[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnie po prostu boli, że jesttak daleko.Chodzi o to, że od rozmów i spotkań dzień w dzień terazdoszliśmy do tego& Czujęsię, jakbym straciła najlepszego przyjaciela.Bree spojrzała na mnie, jakby zaczynała rozumieć. Czy umówiłabyś się kiedykolwiek z Bradem? Boże, nie! powiedziała nieco zdegustowana. On jest dla mnie jakbrat. No więc Carter i ja jesteśmy dokładnie tacy jak ty i Brad.Przewróciła się na plecy. Hm, cóż& nie bardzo wiem, co ci powiedzieć.Może po prostu gozapytaj przy następnejrozmowie. Cześć, kotku!Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Brandona, i uśmiechnęłam się. Cześć! Pomyślałyśmy sobie, że spędzimy tu resztę dnia.Złapał jeden z ręczników i nachylił się, aby mnie pocałować. Czy za to również powinienem podziękować Bree? Przeciągnąłpalcem po skrawkustanika.Potwierdziłam, a on pocałował mnie jeszcze raz, przyciskającsię mokrym ciałem.Gdyby nie reszta chłopaków, którzy wyszli z wody, głośnorozmawiając, zapomniałabym, że niejesteśmy sami w jego łóżku. Brandon podszedł do nas Konrad pomóż mi przynieść lodówki zauta Bree. Lodówki? Brandon spojrzał na mnie, z głową przechyloną na bok. Przywiozłam wam tony jedzenia, pomyślałam, że będziecie głodni posurfingu.Cmoknął mnie głośno, zanim skoczył na nogi. Jesteś ideałem, Harper.Moje serce waliło dziko, kiedy patrzyłam, jak idzie w stronęsamochodu.Telefon zadzwonił,gdy już wracali. Carter! Jak się miewa moja dziewczyna? usłyszałam uśmiech w jego głosie. Ha, o cholernym wilku mowa wymamrotała Bree obok mnie. Wszystko dobrze.Wydaje mi się, że dawno nie rozmawialiśmy.Wszystko u ciebie wporządku? Teraz nawet lepiej niż w porządku powiedział zagadkowo. Naprawdę? uśmiechnęłam się do Brandona, kiedy usiadł obokmnie. A to dlaczego? Jestem na plaży z kilkoma chłopakami.Musiałam się naprawdę skupić na tym, co mówił, bo właśniezaczynałam się zatracać wszarych oczach Brandona. O, na plaży? Cieszę się, że wyszliście wcześniej na weekend.Powiedzim ode mnie cześć. Nie sądzę, żebyś znała tych facetów, ale zapewniam, że przekażę.Ajak twoja plaża?Przygryzłam wargę, kiedy spojrzałam na Brandona. Cudownie.A twoja? Ma najlepszy widok.Wiesz, założę się, że gdybym krzyknąłwystarczająco głośno,mogłabyś mnie stąd usłyszeć. Głupstwa pleciesz roześmiałam się. Nie bardzo& odłóż słuchawkę, a ja krzyknę.Powiesz, czy mniesłychać, czy nie.Zaczekał kilka sekund. Dalej, Harper, powiedziałem, żebyś odłożyłatelefon.Przewracając oczami, spełniłam jego prośbę. Dobra, dobra.Telefon idzie na dół. Położyłam go na kocu izaczęłam się już nachylać doBrandona, żeby go pocałować kiedy usłyszałam, jak ktoś krzyczy: Płomyczku!Wyprostowałam się błyskawicznie.Głos z pewnością nie dobiegał zgłośniczka w telefonie.Złapałam aparat i przyłożyłam do ucha. Co do diabła? Możemy jeszcze raz spróbować? Kilka sekund pózniej znówusłyszałam odległy krzyk: Płomyczku!Gapiąc się w telefon, stwierdziłam, że się rozłączył, więc odwróciłamsię, żeby spojrzeć zaBree. Wszystko z tobą okej, Harper? zapytał Brandon. Słyszałeś może, żeby ktoś wołał Płomyczku ? Tak. Wskazał za moje plecy. Ten facet za tobą.Odwróciłam się i wrzasnęłam: O mój Boże, Carter! Skoczyłam na równe nogi i pobiegłam.Wpadłam na Cartera iuściskałam go mocno. Co ty tutaj robisz?! O cholera, Płomyczku.Gdzie się podziała moja Harper i coś ty z niązrobiła?Zarumieniłam się i skrzyżowałam ramiona na piersiach. Eee& No tak.Przypuszczam, że wyglądam nieco inaczej.Dotknął palcem mojego kolczyka w wardze. Troszkę. Uśmiechnął się i znów mnie uściskał. Tęskniłem za tobą,Płomyczku. Ja też za tobą bardzo tęskniłam powiedziałam do jego piersi. Niemogę uwierzyć, żenic mi nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz.Przyjechałabym po ciebie nalotnisko. Cóż, to nie byłoby ani w połowie tak zabawne, jak twoja reakcjateraz.Odchyliłam się w tył, żeby się do niego uśmiechnąć.On też był wysoki,nie tak bardzo jakChase albo Brandon, ale miał ponad metr osiemdziesiąt.Czarne włosymiał przycięte tak, jaktradycyjnie noszą marines, a jego brązowe oczy błyszczały. Na jak długo przyjechałeś?Uśmiechnął się szeroko i już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedymu przerwano. Harper?Odwracając się, zobaczyłam Brandona gapiącego się na Cartera.Niewyglądał naszczęśliwego.Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo byłzaniepokojony, po tym, co się stało zAmandą wczoraj wieczorem, że ja nagle zaczynam biec i obściskuję sięz przypadkowymfacetem, mając na sobie jedynie bikini.Zwłaszcza że Carter ciągleobejmował mnie w talii.Robiąc krok w tył w kierunku Brandona, złapałam go za rękę iścisnęłam. Brandon, to jest mój najlepszy przyjaciel z Camp Lejeune, JasonCarter.Carter, to mójchłopak, Brandon Taylor.Uścisnęli sobie wzajemnie dłonie, ale nic nie powiedzieli.Dziwne. To co, wrócimy do reszty? Mogę cię przedstawić wszystkim.Pociągnęłam Brandona zpowrotem do naszych przyjaciół, a sama zostałam przedstawionatrzem chłopcom, którzy byli zCarterem.Miał rację, nie znałam ich, ale Carter nigdy nie był wKalifornii, więc też niewiedziałam, skąd on może ich znać.Przedstawiłam wszystkim Cartera i jego trzech kolegów.Inniwspółlokatorzy i Konrad byliuprzejmi, ale Chase nawet się nie odezwał ani nie podał Caterowi ręki.Tylko skrzyżowałramiona na nagiej piersi i patrzył na niego spode łba.Co jednakjeszcze bardziej mi się rzuciłow oczy, to fakt, że Brandon stał tuż obok niego w dokładnie takiejsamej pozie.Nie zdziwiłomnie, że Carter cofnął się kilka kroków.Ci faceci naprawdę potrafiliwyglądać groznie kiedytylko chcieli.Dzikie spojrzenia, wysocy, wytatuowani, dobrzeumięśnione ciała.Tak,zdecydowanie grozni dla kogoś, kto ich nie znał.Bree patrzyła to namnie, to na Cartera zzaskoczoną miną.Wiedziałam, że będzie mnie pózniej o niegomaglować.Kiedy już wszyscy usiedliśmy na kocach, jeszcze raz spytałamCartera: Jak długo masz urlop? Nie dostałem urlopu wzruszył ramionami. Carter! jęknęłam. Przysięgam na Boga, że jeżeli jesteś nasamowolce& Wiedziałam, jakie są kary za opuszczenie jednostki bez pozwolenia, ajeżeli Carter& cóż,powiedzmy, że nie będzie dobrze.Roześmiał się. Nie, nie.Nie jestem.Wszyscy wiedzą, że tutaj jestem.Wystąpiłem oprzeniesienie doCamp Pendleton, kiedy postanowiłaś się przenieść do San Diego, idostałem pozwolenie zarazpo tym, jak wyjechałaś.Przyjechałem tutaj w poniedziałek. Zaczekaj& przeniosłeś się tutaj, bo ja się tutaj przeprowadziłam? No jasne. Czy Sir cię do tego zmusił? Wcale nie.Po prostu nie mogłem pozwolić ci odejść. O, w mordę mruknęła Bree.Brandon wyprostował się jeszcze bardziej, nie musiałam nawet zerkaćw górę, żebywiedzieć, że patrzy bykiem i ocenia siły Cartera.To się mogło zleskończyć.Już miałam cośpowiedzieć, kiedy Carter odezwał się ponownie: To znaczy, chciałem powiedzieć, że nie mogłem puścić mojej małejsiostrzyczki na drugikoniec kraju całkiem samej, prawda?Uśmiechnęłam się do Cartera i poczułam, że siedzący za mną Brandonrozluznił się nieco.Sean, jeden z kolegów, z którymi przyszedł Carter, zerkał to napozostałych dwóch, to naCartera kompletnie zdezorientowany.Już zaczął coś mówić, ale kiedyspojrzał ponownie namnie i Brandona, momentalnie zamknął usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Mnie po prostu boli, że jesttak daleko.Chodzi o to, że od rozmów i spotkań dzień w dzień terazdoszliśmy do tego& Czujęsię, jakbym straciła najlepszego przyjaciela.Bree spojrzała na mnie, jakby zaczynała rozumieć. Czy umówiłabyś się kiedykolwiek z Bradem? Boże, nie! powiedziała nieco zdegustowana. On jest dla mnie jakbrat. No więc Carter i ja jesteśmy dokładnie tacy jak ty i Brad.Przewróciła się na plecy. Hm, cóż& nie bardzo wiem, co ci powiedzieć.Może po prostu gozapytaj przy następnejrozmowie. Cześć, kotku!Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Brandona, i uśmiechnęłam się. Cześć! Pomyślałyśmy sobie, że spędzimy tu resztę dnia.Złapał jeden z ręczników i nachylił się, aby mnie pocałować. Czy za to również powinienem podziękować Bree? Przeciągnąłpalcem po skrawkustanika.Potwierdziłam, a on pocałował mnie jeszcze raz, przyciskającsię mokrym ciałem.Gdyby nie reszta chłopaków, którzy wyszli z wody, głośnorozmawiając, zapomniałabym, że niejesteśmy sami w jego łóżku. Brandon podszedł do nas Konrad pomóż mi przynieść lodówki zauta Bree. Lodówki? Brandon spojrzał na mnie, z głową przechyloną na bok. Przywiozłam wam tony jedzenia, pomyślałam, że będziecie głodni posurfingu.Cmoknął mnie głośno, zanim skoczył na nogi. Jesteś ideałem, Harper.Moje serce waliło dziko, kiedy patrzyłam, jak idzie w stronęsamochodu.Telefon zadzwonił,gdy już wracali. Carter! Jak się miewa moja dziewczyna? usłyszałam uśmiech w jego głosie. Ha, o cholernym wilku mowa wymamrotała Bree obok mnie. Wszystko dobrze.Wydaje mi się, że dawno nie rozmawialiśmy.Wszystko u ciebie wporządku? Teraz nawet lepiej niż w porządku powiedział zagadkowo. Naprawdę? uśmiechnęłam się do Brandona, kiedy usiadł obokmnie. A to dlaczego? Jestem na plaży z kilkoma chłopakami.Musiałam się naprawdę skupić na tym, co mówił, bo właśniezaczynałam się zatracać wszarych oczach Brandona. O, na plaży? Cieszę się, że wyszliście wcześniej na weekend.Powiedzim ode mnie cześć. Nie sądzę, żebyś znała tych facetów, ale zapewniam, że przekażę.Ajak twoja plaża?Przygryzłam wargę, kiedy spojrzałam na Brandona. Cudownie.A twoja? Ma najlepszy widok.Wiesz, założę się, że gdybym krzyknąłwystarczająco głośno,mogłabyś mnie stąd usłyszeć. Głupstwa pleciesz roześmiałam się. Nie bardzo& odłóż słuchawkę, a ja krzyknę.Powiesz, czy mniesłychać, czy nie.Zaczekał kilka sekund. Dalej, Harper, powiedziałem, żebyś odłożyłatelefon.Przewracając oczami, spełniłam jego prośbę. Dobra, dobra.Telefon idzie na dół. Położyłam go na kocu izaczęłam się już nachylać doBrandona, żeby go pocałować kiedy usłyszałam, jak ktoś krzyczy: Płomyczku!Wyprostowałam się błyskawicznie.Głos z pewnością nie dobiegał zgłośniczka w telefonie.Złapałam aparat i przyłożyłam do ucha. Co do diabła? Możemy jeszcze raz spróbować? Kilka sekund pózniej znówusłyszałam odległy krzyk: Płomyczku!Gapiąc się w telefon, stwierdziłam, że się rozłączył, więc odwróciłamsię, żeby spojrzeć zaBree. Wszystko z tobą okej, Harper? zapytał Brandon. Słyszałeś może, żeby ktoś wołał Płomyczku ? Tak. Wskazał za moje plecy. Ten facet za tobą.Odwróciłam się i wrzasnęłam: O mój Boże, Carter! Skoczyłam na równe nogi i pobiegłam.Wpadłam na Cartera iuściskałam go mocno. Co ty tutaj robisz?! O cholera, Płomyczku.Gdzie się podziała moja Harper i coś ty z niązrobiła?Zarumieniłam się i skrzyżowałam ramiona na piersiach. Eee& No tak.Przypuszczam, że wyglądam nieco inaczej.Dotknął palcem mojego kolczyka w wardze. Troszkę. Uśmiechnął się i znów mnie uściskał. Tęskniłem za tobą,Płomyczku. Ja też za tobą bardzo tęskniłam powiedziałam do jego piersi. Niemogę uwierzyć, żenic mi nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz.Przyjechałabym po ciebie nalotnisko. Cóż, to nie byłoby ani w połowie tak zabawne, jak twoja reakcjateraz.Odchyliłam się w tył, żeby się do niego uśmiechnąć.On też był wysoki,nie tak bardzo jakChase albo Brandon, ale miał ponad metr osiemdziesiąt.Czarne włosymiał przycięte tak, jaktradycyjnie noszą marines, a jego brązowe oczy błyszczały. Na jak długo przyjechałeś?Uśmiechnął się szeroko i już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedymu przerwano. Harper?Odwracając się, zobaczyłam Brandona gapiącego się na Cartera.Niewyglądał naszczęśliwego.Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo byłzaniepokojony, po tym, co się stało zAmandą wczoraj wieczorem, że ja nagle zaczynam biec i obściskuję sięz przypadkowymfacetem, mając na sobie jedynie bikini.Zwłaszcza że Carter ciągleobejmował mnie w talii.Robiąc krok w tył w kierunku Brandona, złapałam go za rękę iścisnęłam. Brandon, to jest mój najlepszy przyjaciel z Camp Lejeune, JasonCarter.Carter, to mójchłopak, Brandon Taylor.Uścisnęli sobie wzajemnie dłonie, ale nic nie powiedzieli.Dziwne. To co, wrócimy do reszty? Mogę cię przedstawić wszystkim.Pociągnęłam Brandona zpowrotem do naszych przyjaciół, a sama zostałam przedstawionatrzem chłopcom, którzy byli zCarterem.Miał rację, nie znałam ich, ale Carter nigdy nie był wKalifornii, więc też niewiedziałam, skąd on może ich znać.Przedstawiłam wszystkim Cartera i jego trzech kolegów.Inniwspółlokatorzy i Konrad byliuprzejmi, ale Chase nawet się nie odezwał ani nie podał Caterowi ręki.Tylko skrzyżowałramiona na nagiej piersi i patrzył na niego spode łba.Co jednakjeszcze bardziej mi się rzuciłow oczy, to fakt, że Brandon stał tuż obok niego w dokładnie takiejsamej pozie.Nie zdziwiłomnie, że Carter cofnął się kilka kroków.Ci faceci naprawdę potrafiliwyglądać groznie kiedytylko chcieli.Dzikie spojrzenia, wysocy, wytatuowani, dobrzeumięśnione ciała.Tak,zdecydowanie grozni dla kogoś, kto ich nie znał.Bree patrzyła to namnie, to na Cartera zzaskoczoną miną.Wiedziałam, że będzie mnie pózniej o niegomaglować.Kiedy już wszyscy usiedliśmy na kocach, jeszcze raz spytałamCartera: Jak długo masz urlop? Nie dostałem urlopu wzruszył ramionami. Carter! jęknęłam. Przysięgam na Boga, że jeżeli jesteś nasamowolce& Wiedziałam, jakie są kary za opuszczenie jednostki bez pozwolenia, ajeżeli Carter& cóż,powiedzmy, że nie będzie dobrze.Roześmiał się. Nie, nie.Nie jestem.Wszyscy wiedzą, że tutaj jestem.Wystąpiłem oprzeniesienie doCamp Pendleton, kiedy postanowiłaś się przenieść do San Diego, idostałem pozwolenie zarazpo tym, jak wyjechałaś.Przyjechałem tutaj w poniedziałek. Zaczekaj& przeniosłeś się tutaj, bo ja się tutaj przeprowadziłam? No jasne. Czy Sir cię do tego zmusił? Wcale nie.Po prostu nie mogłem pozwolić ci odejść. O, w mordę mruknęła Bree.Brandon wyprostował się jeszcze bardziej, nie musiałam nawet zerkaćw górę, żebywiedzieć, że patrzy bykiem i ocenia siły Cartera.To się mogło zleskończyć.Już miałam cośpowiedzieć, kiedy Carter odezwał się ponownie: To znaczy, chciałem powiedzieć, że nie mogłem puścić mojej małejsiostrzyczki na drugikoniec kraju całkiem samej, prawda?Uśmiechnęłam się do Cartera i poczułam, że siedzący za mną Brandonrozluznił się nieco.Sean, jeden z kolegów, z którymi przyszedł Carter, zerkał to napozostałych dwóch, to naCartera kompletnie zdezorientowany.Już zaczął coś mówić, ale kiedyspojrzał ponownie namnie i Brandona, momentalnie zamknął usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]