X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zamykam oczu, wszystko widzę.On przesu�wa ręce wzdłuż moich ramion.Dłońmi przez chwi�lę obejmuje moje.Zciska mnie za ręce tak, jak zawszerobił.Ma takie duże dłonie, silne i bezpieczne.Są ta�kie gorące.A były zimne i sztywne, nie dały się roz�giąć, kiedy wkładaliśmy go do trumny. Wreszcie mnie puszcza.Ta chwila już minęła.Onsię nawet nie żegna.Nie musi, bo przecież obiecał,że będzie przy mnie zawsze.A przecież nie żegnamysię z kimś, kogo nie opuszczamy.Odchodzi ode mnie.To jego kroki.Nikt nie po�trafi naśladować kroków Seamusa.Znam odgłos jegobutów.Znam nacisk ciężaru jego ciała na podłogę.Podłogę pokrywa dywan.Na dywanie nie słychać stukania.Roza gwałtownie się podniosła.Lędzwie ją bolały,pulsowało w nich, przypomniała sobie, że przecież ro�dziła.Zakręciło jej się w głowie, wiedziała, że jest zbytsłaba, by wstać, ale to właśnie zamierzała zrobić.Spu�ści stopy za krawędz łóżka i wstanie.Przejdzie powszystkich pokojach w tym domu, będzie szukaćSeamusa, szukać czegoś, co da jej dowód, że nie osza�lała.Czegoś, co jej powie, że on naprawdę tu był.- Missy ma się nie ruszać!Odetta z ogromnym zdecydowaniem przytrzyma�ła Rozę za ramiona i popchnęła z powrotem na po�duszki.A Roza, chociaż nie wyraziła tego słowami,była wdzięczna, że ją zatrzymano.Wszystko wokółniej wirowało.- Ja tylko chciałam wstać.- Missy nie wolno wstawać! - oświadczyła Odet�ta, przygważdżając Rozę ciemnym spojrzeniem.Była pulchną, rozłożystą kobietą.Policzki miałaokrągłe, twarz pełną dobroci, ale wokół ust widocz�ny był rys zdecydowania.To samo Roza dostrzegław oczach Murzynki.- Za kilka godzin dwa szczeniaczki Missy Rosi się przebudzą, a wtedy powinna być wypoczęta, żeby mog�ły dostać jeść.Chyba że trzeba poszukać dla nich mam-ki.Eleganckie panie tak wolą.Tak się boją o figurę!Odetta prychnęła pogardliwie.Wyraznie dała do zro�zumienia, co myśli o eleganckich paniach i ich figurach.- Ja tylko chciałam wstać - wymamrotała Roza.-Chciałam tylko poszukać.-.jego? - spytała Odetta łagodnie i delikatnie,a potem starannie otuliła Rozę kocem.Rozie dech zaparło w piersiach.Pochwyciła Odet-tę migotliwym niebieskim spojrzeniem.- On cię znalazł, prawda? - spytała Odetta, uśmie�chając się domyślnie, wręcz szelmowsko.- Tak.- A więc nie musisz szukać - stwierdziła starszakobieta.- Słyszałaś go? - szepnęła Roza.- Ty też go słysza�łaś? Czy również go widziałaś, Odetto?- Odetta dużo widzi i dużo słyszy - odparła Mu�rzynka.- Ale głośno o tym nie mówi.Po prostu wie.Zanim złożyła ręce na bujnym biuście, palcemwskazała na swoją głowę.- A to, co warte zachowania, Odetta chowa tutaj!Roza westchnęła.Czuła, że policzki jej płoną, i ro�zumiała, że nie powinna pytać o nic więcej.Zresztąokazało się to niemożliwe.Ledwie zdążyła ułożyć sięna poduszkach, a już Fiona otworzyła drzwi i we�szła do pokoju.Za nią kroczył lekarz.Odetta obróciła się do niego plecami, jasno dającdo zrozumienia, co sądzi o potrzebie jego obecności.Fiona puściła oczko do Rozy, a doktor już otwierałzniszczoną torbę. - Przywożę pozdrowienia od mojej żony - powie�dział ciepło.- Ona bardzo panią lubi, pani Rosę0'Connor, i jestem pewien, że wybierze się z wizy�tą, kiedy nabierze już pani sił i będzie mogła ją przy�jąć.Ale najpierw ja sobie obejrzę te panine małe cu�da, no i panią.Nie mogła być wobec niego nieuprzejma.Uśmiechnęła się i pozwoliła się zbadać.To w niczymnie mogło zaszkodzić.- Co ty robisz? - zdziwił się Adam.Sam zajął się swoim koniem.Wyprawa po dokto�ra była długa i wyczerpująca, lecz mimo zmęczenianie chciał oddać własnego konia w ręce innych.Niena darmo nosił nazwisko 0'Connor.Przeszedł teraz przez stajnię i zatrzymał się, przy�glądając się Joemu, który z zakasanymi rękawami ła�dował siano na wóz, do połowy już wypełniony.- Sprzątam - odparł Joe.- Do tego chyba mamy niewolników - przypo�mniał Adam.- Właśnie.A ty zajmujesz się robotą, którą powi�nien wykonać chłopak stajenny.Adam wzruszył ramionami.- Kobiety cię do tego namówiły? - dalej wypyty�wał brata.- A co, są jakieś babskie reguły, mówiące, jak na�leży potraktować siano, w którym urodziło się dziec�ko? Chciałbym, żebyś coś zobaczył - oznajmił Joe,opierając się o widły.Kiwnął głową, wskazując coś za plecami.Niczegonie wyjaśniał.Adam wyminął go, zerknął w miejsce wskazane przez brata.Niczego nie dostrzegł.Stajniabyła marnie oświetlona.Nie widział nic oprócz siana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.