ jej w cien­kÄ… kreskÄ™.W nastÄ™pnej chwili otworzyÅ‚a je, by podzielić siÄ™ no­winÄ… z mężem, z którym szÅ‚a pod ramiÄ™, ale natychmiast siÄ™opanowaÅ‚a.Mężczyzni! ZnajÄ…c jego uwagi o innych kobietach, 132powinna siÄ™ spodziewać, że nie doszuka siÄ™ niczego zÅ‚egow dziewczÄ™cym zauroczeniu.Nie powiedziaÅ‚a wiÄ™c nic mężowi, lecz postanowiÅ‚a, że musiniezwÅ‚ocznie o wszystkim poinformować lady Edith.Dopraw­dy, przez tÄ™ wojnÄ™ mÅ‚ode dziewczyny okropnie siÄ™ rozpuÅ›ciÅ‚y!Mój Boże, kiedy wszystko bÄ™dzie jak dawniej? Tak, natych­miast po powrocie do domu zadzwoni do lady Edith.Gis i Thea, nieÅ›wiadomi czarnych chmur, jakie zaczęły siÄ™zbierać nad ich gÅ‚owami, wÄ™drowali dalej.Thea byÅ‚a w siód­mym niebie.Gis kupiÅ‚ dla nich najlepsze miejsca w loży.Tam,w dyskretnym półmroku, jeszcze dotkliwiej czuÅ‚a jego bliskość.UpajaÅ‚a siÄ™ nawet herbatÄ…, którÄ… zamówiÅ‚ dla nich podczas an­traktu, i zaÅ›miewaÅ‚a z celnych uwag, dotyczÄ…cych sztuki i akto­rów.Jak miÅ‚o jest rozmawiać z kimÅ›, kto nie traktuje ciebie jakgÅ‚upiej gÄ™si tylko dlatego, że jesteÅ› nieopierzonÄ… nastolatkÄ…,a na dodatek z powagÄ… pyta ciÄ™ o zdanie w różnych spra­wach, jakby naprawdÄ™ chciaÅ‚ wiedzieć, co sÄ…dzisz! Gis nieczyniÅ‚ żadnych aluzji do spraw seksu.RozmawiaÅ‚ z niÄ… jakz najlepszym kumplem.Kiedy czasami nie nadążaÅ‚a za to­kiem jego wywodów, nie musiaÅ‚a robić gÅ‚upiej miny i wy­wracajÄ…c oczami, wzdychać:- Och, jaki jesteÅ› mÄ…dry!Szkoda, że rodzona matka nie traktowaÅ‚a jej z takÄ… powagÄ…i czuÅ‚ym zrozumieniem.Na szczęście Gis również potrafiÅ‚ żar­tować.Taki wÅ‚aÅ›nie byÅ‚, harmonijnie Å‚Ä…czyÅ‚ w sobie powagÄ™i humor.Gis ceniÅ‚ sobie towarzystwo Thei bardziej, niż chciaÅ‚by toprzyznać nawet wobec samego siebie.MilczÄ…cy spokój dziew- czyny, który tak wytrÄ…caÅ‚ z równowagi lady Edith i Hektora, byÅ‚dla niego najwiÄ™kszÄ… zaletÄ….Po przedstawieniu poszli na spacer.- NastÄ™pnym razem - mówiÅ‚ Gis - zabiorÄ™ ciÄ™ do Gunter-sa.- Chociaż - zmarszczyÅ‚ brwi - tam ktoÅ› mógÅ‚by nas rozpo­znać.Nie chcÄ™, żeby twoja.- UrwaÅ‚.Doprawdy, jakże maÅ‚obyÅ‚ taktowny!Thea, co należaÅ‚o poczytać jej za kolejny plus, byÅ‚a za torozsÄ…dna i konkretna.- Chodzi ci o mojÄ… mamÄ™, tak? - uÅ›miechnęła siÄ™.- Owszem,mocno siÄ™ narażam, umawiajÄ…c siÄ™ z tobÄ…, lecz Å›wiadomie podej­mujÄ™ to ryzyko.Ale nie mówmy wiÄ™cej o niej, dobrze? Kiedy je­steÅ›my razem, wolÄ™ sobie wyobrażać, że jestem kimÅ› innym.To go rozbawiÅ‚o.- KimÅ› innym? A kim, na przykÅ‚ad, powiesz mi?ZastanawiaÅ‚a siÄ™ przez chwilÄ™, a potem popatrzyÅ‚a na niegospod oka.- KimÅ› Å‚adnym i bardzo rozpieszczonym.KimÅ›, kto ma mi­Å‚Ä…, nawet przyjacielskÄ… mamÄ™ i nie musi kÅ‚amać, by wyrwać siÄ™z domu i choć trochÄ™ nacieszyć życiem.A także kimÅ›, kto umiesobie poflirtować [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •