[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bał się, że się przerazisz,gdy się dowiesz.Ja go trochę rozumiem.Ludzie podchodzą do pewnych rzeczy z przesądami,uprzedzeniami.- Powinien mnie znać na tyle, żeby mnie o to nie podejrzewać.- A ty powinnaś go znać na tyle, żeby nie podejrzewać, że cię oszukuje.I co? Dalejjesteś taka mądra?- Masz rację.- On cię kochał i nie chciał cię stracić - powiedziała Claudia, robiąc przerwę międzykażdym słowem, jakby chciała mieć pewność, że zostaną dobrze zrozumiane.- Kochał?- Nie wierzysz w to? - spytała Claudia.- Nie.Chodzi o to, że użyłaś czasu przeszłego.- Bo tak mi akurat pasowało.- Tylko dlatego, że ci pasowało? - chciała wiedzieć na pewno Vanessa.- On wciąż cię kocha jak ten głupi.- Jezu! - Vanessa zerwała się z ławki.- Co ja tu jeszcze robię?! Jadę do niego!Przebiegła kilkanaście metrów, zatrzymała się i odwróciła.- Przepraszam! - zawołała.- Za co? - spytała uśmiechnięta Claudia, idąc za nią bez pośpiechu.- Chyba miałam o tobie nie najlepsze zdanie.- Gdybyś wiedziała, co ja czasami o tobie myślałam, nie przepraszałabyś.Vanessa roześmiała się.- Miałaś prawo.- Tylko co teraz pomyśli o mnie Connor? - zaniepokoiła się Claudia.- Złamałamobietnicę.- Nie martw się.Zrozumie.Powiem mu, że ma najlepszą na świecie przyjaciółkę.EPILOG-.pięćdziesiąt siedem, pięćdziesiąt osiem, pięćdziesiąt dziewięć.- Vanessa spojrzałapytająco na swojego chłopaka.- Znowu się pomyliłaś - powiedział.- Musi być sześćdziesiąt.Policzyła jeszcze raz.- Sześćdziesiąt! - zawołała triumfalnie.Był środek lata i Connor przyniósł jej sześćdziesiąt polnych maków, które zerwał napodmiejskiej łące.Vanessa zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała.Przytulił ją i długo nie mogli się odsiebie oderwać.Dzisiaj był szczególny dzień.Mieli podwójną okazję do świętowania: okrągłyjubileusz - minęło sześćdziesiąt tygodni od ich pierwszej randki - i koniec terapii Connora.Ostatnie miesiące były dla niego ciężkie, dla niej też nie najłatwiejsze.Miała do siebieżal, że nie było jej przy nim na początku terapii, potem więc robiła, co mogła, żeby ani przezchwilę nie czuł się przez nią opuszczony.Momentami było trudno, ale się opłaciło.I to jak! Connor był zdrowy!- Dziękuję - szepnął jej do ucha.- Za co?- Nie wiem, jak bym przeszedł przez to wszystko bez ciebie.- Przestań, bo się zaraz rozbeczę.Powiedziała to za pózno.Już płakała.Kiedy znów ją przytulił, poczuła, że jego policzek też jest wilgotny.- I pomyśleć, że kiedyś sądziłam, że na trzydziestu różach się skończyło - powiedziałaVanessa po jakimś czasie.- Coś ty?! Trzydzieści to za mało.- Znów się pocałowali.- Stanowczo za mało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Bał się, że się przerazisz,gdy się dowiesz.Ja go trochę rozumiem.Ludzie podchodzą do pewnych rzeczy z przesądami,uprzedzeniami.- Powinien mnie znać na tyle, żeby mnie o to nie podejrzewać.- A ty powinnaś go znać na tyle, żeby nie podejrzewać, że cię oszukuje.I co? Dalejjesteś taka mądra?- Masz rację.- On cię kochał i nie chciał cię stracić - powiedziała Claudia, robiąc przerwę międzykażdym słowem, jakby chciała mieć pewność, że zostaną dobrze zrozumiane.- Kochał?- Nie wierzysz w to? - spytała Claudia.- Nie.Chodzi o to, że użyłaś czasu przeszłego.- Bo tak mi akurat pasowało.- Tylko dlatego, że ci pasowało? - chciała wiedzieć na pewno Vanessa.- On wciąż cię kocha jak ten głupi.- Jezu! - Vanessa zerwała się z ławki.- Co ja tu jeszcze robię?! Jadę do niego!Przebiegła kilkanaście metrów, zatrzymała się i odwróciła.- Przepraszam! - zawołała.- Za co? - spytała uśmiechnięta Claudia, idąc za nią bez pośpiechu.- Chyba miałam o tobie nie najlepsze zdanie.- Gdybyś wiedziała, co ja czasami o tobie myślałam, nie przepraszałabyś.Vanessa roześmiała się.- Miałaś prawo.- Tylko co teraz pomyśli o mnie Connor? - zaniepokoiła się Claudia.- Złamałamobietnicę.- Nie martw się.Zrozumie.Powiem mu, że ma najlepszą na świecie przyjaciółkę.EPILOG-.pięćdziesiąt siedem, pięćdziesiąt osiem, pięćdziesiąt dziewięć.- Vanessa spojrzałapytająco na swojego chłopaka.- Znowu się pomyliłaś - powiedział.- Musi być sześćdziesiąt.Policzyła jeszcze raz.- Sześćdziesiąt! - zawołała triumfalnie.Był środek lata i Connor przyniósł jej sześćdziesiąt polnych maków, które zerwał napodmiejskiej łące.Vanessa zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała.Przytulił ją i długo nie mogli się odsiebie oderwać.Dzisiaj był szczególny dzień.Mieli podwójną okazję do świętowania: okrągłyjubileusz - minęło sześćdziesiąt tygodni od ich pierwszej randki - i koniec terapii Connora.Ostatnie miesiące były dla niego ciężkie, dla niej też nie najłatwiejsze.Miała do siebieżal, że nie było jej przy nim na początku terapii, potem więc robiła, co mogła, żeby ani przezchwilę nie czuł się przez nią opuszczony.Momentami było trudno, ale się opłaciło.I to jak! Connor był zdrowy!- Dziękuję - szepnął jej do ucha.- Za co?- Nie wiem, jak bym przeszedł przez to wszystko bez ciebie.- Przestań, bo się zaraz rozbeczę.Powiedziała to za pózno.Już płakała.Kiedy znów ją przytulił, poczuła, że jego policzek też jest wilgotny.- I pomyśleć, że kiedyś sądziłam, że na trzydziestu różach się skończyło - powiedziałaVanessa po jakimś czasie.- Coś ty?! Trzydzieści to za mało.- Znów się pocałowali.- Stanowczo za mało [ Pobierz całość w formacie PDF ]