[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zniły jej się dzieci.Ailo i Sedolf, Maja i Knut, i Elise.Tato.Matka,której nie pamiętała.Nawet ojciec Ailo, Mikkal.Niemogła pamiętać twarzy Raiji i Mikkala, ale kiedy sięobudziła, była pewna, że wie, jak wyglądali.Reijo wrócił o zmroku.Za dwa tygodnie będą mogli pochować dziecko.Ida wysłała Reijo i Helenę dodomu.Przekonała ich, że nie będą jej potrzebni.Dodała, że jeżeli zamieszka tu jeszcze jedna gospodyni,będą sobie tylko deptać po piętach.Zrobiła duże pranie.Wyprała pościel dzieci, w której spały ostatniej nocy w życiu małej Raiji.Nie była w stanie wyrzucić ani spalić bielizny.I nigdy nieuwierzy, że jej dziecko w chwili śmierci splamiło terzeczy.Ida nie bala się śmierci.Stopniowo to sobieuświadamiała.Najbardziej bała się utraty kogoś, kogo kochała.I być tym, kto zostaje.Pozwoliła Mikkalowi nadal spać w części łóżka należącej do Sedolfa.Chciała mieć synka przy sobie.Musiała wiedzieć, że jest blisko.Musiała wiedzieć, że żyje.W orszaku żałobnym małej Raiji szło ich dwoje:Ida i Reijo.Był maj, ziemia odtajała, zrobiła się miękka i grząska na łokieć w głąb.Dalej też nie była natyle zmarznięta, by nie można wykopać grobu wystarczająco głębokiego na tak niedużą trumnę.Przewiezli ją na drugi brzeg fiordu dziś rano.Pod niebieskim niebem.Pod słońcem, które robiło co mogło, by ich ogrzać.Chmury odpłynęły.Wiatrwiał umiarkowanie, pomógł obojgu przeprawić sięprzez fiord.Szli razem - Ida z ojcem.Oboje w czerni.Obojeo bladych twarzach i oczach, które dawno nie płakały.Stanęli blisko obok siebie, dotykając się ramionami.Bielały kostki złożonych dłoni.Opuszczono trumnę.Rzucono na nią ziemię.Stali tak długo, aż całkiem nie została zakryta, aż nadgrobem nie usypano wysokiej do kolan mogiły.Uścisnęli dłoń pastorowi.Potem Reijo objął Idę opiekuńczo.Chciał ją stądzabrać.Nie pozostało im nic więcej.Już po wszystkim.Mała Rai ja już dawno dotarła na miejsce.Teraztylko ciało znalazło spoczynek.Wtedy pastor zatrzymał ich gestem dłoni.Wyjąłzłożoną podłużnie kartkę papieru, którą wsunął w ręce Idy.Zacisnął na niej jej palce.Zapieczętowany list.Ida dostrzegła urywki własnego nazwiska, nakreślonego pismem równie stanowczym jak jego autor.Oczy pastora wypełniało współczucie.- Jest mi ogromnie przykro - rzekł.Nic więcej.- Może chwila nie jest ku temu odpowiednia, ale żywię nadzieję, że list przyniesie ci to, na co czekałaś, Ido córkoReijo.A jeśli nie pomoże.- przerwał.Ale dokończył,kiedy Ida podniosła na niego wzrok.- Jeśli się okaże, żenie udało się rozwiązać tej sprawy, możesz się zwrócićdo mnie.Uczynię wszystko, by ci pomóc.- Dziękuję - odparła Ida.Nie odmówiła.Wzięła ojca pod rękę i pociągnęła za sobą.- Co to za list? - spytał Reijo.- Może Sedolf będzie mógł bezpiecznie wrócić dodomu - odpowiedziała.- Spotykają nas same troski.Pożeglowałi przez fiord z wiatrem od morza.Nadich głowami roztaczało się tak samo czyste niebo.Ida schowała list na piersi.Nie otworzyła go.Tego dnia nawet on wydawał się nieistotny.13Zrobiło się pózno, kiedy Ida przełamała pieczęći rozłożyła gruby, sztywny papier.Emil wodził za nią oczyma, nie spał.Niepokoił sięo nią bardziej, niż ośmieliłby się przyznać nawet przedRei jo.W pewnym sensie dziękował losowi za ten upadek ze skały.Gdyby szczęśliwym trafem nie złamał rękii nogi, Ida siedziałaby teraz w domu sama z Mikkalem.To nie byłoby dla niej dobre.Oderwał od niej wzrok.Spojrzał przez okno.Kilka tygodni temu o tej porze panował mrok.Terazprzez gałęzie drzew, które zaczynały się zielenić,przedzierało się przyjemne światło.Gdyby nie ostatnia wyprawa saniami na cypel,Emil musiałby już może myśleć o rychłym powrociedo domu.Ale coś się stało z jego nogą.Porządnie spuchła.Minął ponad tydzień, zanim wróciła do normalnych rozmiarów.Jednak nadal bolała.Trudno, nie mógł przecież postąpić inaczej.Emil zamknął oczy.Nie był w stanie patrzeć naIdę, kiedy czytała list.Nie był w stanie domyślać się,co oznacza wyraz jej twarzy, patrzeć, jak zareaguje.Nie wiedział, co myśleć o tym, że nieznajomy rzeczywiście jej odpisał.To by znaczyło, że w powietrzu drży coś o wielewięcej, niż Ida opowiedziała.Nie wszystkie kobiety znad północnych fiordówna tak długo pozostają w pamięci ludzi posiadającychwładzę i uprawnienia.Nie wobec wszystkich dochowują obietnic.Ale Ida to Ida.List został tak sformułowany, jak się Ida spodziewała.Ani słowa o upojnych chwilach czy czerwonejjak wino zorzy polarnej.Ale dziewczyna odgadła, żeo tym myślał, że i on tego nie zapomniał.Mógł bez trudu zbagatelizować jej prośbę.Mógł poprostu udać, że nie dostał jej listu.Przesyłki tak łatwoginęły po drodze.Zwłaszcza gdy musiały pokonać odległość taką, jaką przebyła jej prośba.I jego odpowiedz.List był poprawny w tonie.Autor aż do końca trzymał się określonych form.Pismo równe, bez zawijasów, ale mimo to ładne i porządne.Trochę szerokie,może jego ręka nie potrafiła pisać miękko i lekko.Ida przeczytała raz.Poznała słowa.Ale musiała zacząćod nowa.Przeczytać jeszcze raz.Dobrze zrozumieć. Ido córko Reijo, nie zapomniałem o Tobie.Twójlist tylko ożywił wspomnienia.Złożoną obietnicętakże pamiętam.Nie składam ich tak wiele, bymmógł o nich zapomnieć.Już tego samego dnia, w którym otrzymałem Twoją prośbę, zwróciłem się dowójta w Twoich stronach.Ośmielam się obiecać, żesprawa przeciwko Twojemu mężowi, Sedolfowi Bak-kenowi, zostanie zamknięta.Pochwalam Twoją pełną oddania wierność małżonkowi.Taka troskliwa żona przydałaby się każdemu mężczyznie.Jeżeli kiedykolwiek w życiu będziesz jeszcze potrzebowała mojej pomocy, uczynię, co tylko będę mógł.Z mojejstrony obietnica jest ciągle aktualna.Jak tylko nadarzy się możliwość, zwrócę Wam coś,co do Was należy.Przesyłka wymaga jednak znalezie-nia zaufanych posłańców, zatem może to jeszcze potrwać.Przykro mi z powodu kłopotów, które na Wassprowadziłem, ałe to było konieczne.Zrozumiesz, gdytylko otrzymasz moją przesyłkę.Wyślę ją na Twoje nazwisko - ufam, że zadbasz, by trafiła we właściwe ręce.Pozdrawiam najserdeczniej Ciebie i Twoją rodzinę.Sture Olavs0n Moen.Naczelnik".Ogarnęło ją niejasne przeczucie.Niedowierzanie.Odniosła wrażenie, że widzi tylko jakieś wzory - ażtak bardzo list wydawał niedorzeczny.Kłopoty, które na nich sprowadził? Konieczne?Jeżeli odgadła, co chciał przekazać, teraz rozumiała tego człowieka jeszcze mniej.Dlaczego miałobybyć konieczne zniszczenie czyjejś opinii i spokoju?Zmuszenie go do ucieczki z kraju?Gdyby przydarzyło się to komuś słabszemu niżKnut, mogłoby się skończyć o wiele tragiczniej.Konieczne?Nie wystarczy przykładnie wszystko odesłać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zniły jej się dzieci.Ailo i Sedolf, Maja i Knut, i Elise.Tato.Matka,której nie pamiętała.Nawet ojciec Ailo, Mikkal.Niemogła pamiętać twarzy Raiji i Mikkala, ale kiedy sięobudziła, była pewna, że wie, jak wyglądali.Reijo wrócił o zmroku.Za dwa tygodnie będą mogli pochować dziecko.Ida wysłała Reijo i Helenę dodomu.Przekonała ich, że nie będą jej potrzebni.Dodała, że jeżeli zamieszka tu jeszcze jedna gospodyni,będą sobie tylko deptać po piętach.Zrobiła duże pranie.Wyprała pościel dzieci, w której spały ostatniej nocy w życiu małej Raiji.Nie była w stanie wyrzucić ani spalić bielizny.I nigdy nieuwierzy, że jej dziecko w chwili śmierci splamiło terzeczy.Ida nie bala się śmierci.Stopniowo to sobieuświadamiała.Najbardziej bała się utraty kogoś, kogo kochała.I być tym, kto zostaje.Pozwoliła Mikkalowi nadal spać w części łóżka należącej do Sedolfa.Chciała mieć synka przy sobie.Musiała wiedzieć, że jest blisko.Musiała wiedzieć, że żyje.W orszaku żałobnym małej Raiji szło ich dwoje:Ida i Reijo.Był maj, ziemia odtajała, zrobiła się miękka i grząska na łokieć w głąb.Dalej też nie była natyle zmarznięta, by nie można wykopać grobu wystarczająco głębokiego na tak niedużą trumnę.Przewiezli ją na drugi brzeg fiordu dziś rano.Pod niebieskim niebem.Pod słońcem, które robiło co mogło, by ich ogrzać.Chmury odpłynęły.Wiatrwiał umiarkowanie, pomógł obojgu przeprawić sięprzez fiord.Szli razem - Ida z ojcem.Oboje w czerni.Obojeo bladych twarzach i oczach, które dawno nie płakały.Stanęli blisko obok siebie, dotykając się ramionami.Bielały kostki złożonych dłoni.Opuszczono trumnę.Rzucono na nią ziemię.Stali tak długo, aż całkiem nie została zakryta, aż nadgrobem nie usypano wysokiej do kolan mogiły.Uścisnęli dłoń pastorowi.Potem Reijo objął Idę opiekuńczo.Chciał ją stądzabrać.Nie pozostało im nic więcej.Już po wszystkim.Mała Rai ja już dawno dotarła na miejsce.Teraztylko ciało znalazło spoczynek.Wtedy pastor zatrzymał ich gestem dłoni.Wyjąłzłożoną podłużnie kartkę papieru, którą wsunął w ręce Idy.Zacisnął na niej jej palce.Zapieczętowany list.Ida dostrzegła urywki własnego nazwiska, nakreślonego pismem równie stanowczym jak jego autor.Oczy pastora wypełniało współczucie.- Jest mi ogromnie przykro - rzekł.Nic więcej.- Może chwila nie jest ku temu odpowiednia, ale żywię nadzieję, że list przyniesie ci to, na co czekałaś, Ido córkoReijo.A jeśli nie pomoże.- przerwał.Ale dokończył,kiedy Ida podniosła na niego wzrok.- Jeśli się okaże, żenie udało się rozwiązać tej sprawy, możesz się zwrócićdo mnie.Uczynię wszystko, by ci pomóc.- Dziękuję - odparła Ida.Nie odmówiła.Wzięła ojca pod rękę i pociągnęła za sobą.- Co to za list? - spytał Reijo.- Może Sedolf będzie mógł bezpiecznie wrócić dodomu - odpowiedziała.- Spotykają nas same troski.Pożeglowałi przez fiord z wiatrem od morza.Nadich głowami roztaczało się tak samo czyste niebo.Ida schowała list na piersi.Nie otworzyła go.Tego dnia nawet on wydawał się nieistotny.13Zrobiło się pózno, kiedy Ida przełamała pieczęći rozłożyła gruby, sztywny papier.Emil wodził za nią oczyma, nie spał.Niepokoił sięo nią bardziej, niż ośmieliłby się przyznać nawet przedRei jo.W pewnym sensie dziękował losowi za ten upadek ze skały.Gdyby szczęśliwym trafem nie złamał rękii nogi, Ida siedziałaby teraz w domu sama z Mikkalem.To nie byłoby dla niej dobre.Oderwał od niej wzrok.Spojrzał przez okno.Kilka tygodni temu o tej porze panował mrok.Terazprzez gałęzie drzew, które zaczynały się zielenić,przedzierało się przyjemne światło.Gdyby nie ostatnia wyprawa saniami na cypel,Emil musiałby już może myśleć o rychłym powrociedo domu.Ale coś się stało z jego nogą.Porządnie spuchła.Minął ponad tydzień, zanim wróciła do normalnych rozmiarów.Jednak nadal bolała.Trudno, nie mógł przecież postąpić inaczej.Emil zamknął oczy.Nie był w stanie patrzeć naIdę, kiedy czytała list.Nie był w stanie domyślać się,co oznacza wyraz jej twarzy, patrzeć, jak zareaguje.Nie wiedział, co myśleć o tym, że nieznajomy rzeczywiście jej odpisał.To by znaczyło, że w powietrzu drży coś o wielewięcej, niż Ida opowiedziała.Nie wszystkie kobiety znad północnych fiordówna tak długo pozostają w pamięci ludzi posiadającychwładzę i uprawnienia.Nie wobec wszystkich dochowują obietnic.Ale Ida to Ida.List został tak sformułowany, jak się Ida spodziewała.Ani słowa o upojnych chwilach czy czerwonejjak wino zorzy polarnej.Ale dziewczyna odgadła, żeo tym myślał, że i on tego nie zapomniał.Mógł bez trudu zbagatelizować jej prośbę.Mógł poprostu udać, że nie dostał jej listu.Przesyłki tak łatwoginęły po drodze.Zwłaszcza gdy musiały pokonać odległość taką, jaką przebyła jej prośba.I jego odpowiedz.List był poprawny w tonie.Autor aż do końca trzymał się określonych form.Pismo równe, bez zawijasów, ale mimo to ładne i porządne.Trochę szerokie,może jego ręka nie potrafiła pisać miękko i lekko.Ida przeczytała raz.Poznała słowa.Ale musiała zacząćod nowa.Przeczytać jeszcze raz.Dobrze zrozumieć. Ido córko Reijo, nie zapomniałem o Tobie.Twójlist tylko ożywił wspomnienia.Złożoną obietnicętakże pamiętam.Nie składam ich tak wiele, bymmógł o nich zapomnieć.Już tego samego dnia, w którym otrzymałem Twoją prośbę, zwróciłem się dowójta w Twoich stronach.Ośmielam się obiecać, żesprawa przeciwko Twojemu mężowi, Sedolfowi Bak-kenowi, zostanie zamknięta.Pochwalam Twoją pełną oddania wierność małżonkowi.Taka troskliwa żona przydałaby się każdemu mężczyznie.Jeżeli kiedykolwiek w życiu będziesz jeszcze potrzebowała mojej pomocy, uczynię, co tylko będę mógł.Z mojejstrony obietnica jest ciągle aktualna.Jak tylko nadarzy się możliwość, zwrócę Wam coś,co do Was należy.Przesyłka wymaga jednak znalezie-nia zaufanych posłańców, zatem może to jeszcze potrwać.Przykro mi z powodu kłopotów, które na Wassprowadziłem, ałe to było konieczne.Zrozumiesz, gdytylko otrzymasz moją przesyłkę.Wyślę ją na Twoje nazwisko - ufam, że zadbasz, by trafiła we właściwe ręce.Pozdrawiam najserdeczniej Ciebie i Twoją rodzinę.Sture Olavs0n Moen.Naczelnik".Ogarnęło ją niejasne przeczucie.Niedowierzanie.Odniosła wrażenie, że widzi tylko jakieś wzory - ażtak bardzo list wydawał niedorzeczny.Kłopoty, które na nich sprowadził? Konieczne?Jeżeli odgadła, co chciał przekazać, teraz rozumiała tego człowieka jeszcze mniej.Dlaczego miałobybyć konieczne zniszczenie czyjejś opinii i spokoju?Zmuszenie go do ucieczki z kraju?Gdyby przydarzyło się to komuś słabszemu niżKnut, mogłoby się skończyć o wiele tragiczniej.Konieczne?Nie wystarczy przykładnie wszystko odesłać [ Pobierz całość w formacie PDF ]