[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spróbujmy gofrów.Stłumiła ziewanie i położyła rękę i nogę na jego boku.%7ładne z nich nie kwapiło się do wstania z łóżka.- Wiem, na co mam ochotę - szepnął.- Nie na jedzenie.-Jego ciało stanowiło żywy dowód tego stwierdzenia.- A na co? - zażartowała niewinnie.- Na prysznic.- Odrzucił kołdrę, aż owiana chłodnympowietrzem Krista zapiszczała.- Zapraszam.Dzięki ogrzewaniu podłogowemu terakota w łazienceprzyjemnie grzała bose stopy.Lance wyregulował temperaturęwody i wciągnął Kristę do kabiny prysznicowej.Namydliłdłońmi całą jej skórę.Jęknęła i zachwiała się.Puls mężczyzny przyspieszył jaksamochód wyścigowy.- Strasznie tu ślisko - narzekała.187SR - Oprzyj się na mnie.Kiedy opłukały ich strugi wody, włączył parę.W ciągukilku minut spowiła ich wilgotna mgła.Usiedli na ławeczce ikochali się długo i bez pośpiechu.Pieściła go palcami, do-tykała koniuszkami piersi.- Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie - wyznał pół-głosem, obsypując pocałunkami jej szyję.- Ale to niemożliwe- dodał z uśmiechem.- Wiem.Patrząc mu prosto w oczy, odwzajemniła uśmiech.Poru-szała biodrami w szalonym rytmie.- O tak! - szeptała, przytulając twarz do jego szyi.Nara-stało w niej podniecenie.Nigdy nie doświadczyła podobnegomiłosnego żaru.- Lance! Tak, tak.Ich połączonymi ciałami wstrząsnął ostatni, ekstatycznyspazm.A potem siedzieli spełnieni, bez tchu, maksymalnieodprężeni.Leniwie głaskała jego plecy i barki, a on masowałpalcami linię jej kręgosłupa.Nie zdołała powstrzymać ziew-nięcia.- Gdybym nie była głodna, poszłabym dalej spać - ob-wieściła, podnosząc się na łokciu.Wydawał jej się idealnym okazem męskiego gatunku, sil-nym, lecz zdolnym do delikatnych pieszczot.Jego oczy wy-rażały czułość nie do opisania.Była pewna, że nie pierwszyraz tak na nią patrzy.Lance podniósł się na nogi i pomógł wstać jeszcze trochęoszołomionej Kriście.Nagle zaczęła się zastanawiać, jak by to było - urodzić je-go dziecko, patrzeć na niemowlę ssące mleko z jej piersi iwiedzieć, że to oni dwoje stworzyli tę cudowną istotkę.188SR Ale do tego nigdy nie dojdzie.Aączył ich przelotny zwią-zek, bez przyszłości i na pewno bez perspektywy posiadaniadziecka.Poczuła smutek w sercu.Lance byłby wspaniałym ojcem,który nigdy nie zostawiłby rodziny na pastwę losu.- Zniadanie - przypomniał, podając jej rękę przy wyjściu zkabiny prysznicowej.Wyłączył parę, a ona obwiązała włosy ręcznikiem.Wen-tylator szybko zlikwidował wilgotną mgiełkę w łazience.Ubrana w dżinsy, T-shirt i buty do joggingu, siedziałaprzy blacie kuchennym i piła świeżo zaparzoną kawę.Lanceopiekał grzanki.Patrzyła na góry za oknem i porządkowała w myślachwydarzenia ostatnich dwudziestu minut.Ze ściśniętym gar-dłem musiała przyznać, że popełniła głupstwo.W jakiś nie-odgadniony sposób pozwoliła mu pokonać mur obronny, którywzniosła wokół własnej psychiki.Nie, niczego nie musiał po-konywać.To ona i tylko ona wyszła ku niemu ze swego bez-piecznego schronienia.Jak i kiedy to się stało?- Zwietny widok, prawda? - spytał, podążając za jej wzro-kiem.Uśmiechnęła się i kiwnęła głową.Postawił na blacie dwatalerze i syrop w Kryształowym dzbanuszku.- Co za elegancja - pochwaliła, dekorując gofry słodką po-lewą.- Staram się zrobić dobre wrażenie.Kiedy jestem sam, le-ję syrop prosto z butelki.Roześmiała się.Może trochę nerwowo.189SR - Tak właśnie podejrzewałam.Robię to samo.Aneks jadalny i kuchenny stanowiły wraz z pokojemdziennym jedną dużą przestrzeń.W całym pomieszczeniu do-minowały barwy błękitu i burgunda (tapety, zasłony) orazmiodowego beżu (ściany powyżej lamperii).Framugi okien idrzwi miały pogodny, kremowy odcień.Szerokie, przeszklonedrzwi prowadziły na patio na dachu.- Korzystałeś z usług dekoratora wnętrz? - spytała, widel-cem pokazując wystrój pomieszczenia.Kiwnął głową, nie przerywając krzątaniny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •