[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć szczerze mówiąc, jest lepsza.Ma szczere serce, jest szlachetna i.Głos Cole a przeczył surowemu wyrazowi jego twarzy.Adam chrząknął i mówił dalej:- Tej nocy przysięgliśmy sobie, że zrobimy dla niej wszystko, co w naszej mocy.Uznaliśmy, że nie przeżyłaby w miejskim sierocińcu.Travis jako jedyny z nas był pewny, żenie jest poszukiwany.Wszyscy staliśmy się Claybome ami i wyruszyliśmy na Zachód.Podróżtutaj i pobudowanie domu zajęło nam bardzo dużo czasu.- Ale udało się - powiedział Cole.- Myśląc teraz o tym uważam, że chyba pomógłnam ojciec Mary Roses.- Jak? - spytał Harrison.- Douglas zabrał pieniądze kobiecie, która wyrzuciła koszyk.Był niezłymkieszonkowcem.Pieniędzy starczyło nam na długo.Ktokolwiek zabrał niemowlę, musiał teżukraść pieniądze.- Ile mieliście wtedy lat?Travis odpowiedział na to pytanie.- Miałem dziewięć, prawie dziesięć, ale mówiłem, że mam niecałe jedenaście.Bałemsię, że mnie nie zabiorą, bo byłem zbyt młody.Chciałem, by myśleli, że potrafię poradzićsobie w bijatyce.Douglas i ja dobrze wiedzieliśmy, jakie jest życie w sierocińcu, i niechcieliśmy tam wracać.Chyba byłem wystarczająco mądry, by wiedzieć, że potrzebujęochrony.Adam był duży i wyglądał groznie, więc chodziłem za nim dzień i noc, aż w końcupozwolił mi ze sobą zostać.Miał wtedy trzynaście lat.Douglas i Cole mieli po jedenaście.- Byliście jeszcze dziećmi - zauważył Harrison.- Ale nawet biorąc to pod uwagę, czynie przyszło wam do głowy, że mogła zostać porwana?- Czemu mielibyśmy tak pomyśleć? - spytał Cole.- Uznaliśmy, że jej ojciec lub matkajuż jej nie chcieli.- Sądziliście, że ktoś ją wyrzucił? Jak mogliście w coś takiego uwierzyć?Cole i Douglas wymienili zdziwione spojrzenia, po czym spojrzeli na Hamsona.- Dlaczego nie? - spytał Douglas.- Z nami tak zrobiono.Cole nie mógł uwierzyć, że Harrison jest tak niemądry.- W jaki sposób, twoim zdaniem, w tym mieście znalazło się tyle bezdomnychdzieciaków? - spytał retorycznie.- Naprawdę wierzysz, że wszystkie się zgubiły? Władzeznały prawdę.Raz na pewien czas chwytano tyle bezdomnych dzieci, ile się dało, wsadzanodo pociągów i wywożono.%7ładne z nich nie wiedziało, dokąd jedzie.Douglas westchnął głęboko.- Nikt ich nie chciał - powiedział.- Naszej trójki też.Z Adamem było inaczej.Jegomatka wysłała go w świat, by był bezpieczny.Ona go nie porzuciła.- Nigdy się nie dowiem, co zrobiłaby moja matka - zauważył Cole.W jego głosie niebyło już nawet cienia emocji.- Podobno była miłą kobietą.Umarła podczas porodu.Nazywała się Mary, więc uznałem, że odwdzięczę się jej nazywając tak naszą Mary Roses.Adam pomyślał to samo o mamie Roses.Douglas uznał, że należy oba imiona połączyć w jedno.- Cole, a co z twoim ojcem? Czy coś o nim wiesz? - spytał Harrison.- Mieszkałem z nim trochę.W końcu uznał, że whisky i dżin są ode mnie ciekawsze.Próbował mnie sprzedać.Usłyszałem, jak targował cenę dwóch butelek, i uciekłem.Harrison był zbyt ogłuszony, by coś powiedzieć.Nie potrafił wyobrazić sobie takponurych historii.A potem zaczął dostrzegać całą ich wspaniałość.Zobaczył czterech braci w zupełnie innym świetle.Jego twarz wyrażała podziw irespekt.Dokonali niemożliwego, odnieśli sukces, pokonując wszelkie trudności.- Jesteście wszyscy bardzo dzielnymi ludzmi.Douglas nie mógł przyjąć pochwały Harrisona.Potrząsnął głową.- Nie, robimy po prostu tyle, ile możemy.Byliśmy wtedy przestraszonymi chłopcami,którzy chcieli, by Mary Roses miała kogoś, kto się nią zaopiekuje.Nie bardzo wierzyliśmy, że przeżyje.Szczerze mówiąc, nie myślałem, żektóremukolwiek z nas się to uda.Jednak trzeba było dać jej szansę.- To nie mogło być łatwe.- Zmienianie jej pieluszek było dosyć kłopotliwe.- Cole uśmiechnął się.- Skąd znacie datę jej urodzin? Mary Roses mówiła mi o jakichś dokumentach.Co toza dokumenty?- W kopercie z pieniędzmi były dwie kartki - wyjaśnił Douglas.- Adam ma je wbibliotece.Na jednej z nich jest napisane wiele cyfr.Druga pochodzi z jakiejś książki.Nagórze napisano datę urodzenia dziewczynki, jej wagę i długość.- To strona z rodzinnej Biblii.- Naprawdę?- Tak - potwierdził Harrison.- Dwie kartki zostały z niej wydarte.Jedną zwróconowraz z żądaniem okupu.Była dowodem na to, że naprawdę mają Victorię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Choć szczerze mówiąc, jest lepsza.Ma szczere serce, jest szlachetna i.Głos Cole a przeczył surowemu wyrazowi jego twarzy.Adam chrząknął i mówił dalej:- Tej nocy przysięgliśmy sobie, że zrobimy dla niej wszystko, co w naszej mocy.Uznaliśmy, że nie przeżyłaby w miejskim sierocińcu.Travis jako jedyny z nas był pewny, żenie jest poszukiwany.Wszyscy staliśmy się Claybome ami i wyruszyliśmy na Zachód.Podróżtutaj i pobudowanie domu zajęło nam bardzo dużo czasu.- Ale udało się - powiedział Cole.- Myśląc teraz o tym uważam, że chyba pomógłnam ojciec Mary Roses.- Jak? - spytał Harrison.- Douglas zabrał pieniądze kobiecie, która wyrzuciła koszyk.Był niezłymkieszonkowcem.Pieniędzy starczyło nam na długo.Ktokolwiek zabrał niemowlę, musiał teżukraść pieniądze.- Ile mieliście wtedy lat?Travis odpowiedział na to pytanie.- Miałem dziewięć, prawie dziesięć, ale mówiłem, że mam niecałe jedenaście.Bałemsię, że mnie nie zabiorą, bo byłem zbyt młody.Chciałem, by myśleli, że potrafię poradzićsobie w bijatyce.Douglas i ja dobrze wiedzieliśmy, jakie jest życie w sierocińcu, i niechcieliśmy tam wracać.Chyba byłem wystarczająco mądry, by wiedzieć, że potrzebujęochrony.Adam był duży i wyglądał groznie, więc chodziłem za nim dzień i noc, aż w końcupozwolił mi ze sobą zostać.Miał wtedy trzynaście lat.Douglas i Cole mieli po jedenaście.- Byliście jeszcze dziećmi - zauważył Harrison.- Ale nawet biorąc to pod uwagę, czynie przyszło wam do głowy, że mogła zostać porwana?- Czemu mielibyśmy tak pomyśleć? - spytał Cole.- Uznaliśmy, że jej ojciec lub matkajuż jej nie chcieli.- Sądziliście, że ktoś ją wyrzucił? Jak mogliście w coś takiego uwierzyć?Cole i Douglas wymienili zdziwione spojrzenia, po czym spojrzeli na Hamsona.- Dlaczego nie? - spytał Douglas.- Z nami tak zrobiono.Cole nie mógł uwierzyć, że Harrison jest tak niemądry.- W jaki sposób, twoim zdaniem, w tym mieście znalazło się tyle bezdomnychdzieciaków? - spytał retorycznie.- Naprawdę wierzysz, że wszystkie się zgubiły? Władzeznały prawdę.Raz na pewien czas chwytano tyle bezdomnych dzieci, ile się dało, wsadzanodo pociągów i wywożono.%7ładne z nich nie wiedziało, dokąd jedzie.Douglas westchnął głęboko.- Nikt ich nie chciał - powiedział.- Naszej trójki też.Z Adamem było inaczej.Jegomatka wysłała go w świat, by był bezpieczny.Ona go nie porzuciła.- Nigdy się nie dowiem, co zrobiłaby moja matka - zauważył Cole.W jego głosie niebyło już nawet cienia emocji.- Podobno była miłą kobietą.Umarła podczas porodu.Nazywała się Mary, więc uznałem, że odwdzięczę się jej nazywając tak naszą Mary Roses.Adam pomyślał to samo o mamie Roses.Douglas uznał, że należy oba imiona połączyć w jedno.- Cole, a co z twoim ojcem? Czy coś o nim wiesz? - spytał Harrison.- Mieszkałem z nim trochę.W końcu uznał, że whisky i dżin są ode mnie ciekawsze.Próbował mnie sprzedać.Usłyszałem, jak targował cenę dwóch butelek, i uciekłem.Harrison był zbyt ogłuszony, by coś powiedzieć.Nie potrafił wyobrazić sobie takponurych historii.A potem zaczął dostrzegać całą ich wspaniałość.Zobaczył czterech braci w zupełnie innym świetle.Jego twarz wyrażała podziw irespekt.Dokonali niemożliwego, odnieśli sukces, pokonując wszelkie trudności.- Jesteście wszyscy bardzo dzielnymi ludzmi.Douglas nie mógł przyjąć pochwały Harrisona.Potrząsnął głową.- Nie, robimy po prostu tyle, ile możemy.Byliśmy wtedy przestraszonymi chłopcami,którzy chcieli, by Mary Roses miała kogoś, kto się nią zaopiekuje.Nie bardzo wierzyliśmy, że przeżyje.Szczerze mówiąc, nie myślałem, żektóremukolwiek z nas się to uda.Jednak trzeba było dać jej szansę.- To nie mogło być łatwe.- Zmienianie jej pieluszek było dosyć kłopotliwe.- Cole uśmiechnął się.- Skąd znacie datę jej urodzin? Mary Roses mówiła mi o jakichś dokumentach.Co toza dokumenty?- W kopercie z pieniędzmi były dwie kartki - wyjaśnił Douglas.- Adam ma je wbibliotece.Na jednej z nich jest napisane wiele cyfr.Druga pochodzi z jakiejś książki.Nagórze napisano datę urodzenia dziewczynki, jej wagę i długość.- To strona z rodzinnej Biblii.- Naprawdę?- Tak - potwierdził Harrison.- Dwie kartki zostały z niej wydarte.Jedną zwróconowraz z żądaniem okupu.Była dowodem na to, że naprawdę mają Victorię [ Pobierz całość w formacie PDF ]